Pomoc rannemu
Od czasu do czasu zdarza się, że jakiś ptak, uciekając spłoszony z karmnika, uderza w szybę okna w moim salonie. Jeśli kąt pod jakim uderza w szybę, nie jest duży, to ptak nie robi sobie większej krzywdy. Gdy jednak kąt natarcia jest zbliżony do 90º (czyli ptak uderza prostopadle w szybę), to skutki bywają opłakane. W najlepszym razie, pada oszołomiony na taras i przez jakiś czas dochodzi do siebie, by następnie odlecieć. W najgorszym razie – pada martwy. Gdy jestem świadkiem takiego zdarzenia, to biorę ptaka do ręki, chroniąc go przed ewentualnym porwaniem przez kota oraz ogrzewając ciepłem dłoni. Moja pomoc rannemu bywa na ogół skuteczna, bo po kilku, kilkunastu minutach ptak zaczyna przejawiać oznaki ożywienia i wtedy go wypuszczam. Właśnie kilka dni temu zdarzyła się taka sytuacja, gdy w szybę, z impetem uderzył dzwoniec. Nie wyglądał dobrze; miał wyraźnie uszkodzony język i był całkowicie oszołomiony, chociaż oczy miał cały czas otwarte. Dość długo trzymałem go w dłoni, aż w końcu zaczął się ruszać i wtedy go wypuściłem. Odleciał i zniknął mi z oczu. Czy ostatecznie przeżył – tego nie wiem.
A poza tym niemiłym incydentem, ruch przy moich karmnikach jest ożywiony, o czym świadczą poniższe zdjęcia. Jeszcze ciągle nie zainstalowałem niektórych karmników, co nie przeszkadza kilku parom sójek, kilku kwiczołom, kosom oraz bardzo licznym sikorkom i dzwońcom, bywać u mnie regularnie. Pojawił się nawet strzyżyk, którego jednak nie udało mi się sfotografować. Szkoda, bowiem strzyżyk jest ptaszkiem bardzo sympatycznym; jest maleńki i ma ogonek śmiesznie zadarty do góry. Mam nadzieję, ze jeszcze się u mnie pojawi.
Jak zauważyłem nagłówek i zdjęcie od razu pomyślałem o Pana kocie, że on mógłby mu „pomóc”
Witam,
miałam kiedyś podobną przygodę z wróblem (dziewczynką). Szłam do pracy, a na chodniku siedziała ona i wyraźnie było z nią coś nie tak: głowa 'leciała’ jej do tyłu i widać, że była mocno oszołomiona, choć nie dała się tak od razu złapać (co bardzo dobrze rokuje). Wzięłam ją ze sobą do pracy (niedaleko) i już po kilku minutach ptak zaczynał wracać do siebie, tak że chwilę potem mogłam ją wypuścić w świat. Wiele lat później dowiedziałam się o urazach głowy, osłonce mielinowej i tym podobnych sprawach, i że przede wszystkim spokój i wyciszenie w bezpiecznym miejscu są tu najbardziej potrzebne. Moja pacjentka pewnie mocno o coś 'przydzwoniła’ i na szczęście pojawiłam się w pobliżu jako jej wybawca (ach!!!). Pozdrawiam, Małgosia.