Dzień wolności podatkowej to dzień w którym łączny dochód od początku roku zrównuje się z przewidywanymi zobowiązaniami podatkowymi na ten rok. Czyli mówiąc inaczej w tym dniu obywatele przestają oddawać państwu wszystkie zarobione przez siebie pieniądze, a zaczynają zarabiać na siebie. Do obliczenia, kiedy ów dzień przypada, służy stosunek udziału wydatków publicznych do produktu krajowego brutto. Za dane przyjmuje się założenia budżetowe opracowane przez Ministerstwo Finansów. Taki sposób obliczania ma swoje wady, ale daje dość dobre wyobrażenie o wysokości podatków w poszczególnych krajach. Im później wypada dzień wolności podatkowej, tym wyższe są podatki. Warto wiedzieć, że w roku 1910, dzień wolności podatkowej w USA, wypadł 19 stycznia! Od tego czasu systematycznie się przesuwał w czasie, żeby w roku 2000 wypaść 3 maja. Później się nieco cofnął i od paru lat wypada w drugiej połowie kwietnia.
W Europie sytuacja wygląda znacznie gorzej. Rekordzistami są Norwegia, Szwecja i Belgia, w których dzień wolności podatkowej wypada w trzeciej dekadzie lipca (w roku 2014 w Belgii – wypadł aż 6 sierpnia). Nieco lepiej (ale też bardzo źle) jest we Francji i Niemczech, gdzie obywatela pracują na państwo prawie równe pół roku. W innych krajach – do maja lub czerwca. W Polsce obliczaniem i ogłaszaniem dnia wolności podatkowej zajmuje się Centrum im. Adama Smitha. W roku 2011 mieliśmy swój niechlubny rekord, kiedy to dzień wolności podatkowej wypadł 7 lipca (podobną sytuację mieliśmy już wcześniej: w latach 1994 – 1996). Później się nieco cofnął, by w roku 2016 wypaść w dniu 15 czerwca.
Pańszczyzna to przymusowa praca chłopów na rzecz pana feudalnego. Jej historia sięga czasów starożytnych, natomiast w Europie zachodniej stała się powszechna od VII wieku. Od XIV wieku zaczęła zanikać, ale na niektórych terenach (m.in. Polski) utrzymywała się aż do wieku XIX. Pańszczyzna była ustalana w liczbie „osobodni” w tygodniu i wahała się w różnych okresach od 1 do… nawet 12! Takie skrajne przypadki nie należały jednak do częstych. 12 dni pańszczyzny w tygodniu oznaczało, że chłop wraz z trzema synami (lub parobkami) musieli przepracować na pańskim – 3 dni w tygodniu. Bardzo często przyjmuje się 104 dni w roku, jako maksymalną pańszczyznę na ziemiach polskich. Liczba dni pańszczyzny zmieniała się jednak w czasie i bardzo często można się spotkać z informacją, że wynosiła ona średnio 80 dni w roku.
Pora wyjaśnić, co mnie w tym wszystkim dziwi. Otóż dziwi mnie postrzeganie dawnej pańszczyzny i obecnego systemu podatkowego. Pańszczyzna, która zmuszała do przepracowania za darmo 80 – 104 dni w roku jest obecnie postrzegana jako straszliwy wyzysk, wręcz niewolnictwo. Obecny polski system podatkowy, który zmusza do przepracowania za darmo 165 dni w roku jest postrzegany jako naturalny przejaw sprawiedliwości społecznej. Przecież w takim rozumowaniu brak jest logiki. Czy to może nie dziwić?
