Krzywa Laffera działa
Kilkukrotnie pisałem na tym blogu o negatywnych skutkach dla budżetu, wynikających ze zbytniej pazerności fiskusa (np. tutaj i tutaj). Podnoszenie stawek podatkowych przynosi wzrost wpływów do budżetu, ale do czasu. Kiedy zostanie przekroczony punkt krytyczny, to kolejne zwiększenie stawki podatkowej nie tylko nie zwiększa wpływów, ale wręcz powoduje ich spadek. Jest to dość oczywiste zjawisko, które jako pierwszy rozpracował teoretycznie i opisał amerykański ekonomista Arthur Laffer przedstawiając tzw. krzywą Laffera (szczegółowo pisałem o tym tutaj). Niestety z jakichś powodów, niektórzy polscy ekonomiści (M.Belka, R.Bugaj, G.Kołodko), oraz większość polityków, w tym prawie wszyscy ministrowie finansów, neguje istnienie prawidłowości opisanej przez Laffera. W MF, przy układaniu budżetu, powszechne jest następujące rozumowanie: jeśli wpływy z jakiegoś podatku wynoszą np. 10 miliardów, to po podniesieniu stawki podatkowej o 25%, wpływy wyniosą 12,5 miliarda. A tak prawie nigdy nie jest, zaś skutki takiego myślenia bywają opłakane.
Dzisiaj wracam do tematu, gdyż w weekendowym, papierowym wydaniu Gazety Wyborczej ukazał się obszerny artykuł: Podatki gaszą papierosy (wersja elektroniczna tutaj, ale dostępna tylko dla prenumeratorów, omówienie artykułu w Bankier.pl tutaj), w którym autor Piotr Skwirowski, omawia zjawisko załamania legalnego rynku papierosów, spadku wpływów z tytułu papierosowej akcyzy oraz rozrostu szarej strefy (przemyt plus nielegalna produkcja krajowa), którą szacuje się już na 25% ogólnej konsumpcji papierosów, z tendencją wzrostową.
Rzeczywiście, jeśli spojrzy się na infografikę pokazującą strukturę ceny papierosów, to ogarnia przerażenie. Trzeba do tego dodać, że w relacji do średniego wynagrodzenia, polskie papierosy są najdroższe w Europie.
Ciekawe jest też prześledzenie, jak w kolejnych latach zmieniały się relacje pomiędzy legalną i nielegalną konsumpcją papierosów w Polsce i jak, na tym tle, kształtowały się wpływy do budżetu z tytułu papierosowej akcyzy. Trzeba zaznaczyć, że działo się to przy corocznych, wysokich podwyżkach stawki akcyzowej.
W 2012 roku wpływy z akcyzy od papierosów wyniosły 18,6 miliarda złotych. Więc na kolejny rok podwyższono stawkę akcyzy i w budżecie 2013 założono wpływy w wysokości 20,4 miliarda złotych. Uzyskano… 18,2 miliarda. Kto zgadnie, co w takiej sytuacji zaplanował Minister Finansów na rok 2014? OK, wszyscy zgadli: zaplanował podwyżkę akcyzy o 5,5% i wpływy w wysokości 19,1 miliarda (o 5,4% wyższe). Wszystko wskazuje na to, że w rzeczywistości będzie to poniżej 18 miliardów, czyli zgodnie z przewidywaniami i zgodnie z krzywą Laffera. Tylko niezgodnie z pobożnymi życzeniami Ministra Finansów.
Autor artykułu w Gazecie Wyborczej kończy go optymistycznie, a nawet z nutką podziwu dla mądrości i przebiegłości Ministra Finansów, który wyciągnął słuszne wnioski z danych o rynku tytoniowym i na rok 2015… nie zaplanował podwyżki akcyzy. O obniżce, która byłaby korzystna dla wszystkich – nikt nawet nie pomyślał. A muszę tutaj dodać, że jeśli chodzi o tytoniową akcyzę, która jest monitorowana przez Komisję Europejską, Polska ma duże możliwości manewru, bowiem narzucony nam wskaźnik akcyzowy, który miał obowiązywać od 2018 roku, został przekroczony już z początkiem tego roku. Więc można było akcyzę obniżyć i dzięki temu uzyskać większe wpływy do budżetu oraz zahamowanie wzrostu, a może nawet zmniejszenie szarej strefy. I nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tego nie zrobiono. Zawsze w takiej sytuacji zadaję sobie pytanie, czy rządzą nami kretyni, czy dywersanci? Zresztą sam nie wiem, co gorsze.
Infografiki wykorzystane we wpisie pochodzą z raportu PWC: Akcyza na papierosy – wyższa stawka, niższe wpływy, który w całości można przeczytać tutaj.