Wszystkie socjalistyczne rządy, bez względu na kraj, w którym sprawują władzę, mają wiele wspólnych cech. To ciekawy temat na poważne opracowanie, ale nie będę próbował się w niego wgłębiać. W dzisiejszym felietoniku zwrócę tylko uwagę na dwie cechy, które ostatnimi dniami wyraźnie się objawiły w naszym socjalistycznym rządzie, miłościwie nam panującym. Pierwsza z tych cech to zamiłowanie do nakładania coraz to nowych podatków, zaś druga, to tendencja do nazywania tych podatków po orwellowsku, czyli zupełnie inaczej, niżby to wynikało z ich rzeczywistej funkcji. Właśnie jesteśmy świadkami procesu legislacyjnego, którego efektem będzie m.in. wprowadzenie nowego podatku. Będzie to podatek od propagandy, ale dzięki bardzo sprytnemu pomieszaniu różnych pojęć, podatkiem tym zostaną obciążeni nie producenci propagandy, lecz jej konsumenci.
Ponieważ ideologia lewicowa jest wroga indywidualizmowi i wolności, zatem rządy kierujące się tą ideologią zakładają konieczność wpływania na sposób myślenia obywateli i kształtowania go według własnych schematów. A do tego potrzebne są narzędzia. Zaś najlepszym narzędziem jest telewizja, gdyż najłatwiej dociera do ludzi nie lubiących się zbytnio zastanawiać nad otaczającym ich światem, czyli do przytłaczającej większości. W okresie PRL-u rząd panował nad wszystkimi mediami, w tym wszystkimi telewizjami (niezbyt licznymi w owym czasie). Po przełomie roku 1989 nastąpił istny wysyp różnych telewizji, ale kolejne nasze rządy bardzo baczyły na to, żeby zachować telewizję państwową, nad którą będą miały kontrolę. Warto zwrócić uwagę, że im bardziej lewicowy był rząd, tym bardziej starał się przekształcić telewizję w swoją tubę propagandową. Jeśli jakiś rząd miał odchyłkę w kierunku centrum (albo nawet prawicowości – był i taki), to był skłonny zaakceptować pewien stopień pluralizmu w państwowej telewizji. Obecny rząd jest najbardziej lewicowy spośród wszystkich jakie działały po roku 1989, nie dziwota zatem, że tak dużą wagę przywiązuje do opanowania telewizji i uczynienia jej swoją główną tubą propagandową. Co mu się zresztą już udało.
Przyszedł zatem czas na zapewnienie środków na utrzymanie swojej tuby propagandowej, postanowiono zatem wprowadzić podatek od propagandy. Nie nazwano go oczywiście podatkiem od propagandy, tylko opłatą audiowizualną. Zapłacą go, jak zwykle, obywatele. Co ciekawe, za jednym zamachem, stworzono zupełnie nową grupę poborców podatkowych. Zostały nimi przedsiębiorstwa zajmujące się dystrybucją energii. Nowi poborcy nie tylko zostali zobligowani do poboru podatku, ale stworzono cały system kar, na wypadek gdyby ze swojego nowego obowiązku nie wywiązywali się dostatecznie sumiennie. Nowy system ma ruszyć od początku czerwca, więc poborcy będą musieli się nieźle sprężać.
Moim zdaniem pomysł, żeby wszystkie gospodarstwa domowe i firmy płaciły podatek od propagandy w takiej samej wysokości, jest bez sensu. Powinno istnieć zróżnicowanie i najwyższy podatek powinny płacić te osoby i firmy, które są najbardziej odporne na propagandę, albo np. nie oglądają telewizji i nie słuchają radia. To jest grupa potencjalnie groźna dla rządu, bowiem w niej może wykiełkować jakieś samodzielne myślenie. Natomiast osoby podatne na rządową propagandę, oraz takie, u których w domu telewizor jest włączony na stałe, powinny płacić podatek od propagandy w niewielkiej wysokości, lub być z niego zwolnione. Jestem przekonany, że ten słuszny model zostanie prędzej czy później wprowadzony. Przewiduję, ze za rok lub dwa, kwota dwóch miliardów złotych zebrana z podatku od propagandy, okaże się niewystarczająca: trzeba będzie go podnieść. I przy tej okazji można będzie wprowadzić zróżnicowanie i progresję.
