James Bond często przewija się w moich wpisach o stylu i modzie męskiej. Nic w tym dziwnego, skoro producenci serii filmów uczynili elegancję i stylowość ubiorów agenta Jej Królewskiej Mości, jednym ze stałych i bardzo ważnych elementów. Tym razem postanowiłem sporządzić moją subiektywną listę 8 najładniejszych garniturów, spośród wszystkich w jakich pojawił się James Bond w 24 filmach cyklu. To zadanie dość karkołomne, wszak w każdym odcinku agent 007 prezentował się w kilkunastu garniturach, a każdy z nich był co najmniej godny uwagi. Trzeba też pamiętać, że od premiery filmu Doktor No, który był pierwszym filmem cyklu, minęło… 55 lat. Toż to cała epoka, w czasie której świat zmienił się w stopniu niewyobrażalnie wielkim. Zmieniła się też oczywiście moda, ale co ważniejsze, zmieniło się poczucie estetyki. Czy jest więc sens wrzucania do jednego worka ubiorów sprzed ponad pół wieku i tych sprzed kilku lat i dokonywanie bezpośrednich porównań? Uważam, że tak. Mało tego; uważam, że garnitury z pierwszych odcinków Bonda znacznie lepiej przeszły próbę czasu niż np. te z filmu Skyfall, który miał premierę zaledwie pięć lat temu. Jest to kolejny dowód na potwierdzenie tezy, że klasyczna męska elegancja jest nieprzemijająca i dość odporna na chwilowe mody.
Garnitury Bonda powstawały w różnych epokach i różne były też ścieżki jakimi trafiały na plan filmowy. Przez wiele lat były to garnitury szyte po prostu przez krawców, którzy byli krawcami aktorów odtwarzających rolę agenta 007. Niewątpliwie przeszli dzięki temu do historii. Mam tu na myśli krawców, bo aktorzy przeszli do historii swoją drogą. Takie nazwiska jak Anthony Sinclair (krawiec Seana Connery’ego), Cyril Castle czy Douglas Hayward (krawcy Rogera Moora) są elementami legendy tradycyjnego angielskiego krawiectwa. Co ciekawe Anthony Sinclair i Cyril Castle mieli swoje pracownie nie na słynnej Savile Row, lecz na leżącej w pobliżu – Conduit Street (na marginesie: Conduit Street krzyżuje się z… New Bond Street), a co jeszcze ciekawsze – ich pracownie sąsiadowały ze sobą. Douglas Hayward zyskał największą sławę jako krawiec Jamesa Bonda, gdyż pełnił tę rolę także wtedy, gdy Roger Moore pożegnał się z serią zastąpiony przez Timothy’ego Daltona. Krawcem Rogera Moora był też Angelo Vitucci – Włoch, właściciel pracowni Angelo Roma, który ubierał Bonda w dwóch filmach: The Spy Who Loved Me i Moonraker. Pierwszy z filmów ma polski tytuł: Szpieg, który mnie kochał, ale uważam go za wyjątkowo niefortunnie przetłumaczony, dlatego używam tytułu oryginalnego. Wyjaśnię, że tytułowym szpiegiem (the spy) była piękna agentka sowieckiego wywiadu, która zakochała się w Bondzie podczas wspólnie prowadzonej, brawurowej akcji. Ponieważ w języku polskim słowo szpieg jest rodzaju męskiego i nie ma żeńskiego odpowiednika, polski tytuł uzyskał niespodziewanie wydźwięk homoseksualny, co w odniesieniu do Bonda jest zupełnie idiotyczne. A można było przecież przetłumaczyć: Agentka, która mnie kochała. Kończąc wątek krawiecki dodam jeszcze, że po epoce wielkich krawców, nadeszła epoka wielkich marek: najpierw Brioni, a później Tom Ford. To znak czasów, w których narodziło się pojęcie product placement a wraz z nim pojawiły się wielkie pieniądze.
Z marką Tom Ford wiąże się też nierozerwalnie hasło ‘slim’, a może właściwiej byłoby powiedzieć ‘super slim’, które rozpanoszyło się szczególnie w filmie Skyfall (hiper slim?). Nie będę rozstrzygał czy wyszło to Bondowi na dobre, czy wręcz przeciwnie. W każdym razie zdania są podzielone. Wydaje się jednak, że gdy w filmie Spectre nastąpił lekki odwrót od slimgarniturków, fani odetchnęli z ulgą. Co nam przyniesie James Bond 25, który premierę będzie miał w roku 2019? Zobaczymy.
