Histeria GMO

cotton1

Stosunek Greenpeace oraz wielu innych organizacji ekologicznych, do roślin modyfikowanych genetycznie (GMO), można określić tylko jednym słowem: histeria. W roku 2002 kraje Afryki południowo-wschodniej nawiedziła długotrwała susza, która wywołała klęskę głodu. Najbardziej ucierpiała Zambia, gdzie głodowało 2 miliony ludzi. Cały cywilizowany świat pośpieszył z pomocą, wysyłając żywność. M.in. rząd USA wysłał 35 tys. ton kukurydzy w postaci ziarna i mąki. I wtedy wkroczył Greenpeace przestrzegając, że amerykańska kukurydza jest genetycznie modyfikowana i praktycznie rzecz biorąc – jest trucizną. Prezydent Zambii, Levy Mwanawasa zabronił jej dystrybucji. Na nic zdały się argumenty, że taką kukurydzę jedzą miliony Amerykanów i, że liczne badania naukowe dowiodły, że jest ona całkowicie bezpieczna. Greenpeace triumfował, a dziesiątki tysięcy Zambijczyków zmarło z głodu i chorób wywołanych niedożywieniem. Tygodnik The Economist zadał wtedy na okładce słynne pytanie: ’Lepiej umrzeć niż jeść GMO?’. Oto do czego może doprowadzić histeria oparta nie na wiedzy, lecz na ideologii.

Bo w kwestii żywności genetycznie modyfikowanej świat nauki jest dość zgodny: nie zagraża ona zdrowiu, ani tym bardziej życiu ludzi, w najmniejszym stopniu. Jest natomiast narzędziem, dzięki któremu można, jeśli nie całkowicie wyeliminować, to przynajmniej znacznie ograniczyć niedobór żywności w najuboższych krajach. Można też podnieść standard życia drobnych rolników w najuboższych krajach. Bowiem rośliny genetycznie modyfikowane są odporne na wiele czynników ograniczających ich rozwój, np. na szkodniki, albo na długie okresy suszy. Kraje, które zdecydowały się na szerokie zastosowanie GMO, odniosły spektakularne sukcesy. Jednym z takich krajów są Indie, w których na szeroką skalę uprawia się modyfikowaną bawełnę, która m.in. jest bardzo odporna na szkodniki. Skutki tego są wielorakie: np. o 37% spadło zużycie chemicznych środków ochrony roślin. A to znaczy, że do atmosfery i gleby trafiło o kilka milionów ton pestycydów mniej. Na tym oczywiście nie koniec: liczba przypadkowych zatruć pestycydami podczas oprysków, wśród indyjskich rolników, spadła o… 88%. Najważniejsza korzyść jaką odnieśli Hindusi na uprawie modyfikowanej bawełny polega jednak na tym, że plony wzrosły średnio o 24%, a dochody 7,7 mln drobnych rolników, wrosły aż o 50%. A trzeba wiedzieć, że w małych indyjskich gospodarstwach, uprawa bawełny stanowi podstawę egzystencji. Podobne sukcesy odnotowały Chiny, gdzie dochody drobnych rolników uprawiających modyfikowaną kukurydzę, soję i bawełnę, zwiększyły się o 68%.

Chinom i Indiom się udało, bowiem pozostają poza zasięgiem wpływów europejskich organizacji ekologicznych. Bo to właśnie organizacje europejskie rozpętują największą histerię. Są finansowane przez rządy, a ich metoda pozyskiwania nowych funduszy jest prosta: im więcej ludzi zarażą swoją histerią, na tym większe dotacje mogą liczyć. Więc nie przebierają w środkach. W samej Europie batalię już właściwie wygrały, ale Europa jest bogatym kontynentem i jej mieszkańcy niespecjalnie odczują, jeśli żywność będzie o kilkanaście lub kilkadziesiąt procent droższa (żywność GMO jest tańsza, ze względu na większe plony i mniejsze koszty uprawy). Największe moralne wątpliwości budzi działalność organizacji ekologicznych w Afryce, gdzie wywierają one presję na rządy, aby nie dopuścić do upraw roślin modyfikowanych, np. odpornych na suszę. Presję skuteczną. Doskonale widać to na przykładzie Kenii, gdzie w wyniku badań prowadzonych od roku 1999, wyhodowano odmianę kukurydzy odporną na szkodniki i zdolną znieść bez szwanku długie okresy suszy. Rząd Kenii, pod naciskiem Greenpeace, zabronił jej uprawy pod pretekstem, że niezbędna jest zmiana różnych aktów prawnych, aby uprawa mogła zostać podjęta. W ciągu 12 lat nie udało się zmienić tych aktów prawnych i modyfikowana kukurydza do dziś nie jest tam uprawiana. Greenpeace triumfuje, Kenijczycy cierpią z powodu niedożywienia. Kenijski rząd zabronił także uprawy – znanej z Indii – bawełny odpornej na szkodniki, ale za to dotuje pestycydy do ich zwalczania. Czysty surrealizm.

