Kilka dni temu opublikowałem wpis, w którym wyśmiewałem rewelacje głoszone przez panią profesor Hannę Kuzińską. Uważa ona zadłużanie państw za zjawisko pozytywne, gdyż dzięki zadłużaniu się będzie im łatwiej spłacać długi. Uważa ponadto, że winni dużemu zadłużeniu niektórych państw Europy są Niemcy, bowiem za dużo oszczędzają. A przecież ’bilans musi wyjść na zero’.
Myślałem, że większych głupot wypowiadanych przez osoby z tytułami naukowymi już więcej nie usłyszę. Myliłem się. Oto tygodnik Polityka opublikował wywiad z Markiem Blythem – profesorem ekonomii politycznej na amerykańskiej uczelni Brown University. Profesor Blyth także uważa zadłużanie się za coś właściwego i chwalebnego. Jak błyskotliwie zauważa, dzięki zadłużaniu się żyje się nam lepiej. Ale idzie on jeszcze dalej i stawia tezę, która wprawiła mnie w kompletne osłupienie. Mianowicie uważa, że zmuszanie dłużników do spłacania długów jest nonsensowne i niemoralne (sic!). Mówi: ’Niemiecki minister finansów Wolfgang Shäuble powiedział, że spłacanie zobowiązań to podstawowa reguła ekonomii. W życiu nie słyszałem większej bzdury. Dictum Shäublego jest nie tylko ekonomicznie nieracjonalne, lecz również głęboko niemoralne’. Proszę zwrócić uwagę, że w tym cytacie profesor Blyth przeszedł od kwestii długu do kwestii zobowiązań w ogóle. I spłacanie zobowiązań uznał za nieracjonalne i niemoralne. Patrząc na to w nieco inny sposób, uznał kradzież za rzecz całkowicie uzasadnioną i moralną. Bo wyobraźmy sobie człowieka, który idzie do sklepu i kupuje telewizor. Płaci kartą kredytową, ale na koncie nie ma gotówki. A gdy bank domaga się od niego spłacenie zobowiązania mówi, że takie żądanie jest niemoralne – i nie spłaca. Czyli ukradł telewizor, co profesorowi Blythowi wydaje się postępowaniem słusznym, zaś żądanie banku – postępowaniem niemoralnym.
A jaka jest recepta profesora dla mocno zadłużonych krajów, których długi są tak wielkie, że niemożliwe do spłacenia? Recepta jest niezwykle prosta: trzeba zwiększyć tempo zadłużania. Blyth powołuje się na pracę ekonomistów Rogoffa i Reinharda z 2010, w której wyliczyli, że bezpieczną granicą zadłużania się państwa jest 90% PKB. Ale powołuje się na tę pracę tylko dlatego, żeby stwierdzić, że to bzdura i dziś każdy już wie, że można się bardziej zadłużać. Mówi: ’Nie oskarżam autorów tego tekstu i daleki jestem od szydzenia z nich. Chcodzi tylko o to, że te 90% stało się dla decydentów […] prawdziwym fetyszem. To już nie był nawet oszczędnościowy dogmatyzm. To był dżihadyzm’. I na koniec funduje nam taką deklarację: ’Mechanizmem, w który bardzo wierzę jest demokracja. Mam ogromną nadzieję, że pojawi się w Europie więcej ugrupowań takich jak Syriza, które powiedzą: oszczędności to jest szaleństwo! Ratuj się kto może!’. No właśnie: Ratuj się kto może! Bo można kraść dopóki jest kogo okradać. Ale co będzie jak już nikt się nie da okradać?
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na rolę, jaką w tej sprawie odgrywa tygodnik Polityka. Jestem daleki od uważania, że redakcja identyfikuje się ze wszystkimi poglądami, które znajdą się na jej łamach. Ale poruszając jakiś temat daje sygnał, że jest to temat, o którym warto rozmawiać. Niezależnie od tego, kto ma rację, wysłuchajmy argumentów stron. Więc Polityka podsunęła nam właśnie temat do dyskusji: czy kradzież na pewno jest niemoralna? Może jednak można trochę pokraść? Niech strony wyłożą swoje racje. Ciekawy jestem czy do dyskusji o tym dopuszczeni będą także okradani, czy może o moralnej przewadze kradzieży zdecydują sami złodzieje? POLITYKA – tygodnik opinii.
Trochę pokraść… hmmm… no ciekawe, ciekawe 😉 Niektórzy mają tą odwagę ;))
A może pokusi się Pan o komentarz wyborów? Chętnie bym taki przeczytał
Staram się nie odnosić bezpośrednio do bieżącej polityki (aczkolwiek pośrednie odniesienia są u mnie częste). Poza tym mam tak złe zdanie o większości kandydatów, że wyszłoby z tego jedno wielkie zrzędzenie. Z kolei jeden z kandydatów, o którym mam dobre zdanie, ubiera się tak fatalnie (pomimo pozorów elegancji), że też musiałbym mu przyłożyć. Nie chcę przeginać.
Natomiast przygotowuję tekst o JOW-ach, który będzie jakimś odniesieniem do wyborów prezydenckich.
Szczerze przyznam, że jednak pokusi się Pan o komentarz do wyborów w szerszej perspektywie „wpływ prezydenckich na parlamentarne” Oj, będzie się działo. Mój krotki komentarz, że SLD zniknie z mapy politycznej , a Ja pomimo, iż nie chodzę do kościoła to dałbym specjalnie na tacę, aby nigdy więcej nie słyszeć o takim tworze jak PSL.
Pozdrawiam
spokojny
Zapraszam do lektury wpisu „Rzucanie JOW-ami”, który opublikuję 14 maja.