Na początku grudnia 2014 roku opublikowałem wpis pt. Co się wydarzy w KW w ciągu 10 miesięcy, w którym snułem przewidywania na temat rozwoju sytuacji w Kompanii Węglowej. Właśnie wtedy, na wyraźne żądanie związków zawodowych, odwołany został ze stanowiska prezes KW – Mirosław Taras, a do czasowego pełnienia funkcji prezesa został oddelegowany członek Rady Nadzorczej – Krzysztof Sędzikowski. Warto zajrzeć do mojego wpisu sprzed ponad roku, bowiem wszystko co tam przewidziałem spełniło się niemal co do joty! Swoje prognozy ująłem w 11 punktach, a ostatnim z nich był punkt o odwołaniu ze stanowiska prezesa Krzysztofa Sędzikowskiego – na żądanie związków zawodowych. I oto 24 lutego 2016 roku mogliśmy przeczytać komunikat Ministerstwa Energii – właśnie o odwołaniu prezesa Sędzikowskiego. Stało się to zgodnie z moimi przewidywaniami, chociaż cały cykl zajął nie 10 miesięcy – jak przewidywałem – lecz o 4 miesiące więcej.
Nieco inna była też bezpośrednia przyczyna odwołania prezesa Sędzikowskiego. Przewidywałem, że będzie nią likwidacja kopalni Sośnia-Makoszowy (przynoszącej ogromne straty), tymczasem ten problem został 'rozwiązany’ już wcześniej i to bez związkowych protestów. Mianowicie spółka Sośnia-Makoszowy została podzielona na dwie części, a jedna z nich: kopalnia Makoszowy – została przekazana do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK). Zaś SRK to taki państwowy twór, który może bezkarnie marnotrawić pieniądze podatników na dopłacanie do nierentownych, państwowych kopalń. Oczywiście może to robić do czasu aż unijni urzędnicy połapią się o co chodzi i ukrócą ten proceder. Na razie może.
Prezes Sędzikowski popełnił (zgodnie zresztą z moimi przewidywaniami) dwa kardynalne błędy. Po pierwsze: on wierzył, że można zreformować taki państwowy moloch jak Kompania Węglowa, a po drugie: on naprawdę próbował to robić. A takich błędów związki zawodowe nie wybaczają. Wyjaśnił to dobitnie wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce – Wacław Czerkawski, który powiedział w jednym z wywiadów: ’Nie było praktycznie dialogu, strona społeczna była absolutnie nieinformowana o tym, co się dzieje, a jednocześnie załoga była straszona zagrożeniami wynikającymi ze złej kondycji finansowej spółki, wręcz możliwością jej upadłości. Tak się szamotały: związki niedoinformowane i załoga zastraszona. Tak dalej to nie mogło trwać’. Natomiast lider Sierpnia 80 Bogusław Ziętek ujął to tak: ’Ostatnio dochodziło do tak drastycznych rozbieżności między tym, co robił rząd, a tym, co robił zarząd KW, że to nie mogło dalej pojechać. Gorzej, że również rząd nie bardzo wie, co dalej robić’. Oczywiście nikt; ani rząd, ani związki zawodowe, ani 'niezależni eksperci’, nie dopuszcza myśli, że kopalnie można by sprzedać prywatnym inwestorom, czyli rozwiązać problem tak, jak rozwiązano 4 lata temu, problem nierentownej kopalni Silesia. Bo wpadliśmy w pułapkę, z której nie ma wyjścia: kolejne rządy wmawiały ciemnemu ludowi, że wszystko co państwowe to dobre, a wszystko co prywatne to złe. I ciemny lud to kupił. Więc nikt się teraz nie odważy powiedzieć, że warunkiem uzdrowienia górnictwa jest jego prywatyzacja. Zresztą wydaje mi się, że wielu naszych polityków jest na tyle głupich, że nie potrafią dostrzec tej prostej prawdy i sami wierzą w brednie, które sprzedają ciemnemu ludowi. Chocholi taniec trwa w najlepsze i nieprędko się skończy. A my będziemy płacić coraz większe podatki, żeby te zabawy sfinansować.