Henrik Hjerl jest Duńczykiem mieszkającym w podkopenhaskim Charlottenlund i zajmującym się doradztwem w zakresie stylu i etykiety a także administrowania pałacami i luksusowymi posiadłościami. Ma w tych dziedzinach ogromne doświadczenie, gdyż całe jego zawodowe życie było związane z administrowaniem oraz pracą w dyplomacji. Był m.in. pracownikiem duńskiej ambasady w Stanach Zjednoczonych, zaś w kręgach dyplomatycznych bywał nazywany skandynawskim Jamesem Bondem. Bardziej jednak ze względu na nienaganne maniery, wyszukaną elegancję i przeogromną wiedzę na temat etykiety i klasycznej elegancji, niż z uwagi na agenturalne inklinacje.
Jednak najbardziej znanym przydomkiem Henrika jest Butler, co jest nawiązaniem do jego przeszłości administratora arystokratycznych posiadłości. Pod takim przydomkiem jest znany czytelnikom Styleforum oraz Sartorial Notes, gdzie jest darzony powszechnym szacunkiem i uważany za wyrocznię w sprawach zasad męskiej elegancji oraz przewodnika po świecie luksusu. Henrik jest też jednym z bohaterów Wielkiej Księgi Dandysów autorstwa Rose Callahan i Nathaniela Adamsa. Dodam tylko, że w rzeczywistości tytuł książki brzmi: We are Dandy, zaś nazwanie jej Wielką Księgą Dandysów to mój pomysł, do którego upoważnia zarówno format i objętość wydawnictwa, jak i format i klasa postaci tam przedstawionych. Zdjęcie Henrika, które jest głównym zdjęciem wpisu i które widnieje poniżej na kartach książki, jest autorstwa Rose Callahan.
Ponieważ mam przyjemność znać Henrika osobiście, muszę zatem dodać, że potrafi on być duszą towarzystwa – opowiadając zabawne anegdoty lub pokazując sztuczki magiczne, w czym jest niezrównany. Jeśli dodać do tego niezwykłość jego niektórych ubiorów, to mamy obraz dżentelmena intrygującego i nietuzinkowego. Mój pierwszy z nim kontakt miał miejsce pewnego wieczoru na ulicy we Florencji: zobaczyłem człowieka odzianego w czarną hiszpańską pelerynę, jakby żywcem wyjętego z XIX wieku, który szukał jakiegoś adresu i rozpytywał napotkanych przechodniów. Jak się okazało zmierzaliśmy pod ten sam adres.
Styl Butlera jest kwintesencją dystyngowanego stylu angielskiego dżentelmena z wyraźną nutką staroświeckości. Owa staroświeckość przejawia się głównie w kroju szytych na miarę garniturów, marynarek, kamizelek, koszul, a nade wszystko spodni, ale także w doborze tkanin, wśród których poczesne miejsce zajmują – zimą – tweedy i flanele, zaś latem – len. Atrybutem Henrika są kamizelki; czy to jako element trzyczęściowego garnituru, czy to w postaci samodzielnej. Nieobce są mu też ubiory formalne: w porze wieczorowej frak, w porze dziennej żakiet lub stroller. No i oczywiście smoking, co widać na zdjęciu głównym. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na dwa szczegóły, dość nietypowe jak na ortodoksyjnego wyznawcę twardych zasad w ubiorze. Otóż biała poszetka ma ciemną obwódkę i jest ułożona w sposób niezbyt formalny, zaś na nadgarstku Henrika możemy dostrzec sportowy zegarek na bransolecie. Raczej wykluczam, żeby to były wpadki, więc zapewne kryje się za nimi jakiś zamysł, którego nie pojmuję. Czyżby zegarek był nawiązaniem do ’skandynawskiego Bonda’?
Bardziej sportowy styl, jaki niekiedy prezentuje Henrik, jest też godny uwagi. Lubi zestawy koordynowane oraz całkiem sportowe, jak np. zestaw z kurką safari. W kwestii obuwia bliżej mu do południa Europy niż do rodzinnych regionów i najczęściej zobaczymy go w loafersach i to zarówno ze skóry licowej, jak i zamszowych.
Facet ma styl! Świetna sylwetka. Kilka spostrzeżeń: na pierwszym zdjęciu – wydaje mi się, że marynarka jest zamszowa, więc nie do końca to jest smoking (ang. tuxedo) tylko strój do palenia (ang. smoking jacket) – niższa formalność więc dopuszczalne są odchylenia od etykiety. Drugie spostrzeżenie: długość spodni. Janie – jak na twoje dotychczasowe standardy to o parę kilometrów za długie 🙂 A może się mylę?
