Moja księga zdziwień zapełnia się nawet w święta. Tym razem zadziwił mnie nasz bank centralny czyli Narodowy Bank Polski, który opublikował prognozę wzrostu gospodarczego naszego kraju w roku 2016 i w latach następnych. Otóż według NBP, wzrost gospodarczy w 2016 roku, z 50-procentowym prawdopodobieństwem, znajdzie się w przedziale 2,5% – 3,4%, w roku 2017 – w przedziale 2,6% – 4,5%, a w roku 2018 – w przedziale 2,2% – 4,4%. Prognoza na lata 2017 i 2018 też ma zastrzeżenie o 50-procentowym prawdopodobieństwie.
A ja się zastanawiam co jest warta taka prognoza, która nie dość, że podaje bardzo szerokie widełki, to jeszcze zastrzega, że prawdopodobieństwo, iż rzeczywisty wzrost się w nich zmieści – nie jest duże. Po co komu taka prognoza? Chyba, że chodziło o delikatny sygnał wysłany do międzynarodowych instytucji finansowych, że sytuacja w Polsce jest wysoce niepewna. Ale przecież lepiej było nie wysyłać żadnego sygnału niż przestrzegać inwestorów przed polską niepewnością. Bo prognoza NBP jest bez wątpienia ostrzeżeniem oraz zdystansowaniem się od optymistycznych prognoz rządowych, które mówią o wzroście 3,6% w roku 2017 i 5% w roku 2018.
Jest jeszcze jeden bardzo ciekawy aspekt prognozy NBP. Przeważnie dzieje się tak, że im bardziej odległa jest prognoza, tym jest bardziej optymistyczna. Takie podejście widać m.in. w prognozie rządowej: planowane 5% wzrostu w 2018 roku wygląda niemal humorystycznie, jeśli weźmie się pod uwagę wzrost podatków i nieprzyjazny klimat wobec przedsiębiorców. Tymczasem w prognozie NBP rok 2018 wygląda zdecydowanie gorzej niż 2017. A przecież NBP został niedawno ’odzyskany’ przez partię rządzącą, zatem można się było spodziewać, że dołączy do chóru gospodarczych bajarzy, dyrygowanego przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego. A tu taka niespodzianka: nic tylko się dziwić.
Korzystając z nowatorskiej metody prognozowania wzrostu, zaproponowanej przez NBP, postanowiłem i ja sformułować prognozę wzrostu gospodarczego Polski w roku 2017. Otóż uważam, że z 90-procentowym prawdopodobieństwem wzrost ten zmieści się w przedziale od minus 3,5% do plus 3,5%.
Prawdopodobieństwo spełnienia prognozy jest zawsze odwrotnie proporcjonalne do precyzji (widełek). Zaskakujące że NBP podaje prognozy jedynie z 50% prawdopodobieństwem. Każdy rozsądny człowiek wie że taka prognoza jest warta tyle co wynik rzutu moneta, jeśli wypadnie orzeł to bedzie wzrost gospodarczy a jeśli reszka to recesja.