Księga zdziwień odc.51
We wpisie Rewolucja pisałem osiem miesięcy temu, że tym terminem zwykło się określać zmiany, które wykraczają poza obowiązujący w danym kraju porządek prawny. Wywodziłem, że zgodnie z tą definicją mamy w Polsce do czynienia z rewolucją. A skoro tak, to należy się spodziewać wydarzeń zgodnych z logiką rewolucji, czyli eskalacji konfliktów. Rewolucjoniści muszą ich dostarczać (choćby wywoływanych sztucznie), bo inaczej rewolucja przygasa i upada. Dobitnie ujął to jeden z najbardziej znanych rewolucjonistów, Argentyńczyk Ernesto Guevara. Powiedział: ‚Rewolucja jest jak rower – jeśli się zatrzyma to pada’. Więc do upadku roweru rewolucji nie można dopuścić i trzeba ciągle podsycać konflikty i napuszczać jedne grupy obywateli na inne. I to się właśnie u nas dzieje.
Eskalacja konfliktów jest spodziewana i nie wywołuje mojego zdziwienia. A jednak jeden z najświeższych konfliktów bardzo mnie dziwi. Wywołany został bez widocznej potrzeby, ot tak od niechcenia i niejako przy okazji. Myślę o konflikcie partii rządzącej ze środowiskiem dziennikarskim. Konflikcie, który w niemal doskonały sposób zjednoczył media nieprzychylne rządzącej większości, z mediami przychylnymi. Właściwie wyłączone są z niego tylko media służalcze, których i tak przecież nikt nie traktuje poważnie. Pogardzają nimi zarówno ludzie władzy, jak i środowiska związane z opozycją. Ci pierwsi chyba nawet bardziej.
Z punktu widzenia rządzących rewolucjonistów, taki konflikt z mediami wydaje się zupełnie zbędny w sytuacji, gdy tuż obok mają miejsce inne konflikty o znacznie większym kalibrze. Nie jest on li tylko pedałowaniem, w celu uchronienia od upadku roweru rewolucji. Czym więc jest? Nie wiem i postępowania władz nie rozumiem, ale przypuszczam, że został wywołany z rozmysłem i ma jakiś ukryty cel. Może chodzi o uproszczenie klasyfikacji mediów przed gruntowną rozprawą z nimi? Bo o ile dotychczas można było wyróżnić cztery grupy nastawienia mediów do rządzącej większości (wrogie – nieprzychylne – przychylne – służalcze), to być może chodzi o podział zdecydowanie spolaryzowany: wrogie – służalcze. Czas pokaże o co w tym wszystkim chodziło, a na razie pozostaje się tylko dziwić.
Panie Janie, jak pan myśli, będą wcześniejsze wybory? Partia rządząca zajęła sobie telewizję, radio, niektóra prasa też jest jej bardzo przychylna. Mogliby sobie zorganizować świetną kampanię wyborczą.
Nie przypuszczam, żeby były wcześniejsze wybory. Nie potrafię sobie wyobrazić co musiałoby się stać, żeby partia rządząca się rozsypała – bo to mogłoby być ewentualną przyczyną wcześniejszych wyborów. Może być też i druga przyczyna wcześniejszych wyborów; jeśliby z kalkulacji rządzących wynikało, że mogą zdobyć większość konstytucyjną. Na razie się na to nie zanosi, ale kto wie? Jakiś programik 1000 plus, podniesienie emerytur o 100%, znaczące podwyżki w oświacie, służbie zdrowia i administracji? Większość konstytucyjna byłaby bardzo przydatna, bo można by znieść limit zadłużania państwa (obecnie wynosi 60% PKB i za dwa lata go osiągniemy).