Szybki rozwój gatunku ludzkiego w początkowej fazie jego istnienia był możliwy dzięki rozwinięciu się kultury rolniczej, która zastąpiła kulturę łowiecką. A stało się tak dzięki… modyfikowaniu roślin. Nikt nie miał wtedy pojęcia o genetyce, ale nieświadomie dokonywano zmian w genach, stosując różne krzyżówki. Rośliny w ten sposób modyfikowane dawały coraz większe plony, co umożliwiło zamianę koczowniczego – na osiadły tryb życia, a to zapoczątkowało rozwój cywilizacyjny. Gdyby wówczas istniała organizacja Greenpeace i zabroniła uprawy modyfikowanych roślin, prawdopodobnie ludzka cywilizacja, w takiej postaci, jaką dziś znamy, nigdy by nie powstała. Czy dziś jest w stanie zahamować dalszy rozwój?

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

6 komentarzy

  1. Przyznam, że nie bardzo rozumiem – „są finansowane przez rządy” a jednocześnie „wywierają presję na rządy” ? Janku rozwinąłbyś te kwestie odrobinę proszę?

    1. Są finansowane przez rządy krajów europejskich (bo tak nakazuje tym rządom poprawność polityczna), a presję wywierają na rządy krajów afrykańskich.

  2. Nie da się jednoznacznie stwierdzić, że żywność GMO jest dobra lub zła. Moim zdaniem badania nad GMO powinny być prowadzone i wdrażane przez naukowców jak najbardziej i to ze stanowczością i skutecznością. Jednak z odpowiedzialnością. GMO to przyszłość ludzkości. Nie bez kozery hoduje się na stacjach kosmicznych rośliny. Bada się ich zachowanie, odporność na warunki skrajnie nieprzyjazne (brak światła, grawitacji etc.). To są ogromnie ważne badania. Żywność modyfikowana genetycznie, zdolna przetrwać w trudnych warunkach pozwoli na eksplorację kolejnych obszarów kosmosu. Przecież nie sposób zabrać ze sobą zapasów na kilka lub kilkanaście lat, a do takich podróży chyba ludzkość zmierza (o ile wcześniej nie doprowadzi do samozagłady). Trzeba nauczyć się hodować żywność w skrajnych warunkach. Stąd próby wprowadzania hodowli w krajach, które są ubogie w wodę, narażone na wysoką lub niską temperaturę. Niestety nie wszyscy to rozumieją jak się okazuje. Głód w krajach trzeciego świata idealnie się nadaje na uprawę takiej żywności. Zresztą nie tylko kraje trzeciego świata, przecież w Stanach Zjednoczonych panuje inne prawo co do żywności transgenicznej (np. kukurydza modyfikowana genetycznie, która jest obecna w kuchni północnoamerykańskiej).

    Nie rozumiem też podziału, który starają się niektórzy przeciwnicy GMO wprowadzić, czyli to co człowiek zmodyfikował kilkaset lat temu jest lepsze i zdrowsze niż modyfikacja przeprowadzona w warunkach laboratoryjnych z użyciem najnowszej technologii w obecnych czasach. Powód takiego podziału ma chyba charakter ekonomiczny lub polityczny. Albo jedno i drugie.

