Wśród kolekcji płyt winylowych, które posiadam, jedna jest absolutnie niezwykła. To płyta zespołu Brongl pochodzącego z Wysp Owczych, który 1979 roku wydał ją własnym sumptem w nakładzie 200 egzemplarzy.
Płyta nie jest arcydziełem, ale zawiera solidną dawkę muzyki będącej mieszanką progresywnego rocka, jazz rocka i… muzyki dansingowej. Zaczyna się bardzo efektownie i hardrockowo, ostrym riffem gitarowym, który przechodzi w saksofonową solówkę w stylu trochę free-jazzowym. Pierwszy utwór jest instrumentalny, w kolejnym pojawia się wokal w dziwnym języku. Być może jest to duński, ale może też być miejscowym dialektem, czyli językiem farerskim. Kolejny utwór nieodparcie kojarzy się z dansingiem w powiatowym miasteczku w Małopolsce w latach 80-tych ubiegłego wieku. Gitara gra solówkę w stylu The Shadows. Podobny styl pojawia się w następnym utworze – ostatnim na pierwszej stronie. Ale później klimat się zmienia i pojawiają się solówki na kontrabasie i gitarze basowej, przedzielone krótką solówką gitarową. Bardzo ciekawie.
Drugą stronę otwiera flet, który następnie oddaje pole wokalowi, ten jednak nie przekonuje. Już się wydaje, że cały utwór to będzie zupełny gniot, gdy wspaniała solówka na flecie na tle subtelnej sekcji rytmicznej, przywraca nadzieję. I rzeczywiście; kolejny fragment to wspaniały dialog dwóch gitar – jazz pełną gębą: najlepszy utwór na płycie. Kolejny utwór też należy uznać za bardzo udany, choć jest to tylko ballada śpiewana z towarzyszeniem fletu i gitary akustycznej. Po raz pierwszy nie razi język. Może zmienił się z farerskiego na duński, albo odwrotnie. Mamy jeszcze powtórzenie pierwszego utworu z płyty, w całkowicie innej aranżacji, z Moogiem w roli głównej. Ostatni utwór na płycie to nastrojowa piosenka z ładnie wchodzącym fortepianem elektrycznym. I zwieńczenie utworu i całej płyty w postaci znakomitej solówki na saksofonie; subtelnej i pięknej.
Tyle o płycie. A ponieważ surowe krajobrazy Wysp Owczych są bardzo piękne, to na koniec kilka fotek.