Przysłowie ’Polak mądry po szkodzie’ ma wydźwięk dwuznaczny. Bo z jednej strony daje do zrozumienia, że błędy to nasza specjalność, ale z drugiej sugeruje, że potrafimy z nich wyciągać wnioski; po szkodzie stajemy się mądrzejsi na tyle, żeby tych samych błędów nie popełniać ponownie. Czy aby na pewno? Czy czasem nie jest tak, że: ’Polak głupi po szkodzie’? Wiele wskazuje na to, że obserwacja zapisana przez Jana Kochanowskiego ponad 400 lat temu, nadal pozostaje aktualna:
Cieszy mię ten rym: „Polak mądr po szkodzie”;
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Port lotniczy Radom, to przykład skrajnej głupoty, urzędniczej megalomanii i niekompetencji. Pochłonął już ponad 200 mln złotych z kieszeni podatników, ale to dopiero początek. Planowane są bowiem kolejne inwestycje (w pas startowy, płytę postojową, urządzenia nawigacyjne i naprowadzające) na kwotę co najmniej 400 mln złotych. Najgorsze są jednak bieżące koszty funkcjonowania portu (m.in. koszt zatrudnienia 140 osób obsługi), które w bardzo niewielkim stopniu są pokrywane z wpływów od obsługiwanych pasażerów. Bo obsługiwanych pasażerów prawie nie ma. W roku 2015 było ich… niespełna tysiąc. W roku 2016 lotnisko obsłużyło wprawdzie prawie 10 tysięcy pasażerów, ale żeby można było myśleć o rentowności portu, pasażerów powinno być… 40 razy więcej. Nie ma na to żadnej szansy z prostej przyczyny: Radom leży zbyt blisko największego polskiego portu lotniczego – im. Fryderyka Chopina, a w odległości nie przekraczającej 150 km są jeszcze kolejne: w Modlinie, Łodzi i Lublinie. Zatem spółka Port Lotniczy Radom jest skazana na straty, które musi pokrywać właściciel, czyli miasto Radom. A mówiąc innymi słowy – podatnicy. Problem w tym, że w grę wchodzą pieniądze ogromne jak na możliwości budżetu miasta. Lokalni politycy wymyślają więc różne sposoby finansowania lotniska na kredyt. Np. w pierwszych dniach stycznia 2017 roku, na konto spółki wpłynęła kwota 45 milionów złotych wyasygnowana przez tzw. inwestora zastępczego – inną spółkę należącą do… miasta Radomia. To jeden z kruczków, który umożliwia odsunięcie w czasie wydatków, które i tak będzie musiało ponieść miasto (czyli podatnicy). Zresztą odsuwanie w czasie starych wydatków nic nie daje, bo spółka Port Lotniczy Radom, generuje gigantyczne koszty bieżące, więc problem narasta. Z każdym miesiącem jest coraz gorzej.
Port Lotniczy Radom został wpisany do krajowego rejestru lotnisk cywilnych niespełna trzy lata temu. To wystarczająco dużo czasu, żeby stać się przestrogą dla ewentualnych innych chętnych. Niestety nie stał się. Megalomania polityków i beztroska w wydawaniu nie swoich pieniędzy, powodują, że ciągle popełniane są te same błędy. Dosłownie kilka dni temu, władze miasta Suwałki wystąpiły do wojewody o wydanie pozwolenia na budowę pasa startowego lokalnego lotniska. Przewiduje się, że wojewoda wyda decyzję w kwietniu i budowa ruszy jeszcze w 2017 roku, by pierwsze samoloty mogły korzystać z suwalskiego lotniska w 2018 r. Szacowany koszt budowy to 15 mln złotych. W budżecie miasta na rok 2017 zarezerwowano na ten cel… 1 mln złotych. Władze Suwałk są dobrej myśli i uważają, że lotnisko wpłynie na zwiększenie atrakcyjności inwestycyjnej miasta oraz spowoduje powstanie nowych miejsc pracy. To z kolei przełoży się na większe wpływy z podatków, więc na wszystko wystarczy pieniędzy.
W pierwszym kwartale 2017 roku, do wojewody podlaskiego ma wpłynąć wniosek władz Białegostoku o wydanie pozwolenia na budowę lotniska na Krywlanach, gdzie obecnie mieści się lotnisko sportowe. Budowa ma ruszyć pod koniec 2017 roku, zaś lotnisko ma być oddane do użytku do końca roku 2018, czyli mniej więcej w tym samym czasie co lotnisko w Suwałkach. Oba lotniska ma dzielić odległość około 100 km. Oba są skazane na wieczne straty i utrzymywanie z pieniędzy podatników.
Władze miast i miasteczek, którym marzy się bycie metropoliami, leczą swoje kompleksy przy pomocy pieniędzy podatników. Czy jest jakaś tama dla tej paranoi?
Janie, ale to jak, w Suwałkach i Białymstoku ma być skansen?
Bardzo trafne spostrzeżenie – porty lotnicze stają się pomnikami pychy lokalnych polityków. Niestety, stwierdzenie „Polak głupi po szkodzie” nie pasuje do lotniska w Radomiu. Do podobnych wniosków można było dojść wcześniej patrząc np. na port w Zielonej Górze, który od kilku lat obsługuje ruch rzędu 10 tyś pasażerów rocznie (dla porównania, Kraków czy Katowice odprawiają tyle pasażerów *dziennie*, o Okęciu nie wspominając).
Dlatego nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Dobry wieczór Janie!
Nie zauważyłeś, że Suwałki leżą na terenie ważnym strategicznie tj „Przesmyku Suwalskim”.
W razie czego łatwiej jest przerzucić ludzi, sprzęt i zaopatrzenie przez lotnisko w Suwałkach
niż przez Białystok. Jest bliżej a czynnik czasu ma niebagatelne znaczenie.
Do „w razie czego” nie potrzeba międzynarodowego portu lotniczego.
A skąd wiadomo, że ma być międzynarodowy?
Panie Janie, problem radomskiego lotniska jest znacznie bardziej złożony. Cała inicjatywa była pomysłem poprzedniego wieloletniego prezydenta miasta, który wymknął się spod jego kontroli i (prawdopodobnie) przyczynił się do porażki w ostatnich wyborach. Nowy prezydent (pełniący tę funkcję po raz pierwszy) dostał w spadku kukułcze jajo z zagmatwaną sytuacją prawną i księgową, które postanowił spróbować naprawić, by nie zostać posądzonym przez obywateli o bezmyślne niszczenie owoców pracy poprzednika.