Postanowiłem wprowadzić nowy cykl wpisów, w których będę odnotowywał sprawy, które mnie dziwią. A jest takich spraw co niemiara. Tytuł Księga zdziwień zaczerpnąłem z tomu reportaży Kazimierza Dziekanowskiego, opublikowanych pod takim właśnie tytułem w wydawnictwie Iskry, w 1972 roku. Tego samego tytułu użyli zresztą 10 lat później Andrzej Dudziński (rysownik) i Jonasz Kofta (autor tekstów) dla swojej książki wydanej w Wydawnictwie Literackim.
Na pierwsze zdziwienie wybrałem pewną interpretację podatkową wydaną przez Ministerstwo Finansów. Interpretacja ta dotyczy zasad naliczania VAT-u w restauracjach. Otóż posiłki w restauracjach są opodatkowane 8-procentową stawką VAT, a napoje – 23-procentową. I do tej pory tak obliczano cenę w restauracjach, że do ceny netto posiłku dodawano 8% VAT, a do ceny netto napoju – 23%. To się nie zmienia co do zasady (żeby to zmienić musiałaby ulec zmianie ustawa), ale interpretacja MF polega na tym, że jeśli klient zamawia posiłek plus napój, to należy stosować do całości stawkę 23%. Jeśli klient zamawia tylko posiłek, to stawka pozostaje na poziomie 8%.
Nie dziwi mnie, że fiskus usiłuje łupić podatnika gdzie się tylko da, także w sposób niezgodny z prawem (moim zdaniem powyższa interpretacja jest niezgodna z prawem, bowiem niezgodna z intencją ustawodawcy). Do tego zdążyliśmy się wszyscy przyzwyczaić. Dziwi mnie natomiast, że naiwni urzędnicy z ministerstwa najwyraźniej wierzą, że teraz wzrosną im wpływy z VAT-u od posiłków, bo faktycznie podnieśli stawkę VAT. Ale oczywiście nic im nie wzrośnie. Bo nagle okaże się, że klienci nie zamawiają napojów do posiłków. Owszem, po posiłku przypominają sobie, że coś by jeszcze wypili i składają zamówienie na napój, ale jest to już odrębne zamówienie. Gdy dotrze to do świadomości urzędników – wywoła ich furię; MF zarządzi natychmiast wzmożone kontrole w restauracjach. Zostaną zatrudnieni nowi kontrolerzy (tacy którzy lubią zjeść i wypić), którzy będą odwiedzać restauracje i zamawiać posiłki z napojami. Pewnie jakaś liczba restauratorów wpadnie i zapłacą domiary. Media będą o tym szeroko informować, piętnując nieuczciwych restauratorów i podziwiając męstwo i poświęcenie kontrolerów, którzy walcząc o nasze wspólne dobro (więcej pieniędzy w budżecie) narażają się na przejedzenie i przepicie. Zwycięstwo urzędników w pojedynczych przypadkach nie zmieni faktu, że w skali ogólnej fiskus tę walkę przegra. A, że urzędnicy Ministerstwa Finansów wszystkiego tego nie dostrzegają – niezmiernie mnie dziwi.
łoł