Jest takie przysłowie, które mówi, że ’punkt widzenia zależy od punktu siedzenia’. Jest ono niezwykle trafne i potwierdza to, co w filozofii bywa nazywane relatywizmem. Relatywizm oznacza, że prawdziwość dowolnego sądu zależy od przyjętych założeń, poglądów czy postaw kulturowych. Z tego zaś wynika, że także prawda nie ma charakteru obiektywnego, lecz zależy od wielu czynników, w tym szczególnie od zdolności poznawczych osobnika głoszącego daną wersję prawdy. Pewien znany osobnik w okularach, o dość ograniczonych zdolnościach poznawczych, nigdy nie u żywa słowa ’prawda’ samodzielnie; zawsze łączy je ze słowem ’obiektywna’. Prawdopodobnie uważa, że zwykła prawda nic nie znaczy; dopiero jakaś super-prawda się liczy. Oczywiście tylko on ma monopol na super-prawdę. Księga zdziwień.
Z relatywizmem mieliśmy na co dzień do czynienia w PRL, nic zatem dziwnego, że obecnie można dostrzec jego triumfalny powrót, wraz z powrotem PRL-owskiego modelu sprawowania władzy i regulowania stosunków społecznych. Zawsze mnie dziwiło i dziwi do dzisiaj, że relatywizmowi poddają się tak łatwo ludzie wykształceni, inteligentni, o ugruntowanej pozycji społecznej. Bardzo często relatywizm w ich wydaniu jest zaskakująco prymitywny, a oni sami sprawiają wrażenie sprzedajnych krętaczy. To jasne, że w każdej populacji musi się znaleźć pewien odsetek takich osób – chciałbym wierzyć, że w naszej współczesnej polskiej populacji ten odsetek nie jest duży. Zauważyłem też, że bywają okresy gdy ludzie pokroju relatywizujących, sprzedajnych krętaczy funkcjonują gdzieś na obrzeżu życia społecznego i są w zasadzie niewidoczni. Ale bywają też takie okresy, gdy jakaś tajemna fala wynosi ich na powierzchnię i zaczynają brylować w życiu społecznym i w mediach. Mam nieodparte wrażenie, że nadszedł taki okres.
Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i minister finansów, jest nieprzejednanym wrogiem kapitału zagranicznego, który nazywa ’obcym’. Ów obcy kapitał dzieli zresztą na kilka kategorii: najmniej obcy jest kapitał amerykański i brytyjski, bardziej obcy jest kapitał niemiecki, a najbardziej obcy, wręcz demoniczny, jest kapitał rosyjski. Ale polski kapitał, który jest ’dobry’, też dzieli się na kategorie. Najlepszy, wręcz idealny, jest kapitał państwowy. Natomiast kapitał prywatny jest w najlepszym wypadku podejrzany (pamiętne hasło: ’jeśli ktoś ma pieniądze, to skądś je ma’), ale z tej kategorii łatwo spada do kategorii niższej. Takie podejście człowieka odpowiedzialnego za polską gospodarkę, bardzo mnie dziwi. Ale jeszcze bardziej dziwi mnie jego teoria zmiany narodowości kapitału (słynne jest jego stwierdzenie: ’kapitał ma narodowość’). Jak napisałem powyżej, Mateusz Morawiecki uważa obcy kapitał za zło. Ale wystarczyło, żeby kilka milionów złotych z tego obcego kapitału wpłynęło na jego prywatne konto – tytułem wynagrodzenia za sprawowanie przez niego funkcji prezesa banku – by w mgnieniu oka przekształciło się w dobry, polski kapitał. Relatywizm w czystej postaci.
Posłanka Krystyna Pawłowicz jest niezrównaną mistrzynią relatywizmu. Ostatnio zauważyła, że produkty spożywcze pochodzące od polskich producentów zmieniają swoją narodowość w zależności od tego na jakie półki trafią. Jeśli np. trafią na półki niemieckiej sieci Kaufland, to automatycznie stają się niemieckie. Wystąpiła nawet w tej sprawie do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, protestując przeciwko podszywaniu się niemieckiej sieci pod polskość. Jak każdy zapewne wie, firmowymi kolorami Kauflandu są biel i czerwień, co ze strony niemieckiej spółki jest jawną bezczelnością. Nic zatem dziwnego, że prezes UOKiK – po zawiadomieniu posłanki Pawłowicz – podjął stanowcze kroki wobec firmy Kaufland.