Czas zatem na przedstawienie 8 najładniejszych garniturów Jamesa Bonda. Oto one:
Moim numerem jeden jest szary garnitur z wełnianego tropiku z filmu Żyj i pozwól umrzeć z roku 1973. Był to pierwszy film, w którym wystąpił Roger Moore. Był trzecim odtwórcą roli Jamesa Bonda po Seanie Connerym (6 filmów) i George’u Lazenbym (1 film). Seria była już wtedy bardzo sławna i do kin waliły tłumy. Niestety nie u nas; w krajach bloku sowieckiego James Bond był zakazany.
Lata siedemdziesiąte odcisnęły silne piętno na modzie męskiej, co widać oczywiście w garniturach Bonda. Klapy marynarek są szerokie, patki na kieszeniach duże a szlice głębokie. Najbardziej charakterystyczne są jednak spodnie i koszule. Te pierwsze, dopasowane w biodrach i dość wąskie w udach, rozszerzają się ku dołowi, osiągając nad butami dość pokaźną szerokość. Koszule charakteryzują się wysokimi stójkami i pokaźnymi wyłogami kołnierzyków (zresztą jedno z drugim musi iść w parze) oraz daleko idącym dopasowaniem w korpusie. Zestawy uzupełniają szerokie krawaty. Czy taka charakterystyka ubiorów czegoś nam nie przypomina? Ależ tak! Pomijając kwestię spodni, to wypisz wymaluj, moda roku 2017. Może dlatego garnitury Rogera Moora wydają się dziś tak ładne?
Mój ulubiony bondowski garnitur uszyty jest z cienkiej wełny o luźnym splocie (typu tropik) tkanej z nitek w dwóch kolorach: białym i ciemnoszarym, co daje efekt jasnej szarości. Garnitur jest uszyty przez londyńskiego krawca – Cyrila Castle’a, który szył już wcześniej garnitury Rogera Moora do serialu telewizyjnego Święty. (Ten serial był wyświetlany w polskiej telewizji i pamiętam, że oglądałem go z wypiekami na twarzy). Co ciekawe wszystkie marynarki Moora w Świętym były trzyguzikowe, natomiast w Bondzie przeistoczyły się w dwuguzikowe – taka ówczesna dobra zmiana. Kolor i tkanina garnituru są bardzo letnie, co nie dziwi zważywszy, że Bond przybywa w nim na karaibską wysepkę San Monique gdzie ma się zapoznać z sektą wyznawców kultu voodoo. Marynarka prezentuje się doskonale na co wpływ mają tyleż kolor, co ładne proporcje i idealny krój. Charakterystyczny jest brak poduszek w ramionach (jeśli są, to mają śladową grubość), co na owe czasy było dość rewolucyjne. Najbardziej niezwykłymi elementami szarego garnituru z Żyj i pozwól umrzeć są guziki przy rękawach marynarki. Już sam fakt, że mamy tylko po jednym guziku na każdym rękawie, jest dość ciekawy. Najważniejsze jest jednak to, że części rękawa nie zachodzą na siebie, tylko stykają się ze sobą tak, jak w koszulach z mankietami na spinki. W obydwu częściach rękawa są dziurki, w które wkłada się podwójny guzik na łańcuszku (tak jak to czasami jest w przypadku głównego guzika w smokingu). Efekt ten częściowo można zaobserwować na zdjęciu powyżej, ale wyraźniejsze zdjęcie pokażę przy okazji omawiania ostatniego garnituru, gdzie także zastosowano identyczne rozwiązanie.
I na koniec warto jeszcze zwrócić uwagę na piękny bordowy krawat idealnie zawiązany węzłem four-in-hand oraz fakt, że koszula nie jest biała lecz kremowa. Bonda w wydaniu Rogera Moora często widywaliśmy w kremowych koszulach, a raz założył nawet taką do smokingu – o czym dalej. Nie sposób też nie zwrócić uwagi na brak poszetki w brustaszy, ale nie będę się nad tym wyzłośliwiał – ot taka mała wpadka.