Witam. Mnie też swego czasu rzuciła się w oczy analogia pomiędzy chłopem pańszczyźnianym i dzisiejszą pazernością państwa. Zabiera się nam 50% naszych dochodów i wmawia że to ma nas uczynić szczęśliwymi. Ba, niektórzy nawet upierają się że im wyższe podatki, tym dla nas lepiej. Ciekawe. Skoro tak, to może niech państwo zabiera nam 100% i pewnie będziemy wtedy w stu procentach szczęśliwi 🙂
A tak poważniej: Niestety ale nikt nie zadba o moje pieniądze lepiej niż ja sam. Tymczasem państwo zabiera mi pod przymusem pieniądze oferując swoje usługi wątpliwej jakości. A przynajmniej nieadekwatne do ich ceny. Przykładem niesprawne, zbiurokratyzowane sądownictwo i aparat ścigania którego profesjonalizm pozostawia wiele do życzenia. Kolejny przykład to tzw „służba zdrowia” pozostająca w permanentnej zapaści odkąd sięgam pamięcią. Czemu płacąc tylko 50 zł miesięcznie za prywatne ubezpieczenie (fakt, wynegocjowane zbiorowo), mam umówioną wizytę u specjalisty praktycznie na drugi dzień, na konkretną godzinę o której jestem przyjmowany, w miłej atmosferze i z uśmiechniętą, bardzo uprzejmą obsługą personelu niższego szczebla ? Proszę to sobie porównać do państwowych przychodni……. To jaki zakres usług miałbym za te 250 zł które płacę przymusowo co miesiąc na NFZ ?
Prywatny prawie zawsze będzie lepszy od „państwowego”, a to z tego powodu że musi walczyć o klienta. „Państwowy” nie musi się już starać bo i tak dostanie moją kasę. Oczywiście trudno jest sobie wyobrazić prywatne sądy. policję czy prokuraturę ale i tu jest miejsce dla ich „klienta”. Wystarczy bowiem byśmy to my, obywatele wybierali w naszych lokalnych społecznościach np szefów policji na najniższych szczeblach czy prokuratorów rejonowych lub tzw „sędziów pokoju” którzy będą rozstrzygać drobne sprawy. W USA instytucja wybieranego przez lokalną społeczność szeryfa przetrwała do dzisiaj, więc chyba miała sens. Chodzi mi o to by aparat administracji z którym stykamy się na co dzień był poddawany takiej okresowej kontroli jaką są wybory przez lokalne społeczności. Tak by te posady nie były dożywotnimi synekurami i aby zajmujący je musieli ciągle o nie walczyć z konkurentami. Nic tak bowiem nie poprawia jakości jak zdrowa konkurencja 🙂
Pozdrawiam
Dodam do tego, że ostatnio weszła w życie tzw. ustawa o sieci szpitali, która całkowicie wyeliminowała przychodnie prywatne ze świadczenia usług w ramach NFZ. Dlaczego? Bo wszędzie tam, gdzie NFZ ogłaszało przetargi na wykonywanie usług medycznych wygrywały przychodnie prywatne, gdyż były dużo tańsze od państwowych. Rząd uznał za skandal, że NFZ kupuje tańsze usługi w prywatnych jednostkach zamiast droższe w państwowych. I zlikwidował cały proceder. Odtąd będą już tylko usługi jednostek państwowych. Już są drogie, a gdy zabraknie prywatnej konkurencji – zrobią się jeszcze droższe.
8 dni pańszczyzny w roku albo w tydzień. To nie ma większego znaczenia. W pierwszym przypadku chłopska rodzina odrabiała całą roczną pańszczyznę na raty, a w drugim przypadku odrabiała tą samą pańszczyznę w przeciągu jednego tygodnia. Jeżeli pomnożymy pracę 8 osób (sprzężajną 4 osób i pracę pieszą 4 osób) z tej samej rodziny przez 13 dni to wyjdzie nam łączna suma 104 dni w roku od jednego gospodarstwa czyli tyle ile wynosiła roczna pańszczyzna w XVII i XVIII wieku. Tak więc owe 104 dni od jednego łana ośmioosobowa czyli chłop, jego rodzina i parobkowie mogli zaliczyć w 13 dni. To nie realne żeby 10 kmieci musiało orać przez cały rok, dzień w dzień, tydzień w tydzień pańską ziemię, bo wtedy zaoraliby areał przekraczający obszar majątku. To oznacza jednocześnie że komuniści usiłują robić z naszych przodków półgłówków żeby pasowało do ich ideologii i polityki.