Polska na tle świata
Wiele światowych instytucji publikuje raporty, w których porównywane są różne kraje, według najróżniejszych kryteriów. Polska przeważnie wypada w tych raportach źle. Nie jest to dla nikogo zaskoczeniem, bowiem ogólne poczucie jest takie, że żyjemy w kraju, który jest źle rządzony, panuje w nim ogólny bałagan, pracowitość i przedsiębiorczość obywateli są karane, a nieróbstwo i roszczeniowość są nagradzane. A nade wszystko mamy poczucie, że nasze państwo jest wrogo nastawione do swoich obywateli, a jego jedyną troską jest ściągnięcie jak największego haraczu w postaci podatków, składek, opłat obowiązkowych, kar, mandatów itp.
Najświeższy taki raport: World Happiness 2015, opracowany na zlecenie ONZ, badał światową pomyślność. Można się z nim zapoznać tutaj. Analizowano w nim wielkość PKB na mieszkańca w odniesieniu do parytetu siły nabywczej, zabezpieczenie socjalne, oczekiwaną długość życia, poziom wolności, wysokość świadczeń, poziom korupcji i poziom pesymizmu w ocenie perspektyw. Na 158 analizowanych krajów, Polska znalazła się na 60 miejscu ustępując m.in. takim krajom jak: Białoruś, Kazachstan, Paragwaj, Uzbekistan, nie mówiąc już o liderach listy czyli: Szwajcarii, Islandii, Danii czy Norwegii. Poniższe zestawienie zrobiłem wybierając po kilkanaście krajów: z czołówki listy, z otoczenia Polski, oraz z końca listy. Jest wielce pouczające. (wykres można powiększyć klikając na niego)
W innym raporcie, ze stycznia 2013 roku, Polska znalazła się na 57 miejscu w światowym rankingu wolności gospodarczej, daleko w tyle np. za Panamą. Mogliśmy się co najwyżej pocieszać faktem, że wyprzedziliśmy Albanię. Autorzy raportu wskazali główne przyczyny słabej pozycji Polski: zbyt duża liczba przepisów, ich częste zmiany, nadmiar regulacji i nadmiar biurokracji. W tymże roku 2013 globalny ranking konkurencyjności World Economic Forum sklasyfikował Polskę na 42 miejscu na świecie. Akurat ten ranking ma bardzo duże znaczenie, gdyż jest podstawowym źródłem informacji dla inwestorów szukających miejsca dla ekspansji swojego biznesu. Raczej nie wybiorą oni kraju z 42 miejsca. Ważnym źródłem informacji dla globalnych inwestorów są też coroczne raporty Doing Business, publikowane przez Bank Światowy. W najświeższym, z października 2014 roku, Polska znalazła się na 32 miejscu. Za najbardziej przyjazne biznesowi kraje uznano: Australię, Nową Zelandię, USA, Hongkong i Koreę Południową. Jako jedną z przyczyn niskiej pozycji Polski wymieniono w raporcie skomplikowany system podatkowy.
Wszystkie wymienione raporty, a także wiele innych, zawsze wskazują na największe niedomagania polskiego państwa. I zawsze są to te same niedomagania: zbyt wysokie podatki, zły system edukacji, utrudnienia biurokratyczne, skomplikowane i wadliwe prawo, niestabilność prawna, mała elastyczność prawa pracy, zła infrastruktura. Poza pozytywnymi zmianami w zakresie infrastruktury, które nastąpiły u nas w ostatnich latach, w żadnej innej z wymienionych dziedzin nie nastąpiła poprawa. Ba! mamy do czynienia z ciągłym pogarszaniem: podatki rosną, system edukacji jest coraz bardziej systemem dla nauczycieli, a nie systemem dla uczniów, biurokracja rośnie, wprowadzane są coraz to nowe przepisy utrudniające rozwój przedsiębiorczości. w postępowaniach prawnych i administracyjnych dominuje zasada domniemania winy, zamiast zasady domniemania niwinności.
To, że żadne reformy mogące polepszyć byt obywateli nie są wprowadzane, to jedno. Ale jeszcze smutniejsze jest to, że żadna z partii obecnych w Sejmie – nie ma takich reform w swoim programie. Jedyna różnica między partiami polega na tym, że hasła jakimi starają się ogłupiać społeczeństwo są albo lewicowe, albo skrajnie lewicowe, albo lewackie. Dokąd to nas zaprowadzi? W czasach PRL-u krążył taki dowcip: Jak rozwiązać problemy energetyczne w Polsce? Otworzyć granice – ostatni gasi światło!