Film Pozdrowienia z Rosji trafił na ekrany 10 lat wcześniej niż Żyj i pozwól umrzeć, co ma swoje odzwierciedlenie w garniturach Bonda. Właściwiej byłoby powiedzieć: w pewnych wybranych szczegółach garniturów, bowiem ich ogólna forma, oparta na klasyce, jest taka sama. Granatowy garnitur, z wdziękiem noszony przez Seana Connery’ego, podoba mi się m.in. dlatego, że jest do bólu klasyczny. Ponadczasowy kolor, ponadczasowy krój; nie ma się właściwie nad czym rozwodzić. Garnitur jest uszyty z flaneli wełnianej o małej gramaturze (grubości), co daje efekt ‘lejącego się’ materiału. Wyszedł spod ręki Anthony’ego Sinclaira – nadwornego krawca Seana Connery’ego. Bardzo ciekawe jest to, w jaki sposób pan Anthony radził sobie z niełatwą – bo bardzo barczystą – sylwetką swojego klienta. Wydawałoby się, że elementarnym przepisem na sukces powinny być szerokie klapy marynarki. Tymczasem tutaj mamy do czynienia z klapami dość wąskimi. To ciekawe, bo wąskie klapy przy barczystej sylwetce powinny dać kiepski efekt, ale przecież takiego nie dały. Można by to skwitować znanym powiedzeniem: ładnemu we wszystkim ładnie, ale myślę jednak, że decydujący wpływ na wygląd Bonda miał jednak kunszt krawiecki Sinclaira. Wydaje się, że kilka elementów złożyło się na końcowy sukces: bardzo słabe wypełnienie ramion, dość miękka konstrukcja przodów, lekkie taliowanie marynarki, jeden szlic zamiast dwóch (tego akurat nie widać na zdjęciu) oraz usytuowanie guzika poniżej talii. To ostatnie może zostać uznane za złamanie zasady, ale przecież liczy się efekt końcowy, a ten jest bardzo dobry. Spodnie mają po dwie zakładki z każdej strony przy gurcie i mają stosunkowo wąskie nogawki (jak na owe czasy). Na drugim zdjęciu widać to wyraźnie, gdy zestawi się spodnie Bonda ze spodniami M (w tej roli Bernard Lee). Na marginesie warto zwrócić uwagę na piękny kolor garnituru M, ładnie zawiązaną muszkę typu nietoperz i kolor koszuli, który jest… kremowy. Natomiast koszula Bonda jest jasnobłękitna i ma kołnierzyk półwłoski. Jego ubiór uzupełniają: granatowy krawat z grenadyny (dość wąski, więc łezka pod węzłem four-in-hand wyszła raczej mizerna), biała lniana poszetka i czarne angielki. Kolor koszuli, materiał krawata i rodzaj obuwia wskazują, że mamy do czynienia z eleganckim zestawem dziennym. Tak jest rzeczywiście; scena rozgrywa się w biurze M, gdzie za drzwiami urzęduje urocza Moneypenny (grana przez Lois Maxwell). Więc na podsumowanie tego akapitu: selfie Bonda z Moneypenny. No! Może niezupełnie selfie 🙂
Daniel Craig kojarzy się nieodmiennie z garniturami Toma Forda. Ale w pierwszym filmie z bondowskiej serii, w którym wystąpił – Casino Royale – obowiązywał jeszcze kontrakt z Brioni i to właśnie garnitury tej marki ma na sobie nasz bohater. Granatowy garnitur w prążki, w którym Bond pokazał się w scenie finałowej, wyróżniał się zdecydowanie spośród innych, dlatego postanowiłem zakwalifikować go do elitarnej grupy 8 najładniejszych bondowskich garniturów wszechczasów. Przede wszystkim garnitur wyróżnia się przez fakt, że tkanina posiada prążki. Wprawdzie szare prążki na granatowym materiale trochę wtapiają się w tło, są jednak na tyle wyraźne, żeby garnitur nabrał lekko drapieżnego charakteru. Garnitur w prążki to domena świata finansów i – w pewnym zakresie – zawodów prawniczych. Gdy, wraz z kolegami, projektowałem dla Próchnika kolekcję Va Banque, a później Monte Carlo, przestrzegano nas, że garnitury w prążki są ‘niesprzedawalne’. Niepomni przestróg zaprojektowaliśmy kilka garniturów w prążki. Okazało się, że określenie ‘niesprzedawalne’ nie ma wprawdzie zastosowania, ale określenie ‘trudno sprzedawalne’ – jak najbardziej. To zresztą dobry temat na wpis: Dlaczego polscy mężczyźni nie lubią garniturów w prążki? 🙂
Niezwykłość garnituru Bonda z finałowej sceny Casino Royale nie sprowadza się tylko do tkaniny w prążki. W oczy rzucają się przede wszystkim: kamizelka oraz trzy guziki w marynarce. Owe trzy guziki wydają się sprawą najbardziej nietypową, wszak Bond od pierwszego filmu serii nosił marynarki dwuguzikowe. Było to tak oczywiste, że nawet Cyril Castle – krawiec Rogera Moora – który do serialu Święty szył mu wyłącznie marynarki trzyguzikowe, musiał się przestawić na dwuguzikowe, o czym już pisałem we wstępie, a co wyszło Moorowi zdecydowanie na dobre. W przypadku trzech guzików w marynarce garnituru Brioni, doszedł do głosu konserwatyzm projektantki Lindy Hemming objawiający się oprócz tego, także w luźnym kroju zarówno marynarki jak i spodni, sporych wypełnieniach ramion i dość luźnej kamizelce.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na dodatki: piękną popelinową koszulę w kolorze błękitnym z mankietami na spinki oraz niebieski krawat; podobnie jak garnitur, pochodzą one od Brioni. Zdecydowanie na minus zapisać natomiast należy brak poszetki oraz zbyt długie rękawy marynarki. Wątpliwości może też budzić konstrukcja kamizelki; prawdopodobnie lepiej by wyglądała, gdyby miała pięć, zamiast sześciu guzików. Zdaje się jednak, że intencją projektantki było nawiązanie do szarego trzyczęściowego garnituru Bonda z filmu Goldfinger. Jednak tam, przy wzroście Connery’ego 189 cm, sześcioguzikowa kamizelka miała pełne uzasadnienie. Przy 178 cm wzrostu Craiga – sześć guzików to chyba zbyt wiele.