W powieści Georga Orwella Rok 1984, telewizja była najistotniejszym elementem odziaływania władzy na społeczeństwo. Wielki ekran, zajmujący całą ścianę, był obowiązkowym wyposażeniem każdego pomieszczenia. I co najważniejsze każdy telewizor był niewyłączalny! Oficjalna propaganda, czyli jedynie słuszny punkt widzenia, sączyła się bez ustanku do mózgów obywateli. Czy taki model będzie kolejnym celem, do którego będzie dążył nasz rząd?
Graviora manent…jeśli czegoś nie zrobimy….
Obawiam się jednak, że bardzo duża grupa społeczeństwa, która ciężką pracą, pomysłem na życie, pomysłem na biznes itp. dorobiła się w miarę „sympatycznego” majątku i w miarę komfortowego życia i która generalnie jest przeciwko temu co się dzieje (ma tzw. zdrowe poglądy i na tyle rozwinięte komórki mózgowe, że potrafi odróżnić katastrofę od zamachu na podstawie faktów) nie pójdzie na barykady, żeby nie stracić tego co ma.
Wydaje się to logiczne. I tu mamy problem, jak taką grupę zmobilizować do tego by przeciwstawiła się „temu” co się na naszych oczach dzieje. Samo opowiadanie dowcipów o „Nowej zmianie” oraz nieoglądanie TV publicznej niczego nie załatwi.
J.
Trzeba po prostu przetrzymać. Najważniejsze, żeby w gospodarce nie zaszły jakieś negatywne zmiany, które trudno będzie odwrócić.
U Orwella był telewizor na całą ścianę a u mojej babci w mieszkaniu na Muranowie ( podobnie jak we wszystkich innych mieszkaniach) był głośnik na ścianie, z jednym pokrętłem włącz/ głośniej nadający jedynie słuszny program radiowy. I gdy ja dziecięciem będąc wdrapywałem się na krzesło, żeby go włączyć to za chwile słyszałem babcię ” wyłącz to, niech ten przeklęty kukuruźnik przestanie nadawać”. W tym czasie dziadek kręcił starym lampowym radiem słuchając jakichś trzeszczących stacji.Nigdy nie spytałem babci dlaczego „kukuruźnik” ale takie były początki mojego wychowania obywatelskiego
m.
Jesteś pewien, że „kukuruźnik” a nie „kołchoźnik”? Bo u mnie był „kołchoźnik”. Dokładnie taki, jak opisujesz. Sygnał szedł po drucie, a całą instalację władze zapewniały bezpłatnie.
Masz racje Janku, to musiał być 'kołchoźnik”. Pomyłka pewnie dlatego, że i jeden i drugi nadleciał ze wschodu 🙂
Zobacz Janku, pogrzebałem w sieci i znalazłem taki tekst
„Zapomniane słowa” przypominają Dorota Segda i Juliusz Chrząstowski
Już nie mamy kajetów. Nie słuchamy radiowego programu z kukuruźników i nie korzystamy z usług prywaciarzy. To słowa, które straciły swoją moc, a czasem zupełnie nie przystają do dzisiejszych czasów. Od zapomnienia, choćby na chwilę, chroni je ta książka.
