Budżetowe czary
We wczorajszym wpisie pisałem o konferencji prasowej Henryka Kowalczyka, być może przyszłego ministra finansów w rządzie PiS, na której przedstawił on sposób w jaki przyszły rząd ma zamiar wyczarować 1,4 bln złotych. To oczywiście wersja dla ciemnego luda, bowiem każdy, kto choć trochę orientuje się w sprawach makroekonomii wie, że to kompletna lipa. Na tej samej konferencji, pan Kowalczyk przedstawił też garść innych czarów – dotyczących przyszłego budżetu państwa. Skoncentrował się na wydatkach, które wynikają z PiS-owskich obietnic wyborczych, oraz przedstawił symulację dodatkowych przychodów, które mają pokryć te wydatki. To są właśnie tytułowe budżetowe czary, bo oto okazało się, że dodatkowe przychody będą większe od dodatkowych rozchodów. Czyli nie dość, że wszystkie obietnice zostaną spełnione, to jeszcze budżet na tym zyska. Pytanie tylko, czy ciemny lud to kupi? Musiałby chyba być bardzo, ale to bardzo ciemny.
Dodatkowe wydatki budżetu są pokazane w tabelce powyżej. Jak każde budżetowe wydatki polegające na rozdawnictwie, mają dwie cechy: są niedoszacowane oraz mają zdolność do pęcznienia w kolejnych latach. Szczególnie groźna jest owa zdolność do pęcznienia. Obniżenie wieku emerytalnego pociągnie za sobą wydatki kilkunastomiliardowe już po dwóch, trzech latach. Zaś darmowe leki szacowane skromnie na ćwierć miliarda urosną do kilku miliardów i w kolejnych latach będą wymagały licznych zabiegów ’uszczelniających’. Przećwiczyły to różne kraje, m.in. USA, więc mechanizm jest dość dokładnie poznany. Tyle tylko, że nie przez naszych polityków.
Mając przed oczami kwotę 34 miliardów PiS-owskich obietnic, warto sobie uświadomić, że likwidacja podatku dochodowego (PIT) oznaczałaby zmniejszenie przychodów budżetu o zaledwie 22 miliardy (pisałem o tym tutaj), zaś pozytywny skutek takiej operacji byłby niewspółmiernie duży w stosunku do efektu osiągniętego PiS-owskim rozdawnictwem.
Zaskakująco naiwnie wygląda tabelka z dodatkowymi przychodami, jakie chce osiągnąć PiS. Efektownie wygląda wprawdzie kwota końcowa: 40 miliardów złotych, ale już jej rozbicie na części składowe świadczy albo o cynizmie autora (wiemy, że to lipa, ale ciemny lud to kupi), albo o jego głupocie (jesteśmy tak genialni, że uda nam się to, co dotąd nie udało się żadnemu rządowi, choć każdy próbował). Mianowicie aż 31,5 miliarda, czyli prawie 79% całej kwoty, ma być uzyskane przez lepszą ściągalność podatków, wyeliminowanie oszustw podatkowych oraz ograniczenie przemytu alkoholu i papierosów. Takie założenia dobrze wychodzą tylko na arkuszu kalkulacyjnym; w realu już raczej nie. PiS zastosuje zapewne swoje ulubione i sprawdzone metody: terroru i zastraszania wobec wszystkich przedsiębiorców, co ma dać taki efekt, że oszuści się wystraszą i zaprzestaną swojego procederu. Taka metoda owszem, przyniesie niewielką poprawę, ale też zmiecie z powierzchni ziemi pewną liczbę firm całkiem uczciwych. Do budżetu nie wpłyną podatki od tych firm, a ich byli pracownicy zgłoszą się po zasiłki.