Konserwatyzm ubiorów Bonda sprawia, że krata jako wzór tkaniny garniturowej, nie pojawia się w filmach zbyt często. W GoldenEye nie dość, że się pojawiła, to jeszcze w bardzo udanym wydaniu. Problem w tym, że na filmowych kadrach krata jest w zasadzie niewidoczna, zlewając się w jednolity kolor szarobrązowy. Krata księcia Walii to dość skomplikowany wzór składający się z przecinających się cienkich linii, na które składa się wzór pepitki. Cienkie linie przecinają się tak, że tworzą na tkaninie duże kwadraty. Możliwości różnych kombinacji jest ogromnie dużo, dlatego trudno jest trafić na identyczne kraty pochodzące od różnych producentów. Materiał jest zwykle tkany z nitek w dwóch kolorach, ale często dodawane są jeszcze kolory dodatkowe. W przypadku garnituru Bonda wzór kraty jest bardzo klasyczny i składa się z nitek w kolorach granatowym i beżowym. Poniżej przedstawiony jest schemat tej tkaniny, która pochodzi z tkalni Bower Roebuck w Yorkshire.
Ciekawostką związaną z garniturem, o którym piszę jest to, że został uszyty jako garnitur trzyczęściowy. Jednak w filmie, w scenie wizyty Bonda w biurze M, kamizelka nie została użyta, więc garnitur stał się dwuczęściowy. O fakcie, że garnitur był trzyczęściowy dowiedziałem się kiedyś przypadkiem, czytając informację o aukcji Christies, na której był on wystawiony (sprzedano go za 19.200 funtów).
Forma garnituru jest bardzo klasyczna; marynarka ma dwa guziki, skośne kieszenie z patkami i dodatkową kieszonkę zwaną biletówką, klapy są średniej szerokości z kozerką położoną dość nisko. Przy rękawach umieszczono po cztery guziki, brustasza jest wykończona po linii prostej, marynarka ma jeden szlic. W ostatnich latach jeden szlic odszedł trochę w zapomnienie, zastąpiony wygodniejszymi dwoma, ale w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku był dość często spotykany. Spodnie Bonda mają po dwie zakładki z każdej strony przy gurcie oraz mankiety.
Uzupełnieniem garnituru jest koszula w kolorze kości słoniowej, krawat we wzory typowe dla lat dziewięćdziesiątych, zawiązany węzłem four-in-hand, oraz współgrająca z nim kolorystycznie poszetka, niedbale włożona do brustaszy. Ten sposób wkładania poszetki był charakterystyczny dla Pierce’a Brosnana, a zupełnie nie stosowany np. przez Daniela Craiga. Ciekawe na ile taki szczegół jak ułożenie poszetki, zależy od aktora odtwarzającego rolę a na ile jest narzucony przez kostiumografa?
