Wyświechtane frazesy potrafią wywieść w pole nawet ludzi z pozoru rozsądnych i doświadczonych. O ile oczywiście nie podejmą trudu analizy problemu, a jedynie zechcą bazować na twierdzeniach ogólnie przyjętych i poprawnych politycznie, czyli takich których powtarzanie jest w dobrym tonie. Takim poprawnym politycznie i chętnie przez wszystkich powtarzanym jest twierdzenie, że bezpieczeństwo energetyczne Polski może być zachowane tylko wtedy, gdy spółki zajmujące się wydobyciem i przerobem surowców energetycznych i ich transportem, a także wytwarzaniem energii i jej przesyłem, będą należeć do Skarbu Państwa, a nie do inwestorów prywatnych. Wydaje się to tak ugruntowane w powszechnej świadomości, że nikt nie zadaje sobie trudu myślowej analizy. A przecież wystarczałoby sobie zadać pytanie, czy Stany Zjednoczone są krajem, w którym bezpieczeństwo energetyczne jest na poziomie zerowym? Bo przecież wszystkie spółki działające w obszarach które wymieniłem powyżej, są tam spółkami prywatnymi!
Bezpieczeństwo energetyczne Stanów Zjednoczonych jest zapewnione dzięki odpowiedniemu prawu, a nie dzięki takim czy innym stosunkom własnościowym. Teza o wyższości własności państwowej nad prywatną jest z gruntu fałszywa i jest właśnie tytułowym wyświechtanym frazesem. Jest wymysłem socjalistycznych polityków, skompromitowanym przez życie, bowiem wiemy do czego doprowadziła w bloku sowieckim, do którego i Polsce przyszło należeć przez ponad 40 lat, w Zimbabwe, Korei Północnej czy na Kubie. Niestety teza ta wraca po latach i święci triumfy w postaci lekko zakamuflowanej i upudrowanej, skrytej m.in. pod bałamutnym hasłem ’bezpieczeństwa energetycznego’.
Właśnie przeczytałem w Interii artykuł, w którym zawarte są wypowiedzi ekspertów oceniających, zmierzający do finału, przetarg rozpisany przez PKP, na sprzedaż spółki zależnej PKP Energetyka. Z przetargu odpadły państwowe molochy: Enea, Energa i PGE, bo zaoferowały za niską cenę. Wygrał wielki międzynarodowy fundusz private equity CVC Capital Partners i on otrzymał wyłączność na dalsze negocjacje. Przewiduję, że z tych negocjacji nic nie wyjdzie, bowiem rząd zmusi państwową PKP, żeby zrezygnowała z korzystniejszej oferty i przyjęła ofertę mniej korzystną, ale poprawną politycznie (o takiej polityce rządu pisałem tutaj). A wracając do wypowiedzi ekspertów… Janusz Steinhoff były wicepremier i minister gospodarki, człowiek, którego ceniłem za zdroworozsądkowe podejście do spraw gospodarczych, wygłasza taką opinię: ’Oceniam to [sprzedaż PKP Energetyka prywatnemu inwestorowi] jak najgorzej. Spółka PKP Energetyka, jako część infrastruktury kolejowej powinna zostać pod zarządem właścicielskim skarbu państwa jako jedna ze spółek strategicznych. Ta decyzja jest wyjątkowo szkodliwa.’ Oczywiście nie rozwija myśli, dlaczego decyzja jest szkodliwa. Zapewne jest szkodliwa dlatego, że jest zła! Ewentualnie szkodliwa może być jeszcze dlatego, że skończy się możliwość obsadzania intratnych posad w tej spółce przez krewnych i znajomych polityków. I to jest chyba największa strata, którą da się przeliczyć na konkretne pieniądze. Zresztą w dalszej wypowiedzi Janusz Steinhoff pośrednio potwierdza, że właśnie o to mu chodziło mówiąc: ’Najlepszym wyjściem dla PKP energetyki byłaby sprzedaż mniejszościowego pakietu akcji i przekazanie pozostałych do PKP PLK. Drugim wyjściem jest sprzedaż, ale wyłącznie jednej z polskich grup energetycznych, co gwarantowałoby kontrolę skarbu państwa.’ Znaczy to, że do właściciela, czyli PKP wpłynęłoby znacznie mniej gotówki, ale przynajmniej zachowalibyśmy możliwość obsadzania posad.
Zaskakującym rozsądkiem w całej sprawie wykazuje się zarząd PKP, który argumentuje, że: 'Środki uzyskane z prywatyzacji spółek grupy PKP przeznaczane są głównie na spłatę historycznego zadłużenia PKP. W ostatnich latach dzięki procesom prywatyzacyjnym Polskich Kolei Linowych oraz PKP Cargo udało się znacznie zmniejszyć poziom długu, z 4,5 mld w 2012 r. do poniżej 1 mld zł obecnie.’ Ponadto zarząd PKP zauważa przytomnie, że: ’CVC Capital Partners złożyło najkorzystniejszą ofertę w procesie prywatyzacyjnym. To wiarygodny partner, ze stabilnymi źródłami finansowania. Prowadzi inwestycje z funduszy o łącznej wartości 36,7 mld USD.’
Nigdy bym się tego nie spodziewał: bronię zarządu państwowej spółki, przed demagogami atakującymi z pozycji narodowego interesu.