Czyli mogła funkcjonować też nazwa kukuruźnik, chociaż u babci wisiał pewnie kołchoźnik
Mnie nazwa „kukuruźnik” kojarzy się z samolotem dwupłatowym, który miał kadłub i skrzydła pokryte płótnem, a do lądowania podchodził po uprzednim wyłączeniu silników. Piękna maszyna 🙂
Od pewnego czasu odciąłem się totalnie od mediów i nie oglądam wiadomości w ogóle. W pewnym sensie udało mi się zapobiec wstrzykiwaniu codziennej dawki nienawiści płynącej z TV i radio, wiec jestem zadowolony. Moje życie stało się piękniejsze i bardziej kolorowe. Polecam wszystkim przytłoczonym i zmęczonym. 🙂
Witaj w klubie! Ja nie oglądam telewizji od kilkunastu lat. I żyję. A to znaczy, że istnieje życie pozatelewizyjne, w które tak wiele osób nie wierzy 🙂
Pomysł z progresją jest genialny!
A mnie zaskoczyła całkiem inna sprawa związana z „opłatą audiowizualną” jak jest ona eufemistycznie nazywana przez bieżące władze. Jest to mianowicie podatek, który obejmie jak przypuszczam większość gospodarstw domowych, możliwe że ok. 90% (zwolnione będą gospodarstwa należące do osób >75 r.ż., niepełnosprawnych itp). W związku z tym jest to pierwszy „niemal” ryczałtowy podatek dochodowy obciążający budżet gospodarstwa domowego. Pomijając już fakt, że celem tego podatku jest finansowanie telewizji publicznej, sam fakt, że jest to podatek ryczałtowy ma doniosłe znaczenie. Albowiem ten typ podatku tj. ryczałt czyli z angielskiego „lump-sum tax” postulują tradycyjnie liberałowie gospodarczy i libertarianie (np. Korwin-Mikke, źródło: https://www.youtube.com/watch?v=5_uEATTgkWw). Podatek taki ma kilka ciekawych cech.
Mianowicie charakteryzuje sie degresywną stopą, tzn. im większe dochody tym mniejsza stopa podatkowa, lub też na odwrót, im mniej zarabiamy tym bardziej taki podatek odczywamy. Jest to szczególnie warte podkreślenia, jeśli weźmiemy pod uwagę socjalno-lewicowy charakter polityki Rządu. Dzisiaj zastanowiłem się na tym o ile, faktycznie spadnie stopa wolna od podatku, jeśli uwzględnić narzut w wysokości 15 zł/miesiąc. Oczywiście będzie to zależało od liczebności gospodarstwa domowego, ale przy założeniu że podatek płaci jedna osoba to wyszło mi że 15zł/18% = ok. 83zł. Mniej więcej o tyle obniżona została kwota wolna od podatku. Przypomnę tylko, że jedną z obietnic PiS i Prezydenta było właśnie podniesienie tej kwoty.
Po drugie jest to bardzo efektywny rodzaj podatku, jest bardzo łatwy i przejrzysty, każdy z góry wie ile płaci bez względu na jakiekolwiek okoliczności. Jego weryfikacja jest bardzo tania, w dzisiejszych czasach może to robić program komputerowy, który sprawdza czy danego dnia na danym rachunku znalazła się określona kwota i to wszystko. Nie wymaga on także dodatkowych formularzy i całej tej papierologii jak przy PITach.
Mówiąc krótko, analizując sobie projekt „opłaty audiowizujalnej” doszedłem do wniosku, że wymyślili ją naprawdę racjonalnie myślący ludzie. Ludzie, którzy wiedzą jak łupać podatników tak, żeby wycisnąć jak najwięcej i robią to całkiem sprawnie.
Jest też jeszcze jedna rzecz o której nie można zapomnieć. Mianowicie ludzie, którzy obecnie płacą ok. 23 PLN miesięcznie za „abonament”. W ich przypadku obciążenie podatkowe spadnie do 15 zł. Analizując tą ustawę warto o tym pamiętać, gdyż w ich przypadku będzie to korzystne rozwiązanie.
Bardzo trafne spostrzeżenia. Podatek podymny.