O aferze Amber Gold słyszał każdy. I każdy wie, że był to oszukańczy proceder, na który nabrały się tysiące osób, tracąc swoje oszczędności. O aferze Funduszu Rynku Nieruchomości Arka BZ WBK słyszał mało kto i niewiele osób wie, że był to oszukańczy proceder, na który nabrały się tysiące osób, tracąc swoje oszczędności. W aferze Amber Gold sprzeniewierzono około 850 mln złotych; szanse na ich odzyskanie są praktycznie zerowe. W aferze Arka BZ WBK sprzeniewierzono ponad 100 mln złotych; szanse na ich odzyskanie są bliskie zera. W aferze Amber Gold postawiono zarzuty głównemu udziałowcowi i prezesowi Amber Gold Sp. z o.o. – Marcinowi P. oraz jego żonie – Katarzynie P. Proces zaczął się w marcu 2016 roku, ale utkwił w martwym punkcie ze względu na chorobę oskarżonych, którzy przebywają w areszcie od trzech lat. W aferze Arka BZ WBK nie postawiono żadnych zarzutów, Komisja Nadzoru Finansowego umyła ręce, a pani wiceminister finansów Izebela Leszczyna, w odpowiedzi na interpelację poselską wyjaśniła, że winni są sami inwestorzy, którzy musieli się przecież liczyć z możliwością, że zostaną oszukani. Po prostu zaryzykowali i przegrali.
Jest jeszcze jedno podobieństwo pomiędzy obydwoma aferami, o których dziś wspominam. Ich rozmiar byłby prawdopodobnie mniejszy, gdyby właściwe organy państwowe zareagowały odpowiednio wcześnie. Można snuć różne przypuszczenia na temat tego, dlaczego nie zareagowały. Być może dlatego, że znacznie łatwiej można się wykazać gnębiąc przeciętnego obywatela niż ścigając sprytnych i dobrze zorganizowanych przestępców. Być może dlatego, że za wielkimi aferami stoi zwykle jakaś silna grupa lub osoba, której lepiej się nie narażać. A może z zupełnie innego powodu?
Członkiem zarządu, a później prezesem banku BZ WBK w okresie tworzenia i funkcjonowania Funduszu Rynku Nieruchomości Arka BZ WBK, był Mateusz Morawiecki, obecnie wicepremier, minister rozwoju i minister finansów. Jak łatwo się domyślić, szansa że ktoś spróbuje wyjaśnić aferę Arka BZ WBK, a oszukani klienci odzyskają część pieniędzy, nie jest duża.
Jeśli się nie mylę, Arka BZ WBK, to zdaje się jedyny przykład, że na inwestycji w nieruchomości można stracić. No ale to była legalna inwestycja, tak mi się zdaje,tylko nieudolnie zarządzana, a Amber Gold od początku łamał prawo, tak mi się zdaje.
Mnie nie chodzi o to, że fundusz był źle zarządzany i klienci stracili, bo to byłoby normalne ryzyko inwestycyjne. Chodzi o to, że od początku był tak pomyślany, że klienci nie mieli szans na odzyskanie pieniędzy. Po ośmiu latach funkcjonowania (po tylu latach miały zostać wykupione certyfikaty) fundusz został „postawiony w stan likwidacji”, w którym trwa już od lat czterech i będzie trwał jeszcze dalszych pięć albo więcej. Ma zgromadzone pokaźne środki, które pójdą na „koszty likwidacji” a klienci nic nie dostaną.
Przekręt sprytnie wymyślony od samego początku i pomyślnie przeprowadzony przy całkowitej obojętności Komisji Nadzoru Finansowego.