Humorystycznie wygląda też założenie, że ograniczenie przemytu alkoholu i papierosów przyniesie wzrost wpływów akcyzowych od tych produktów o 8 miliardów złotych. Pan Henryk Kowalczyk nie wyjaśnił jakimi metodami chce tak radykalnie ograniczyć przemyt. Można się domyślać, że nasilając kontrole i zwiększając kary. Nie wierzę w skuteczność takich metod. Jeśli już jakieś wpływy wzrosną z tego tytułu to przede wszystkim wpływy z łapówek dla celników i straży granicznej. Ale nie wpływy do budżetu.
Za przeszacowane uważam też wpływy z podatku bankowego oraz od sklepów wielkopowierzchniowych. Zostały wyliczone w prosty sposób: planowane stawki podatkowe odniesiono do stanu dzisiejszego. Nie wzięto pod uwagę, że zarówno banki, jak i sieci handlowe zaczną kombinować jak uniknąć płacenia tego podatku. Oczywiście całkiem go nie unikną, ale jestem przekonany, że wymyślą cały arsenał sposobów, który pozwoli znacznie je ograniczyć. Wtedy zacznie się 'uszczelnianie’ przepisów i wzmożone kontrole. A to w istotny sposób zwiększy koszty poboru podatku. Proszę zresztą zwrócić uwagę, że wszystkie wymienione powyżej działania: zwiększenie skuteczności poboru podatków, czyli walka z przedsiębiorcami, ograniczenie przemytu czy egzekwowanie i kontrola nowych podatków wiążą się z pewnymi kosztami, których zupełnie nie uwzględniono w tabelce dodatkowych kosztów. Ot, taka drobna manipulacja, ale dobrze charakteryzująca intencje pomysłodawców.
Nawiązując do darmowych leków dla osób po 75 roku życia: w naszym kraju żyje zgodnie z najnowszymi danymi GUS ok. 2,6 mln osób w wieku 75 lub wyżej. Czyli kwota 0,25 mld przekłada się na dodatek rzędu 94 PLN na osobę na rok (do leków obecnie refundowanych). Toż to nawet na nadciśnienie nie wystarczy. Na tej podstawie wnioskuję, że PiS obiecuje także gwałtowną poprawę zdrowia naszych seniorów!
No tak, przecież w tym wieku wszyscy przyjmują jakieś leki. Jak uczą doświadczenia innych krajów, z czasem większość leków; najpierw członków rodzin, a później znajomych osób w podeszłym wieku wpada do tego systemu. Zapanowanie nad nim jest niezwykle trudne, a cofnięcie raz danych przywilejów – prawie niemożliwe.
Dokładnie tak. Nie wiem jak można zakładać, że ok. 100 zł rocznie wystarczy na potrzeby całego kraju.
„Przeciętne miesięczne wydatki osób starszych na leki wynoszą 148 zł. Najwięcej, bo 36% seniorów, na leki przeznacza miesięcznie od 101 do 200 zł, 23% deklaruje wydatki na poziomie ponad 200 zł w skali miesiąca, a 22% wydaje na zakup leków od 51 do 100 zł. Tylko w przypadku 17% osób po 60. roku życia miesięczne wydatki na leki nie przekraczają 50 zł. (Polska Dziennik Łódzki, 2.02.2013)”
http://bezrecepty.eu/index.php?co=artyk&id_artyk=3412
W takiej sytuacji odrobina wyobraźni wystarczy aby stworzyć dość optymistyczny scenariusz: podaż leków na rynku jest ograniczona a popyt ogromny. W sytuacji gdy leki te dawane są pacjentom bezpłatnie, naturalny mechanizm regulujący popyt i podaż to kolejka. Tak więc dziadek lub babcia będzie musiał postać kilka godzin (dni*) w kolejce żeby dostać swoje krople. Także „młodsi” pacjenci odczują tego konsekwencje, bo seniorzy wykupią wszystkie leki.
Chwileczkę, czy to nie brzmi znajomo? kolejki do sklepów? kartki na żywność? coś mi się chyba obiło.