Ubiór Jamesa Bonda w scenach rozgrywających się w Bangkoku, w filmie Człowiek ze złotym pistoletem, jest urzekająco piękny. Nazwałem go smokingiem tropikalnym, aczkolwiek nie mam pewności, czy na miano smokingu zasługuje, ze względu na pewne odstępstwa od wzorca, z których najważniejsze polegają na tym, że marynarka jest uszyta z jedwabiu a nie z wełny, w dodatku ma skośne kieszenie z patkami i dwa szlice. Jednak marynarka broni się pięknym krojem (to dzieło krawca Cyrila Castle’a, o którym już wspominałem), szerokimi klapami zamkniętymi i pięknymi guzikami z masy perłowej w układzie 6×2. Warto przy tym zwrócić uwagę, że górne guziki są ustawione w linii guzików dolnych, a nie szerzej jak to bywa zwykle w dwurzędówkach. Także koszula Bonda odbiega od smokingowych standardów: nie jest biała lecz kremowa, ma zwykłe guziki i mankiety koktailowe. Czarna jedwabna muszka typu motyl ma bardzo szerokie skrzydełka, co może trochę razić, ale dobrze współgra z szerokimi klapami marynarki.
Szary garnitur, który ma na sobie Daniel Craig w początkowych scenach filmu Skyfall należy bezsprzecznie do najpiękniejszych garniturów Jamesa Bonda. Jednak są pewne ‘ale’, o których nieco dalej. Na początek muszę wyjaśnić, że termin ‚skóra rekina’ to tłumaczenie wprost amerykańskiego określenia: ‚sharkskin’, którym nazywa się tkaninę utkaną z nitek w kolorach ciemnym i jasnym (ciemny wątek – jasna osnowa, lub odwrotnie). Połączenie nitek czarnej i białej daje właśnie efekt szarości; dopiero oglądając tkaninę z bardzo bliska, lub przez szkło powiększające, można zobaczyć charakterystyczny zygzak czarno-biały. Na zdjęciu poniżej widać to na zbliżeniu, jednak nie jest to zdjęcie tkaniny z jakiej uszyty został garnitur Jamesa Bonda, lecz tkaniny pochodzącej z włoskiej tkalni Vitale Barberis Canonico, z której powstał przepiękny garnitur marki Suit Supply, niestety obecnie już niedostępny. Kolejne zdjęcie pokazuje fragment garnituru z tej tkaniny w nieco mniejszym zbliżeniu; tak wygląda skóra rekina.
Wracam jednak do garnituru Jamesa Bonda. Jak wszystkie ubiory w tym filmie pochodzi od Toma Forda i został zaprojektowany przez Jany Temime. Jego urok tkwi głównie w kolorze i rodzaju materiału, nie bez znaczenia jest też sposób w jaki został pokazany w filmie: garnitur, który prawie wszystko zniesie. Bo przecież widz nie musi wiedzieć (a nawet nie powinien), że w filmie – tę samą rolę szarego garnituru – zagrało kilka jego egzemplarzy. I nie mam tu bynajmniej na myśli garnituru uszytego dla dublera Daniela Craiga. Chodzi mi o to, że garnitur był tak bardzo dopasowany, że na potrzeby niektórych scen sam musiał mieć swojego dublera. Np. w scenach na motocyklu została użyta marynarka z rękawami o kilka centymetrów wydłużonymi. Wąskie rękawy jej podstawowej wersji podciągały się tak bardzo, że wyglądało to groteskowo. Zarówno w scenach na motocyklu, jak i innych, widzimy Daniela Craiga w rozpiętej marynarce. Było to wprawdzie zrozumiałe ze względu na dynamizm scen, było jednak podyktowane głównie względami praktycznymi: zapięta marynarka była tak dopasowana, że uniemożliwiała normalne ruchy. Prawdopodobnie nie przeszłaby mojego testu wirtualnego guzika.
Warto jeszcze na koniec zwrócić uwagę na dodatki: piękną białą koszulę z kołnierzykiem tab-collar i mankietami francuskimi, szary krawat z grenadyny oraz lnianą poszetkę, którą można podejrzewać o to, że została wszyta na stałe. W przeciwnym razie musiałaby wypaść lub przynajmniej zmienić położenie w trakcie niemiłosiernych wygibasów i walk.