No dobra, a teraz, naiwne być może, pytanie, dlaczego tak jest? Czy ogólnie jesteśmy głupi jako naród, stąd szeregi partii zasilają głupi ludzie i elity polityczne w poszczególnych partiach stanowią głupi ludzie? Ale przecież nie, przecież jest mnóstwo mądrych rodaków. Więc może jesteśmy narodem tchórzliwym, i, odpowiednio, szeregi poszczególnych partii zasilają tchórze, elity tych partii tworzą też tchórze, zatem do sejmu wybieramy tchórzy? Nie wiem. Przecież nie da się wszystkiego (braku odwagi do reform, do przeprowadzania niełatwych zmian ) tłumaczyć tym, że to demokracja, że chodzi o utrzymanie władzy po wyborach itepe, itede. przecież w innych krajach też mają demokrację, i w USA i w Australii i w Danii i tak dalej. A może my nie nadajemy się do demokracji? Może nie dorośliśmy do tego aby korzystać z jej dobrodziejstw? To tak pół żartem pół serio te dwa ostatnie zdania piszę, chociaż…. Pozdrawiam.
Myślę, że jakaś część polityków nie rozumie mechanizmów otaczającego ich świata; nie zadali sobie trudu poznania różnych idei i prądów myślowych. Nie znają historii gospodarczej świata więc nie wiedzą, jakie warunki muszą być spełnione, żeby kraj się rozwijał, oraz co powoduje, że kraje popadają w stagnację i marazm. Druga grupa polityków to cynicy, którzy rozumieją trochę więcej, ale w trosce o swoje stołki i apanaże nie decydują się na żadne reformy. Te dwie grupy stanowią razem przytłaczającą większość. Są zapewne też politycy ideowi, którzy mają wizję zmian i chcieliby je wprowadzić dla dobra Polski. Wprawdzie nie dostrzegam takich osób w partiach, które są obecne w Sejmie, ale nie wykluczam, że gdzieś tam są, tylko siedzą cicho zdominowane przez innych. Poza Sejmem jest natomiast kilka ugrupowań naprawdę ideowych. Niestety część z nich uważa, że sposobem na polskie bolączki jest jeszcze więcej socjalizmu, z tą tylko różnicą, że wprowadzanego pod innymi (tym razem słusznymi) hasłami.
Nie wiem w jaki sposób doszedłeś do wniosku, że w Polsce nieróbstwo i roszczeniowość są nagradzane? Chyba nie chodzi o różne socjalne zasiłki i zasiłek dla bezrobotnych, bo te przecież w Polsce są marne? Zresztą zasiłek dla bezrobotnych to nie jest żadna jałmużna, przysługuje osobie która pracowała i odprowadzała składki, należy się jej jak psu buda. Do takich rankingów zawsze można się przyczepić, ale pozycja za Kazachstanem, Białorusią i Meksykiem, to po prostu wstyd. No i czy tutaj aby na pewno socjalizm i etatyzm jest winien, przecież Białoruś z wolnego rynku raczej nie słynie. Może właśnie więcej bezpieczeństwa socjalnego potrzeba Polakom? W końcu nie emigrujemy do krajów z marzeń Janusza Korwin-Mikkego typu Somaliland, tylko do tych strasznych socjalistycznych, zamordystycznych krajów Europy Zachodniej i Skandynawii. Wpis bardzo dobry, pani redaktor Paradowskiej należałoby wysłać link, bo ostatnio w jakimś programie telewizyjnym mówiła, że wszystkie wskaźniki są bardzo dobre, a problem emigracji jest wyolbrzymiany i w ogóle jest git. Ciekawe co powiedziałaby na pozycję za Białorusią? Pewnie ranking zły, prawicowe oszołomy robiły. No ale tej pani jedna tylko sprawa leży na serduszku – żeby PiS nie doszedł do władzy. Absolutnie nie chcę tutaj agitować za PiS, ale pamiętam, że to za ich rządów zmniejszono składkę rentową i zniesiono podatek spadkowy. Po owocach ich poznacie. Może to jest tak, że dla mas PiS ma socjalistyczny pic w programie wyborczym, a po dojściu do władzy będą bardziej liberalni niż PO? Zresztą o to raczej nietrudno.