Przeciętni ludzie nie rozumieją różnicy pomiędzy procentem a punktem procentowym. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego zważywszy, że ponad połowa naszych rodaków w ogóle nie rozumie pojęcia procentów. Oczywiście z jednym wyjątkiem: kiedy po znaku % pojawiają się literki vol i jest to wydrukowane na etykiecie butelki, to wszystko jest mniej więcej jasne. Ale kiedy mowa jest o wzroście np. o 30% to już klops – nie wiadomo, czy dużo to, czy mało. Więc różnica pomiędzy procentem a punktem procentowym pozostanie dla większości na zawsze – niezrozumiała. I to mnie nie dziwi.
Natomiast dziwi mnie niezmiernie, gdy pojęcia powyższe mylą specjaliści od finansów, analitycy lub dziennikarze zajmujący się tematyką ekonomiczną. Oto czytam dziś na portalu Bankier.pl artykuł o badaniach OECD w zakresie opodatkowania pracy. I dowiaduję się, że opodatkowanie to (zwane też klinem podatkowym) zwiększyło się w krajach OECD o około 1%: z 35,1% do 36%. Otóż Bankier.pl napisał nieprawdę. Bo jeśli klin podatkowy zwiększył się z 35,1% do 36% to znaczy, że zwiększył się prawie o 1 punkt procentowy. Ale wyrażając ten wzrost w procentach musielibyśmy powiedzieć, że zwiększył się o około 2,6% [(36-35,1)/35,1*100%]. Jak na ironię Bankier.pl (który jest solidnym portalem) podaje link do strony OECD ze stosownym komunikatem. A tam jak wół stoi napisane: ’Taxes on wages have risen by about 1 percentage point’. Czyli: podatki od wynagrodzeń zwiększyły się o około 1 punkt procentowy. Więc redaktor, który przygotowywał notatkę, nawet jeśli nie rozróżnia tych pojęć i ich nie rozumie, mógł po prostu przetłumaczyć.
Czy czepiam się drobiazgów bez znaczenia? Być może tak, ale po prostu nie lubię niechlujstwa. Także niechlujstwa w precyzji wyrażania się. Przyszło nam żyć z niechlujstwem panoszącym się wokół nas w każdej dziedzinie. Ciągle mnie to jeszcze dziwi, ale może wkrótce przestanie?