Smoking jest nieodłącznym atrybutem Jamesa Bonda. Na przestrzeni całej serii przeważnie pojawiał się w wersji czarnej, ale w pierwszych filmach z udziałem Seana Connery’ego, częściej oglądaliśmy jego odmianę w kolorze ciemnego granatu zwanego midnight blue. Taki kolor ma to do siebie, że przy sztucznym świetle wygląda na czarny i niekiedy trudno stwierdzić, że w rzeczywistości jest on granatowy. Doskonale to widać jeśli porówna się obydwa zdjęcia powyżej; aż trudno uwierzyć, że to ten sam smoking. Z kolei smoking midnight blue może mieć jedwab pokrywający klapy w kolorze tkaniny z jakiej jest uszyta marynarka, albo w kolorze czarnym. U Bonda w filmie Operacja Piorun, klapy są w kolorze marynarki. W ślad za tym, w takim kolorze jest też muszka, powleczenia guzików oraz lampasy na spodniach. Natomiast tym, co bardzo rzuca się w oczy (i przy okazji bardzo razi) jest brak poszetki w brustaszy. To bardzo ciekawe zjawisko, którego nie umiem wytłumaczyć. Oczywiście najprostszym wytłumaczeniem byłoby przeoczenie kostiumografa lub inspicjenta planu. Ale tak raczej nie jest, czego dowodzi fakt, że niektórzy ze statystów, którzy występują w scenie w kasynie na Bahamach, gdzie rozgrywa się scena – mają poszetki. Widać to na drugim planie zdjęcia poniżej, gdzie na planie pierwszym widzimy adwersarza Bonda – Emilio Largo (w tej roli Adolfo Celi), do którego jeszcze wrócę.
Smoking Conerry’ego umieściłem w grupie 8 najładniejszych garniturów Bonda ze względu na idealny krój, piękny kolor oraz brak jakichkolwiek odstępstw od smokingowych zasad: marynarka jest zapinana na jeden guzik i nie ma szliców, kieszenie nie mają patek, kołnierz jest szalowy. Podkreślam ten brak odstępstw dlatego, że bardzo często mamy do czynienia z upodabnianiem smokingu do zwykłego garnituru, co uważam za zbrodnię. Także Bondowi zdarzało się nosić takie smokingi, zaś od czasu, gdy ubiory dla niego szyje Tom Ford, stało się to niemal regułą. Ale miało miejsce także wcześniej; pierwszym filmie cyklu – Doktor No – Sean Connery miał np. na sobie marynarkę smokingową z dwoma szlicami.
Na koniec rozważań o smokingu Bonda odbiegnę trochę od tematu, ale pozostanę przy filmie Operacja Piorun. Nie mogę się bowiem oprzeć potrzebie wyrażenia swojego zachwytu dla smokingu Emilio Largo. Bardzo przewrotny jest fakt, że czarny charakter został ubrany w biały smoking, ale ważniejsze jest to, jaki jest ten smoking. Jest po pierwsze piękny i absolutnie klasyczny, a po drugie nawiązuje do najsłynniejszego filmowego smokingu wszechczasów, czyli do smokingu Humphreya Bogarta z filmu Casablanca. No ale Humphrey Bogart miał poszetkę w brustaszy…
Prawdę mówiąc ten garnitur jest kopią garnituru z filmu Żyj i pozwól umrzeć, który umieściłem na pierwszym miejscu mojego zestawienia, tylko uszyty został z innego materiału. Jednak materiał jest wyjątkowo piękny i wart szczególnej uwagi, zaś z garniturem wiąże się pewna ciekawa historia, którą Roger Moore opowiedział w swojej autobiografii wydanej w roku 2008.
Garnitur, o którym mowa, zagrał w scenach z Bejrutu, gdzie Bond przybył podążając tropem złotego pocisku. M.in. stoczył w nim zaciętą walkę na pięści (zwycięską – rzecz jasna) z dwoma oprychami. Dzięki tej walce można było obejrzeć wszelkie detale garnituru, w tym najbardziej intrygujący, czyli guziki przy rękawach. Pisałem już o tym przy okazji pierwszego garnituru, więc pozostaje mi tylko pokazać na odpowiednim kadrze z filmu.
Roger Moore wspomina ten garnitur w swojej autobiografii jako garnitur jedwabny. Jednak prawie na pewno był to garnitur wełniany z moheru, albo przynajmniej ze znaczącą domieszką moheru, o czym świadczy bardzo subtelny połysk tkaniny. Dalej Moore wspomina, że garnitur był tak piękny, że postanowił, iż po zakończeniu zdjęć, stanie się jednym z jego prywatnych garniturów. Producent filmu – Cubby Broccoli – postanowił jednak zrobić aktorowi niespodziankę (trzeba dodać, że głupią i złośliwą) i po zakończeniu ostatniego dubla, wylał na Moora wiadro farby, niszcząc garnitur.
Wybierając 8 najładniejszych garniturów Bonda korzystałem z informacji zawartych m.in. na stronach: Celebrity Style Guide & Costume Ideas, The Suits of James Bond oraz Bond Lifestyle. Oprócz kadrów z filmów wykorzystałem także zdjęcia ze stron: filmofilia.com, gazeta.ru, pinterest.com.