Dziękuję za kolejny ciekawy wpis.
Janie, wskazując USA jako przykład w którym odpowiednie przepisy pozwalają zabezpieczyć interesy Państwa, oczekujesz zbyt wiele od naszych elit politycznych.
Oczekujesz, iż zaczną myśleć (przecież wiesz, że to boli), wezmą się do pracy (chyba jednak nie za takie pieniądze) i najważniejsze, zadbają o interes obywateli i kraju (ich to nie obchodzi).
Przykro mi ale patrząc na prawą i lewą część sceny politycznej nie dostrzegam nikogo, komu zależy.
Niestety masz rację. Chyba będzie musiało najpierw dojść do katastrofy na obraz i podobieństwo greckiej, żeby można było liczyć na jakąś zmianę. Nasze elity nie mają zdolności do przyjęcia wspólnej strategii w sprawach kluczowych dla przyszłości Polski. Tak jak to miało miejsce w Irlandii w latach 80-tych ubiegłego wieku, czy w Niemczech w ostatniej dekadzie. Napiszę o tym we wpisie „Kiedy Niemcy będą gotowe?”.
Szkoda, że mam podobne spojrzenie na ten problem. Miałem iskierkę nadziei, iż jest inaczej, Ty to widzisz inaczej.
Patrząc na młode pokolenie, a przynajmniej jego część, która oczekuje, iż zostanie im dane to czego oczkują, to nie widzę perspektywy na zmianę.
Mają na uwadze obniżający się poziom naszej edukacji, moje wątpliwości dotyczące zmian w sposobie odbierania i postrzegania deklaracji składnych przez „elity” politycznej, znacząco się pogłębiają.
P.S.
Fajny ten Twój blog. Gratulacje.
Czytam go do pierwszej kawy w pracy, zaraz po przeglądnięciu co nasza prasa wysmażyła.
Bardzo miłe jest to co piszesz. Bardzo mi zależy na czytelnikach takich jak Ty. Dziękuję, że jesteś ze mną.
lolo, nie wiem co robisz, ale nurtuje mnie takie pytanie, skoro najpierw w pracy przeglądasz „naszą” prasę, a później jeszcze czytasz bloga Pana Jana, to kto w tym czasie za Ciebie pracuje, ha!? ;P
Będę bronił Lola: ja też, gdy byłem jeszcze na etacie, zaczynałem pracę od kawy i lektury prasy papierowej i Internetu. Faktem jest jednak, że przychodziłem do pracy około 7.30. Miałem kolegów, dwóch Sławków, z których jeden stawiał się w pracy przed 7.00, a drugi w podobnym czasie co ja. Czy wszystkie Sławki tak mają?
Wiem, że to wypowiedź nie na temat, ale na dzień dobry to PKP jako taka powinna zostać sprzedana prywatnemu inwestorowi, albo zlikwidowana, a wolne miejsce na rynku zagospodarowane przez dowolne inne podmioty (polskie lub obce). Działalność tej instytucji jest od 25 lat na zmianę źródłem: mojej ciężkiej frustracji, bezbrzeżnego zdumienia, irytacji, a przy tym stałym i niezawodnym kierunkiem odpływu megadotacji w czarną studnię bez dna. Jestem przekonany, że nawet jak już wszyscy pasażerowie przesiądą się do szybszych, wygodniejszych, częstszych, czystszych, tańszych i punktualniejszych, a przy tym dochodowych(!) autobusów i pociągi całkiem przestaną jeździć, wciąż będziemy dopłacać miliardy do ich działalności. Swoją drogą kolejny przykład patologii utrzymywanej ze względu na bezpieczeństwo czegoś tam.
Podzielam twoje opinie. Państwo nie jest od tego, żeby zarządzać firmami, bo zawsze robi to gorzej od prywatnego właściciela. Ponadto ewentualne błędy prywatnego właściciela obciążają tylko jego, a błędy państwa obciążają nas – podatników.
W tym wpisie ma Pan sporo racji, ale nie wszędzie prywatna własność jest lepsza. Wszędzie tam gdzie wystepuje naturalny monopol – np drogi, koleje część związana z infrastrukturą organizacja przewozów pasażerskich(koleje prywatne czy prywatna komunikacja miejska w ogóle się nie sprawdzają mogą być dostarczycielami usługi ale nie organizatorem -najlepszy przykład likwidacja tramwajów w miastach USA w latach 40 i 50 zaplanowana akcja koncernów samochodowych spowodowała tragiczne skutki dla całego społeczeństwa). Poza tym nie w każdej działalności państwa oceną powinien być zysk. Np w służbie zdrowia zysk powinien być na ostatnim miejscu – prywatne mogą być ośrodki zdrowia w których usługi wykupuje państwo tak to działa w większości krajów zachodnich i działa sprawnie. W naszym kraju latamy od jednej skrajnści upaństwawianie, przeregulowanie vs totalna wolna amerykanka, a jak przykład krajów rozwiniętych pokazuje najlepsza jest droga środka. Tam gdzie wolny rynek działa sprawnie tam nie potrzeba państwa, ale tam gdzie wolny rynek nie działa albo prowadzi do wynaturzeń państwo musi wkroczyć.
My brother suggested I might like this website.
He was totally right. This post actually made my day.
You cann’t imagine simply how much time I had spent for this info!
Thanks!