    Być może przeciwnicy modyfikowanej żywności nie zdają sobie do końca sprawy z tego, że nie wszystkie zwierzęta hodowlane karmione są naturalnymi paszami. W większości przypadków pasza jest modyfikowana genetycznie. Człowiek spożywając takie zwierzę, wprowadza do swojego organizmu zmodyfikowane DNA zwierzęcia, które karmione było zmodyfikowaną paszą. Nie doprowadza to jednak do wyniszczenia organizmu u człowieka. Trzeba byłoby karmić człowieka zmodyfikowaną żywnością przez kilkanaście lat i to zmodyfikowaną w sposób nieodpowiedzialny albo zmodyfikowaną do tego stopnia, że spożycie groziłoby poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. To tak, jakby do pieczarki dodać gen muchomora sromotnikowego odpowiadający za funkcje obronne tego ostatniego. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach tego nie zrobi. No chyba, że celowo.

    Problem z GMO polega na tym, że idą za nim bardzo duże pieniądze razem z polityką i ekonomią. Nic innego. Żywności modyfikowanej genetycznie nie należy się obawiać. Należy obawiać się polityków i ekonomistów, którzy chcą czerpać korzyści materialne z niewiedzy zwykłych ludzi.

    Niektórym wystarczy przedstawić pomidora, który jest zmodyfikowany genetycznie i jest odporny na pewien pestycyd. Potem opryskuje się tego pomidora tym pestycydem, żeby go jakiś grzyb lub jakiś owad nie atakował. Po kilku lub kilkunastu latach grzyb i owad uodpornili się na ten pestycyd. Więc jest już problem, bo doprowadzono do mutacji w grzybach i owadach i znowu atakują pomidora ze zdwojoną siłą.
    Nie! Wyhoduje się potem pomidora, który oprze się mutacjom grzyba i owada.

    Bez takich badań i doświadczeń (jak np. GMO) ludzkość prawdopodobnie nie dorobiłaby się antybiotyków.

    Na koniec tylko wspomnę, że Polska jest jednym z głównych producentów przenżyta. Przenżyto stosuje się też do wypieku pewnego rodzaju chleba (całkiem pospolitego w Polsce). Więc większość nie ma nawet pojęcia, kupując taki chleb, że kupuje produkt modyfikowany genetycznie.

    Do wszystkiego należy podchodzić praktycznie i ze zdrowym rozsądkiem (miarkując wszystko w odpowiedniej ilości). Niestety jest z tym problem u ludzi, więc jeszcze daleko nam do jakichś poważnych postępów w kwestii „postępu ludzkości”. Szkoda mi tego niewykorzystanego potencjału. Bo mogłoby być naprawdę ciekawie.

    Pozdrawiam

    1. Dziękuję za ciekawe uwagi. Żałuję, że sam nie wpadłem na pomysł wykorzystania przenżyta, jako argumentu w moim artykule.

      1. Dziękuję Janku. Twój artykuł był jak najbardziej prawidłowy i zwrócił uwagę na zadany temat. Lubię zaglądać w ten dział („Świat wokół nas”).
        Mam nadzieję, że co raz więcej ludzi będzie uświadomionych w tej kwestii. Trzeba na ten temat rozmawiać. I wprowadzać takie technologie w życie.

        Pozdrawiam
        Arkadiusz

  3. Kłamstwo GMO nie daje większych plonów opryski trzeba stosować częściej chwasty uodparniają się na glifosat rakotwórczy herbicyd zawarty w Raudupie koncernu ludobójczego Monsanto. Polecam film „Cała prawda o Monsanto”.GMO to wynaturzone twory z laboratorium zawierające toksynę Bt rzepak,kukurydza,soja inne mają wszczepiane geny ludzkie i zwierzęce. Międzynarodowa Agencja do Walki z Rakiem zakwalifikowała glifosat używany do zwalczania chwastów i oprysków gmo jako rakotwórczy w grupie 2a.Doświadczenia na zwierzętach pokazują liczne schorzenia po karmieniu gmo min guzy,zapalenia żoładka,alergie,niepłodność.Bawełna GMO zawiera rakotwórczy glifosat nosimy toksyczne ubrania i używamy toksycznych środków higieny min tampony z bawełny gmo zawierają pozostałosci glifosatu!!!!.Monsanto niszczy środowiso wprowadza monokultury,niszczy ekologiczne rolnictwo ma na uwadze tylko swoje miliardowe zyski licząc na niewiedzę powoli depopuluje ludzkość takie jest ich założenie utajniają badania robiąc je tylko przez 3 miesiące,a szkodliwość gmo następuje powyżej 3 miesięcy wszystkie myszy miały guzy rakowe.To mafia działająca dla zysków przeciw ludzkości!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *