W portalu WNP.pl można przeczytać wywiad z Piotrem Kosowiczem, dyrektorem wykonawczym Balamara Resources Ltd. Balamara to duża australijska firma działająca w branży górniczej. Jest liczącym się graczem na światowym rynku węgla. Firma zdecydowała się na poważne inwestycje w Polsce. Postanowiła mianowicie… wybudować od podstaw cztery nowe kopalnie węgla kamiennego: dwie na Górnym Śląsku, jedną w Lubelskiem i jedną na Dolnym Śląsku. Projekty te są na różnym etapie przygotowań i pochłonęły już ponad sto milionów złotych. Taki inwestor, z punktu widzenia długofalowych interesów gospodarczych Polski, to niemal jak los wygrany na loterii. Powinien być wspierany, bowiem jego ewentualny sukces będzie miał znaczący wkład w przyśpieszenie tempa rozwoju naszego kraju. Jak łatwo się domyślić, wspierany nie jest, a urzędnicy różnych szczebli starają się utrudnić mu życie gdzie tylko mogą. Mimo to faza developerska projektów posuwa się do przodu. Życzę firmie Balamara jak najlepiej, niestety przewiduję, że wywróci się na przejściu do etapu budowy. Wtedy bowiem natknie się na zmasowaną wrogość urzędników, organizacji ekologicznych i sądów. Nie da im rady.
Jednak wywiad, o którym wspomniałem na wstępie jest o czym innym. Mianowicie firma Balamara złożyła ofertę na zakup kopalni Makoszowy od Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK). Już sama informacja o ofercie jest niezwykle sensacyjna, jeśli weźmie się pod uwagę, że Makoszowy to kopalnia przynosząca największe straty w historii polskiego górnictwa: milion złotych dziennie! Została wydzielona z Kompanii Węglowej i przeniesiona do SRK, co jest rozwiązaniem bardzo wygodnym dla wszystkich, z wyjątkiem polskich podatników. Trzeba bowiem wiedzieć, że zadaniem SRK – jak zresztą wskazuje nazwa spółki – jest albo skuteczna restrukturyzacja kopalń i uczynienie z nich rentownych przedsiębiorstw, albo likwidacja tych, które nie mają szans na uzyskanie rentowności. Kopalnia Makoszowy została uznana za nie rokującą nadziei na odzyskanie rentowności i ma być zlikwidowana.
To, co napisałem powyżej o zadaniach SRK to piękna teoria, natomiast rzeczywistość jest zupełnie inna. Bowiem kopalnie wchodzące w jej skład trwają sobie w najlepsze na starych zasadach i przynoszą straty, które są pokrywane z pieniędzy podatników. Całe ględzenie o restrukturyzacji jest wybiegiem, dzięki któremu unika się ingerencji Komisji Europejskiej w sprawie pomocy publicznej. SRK tworzy mnóstwo papierów, które nazywają się programami restrukturyzacji. Programy te są następnie poddawane ’konsultacjom’ (m.in. ze związkami zawodowymi) i ’ocenom’ (m.in. przez ministerstwa i inne urzędy). Uwagi z konsultacji i ocen są podstawą do modyfikacji starych programów lub do tworzenia nowych, które znowu są poddawane konsultacjom i ocenom. I tak to trwa latami. W tym czasie górnicy fedrują, za co pobierają pensje zwykłe, trzynastki i czternastki, a podatnicy płacą. Warto jeszcze dodać, że opracowanie programów restrukturyzacji jest zlecane ’wyspecjalizowanym doradcom’, którzy pobierają za to niemałe wynagrodzenie. Czy muszę jeszcze dodawać, że wyspecjalizowani doradcy są przeważnie powiązani z kierownictwami spółek i liderami związkowymi?
