Finał pewnej hucpy
We wpisie o zaklęciach w polityce posłużyłem się przykładem tumultu jaki powstał wokół rzekomo sfałszowanych wyborów do Sejmików wojewódzkich. Zastrzegłem, że nie wiem czy wybory były sfałszowane, czy nie (być może były). Chodziło mi tylko o to, że rzucając takie oskarżenie, należało dysponować jakimiś dowodami lub przynajmniej poszlakami. Tymczasem ani dowodów, ani poszlak nie było. Dlatego hasło o sfałszowanych wyborach nazwałem zaklęciem, które było skierowane nie do rozumu, lecz do emocji obywateli.
Autor całego zamieszania, czyli partia Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziała, że złoży do sądu protesty wyborcze i udowodni fałszerstwa. Istotnie PiS złożyła 18 protestów wyborczych: po jednym w każdym województwie, a w Lubuskiem – trzy. Obecnie większość spraw jest już zakończona (poza Łódzkiem), można się więc pokusić o podsumowanie. W większości przypadków sądy oddaliły protesty, a składająca je PiS nie wniosła apelacji. Muszę tutaj dodać, że oddalenie protestu oznacza, że sąd rozpoznał go merytorycznie, odniósł się do argumentów tam zawartych i orzekł, że są niezasadne. Z kolei brak apelacji ze strony wnoszącego protest oznacza, że podziela on opinię sądu i rezygnuje z dalszej drogi prawnej. Jakby tego było mało, PiS nie wystąpiła nawet o pisemne uzasadnienie orzeczeń, co byłoby pierwszym krokiem do procedury odwoławczej. Mówiąc innymi słowami PiS przyznała, że jej protesty nie miały podstaw. W decyzji o niewystępowaniu o pisemne uzasadnienia orzeczeń jest nawet ziarno racjonalności. Bowiem takie pisemne uzasadnienia byłyby świadectwem skali kompromitacji składającego protesty. A bez uzasadnienia nikt nie będzie sprawy roztrząsał i nastąpi jej szybkie przyschnięcie.
W części spraw sądy wezwały do usunięcia braków formalnych (np. uzupełnienia numeru PESEL osoby podpisanej pod protestem), a składająca protesty PiS braków nie usunęła, zatem protesty zostały zwrócone. Tylko w jednym przypadku PiS wykazała się pewną aktywnością: w Warszawie sąd wezwał do usunięcia braków, a wobec ich nieusunięcia, wydał postanowienie o zwrocie protestu. I to postanowienie zostało przez PiS zaskarżone. Sąd apelacyjny uchylił zwrot i nakazał ponowne rozpatrzenie protestu przez sąd pierwszej instancji. I sąd pierwszej instancji (sąd okręgowy) zwrócił się ponownie o usunięcia braków i PiS ponownie braków nie usunęła. Więc sąd ponownie zwrócił protest. Sprawa jest sprzed kilku dni, więc jeszcze się nie uprawomocniła.
W konkretnych sprawach w niektórych województwach dochodziło do sytuacji humorystycznych. Np. w proteście złożonym na Podkarpaciu PiS informowała o fałszerstwach w kilku komisjach wyborczych. Ale nie wskazała w których, w związku z czym Sąd Okręgowy w Rzeszowie zwrócił się o uzupełnienie wniosku i podanie, o które komisje chodzi. Brak reakcji na to wezwanie sądu spowodował, że protest został zwrócony. Z kolei w Świętokrzyskiem sąd zauważył, że ’Nie zostały sformułowane żadne konkretne zarzuty, które znajdowałyby poparcie w materiale dowodowym. W uzasadnieniu protestu zawarte zostały analityczne rozważania.’ Bowiem PiS, jako jedyny dowód na fałszerstwo wyborcze podała różnice pomiędzy wynikami wyborów a sondażami (sic!). Sąd wezwał do uzupełnienia protestu i podanie konkretnych podejrzeń fałszerstw. Ale to wezwanie pozostało bez reakcji.
W świetle powyższych faktów, cały tumult wokół rzekomo sfałszowanych wyborów, uznać należy za wielką hucpę. Pytanie o granice do jakich może się posunąć partia w walce wyborczej, nie ma sensu, bowiem w Polsce wszelkie granice zostały już przekroczone. Prawdopodobnie PiS, a także inne partie, przyjmują założenie, że ich wyborcy to idioci i można im wcisnąć każdą bzdurę. Zakładają też zapewne, że wyborcy-idioci mają wyjątkowo krótką pamięć, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kolejna wciskana bzdura była sprzeczna z poprzednią. Powyższe założenia wydają mi się całkowicie uzasadnione. W mało komfortowej sytuacji znajduje się natomiast myśląca mniejszość, która czuje, że jest robiona w konia. Chyba jednak ta mniejszość topnieje z dnia na dzień, więc być może, wkrótce i ten problem przestanie istnieć. Czy to będzie ideał demokracji: idioci-politycy wybierani przez idiotów-wyborców?
dramat