W błyskawicznym tempie ma zostać wprowadzony nowy podatek; ma zacząć obowiązywać jeszcze w czasie wakacji. Przy okazji powstanie nowa struktura biurokratyczna z całą masą etatów do obsadzenia. Podatek nie będzie się oczywiście nazywał podatkiem i teoretycznie nie dotknie wszystkich obywateli, a jedynie kierowców. Czyli tę grupę podatników, która jest zdezintegrowana i ma słabą siłę oddziaływania, zatem prawdopodobieństwo jakichś zorganizowanych protestów z jej strony – jest bliskie zera. Wakacyjny termin wprowadzenia podatku ma dwie zasadnicze zalety. Raz, że i tak małe prawdopodobieństwo protestów, jeszcze maleje, gdy wszyscy myślą o urlopach. A dwa, że wzmożone wakacyjne wyjazdy od razu przyniosą masę wpływów. Bowiem nowy podatek to nic innego jak dopłata do paliwa.
Jako pierwsza napisała o sprawie Rzeczpospolita, a za nią wiadomość powtórzona została przez większość portali. Rząd przygotował projekt odpowiedniej ustawy, który zostanie wniesiony pod obrady Sejmu nie jako projekt rządowy, lecz poselski. Ta praktyka, z upodobaniem stosowana przez obecny rząd, pozwala na uniknięcie konsultacji, czyli znacznie przyspiesza ścieżkę legislacyjną. Dzięki temu, łupienie kierowców można zacząć kilka miesięcy wcześniej.
Sama opłata paliwowa nie jest nowym pomysłem. Niegdyś obowiązywała w stałej wysokości 105 zł za tonę paliwa (benzyny, oleju napędowego i gazu), zaś od roku 2005 jest corocznie podwyższana o wskaźnik inflacji. Obecnie stawki opłaty paliwowej wynoszą około: 13 gr za litr benzyny, 29 gr za litr oleju napędowego i 16 gr za kilogram gazu. Według projektu, który ma na dniach trafić pod obrady Sejmu, opłaty mają zostać podwyższone o… 20 gr. Czyli w przypadku benzyny podwyżka wyniesie 154%, w przypadku gazu – 125%, a w przypadku oleju napędowego – 69%. Ale to jeszcze nie koniec. Bowiem 20 gr ma wynieść podwyżka netto. A przecież do 20-groszowej opłaty (czyli podatku) doliczy się jeszcze podatek od podatku, czyli VAT, który wyniesie 4,6 gr. Zatem na stacjach benzynowych zapłacimy za benzynę o prawie 25 groszy więcej na litrze.
Warto też przy okazji przypomnieć, że obecnie udział podatków w cenie benzyny wynosi około 59%. Po podwyżce opłaty paliwowej o 20 groszy, udział podatków z cenie, wzrośnie do 63%.
Na wieść o nowym podatku kierowcom nie jest zapewne do śmiechu, jest jednak w całej sprawie pewien element humorystyczny. Mianowicie przedstawiciele władzy twierdzą, że planowana podwyżka jest… kompromisem! Bowiem wcześniejsze plany brały pod uwagę podwyżkę o 35 groszy na litrze, a stanęło na zaledwie 20! I jak tu nie kochać władzy z takim poczuciem humoru? Wczoraj (29 czerwca) wypowiedziami na temat nowego podatku błysnęła pani premier oraz minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk. Pani premier zauważyła, że 20-groszowa dopłata wcale nie musi oznaczać podwyżki cen paliw na stacjach 🙂 Serio! Tak powiedziała! Ale i tak przebił ją minister Adamczyk, który użył klasycznej nowomowy (cytat za Bankier.pl): ’Nie mogę dzisiaj odpowiedzieć, co postanowi suweren. Czy ten projekt jest? Nie mam wiedzy, żeby był złożony. Nie wiemy, co postanowi suweren, na jakiej wysokości ustali te opłaty’.
I jeszcze na koniec wspomnę o nowej strukturze biurokratycznej, która powstanie za pieniądze zebrane z nowego podatku. Struktura będzie się nazywała: Fundusz Dróg Samorządowych. Po co ta struktura skoro już istnieje Krajowy Fundusz Drogowy zasilany pieniędzmi z dotychczasowych opłat paliwowych? Oczywiście po to, żeby stworzyć nowe etaty prezesów, dyrektorów, sekretarek i specjalistów w centrali oraz w delegaturach terenowych. Wpływy z nowego podatku mają wynieść 5 miliardów złotych, a to kwota niemała. Można nieźle ustawić setki osób.
;-( A kto będzie pracował na rzeczywisty wzrost PKB i rozwój kraju?
Cóż przy obecnym układzie władzy można tylko czekać na zmianę proporcji.
Chociaż …?