Ktoś może zapytać jaka jest logika w tym, żeby prywatny inwestor (Balamara) kupował spółkę, która przynosi 358 mln złotych rocznych strat (dane za rok 2014)? Otóż logika jest taka, że prywatny inwestor jest w stanie zrobić dwie rzeczy, które są całkowicie poza zasięgiem państwa, jako właściciela. Jest w stanie zainwestować ogromne pieniądze w unowocześnienie procesu wydobycia (co najmniej miliard złotych) oraz zmienić organizację pracy w taki sposób, żeby wydobycie odbywało się przez 24 godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. W kopalniach państwowych odbywa się przez góra kilkanaście godzin na dobę, przez (średnio) 5,5 dnia w tygodniu. To co napisałem o prywatnym inwestorze nie jest żadnym pobożnym życzeniem zatwardziałego wolnorynkowca, lecz przypadkiem przećwiczonym na naszym własnym gruncie. Otóż w 2010 roku rekordzistą w wysokości straty była kopalnia Silesia (ponad 100 mln), która w związku z tym została przeznaczona do likwidacji, bowiem rządowi eksperci uznali, że jest całkowicie niemożliwe, żeby kiedykolwiek była rentowna. Wówczas pojawił się inwestor(czeski koncern EPH), zainteresowany zakupem kopalni. I rzeczywiście została ona sprywatyzowana. Nowy właściciel zainwestował ogromne pieniądze (miliard złotych w modernizację i uruchomienie wydobycia na nowej ścianie) i zmienił organizację pracy. Po czterech latach kopalnia zaczęła przynosić zyski. A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że prywatny właściciel kopalni Silesia zwiększył zatrudnienie z 738 w roku 2010 do 1704 obecnie. Czyli ponad dwukrotnie!
Czy mając to wszystko na względzie można być przeciwko prywatyzacji kopalń? Można! Przeciwko prywatyzacji są związki zawodowe, kierownictwa kopalń (jedni i drudzy w efekcie prywatyzacji utracą kontrakty dla ’swoich’ spółeczek), urzędnicy samorządowi, a przede wszystkim rząd. Nie dziwi więc fakt, że oferta zakupu kopalni Makoszowy, złożona przez Balamarę 25 września 2015 (o czym mówi w wywiadzie dyrektor Kosowicz) nie wzbudza większego zainteresowania i zapewne zostanie odrzucona. Głupota to, czy sabotaż?
Może jestem chorym zwolennikiem teorii spiskowych, ale sądzę, upowszechnienie się przykładów wskazujących otwarcie na to, że górnictwo może być rentowne jest władzy nie na rękę bo źle będzie to rzutowało na zarząd państwowy, nie tylko w tym sektorze. Co więcej utrzymanie nierentownego górnictwa jest władzy bardzo na rękę, ponieważ łatwiej wtedy zdobywać głosy górników, obiecując restrukturyzację a w zasadzie nic nie robiąc. Można także od czasu do czasu postraszyć tych „nierobów” z Warszawy, że górnicy przyjadą zdemolować im miasto. Jest to także na rękę związkom, ponieważ groźba zamknięcia kopalni jednoczy górników (czyt. działacze związkowi mają z tego więcej kasy).
Jedną z rzeczy, które wyniosłem z uczelni ekonomicznej jest głębokie przekonanie o tym, że państwo i biznes powinny być rozdzielone. Ani rządowi, ani samorządowi nie zależy i nigdy nie będzie zależeć na tym, aby kopalnia była rentowna! Bliższy jestem zatem tezie o sabotażu motywowanym chęcią nabicia sobie punktów u związkowców a być może również kabzy u „wyspecjalizowanych doradców”.
Kolejny świetny tekst – logiczny, ciekawy, nie za długi. Gratuluję.
🙂
Sabotaż, ale ze strony Balamary. Obnażanie głupoty, indolencji i czerpania profitów za nic, jest dla osób zainteresowanych dotychczasowym układem prawdziwym sabotażem. Niestety.
Panie Janie,
Wołanie na puszczy.
pozdrawia Spokojny
Mam pytanie do autora, na jakiej podstawie określił Pan wielkość spółki i co – Pana zdaniem – świadczy o tym, że jest liczącym się graczem na światowym rynku węgla?