W wywiadzie dla Naszego Dziennika, datowanym na 2 grudnia 2015 r., pani premier Beata Szydło nakreśliła bardzo wyrazisty i jednoznaczny program dla polskiego górnictwa. Program ten składa się z trzech punktów:
- (1) Dopłaty z budżetu.
- (2) Dopłaty z budżetu.
- (3) Dopłaty z budżetu.
Oczywiście pani premier ubrała to w nieco inne słowa, dlatego podzieliłem program na trzy punkty, zamiast zawrzeć go w jednym. W słowach pani premier program wygląda następująco:
- Wyzwaniem krótkoterminowym dla ratowania górnictwa jest ’rozwiązanie problemu wynagrodzeń górników’. Ponieważ wiadomo, że spółki górnicze są bankrutami, to nie są w stanie wygenerować wystarczających środków na wynagrodzenia. Pieniądze jednak muszą się ’znaleźć’ i jak mówi pani premier: ’Minister Krzysztof Tchórzewski już podjął próby rozwiązania tego problemu’. Niezależnie od tego jakie będzie to rozwiązanie, ostatecznie zapłacą podatnicy. Jeśli np. do kopalń będą dopłacać spółki energetyczne, to do budżetu nie wpłyną dywidendy od tych spółek, a obywatele zapłacą wyższe rachunki za prąd.
- Jak mówi pani premier: 'jednym z pomysłów na wsparcie górnictwa jest czasowe zwolnienie wydobycia węgla z różnych opłat, którymi dziś jest ono obciążone’. To nic innego jak dopłaty z budżetu a reborus. Do budżetu nie trafią wpływy z różnych podatków (np. VAT), co trzeba będzie uzupełnić innymi podatkami. Tak czy inaczej – zapłacą podatnicy.
- Pani premier zauważa, że: ’Kopalnie wymagają przemodelowania i doinwestowania, by były konkurencyjne’. Jest to spostrzeżenie całkiem trafne, które pani premier uzupełnia jeszcze stwierdzeniem: ’Można też zmienić model wydobycia, zamykając najmniej opłacalne chodniki na rzecz nowo wybudowanych płytszych’. Wprawdzie z przemodelowania trzeba będzie zrezygnować, gdyż nie zgodzą się na to związki zawodowe (chodzi o taką zmianę organizacji pracy, żeby kopalnie pracowały w ruchu ciągłym, a nie przez kilka godzin na dobę, jak teraz), ale sprawa doinwestowania – w tym uruchomienia nowych ścian wydobywczych – jest słuszna i potrzebna. Dodam od siebie, że chodzi o nakłady inwestycyjne od 800 milionów do 3 miliardów… na każdą kopalnię. W śląskich spółkach węglowych są łącznie 34 kopalnie. Dopłaty z budżetu musiałyby być całkiem spore.
Można wygospodarować w budżecie kwoty na dopłaty do górniczych wynagrodzeń, ale żadną miarą nie uda się wygospodarować kilkudziesięciu miliardów na inwestycje. Tym bardziej, że w najbliższych latach ogromne kwoty pochłonie realizacja obietnic wyborczych. Gdyby kopalnie sprzedać prywatnym inwestorom, to zapewnienie środków na inwestycje leżałoby po ich stronie. Podobnie jak zmiana organizacji pracy. Odwieczny problem górnictwa zostałby raz na zawsze rozwiązany, podobnie jak kilkanaście lat temu został rozwiązany problem hutnictwa, drugiej po górnictwie, wielkiej kuli u nogi polskiej gospodarki. Przecież to jest takie proste! Czy politycy są na tyle głupi, że tego nie potrafią zrozumieć, czy świadomie działają na szkodę Polski? Sam nie wiem, która z tych możliwości jest gorsza.
Jedyny plan dla polskiego górnictwa to definitywne zamkniecie tego nierentownego od lat sektora, że o ich przywilejach emerytalnych nie wspomnę. Wszelkie inne próby „ratowania” tj. wpompowywania pieniędzy wszystkich podatników jest tak samo racjonalne jak ratowanie Grecji. Nie mam złudzeń, że obecny rząd sobie z tym problemem nie poradzi
i żeby nie być anty pisowskim dodam, że podobnie jak wszystkie dotychczasowe ekipy z lewa do prawa.