Ehhh, przygotowanie takiego wpisu toż to przecież tytaniczna robota!!!
🙂
Można zauważyć Janie, że Ty rownież jesteś „Moore’ofilem“. Ja uważam go za najprzyjemniejszego z aktorów grających tę rolę. Ostatni garnitur we wpisie jest moim ulubionym. Zresztą ta scena strasznie mnie intrygowała – Bond szuka w korytarzu drzwi garderoby tancerki, posuwa się
swobodnie trzymając między palcami śliczne cygaro. Znajduje drzwi, puka subtelnie dwa razy, wchodzi i stara się zabić dziewczynę uśmiechem. 🙂
Wyglądał wtedy diablo przystojnie, a w trakcie zdjęć miał przecież 46 lat.
Dziękuję za ten wpis, bardzo merytoryczne spostrzeżenia.
A co sądzisz Janie o Jerzym Lazenbym? W/g mnie aktorsko poradził sobie dobrze, jednak scenariusz nie był najlepszy i ciężko było mu zabłysnąć. Pozdrawiam!
Lazenby miał taki zniechęcający typ urody; nie lubię jego filmu oraz filmów z Daltonem. Podoba mi się Craig, ale oczywiście najbardziej lubię Moora, z jego dystansem do roli. Gdyby ówczesnego Bonda zagrać ze śmiertelną powagą to wyszedłby z tego straszny gniot.
Podpisuje się, jako kolejny „Moore’ofil“. Zwłaszcza w tym dwurzedowym tropikalnym smokingu – och! Kolejny jest Conerry, choć on tak na prawde “nabrał mocy” jak wino – z wiekiem stał się bardziej interesujacy. I także ten smoking. Pozostali panowie bardziej mi się kojarza z reklamą Vistuli (czy czegos tam innego męskoubiorowego) . No, może jeszcze Craig, którego królowa Elzbieta II na audiencji powitała : Good morning mister Bond.
Chciałyby wyrazić wielkie uznanie dla tego wpisu. Czytam Twojego bloga od kilku lat i nigdy nie zdarza Ci się schodzić poniżej mistrzowskiego poziomu, jednak takie perełki są prawdziwym creme de ła creme. Obawiam się, też że jest to jeden z tych wpisów które będą kopiowane przez wielu i to nie zawsze z podaniem źródła – jednym słowem plagiat.
Z samym rankingiem zgadzam się tak, jak zgadzam się z wyborem miss – przecież każda z dziewczyn jest piękna, się w końcu przychodzi czas, aby wybrać tę jedyną.
Czekam teraz z niecierpliwością na rozwinięcie tematu i wpis pod tytułem: “najciekawsze garnitury Bona”, bo choć nie każdy doskonały i zgodny z kanonem to często był warty uwagi jako odważny, czy intrygujący. Pierwsze z brzegu to brązowy, lniany ze ” Spectre”, czy kraciasta marynarka z “The Man with the golden gun”.
I na koniec małe sprostowanie. Jestem wielkim fanem Bona i bardzo cenię filmy jednak nad kinowe adaptacje przedkładam książki Iana Fleminga (tak, tylko Fleminga). Choć wydawać by się mogło, że styl, elegancję i dandyzm łatwiej pokazać na ekranie niż opisać w powieści to zapewniam, że wielu mogli by się zdziwić po lekturze właściwie którejkolwiek z książek, a z pewnością już porównanie “On her majestry secret service” filmu (według mnie najsłabsza adaptacja) do książki (moja najlepsza) wypada jednoznacznie na korzyść słowa pisanego.
Jest natomiast jedna książka która znacznie różni się od pozostałych, do tego stopnia, że Fleming pozwolił MGM wykorzystać jedynie jej tytuł, był z niej bardzo niezadowolony. Chodzi właśnie o “The spy who loved me”, a opowiada ona o dziewczynie która przypadkowo zetknęła się z agentem 007 i tu jak najbardziej jest to historia o szpiegu który ją kochał i w angielskim świetnie widać tę dwuznaczność tytułu książki i filmu, w polskim niestety nie dało się tego odzwierciedlić, więc postawiono na oryginalny tytuł zbieżny z powieścią.
Dziękuję za miłe słowa pod adresem bloga oraz za ciekawe uwagi.
Temat ubiorów Bonda przewija się często w moich wpisach. Pisałem m.in. o brązowym garniturze z filmu Spectre, który wspominasz (we wpisie Garnitur na upały). Na pewno będę też wracał do tematu w przyszłości. Np. chodzi mi po głowie wpis o nietypowych ubiorach takich jak; marynarka nehru, kurtka safari, czy choćby koszula z krótkim rękawem.
