Księga zdziwień odc.40
Moja Księga zdziwień ma się dobrze: gdy przeczytałem krótki wywiad z Januszem Steinhoffem, opublikowany 27 czerwca 2016 r. w portalu WNP.pl, przecierałem oczy ze zdumienia. Były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka (1997 – 2001) mówi w nim mianowicie, że nierentowne kopalnie należy sprzedać (w domyśle: prywatnym inwestorom)! Ujmuje to w takich słowach: ’Należy wyeliminować wydobycie w miejscach, gdzie od lat generowane są straty. Albo też wystawić niektóre aktywa na sprzedaż. Jeżeli znalazłby się inwestor, jak przed laty w przypadku kopalni Silesia, to należy stworzyć ku temu możliwość, bo nie chodzi przecież o to, by likwidować na siłę’.
No proszę! Jeden z czołowych propagatorów tezy, że górnictwo węgla kamiennego musi bezwzględnie pozostać państwowe (tylko ciągle 'restrukturyzowane’) przyznaje, że tam gdzie państwo zupełnie sobie nie radzi, można pozwolić działać inwestorom prywatnym. Powołuje się nawet na przykład, który i ja wielokrotnie przywoływałem, mianowicie kopalni Silesia. Kopalnia ta, która cztery lata temu przynosiła gigantyczne straty i miała być zlikwidowana, została sprzedana prywatnemu inwestorowi. Dziś przynosi zyski i zwiększyła zatrudnienie ponad dwukrotnie.
Skoro jednak prywatny inwestor jest w stanie zarabiać na tym, na czym państwo polskie od lat traci (i musi dokładać z pieniędzy podatników), to może wszystkie kopalnie należałoby sprywatyzować? No nie! Nie możemy wymagać za dużo od tak wybitnego specjalisty od 'restrukturyzacji’. Gdyby sprywatyzowano górnictwo, to po co komu byłyby potrzebne jego genialne ekspertyzy i prognozy? Kto chciałby z nim wtedy przeprowadzać wywiady, zapraszać na konferencje i płacić za biznesplany? Właśnie dlatego tak mnie zdziwił fakt, że możliwość prywatyzacji, w ogóle przeszła mu przez gardło. Desperat jakiś, czy co?
Górnictwo ma się źle również dlatego, że w tych zakładach pracy jest „układ zbiorowy”. To takie ustalenia, które są korzystniejsze od prawa pracy na rzecz danej grupy zawodowej. Posunięte są do takiego absurdu, ze np emeryci dalej dostają deputaty węglowe po 4 tony. Oczywiście możnaby ew. renegocjować takie układy, ale związki zawodowe nie pozwolą na ich ruszenie. Zatem nie ma się co dziwić, że przy prywatnym właścicielu takich układów z pewnością nie ma. Zatem pozostaje praca i pieniążki. Oczywiście pewnie jest system premiowania ale wtedy to przekłada się na wydobycie. Nikt niestety tego głośno nie powie, bo jeszcze nikt z górnikami nie wygrał. Tyle, że takie zachowania to jest podcinanie przez nich gałęzi, która ich żywi. Ciekawy jestem co ten rząd tzn. obecny zrobi, jak górnicy podniosą głowę.