Umowa na skrzynkę jabłek
Umowa na skrzynkę jabłek – taki intrygujący tytuł nosi artykuł Macieja Bednarka opublikowany we wczorajszej Gazecie Wyborczej (02-03-2017). Autor opisuje kolejny absurd prawny i gospodarczy zafundowany nam przez władze. Chodzi o to, że wszyscy niekonsumenci, którzy kupują produkty u rolników, muszą mieć podpisaną z nimi umowę. Czyli właściciel warzywniaka nie będzie mógł tak po prostu pojechać na giełdę warzywno-owocową i kupić skrzynkę jabłek. Owszem będzie mógł, jeśli będzie miał podpisaną uprzednio umowę z rolnikiem, od którego ma zamiar kupić. Słowo ’uprzednio’ jest tu kluczowe, bowiem przepisy są tak skonstruowane, że nie można podpisać dokumentu bezpośrednio przed transakcją. Umowa musi być podpisana wcześniej (najlepiej zanim rolnik rozpocznie produkcję) i musi określać: cenę, ilość i jakość produktów, termin dostawy, czas na jaki zawarta jest umowa, termin i sposób płatności, sposób i miejsce dostawy. Kontrolę nad przestrzeganiem powyższych przepisów będzie sprawować Agencja Rynku Rolnego (ARR), która będzie też nakładać kary za ich nieprzestrzeganie. Kara może wynieść do 10% wartości transakcji.
Przepisy, o których piszę, znalazły się w ustawie o pięknej nazwie: ’ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi’, uchwalonej w grudniu 2016 roku. Gdyby miały być przestrzegane, to oznaczałyby wyrok śmierci dla giełd, na których producenci sprzedają swoje płody rolne. Wyeliminowałyby także z rynku mikroproducentów (np. działkowców), którzy wyhodowane przez siebie warzywa i owoce sprzedają przetwórniom, restauracjom itp. Ale przecież wiadomo, że przestrzegane nie będą. Ludzie wykazują się bowiem (na szczęście) wielką inwencją w obronie przed absurdalnymi przepisami, które im szkodzą i na pewno wymyślą wiele sposobów na ich obejście.
Ale to jeszcze nie koniec absurdów związanych z nowymi przepisami. Bowiem obejmują one nie tylko rolników, ale także zbieraczy runa leśnego (sic!). Tymi zbieraczami są często uczniowie (także gimnazjów a nawet szkół podstawowych), którzy dorabiają sobie w ten sposób w czasie wakacji. Czy to znaczy, że już nie będą mogli dorabiać? Owszem, będą mogli. Nie będą mogli tylko sprzedawać zebranego runa przetwórniom. Ale próżnia zostanie szybko wypełniona: pojawią się pośrednicy, którzy zawczasu podpiszą odpowiednie umowy. I oni będą skupować runo leśne od zbieraczy. Będą oczywiście płacić mniej co znaczy, że dorabiający uczniowie będą musieli włożyć trochę więcej wysiłku i zebrać więcej jagód lub żurawiny błotnej, by uzyskać takie same jak poprzednio kwoty. W ten to prosty sposób nasz światły rząd zadbał o zdrowie i kondycję młodzieży – więcej ruchu na świeżym powietrzu, na pewno wyjdzie im na dobre.
Przedstawiciele ARR twierdzą, że wprowadzenie przepisów o umowach było konieczne ze względu na wymogi unijne. Jednak autor artykułu w Gazecie Wyborczej cytuje eksperta – Rafała Jędrzejczaka z Kancelarii Prawa Rolnego – który utrzymuje, że twierdzenie ARR jest nieprawdziwe. Jego zdaniem prawo unijne nie nakazuje państwom członkowskim wprowadzenia obowiązku zawierania sformalizowanych umów pisemnych, a jedynie daje im taką możliwość. Poza tym w unijnych przepisach nie ma mowy o karach; jest to już oryginalny polski wynalazek. Mało tego – zdaniem innego eksperta – wprowadzone przepisy zakłócają rynek wewnętrzny, a właśnie takie zakłócanie jest sprzeczne z unijnymi przepisami.
Tak jak napisałem wcześniej, znajdą się sposoby na ominięcie idiotycznych przepisów. Potencjalne kary też nie będą miały wystarczającej mocy odstraszającej. Warto przypomnieć, że w czasie niemieckiej okupacji w latach 1939 – 1944, za szmugiel mięsa obowiązywała kara śmierci. Nie było zresztą mowy o żadnych sądach; osoba przyłapana na szmuglu była na miejscu rozstrzeliwana. A jednak szmugiel kwitł na wielką skalę i w głównej mierze dzięki niemu ludność miast przeżyła okupację. Byłoby to znacznie trudniejsze bez nielegalnego przewozu mięsa i płodów rolnych ze wsi do miast – czyli szmuglu. Więc i tym razem znajdą się sposoby na ominięcie przepisów i znajdą się odważni skłonni ryzykować kary. Wszystko pozostanie, mniej więcej, tak jak dotąd. Dojdzie tylko jeden dodatkowy obszar, w którym trzeba będzie wykiwać wrogie państwo.