Dzień dobry!
Dziękuję za bardzo ciekawy wpis. Chciałbym podzielić się pewną anegdotą, która do niego nawiązuje. W pewnym momencie mojej kariery zawodowej podróżowałem służbowo do Bangkoku. Kontakt z miastem od strony innej niż turystyczna pokazał mi jak bardzo ceni się tam elegancki obiór. Kto wie czy kultura klasycznego ubioru nie jest tam silniejsza niż w niektórych miastach Europy tradycyjnie kojarzonych z klasycznym ubiorem. Do wielu miejsc, restauracji raczej nie wypada lub wprost nie można wejść bez pełnego garnituru. Zestawy dwurzędowe nie należą do rzadkości, mężczyźni bardzo często chodzą w bardzo dobrze dopasowanych garniturach z dobrych tkanin a wielu stylizacji nie powstydziłby się fora i blogi modowe. Istnieje tam też ogromna kultura bespoke w bardzo atrakcyjnych nawet dla nas cenach, która, po radach lokalsów i uniknięciu licznych pułpek na turystów dała mi dużo radości, ale to temat na cały wpis…
Pewien Taj z zasłużonego tam zakładu krawieckiego wytłumaczył mi, że do takiego wybuchu trwającej wiele lat mody na klasyczny ubiór przyczyniły się nie tylko niskie, atrakcyjne dla turystów ceny wyrobów, ale też ogromne zainteresowanie wewnętrzene, które wywołał “Człowiek ze złotym pistoletem”. Akcja filmu, która rozgrywała sie m.in. w Bangkoku oraz siła stylu głównego bohatera zainspirowała Tajów na długie lata 🙂
Bardzo ciekawa historia.
Ja mogę opowiedzieć przygodę mojego przyjaciela z szyciem garniturów w Bangkoku. Przyjaciel ma dużą nadwagę, więc kupienie gotowego garnituru lub marynarki, nie jest w jego przypadku możliwe. Lubi podróżować i pewnego razu wybrał się na tajską wyspę – niemal bezludną. Będąc w Bangkoku wybrał się do zakładu krawieckiego, gdzie zamówił 4 garnitury. Miał je odebrać po powrocie z wyspy, czyli po dwóch tygodniach. Na wyspie mój przyjaciel całymi dniami nurkował, zaś jego posiłkami były głównie ryby i owoce morza. Gdy po dwóch tygodniach wrócił z wyspy i zgłosił się po odbiór garniturów, okazało się, że te wiszą na nim jak na wieszaku i wyglądają okropnie. Mój przyjaciel, zupełnie niechcący i mimochodem zrzucił 15 kg. W pracowni krawieckiej zapanowała konsternacja, ale podjęto się przeróbek, które musiały być zrobione w ciągu doby. Udało się i po przeróbkach garnitury leżały jako tako.
Pierwsza okazja do założenia nowego garnituru trafiła się mojemu przyjacielowi dopiero w miesiąc po powrocie do Polski. Niestety garnitur okazał się nie do użytku – był o wiele za ciasny. W ciągu miesiąca mój przyjaciel wrócił do poprzedniej wagi. Nigdy nie założył żadnego garnituru z czterech przywiezionych z Tajlandii. Ale trzyma je w szafie i planuje zrzucenie 15 kg.
Uwielbiam takie pełne treści i dopracowane wpisy! 🙂 Zapisuję sobie w zakładach!
Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Wg mnie Bond genialnie wyglądał w czarnym smokingu podczas rozgrywki pokerowej w Casino Royal – czy to sam smoking, czy jego idealne uszycie czy urok Craiga – nie wiem ale w moim odczuciu zasłużył na top 8 🙂
Tak, ten smoking od Brioni był idealny. Późniejsze (od Toma Forda) nie były już tak udane.
Panie Janie, świetny wpis. Właśnie zaczęliśmy z żoną oglądanie po kolei wszystkich części i teraz jeszcze bardziej niż zawsze będę zwracał uwagę na stroje. Mam podobną obserwację, że garnitury we wcześniejszych częściach były ok prostu lepiej wyglądające. I jeszcze jedno – osobiście uwielbiam garnitury w prążek 😀 odkąd mam 2 nie zakładam gładkich.
Jasiu, a ja wziąż czekam na Poirota
🙂
Walther PPK. Powstał w latach 30 i również jest to klasyka która się nie starzeje… 🙂
https://www.jamesbondlifestyle.com/product/walther-ppk