Moja dzisiejsza Księga zdziwień ma charakter wspomnieniowy i dotyczy lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dla polityki międzynarodowej był to bardzo burzliwy okres. Trwała zawzięta rywalizacja pomiędzy państwami Zachodu a Związkiem Radzieckim i jego państwami satelickimi, do których należała także Polska. Wprawdzie groźba wybuchu wojny była znacznie mniejsza niż choćby podczas kryzysu kubańskiego w roku 1962 (właśnie mija równe 55 lat od tamtych wydarzeń), trwały rozmowy rozbrojeniowe pomiędzy USA a ZSRR a furorę robiło słowo ’odprężenie’, ale jednocześnie Związek Radziecki wspierał różne ruchy o podłożu marksistowskim w krajach trzeciego świata. Szczególnie w krajach, które niewiele wcześniej lub właśnie w latach siedemdziesiątych przeistoczyły się z krajów kolonialnych w niepodległe państwa.
Ciekawym zjawiskiem w owym czasie było istnienie w Afryce państw postkolonialnych, które wybiły się na niepodległość, ale władzę sprawowała w nich biała mniejszość, podczas gdy czarna większość była pozbawiona wszelkich praw i dyskryminowana. Przykładem takiego kraju była Republika Południowej Afryki prowadząca politykę segregacji rasowej czyli apartheidu. RPA stała się przedmiotem ostrej krytyki na forum ONZ; w 1966 roku organizacja ta uznała politykę apartheidu za zbrodnię przeciwko ludzkości. Ale nie sposób nie podkreślić, że jednocześnie RPA rozwijała się gospodarczo w błyskawicznym tempie co przyczyniało się do szybkiej poprawy warunków życia także dyskryminowanej czarnej większości.
Z Republiką Południowej Afryki sąsiadował Mozambik, w którym od lat sześćdziesiątych trwały walki rdzennej ludności z kolonizatorami, którymi byli Portugalczycy. Siły powstańcze kontrolowały coraz większe połacie kraju już od początku lat siedemdziesiątych, aczkolwiek formalną niepodległość Mozambik uzyskał dopiero w roku 1975 – po rewolucji goździków w Portugalii. Wprowadzony ustrój był wzorowany na ustroju krajów bloku sowieckiego, czyli upaństwowienie wszystkiego plus sprawiedliwość społeczna, równość i braterstwo (oczywiście po uprzednim wyeliminowaniu białych – co było drobną modyfikacją wzorca). Jednym słowem – sielanka. I oto z tej socjalistycznej sielanki, jej czarnoskórzy mieszkańcy, zaczęli masowo uciekać do… Republiki Południowej Afryki. Czy to mogło nie dziwić? Apartheid, gdzie czarni byli dyskryminowani i poniżani, zaś owoce bogactwa konsumowali głównie biali, był przez czarnych wyżej ceniony niż socjalistyczny ład, gdzie byli współgospodarzami kraju i gdzie podział wspólnie wytworzonego bogactwa był sprawiedliwy i jedynie słuszny?
Umiejętność kierowania krajem nie miała i nie ma nic wspólnego z kolorem skóry. Dziś w RPA nie ma już apartheidu zaś czarnoskóra większość dzierży władzę od wielu lat. Przyjęty model państwa oparty na kapitalizmie oraz poszanowaniu wolności i własności zaowocował rozwojem gospodarczym i poprawą bytu obywateli. Zarówno tych bogatych, jak i tych biednych. PKB na głowę mieszkańca wynosi obecnie 7.500 USD i należy do najwyższych w Afryce. Nie miał tego szczęścia Mozambik, gdzie wprowadzony początkowo system marksistowski został wprawdzie później zastąpiony demokratycznym kapitalizmem, ale kraj był targany nieustannymi wojnami pomiędzy zwalczającymi się ugrupowaniami politycznymi. Dziś Mozambik należy do najbiedniejszych krajów Afryki (PKB 515 USD na głowę) i marzeniem wielu jego mieszkańców jest emigracja do RPA. Najmniej szczęścia mieli jednak mieszkańcy kraju leżącego pomiędzy Mozambikiem a RPA, który w przeszłości także przechodził przez etap apartheidu. Tym krajem jest Zimbabwe – dawniej Rodezja. Po zlikwidowaniu apartheidu wybrano model rozwoju podobny jak w RPA, ale wkrótce Robert Mugabe – prezydent o poglądach marksistowskich – uznał go za niesprawiedliwy i postanowił przychylić nieba biedocie i ukrócić rozpasanie bogatych. Biali plantatorzy, którzy stanowili podstawę gospodarki kraju, zostali zmuszeni do opuszczenia swojej ziemi lub wymordowani, zaś plantacje zostały przejęte (całkowicie bezprawnie) przez czarnych, głównie kombatantów z okresu walki zbrojnej z apartheidem. To spowodowało całkowitą ruinę gospodarczą kraju, upadek własnej waluty, chaos i skrajną nędzę mieszkańców. W roku 2008 PKB na mieszkańca wynosił w Zimbabwe 591 USD i był jednym z najniższych w Afryce. A przecież ledwie 30 lat wcześniej Rodezja była najbogatszym krajem kontynentu z PKB na mieszkańca 1.300 USD w połowie lat siedemdziesiątych. Fakt, że tak się stało – nie dziwi, bowiem socjalizm, który teoretycznie wspomaga biednych zabierając bogatym, zawsze prowadzi do nędzy wszystkich. Dziwi natomiast to, że nikt nie wyciąga nauki z lekcji Zimbabwe (a także innych krajów, np. Wenezueli) i ciągle pojawiają się politycy gotowi wprowadzać socjalistyczne recepty, które mają przynieść szczęście i dobrobyt, a przynoszą cierpienia i nędzę.
Chciałem uzupełnić opis o dwa istotne – moim zdaniem – fakty. RPA jest niepodległe od 1931, pozostałe kraje afrykańskie jak sam Pan zaznacza dopiero od końca lat 60tych, wcześniej stanowiły kolonie ludzi białych.
Tutaj chciałbym skoczyć z Afryki do Azji, gdzie zachodzi ciekawa korelacja między Indiami/Pakistanem oraz Japonią. Warto porównać bogactwo wymienionych krajów w odniesieniu do tego, czy były koloniami czy nie.
Sporo ukrytych zmiennych moim zdaniem, wnioski niezbyt oczywiste.
Pozdrawiam