Inicjatywa polityczna pod nazwą Trójmorze zyskała dużą popularność ze względu na niespodziewaną kuratelę ze strony Stanów Zjednoczonych. Nikt nie wie co przyniesie i jak długi będzie miała żywot, a przede wszystkim, czy jej skutki będą dla Polski pozytywne, czy wręcz przeciwnie. Nikt specjalnie nie ukrywa, że jest skierowana przeciwko Niemcom i ich dominacji w Unii Europejskiej. Zatem na przychylność Niemiec liczyć nie można, ale przychylność ze strony USA jest nie do przecenienia. Na obecnym etapie Trójmorze jest niewątpliwym sukcesem polskiego rządu, choć jest konsekwentną realizacją doktryny święcącej triumfy w naszym kraju od co najmniej stu lat. Doktryna polega na szukaniu sobie wrogów blisko, a przyjaciół daleko.
Należy zdawać sobie sprawę, że Trójmorze jest dość wierną kopią układu sprzed 28 lat; w roku 1989 w Budapeszcie zawarto porozumienie pomiędzy Włochami Jugosławią, Austrią i Węgrami, do którego wkrótce przystąpiły Czechosłowacja i Polska. Porozumienie, które przeszło do historii pod nazwą Heksagonale, także było skierowane przeciwko Niemcom i stawiało sobie cele podobne jak Trójmorze. Jednak Niemcy, które bardzo wzmocniły swoją pozycję po zjednoczeniu w roku 1990, nie pozostały obojętne na Heksagonale; podjęły ofensywę polityczną, która przyczyniła się do proklamowania niepodległości przez Słowenię i Chorwację, rozpadu Jugosławii i krwawej wojny na Bałkanach. Heksagonale zostało skutecznie wysadzone w powietrze, chociaż formalnie ciągle trwa i nawet zostało rozszerzone o kolejne kraje Europy środkowej i wschodniej.
Warto przy okazji przypomnieć, że Europa Środkowa zawsze była przedmiotem targów pomiędzy najsilniejszymi krajami kontynentu. Losy regionu były zależne od równowagi pomiędzy mocarstwami: początkowo pomiędzy Prusami, Austrią i Rosją, a później pomiędzy Niemcami i Rosją. Porządek polityczny ustalony w roku 1815 w Wiedniu, oparty był na równowadze pomiędzy Prusami, Austrią i Rosją, ale przetrwał ledwie 50 lat, przerwany wojną pomiędzy Prusami a Austrią. Późniejsze zwycięstwo Prus w wojnie z Francją oraz proklamowanie przez Ottona Bismarcka Cesarstwa Niemieckiego, praktycznie wyeliminowało Austrię z rozgrywek o Europę Środkową. Za to rywalizacja pomiędzy Niemcami a Rosją doprowadziła do wybuchu I wojny światowej. Wprawdzie Niemcy poniosły w tej wojnie klęskę, ale w Rosji, która należała do zwycięskiej koalicji wybuchła rewolucja bolszewicka, a następnie wojna domowa. W efekcie w Europie środkowej powstała próżnia polityczna, dzięki czemu mogły powstać niepodległe państwa narodowe, w tym Polska. Nowy porządek został zatwierdzony przez wielkich tego świata na konferencji wersalskiej, w roku 1919. Przetrwał jeszcze krócej niż porządek wiedeński, bowiem tylko 20 lat. Rozgromienie Niemiec w II wojnie światowej wykreowało nowe supermocarstwa, które wzięły w swoje ręce losy Europy Środkowej. W 1945 roku w Jałcie, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, przy udziale Wielkiej Brytanii, ustaliły strefy wpływów w Europie Środkowej i zdecydowały o losach narodów. Ówczesna i późniejsza potęga mocarstw, które narzuciły porządek jałtański była tak wielka, że jego naruszenie wydawało się zupełnie niemożliwe. A jednak porządek ten legł w gruzach po niecałym półwieczu. W latach 1989 – 1990 doszło do emancypacji krajów Europy Środkowej spod dominacji sowieckiej, w roku 1993 nastąpiła ewakuacja wojsk sowieckich z tych krajów, zaś w roku 1999 nastąpiło rozszerzenie NATO o kraje regionu. Nowy porządek został ostatecznie zatwierdzony w roku 2010 na szczycie NATO w Lizbonie, kiedy to proklamowano tzw. strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. Faktycznie było to ustalenie nowych stref wpływów; szczęśliwie dla nas, Polska znalazła się po stronie wpływów USA. Gdy już się wydawało, że nowy porządek jest trwały i trudny do obalenia, zaledwie trzy lata po szczycie lizbońskim, Stany Zjednoczone zdecydowały się na rozszerzenie swojej strefy wpływów o Ukrainę, co się nie do końca udało. Zmagania wciąż trwają, zaś Ukraina faktycznie została podzielona na dwa państwa. Krym definitywnie trafił w ręce Rosji.
W nowej sytuacji Trójmorze mogłoby się stać inicjatywą spajającą kraje regionu, gwarantującą ich niepodległość i budującą bezpieczeństwo międzynarodowe. Ale by tak się stało muszą być spełnione dwa warunki. Jeden z nich, czyli przychylność Stanów zjednoczonych, wydaje się na razie spełniony, pytanie tylko na jak długo. Drugi warunek jest taki, że kraje Trójmorza muszą same zbudować swoją potęgę gospodarczą, bowiem tylko ona może zagwarantować siłę polityczną. I tu zaczynają się schody, bowiem obecnie dominuje tendencja do zapewniania spokojnego bytu obywateli przy pomocy pożyczonych pieniędzy. Najbardziej wyraźnie widać to w Polsce, gdzie zadłużenie, tylko w roku 2016, zwiększyło się o 86,7 mld zł. Czyli mówiąc obrazowo: cały program Rodzina 500+, całe dopłaty do emerytur i całe wynagrodzenia urzędników – w roku 2016 – zostały sfinansowane z pożyczonych pieniędzy. Taki kierunek prowadzi oczywiście do katastrofy gospodarczej, zaś jeśli ona nastąpi w Polsce (co wydaje się nieuniknione, bowiem nie ma planów zmiany polityki beztroskiego zadłużania się), a może także w innych krajach, to inicjatywa Trójmorza legnie w gruzach. Tak się bowiem składa, że z bankrutami nikt się nie liczy.