Czy ich czas już nadszedł? Zadałem sobie to pytanie, gdy z dna kartonu przechowywanego na strychu wydobyłem piękne kolorowe krawaty, które kupowałem i nosiłem około 20 – 25 lat temu. Sięgnąłem po nie przypadkiem. Gdy moje krawaty będące w bieżącym użyciu nie mieściły się już na specjalnym wieszaku do tego przeznaczonym, musiałem zrobić ich gruntowny przegląd i część wyrzucić, a część odłożyć do krawatowego kartonu przechowywanego na strychu. Trzymam w nim te spośród moich krawatów, których czas już przeminął, ale do których czułem się na tyle przywiązany, że nie mogłem się zdobyć na ich wyrzucenie. I oto w przepastnym kartonie natknąłem się na piękne krawaty z drukowanego jedwabiu, bajecznie kolorowe i w fantazyjne wzory. Takie w sam raz dla poważnego czterdziestolatka na dyrektorskim stanowisku w dużej spółce. Bo właśnie w owym czasie los mnie rzucił na taki odcinek 🙂 Późniejsze moje losy były różne choć, jak mi się wydaje, równie kolorowe jak moje krawaty. Natomiast krawatowe trendy skierowały się ku spokojniejszym wzorom i kolorom oraz mniejszej szerokości. Nic więc dziwnego, że niektóre z moich wzorzystych i kolorowych krawatów powędrowały na zesłanie. Czy na zawsze?
No właśnie. Postanowiłem zapytać Was, drodzy czytelnicy, czy sądzicie, że już dość tego zesłania? Na końcu wpisu znajdziecie ankietę; wystarczy kliknąć na wybraną opcję. Ja mam odczucia ambiwalentne, ale jednocześnie muszę się przyznać, że trudno mi się oprzeć urokowi moich dawnych krawatów. Być może kryje się za tym jedynie sentyment do tamtych czasów, ale może jest w nich jednak coś specjalnego? Pomóżcie mi to ocenić, klikając którąś z opcji.
Marki krawatów (w kolejności ich pojawiania się) to: Kriss Nowicki, Como House, Laurant Benon, Kriss Nowicki (trzy kolejne) i Marek Mieszkowski. Wszystkie są uszyte z cienkiego jedwabiu i mają dość cienki wkład. Wszystkie zawiązałem węzłem Albert, co przy ich szerokości dało węzeł bardzo wydłużony i oczywiście lekko asymetryczny. Jeśli dobrze pamiętam, to ćwierć wieku temu wiązałem je półwindsorem. Miałem nawet pokusę, żeby znów spróbować tak zawiązać przynajmniej jeden z nich, ale zdołałem się tej pokusie oprzeć. Krawaty są zestawione z koszulami i marynarkami jak najbardziej współczesnymi. Koszule wybrałem białe, co stworzyło ładne i spokojne tło dla szalonych wzorów. Jedna z koszul pochodzi z kolekcji Va Banque Próchnika, druga to produkt Tommy Hilfiger. Marynarki i garnitury noszą metki: Próchnik, Vistula, Lantier i Digel, posztki to: EM Mens Accesories, Miler, Poszetka.com, Radowid, Jim Thompson i Hemley, okulary to: Persol i The Bespoke Dudes.
Warto jeszcze dodać, że wszystkie prezentowane dziś krawaty kupiłem w jednym miejscu: w sklepie przy ulicy Brackiej 5 w Warszawie. Sklepik istnieje do dziś, chociaż w międzyczasie zmienił się jego właściciel. Jednak nowy właściciel zachował specyficzny klimat dandysowskiej elegancji, który dziś można już tu i ówdzie spotkać, natomiast ćwierć wieku temu był czymś zupełnie wyjątkowym.
Czy ich czas już nadszadł? Proponuję wspólną zabawę, coś w rodzaju ankiety. Wybierzcie jedną z trzech poniższych możliwości a wtedy pokaże się wynik – ilu głosujących opowiedziało się za każdą z opcji. Zatem: [modalsurvey id=”809449287″ style=”flat”]
Krawaty całkiem urocze do zestawów mniej formalnych, kolory i nadruki nie odstają od dzisiejszych trendów, jedynie ta szerokość… Być może sprawdzą się w dwurzędówkach o szerokich klapach.
Ciekawe zestawienia, muszę również odwiedzić strych i zjrzeć do zaczarowanego pudła.
Jesień pod szyją.
Ubrania w tym krawaty tez trzeba poza doborem umieć nosić.
Super.
Czasem trzeba iść wbrew ogólnym trendom. Nie wszystkie krawaty mnie zachwyciły, ale większość z nich ma swój urok i na nieformalne okazje, jak spacer po Łazienkach Królewskich, wizyta u dobrze znanych znajomych, czy wyjście do restauracji będą doskonałe. Ja również mam kilka takich lekko niedzisiejszych krawatów i ośmielił mnie Pan tym coming-outem do założenia któregoś z nich 🙂
Ciekawe…W zeszłym tygodniu też myślałem o tym, że takie krawaty dziś dodają trochę luzu i takiego zdrowego dystansu, podobnie jak kolorowe skarpety. Refleksja naszła mnie jako studenta medycyny na zajęciach klinicznych z patomorfologii, nasz przemiły, starszy, ubrany w stylu lat 80 Profesor wciąż paraduje w takich krawatach, także podczas zajęć sekcyjnych. Efekt jest świetny. 🙂
Córce (4 lata) się podobają. W teatrze dziecięcym jeden Pan – raczej dziadek – miał takowy. Z windsorem bez łezki.
😉
No właśnie: kobietom podobają się bardziej niż mężczyznom. Oczywiście jeśli za próbkę reprezentatywną uznać osoby, które komentowały na Facebooku plus Twoją córkę 🙂
Moim zdaniem 2 i 3 można co jakiś czas założyć. Pozostałe są zbyt hmmm „jaskrawe”.
Nie, nie, nieee 🙂
Takie wzory na kolorowych skarpetkach męskich jeszcze przejdą. Dla mnie, krawat to synonim elegancji i takie wzory na nim niestety uważam na błąd :).
Super, Piękne, Radosne
Pozdrawiam
Spokojny
Pozdrawiam 🙂
Niektóre z nich może… na lśniące słońce, 20 stopni i kremowy lniany garnitur. Tylko takie okoliczności mogą wybaczyć ową pstrokatość 😉 Nawet mogłaby być wtedy ciekawa.
Pierwsza i trzecia stylizacja super.
Krawaty są piękne, zestawienia cudowne. Niczym obrazy malarzy. Zachwycajaą mnie Janie Twoje stylizacje.
Serdecznie pozdrawiam.
Dziękuję i pozdrawiam 🙂