Ekonomista – showman
Szerokim echem w specjalistycznych portalach odbiła się wizyta w naszym kraju czeskiego ekonomisty Tomasza Sedlaczka. Pomimo młodego wieku (38 lat) zdobył on międzynarodową sławę dzięki książce ’Ekonomia dobra i zła’ wydanej w roku 2009 i przetłumaczonej na wiele języków (polskie wydanie: 2012). Zanim jednak napisał książkę był m.in. doradcą ekonomicznym prezydenta Wacława Havla. Gdy nim został miał 24 lata!
Tomasz Sedlaczek głosi dość kontrowersyjne poglądy (np. taki: 'Ten kryzys nie był dość głęboki. Musimy pocierpieć bardziej, żeby coś się wreszcie zmieniło’), używa barwnego języka i wyszukanych metafor. W wywiadzie dla portalu forsa.pl (do przeczytania: tutaj) powiedział m.in.: ’Wyobraźmy sobie, że boli nas ząb. Dopóki ból nie jest bardzo dolegliwy, radzimy sobie z nim po swojemu. Odkładamy kurację do jutra w nadziei, że przejdzie. No, może pijemy kieliszeczek żubrówki albo bierzemy jakąś pastylkę. Tylko kiedy ból się nasila, idziemy do lekarza. I to natychmiast. I dopiero wtedy problem zostaje rzeczywiście rozwiązany. Czegoś takiego trzeba nam w gospodarce. Musi zaboleć nas do tego stopnia, byśmy przestali wierzyć, że jakoś to będzie, a wszystko samo wróci do normy.’ Dzięki temu językowi i tym metaforom, powstała sceniczna adaptacja książki Sedlaczka i spektakl jest z powodzeniem wystawiany w Czechach i Słowacji. A jednym z aktorów występujących na scenie jest sam Sedlaczek. Dlatego właśnie nadałem wpisowi tytuł: Ekonomista – showman. Pisałem już o ekonomiście – komiku, więc ekonomista – showman nie powinien budzić zdziwienia.
Mnie jednak zaintrygowały nie zdolności sceniczne Tomasza Sedlaczka, lecz jego ogólne spojrzenie na ekonomię i gospodarkę, wydaje mi się bowiem ono charakterystyczne dla młodego pokolenia ekonomistów wyrosłych w przekonaniu o tym, że gospodarka sama z siebie nie może się rozwijać. Żeby się rozwijała potrzebna jest ’stymulacja’ ze strony rządu. Nie wiem czy Sedlaczek i jemu podobni czytali w swoim życiu prace Misesa, Hayeka czy Friedmana i odrzucają ich teorie, czy też poprzestali na dziełach Marxa i Keynesa. Podejrzewam, że raczej to drugie, o czym przekonuje mnie taki oto cytat ze wspomnianego powyżej wywiadu: 'Świetnie, że przywołuje pan Keynesa. Przed nim ekonomia opierała się na wierze w boskość wolnego rynku. I to dopiero Keynes wprowadził do powszechnego obiegu wiele argumentów, dlaczego nie powinniśmy tak bardzo się do tego założenia przywiązywać.’ No jasne: po co nam wolny rynek, skoro mamy sprawne państwo! Gdyby Sedlaczek urodził się kilkanaście lat wcześniej miałby okazję przekonać się na własnej skórze jak fantastycznie funkcjonowała gospodarka zarządzana przez sprawne państwo o nazwie Czechosłowacka Republika Socjalistyczna.
Tomasz Sedlaczek gościł w Warszawie 10 kwietnia 2015 r., na konferencji European Executive Forum, organizowanej przez zrzeszenie liderów Executive Club i fundację byłego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae. Informuje o tym m.in. portal Bankier.pl w artykule pt. ’Sedlaczek: Trzeba wspierać stabilność gospodarki, a nie wzrost PKB’. Już sam tytuł jest wymowny, a z treści artykułu dowiadujemy się, że dążenie do wzrostu PKB jest błędem, bowiem powoduje zadłużenie państw, które następnie doprowadza do kryzysu. Zdaniem Sedlaczka należy dążyć nie do zwiększania PKB, lecz do stabilizowania gospodarki. Znamienne jest zdanie, które wyróżniłem. Oczywiście każdy zada sobie pytanie, dlaczego wzrost PKB ma niby powodować wzrost zadłużenia państwa. I tu jest właśnie pies pogrzebany! Dla Sedlaczka jest oczywiste, że żeby był wzrost gospodarczy, to państwo musi tę gospodarkę ’stymulować’ przy pomocy pieniędzy. A skąd bierze pieniądze? Oczywiście zadłużając się (bo podatków nie starcza). Sedlaczkowi nie przychodzi do głowy, że rozwój gospodarczy (a zatem wzrost PKB) mógłby mieć miejsce bez ’stymulacji’ państwa: wystarczyłoby zdjęcie ograniczeń, które ten rozwój hamują, a które zostały nałożone przez… państwo. Sedlaczek uważa zadłużanie państwa za zło (słusznie!) i chce mu zapobiec przez… zahamowanie wzrostu PKB.
Oto świadectwo upadku myśli ekonomicznej. Gdy ton nadają hochsztaplerzy i showmani, klasyczna ekonomia pozostaje w odwrocie. Jak długo jeszcze?
Znaczy lewak?
W każdym razie Keynesista. Taki belkowo-bugajowy z lekką nutą kołodkowatości 🙂