Pozdrawiam
Mylisz się.
We wpisie Długość spodni zamieściłem nawet tabelkę, w którą Butler się idealnie wpisuje. On nosi po prostu spodnie z dość szerokimi nogawkami, co zresztą nazwałem nutką staroświeckości.
Nie są dość szerokie ani z nutką staroświeckości, ale normalnie szerokie. Wg mnie obecne wąskie – czyli poniżej 19) nogawki to b. słabo, a poniżej 18 cm to zgroza, nowomoda ;). Jak ostatnio na wymiar zamawiałem w znanej firmie B. spodnie garniturowe o normalnej szerokości – czyli 20 cm na szczupłe nogi – to ciężko było wyperswadować sprzedawcy tę szerokość. A i tak uszyli 19, twierdząc, że 20 cm przy szczuplej sylwetce – pas 78 – przekracza ich wykroje. No i spodnie pojechały do poprawki.
Ciężko żyć w obecnym rurkowatym świecie 🙂
jest styl ,jakość ,klasa .Wg mnie długość spodni ok,te przykrótkie niech znikną jak i kuse marynarki .Widzę spodnie z zakładkami -wygoda.Nie mundurki jak u nas wszyscy jednakowi bez wyrazu… Prawdziwy dandys.Pozdrowienia
Witam Janie pisałeś o sztybletach , szerokim ich zastosowaniu, szukam butów na obecna porę roku, co sądzisz o tym modelu z firmy Wojas do płaszcza i budrysówki ?pozd
BRĄZOWE MĘSKIE BOTKI
MODEL : BOTKI / 6152-52r
Mam bardzo podobne sztyblety od Wojasa i jestem z nich bardzo zadowolony.
Prezentowałem je m.in. we wpisie Jesienny zestaw: tweed i sztruks.
Na pewno ciekawe zestawy, ale wyrocznią bym tego Pana nie nazwał.
To wizerunku staroświeckiego gentlemana z pewnością brakuje kapeluszy.
Poza tym: rozpięte dwurzędówki, kurtki, na co drugim zdjęciu ręce w kieszeniach, opieranie się o ścianę ( podeszwą)… – to nie jest zachowania zgodne z etykietą, to nie jest zachowanie kulturalnego mężczyzny.
Dwurzędówki były niegdyś noszone z kamizelkami, niekiedy odpięte. Ręce w kieszeniach są niedopuszczalne w sytuacjach oficjalnych, jednak tu nie ma takiego przypadku. Poza tym na tych zdjęciach ten pan pozuje (jak w kolorowych magazynach), zatem nie można twierdzić, że to są jego zachowania i w ten sposób odmawiać mu kultury. Tak bym to wytłumaczył. Abstrahując od tej wymiany zdań, życzyłbym wszystkim mieszkańcom naszego kraju choćby ułamka kultury Duńczyków.
No nareszcie ktoś w normalnych spodniach, a nie we włoskich „kalesonach”
Dzień Dobry Janie!
Czy bohater Twojego felietoniku ma na sobie stroller czy stresseman? Zawsze mam kłopoty z rozróżnieniem.Pozdrawiam.
Jakkolwiek by to dziwnie nie zabrzmiało: jedno i drugie 🙂
Każdy stresemann jest bowiem strollerem, ale nie każdy stroller jest stresemannem. Ubiór Henrika z jednego ze zdjęć można nazwać zarówno strollerem, jak i stresemannem. Gdyby jego marynarka była dwurzędowa wówczas nazwa stresemann byłaby nieuprawniona. Z tymi nazwami jest zresztą sporo kłopotów, bo np. w Wielkiej Brytanii w ogóle nie używa się nazwy stroller dla określenia tego typu ubioru (stroller to wózek dziecinny, a także spacerowicz, ale nie ubiór). Zaś w Niemczech, które można uznać za ojczyznę stresemanna (a także Stresemanna) używa się też nazwy Bonner Anzug. Może nie tyle używa się, co się używało, bowiem zarówno nazwa jak i sam ubiór odeszły w zapomnienie.
Nazwa stresemann wywodzi się od nazwiska Gustava Stresemanna – kanclerza Republiki Weimarskiej, który kiedyś zamiast marynarki żakietowej użył zwykłej czarnej marynarki, pozostawiając resztę od żakietu.