Jak to jest z tym PKB?
Na bazie ciekawego wykresu na portalu Bankier.pl postanowiłem odpowiedzieć na pytanie: jak to jest z tym PKB? W tym o czym piszę dalej nie ma nic odkrywczego, ale warto sobie pewne informacje przypomnieć, gdyż hasło wzrostu PKB pojawia się bez przerwy w mediach, bardzo często w sposób nierzetelny czy wręcz zmanipulowany. Trzeba wiedzieć, że sposób liczenia PKB jest daleki od doskonałości (z grubsza biorąc sumuje się wszystkie wydatki), można więc dyskutować, czy rzeczywiście w pełni odzwierciedla on potencjał i bogactwo krajów. Ma jednak tę ogromną zaletę, że we wszystkich krajach liczony jest według tej samej metodologii, co umożliwia porównywanie ze sobą ich gospodarek. Wzrost PKB oznacza bogacenie się społeczeństw, spadek PKB jest równoznaczny z ich ubożeniem. Wzrost PKB pociąga zwykle za sobą wzrost liczby miejsc pracy i wzrost wynagrodzeń, co jest bezpośrednio odczuwalne przez przeciętnych obywateli. Dlatego systematyczny wzrost PKB jest tak ważny i dlatego każdy rząd lubi się nim chwalić.
PKB czyli produkt krajowy brutto (można się też spotykać ze skrótowcem anglojęzycznym: GDP – gross domestic product) to parametr obrazujący wielkość wytwarzanych w danym kraju dóbr i usług, w przeciągu określonej jednostki czasu, najczęściej roku. PKB określa się w walucie danego kraju, najczęściej przeliczanej na dolary amerykańskie. Największy PKB mają Stany Zjednoczone: 18,8 biliona dolarów (2016), na drugim miejscu plasują się Chiny z PKB 11,2 biliona dolarów, a na kolejnych: Japonia (4,9 bln USD), Niemcy (3,5 bln USD), Wielka Brytania (2,6 bln USD), Francja (2,5 bln USD). Gdyby Unię Europejską potraktować jako całość, to jej PKB wyniósłby 16,4 biliona dolarów. Dla oceny dobrobytu panującego w danym kraju, ważniejszy jest PKB per capita, czyli PKB przypadający na jednego mieszkańca. Najwyższy PKB na mieszkańca odnotowuje Luksemburg, gdzie wynosi on 111 tys. dolarów (2016). Na kolejnych miejscach znajdują się: Norwegia (89,8 tys. USD), Wyspa Man (80,2 tys. USD), Szwajcaria (75,4 tys. USD), Irlandia (66,8 tys. USD), Katar (66,4 tys. USD). Polska, z PKB per capita na poziomie 15,1 tys. USD, znajduje się na 51 miejscu. Muszę tu dodać, że dane o PKB podawane przez różne instytucje, mogą dość znacznie odbiegać od siebie. Jednak z jakich źródeł by nie korzystać, zawsze zauważymy, że Polska dokonała ogromnego skoku od roku 1989. Zdaje się, że jest to największy skok spośród wszystkich krajów świata.
Sam wzrost PKB jest ważny, ale równie ważna jest struktura tego wzrostu. Często słyszymy z ust ekonomistów, określenia: ’zdrowy wzrost’ albo ’wzrost zrównoważony’. O co chodzi? Otóż wzrost PKB opiera się na trzech filarach: inwestycjach, eksporcie i popycie wewnętrznym (czyli konsumpcji). Mniejsze znaczenie mają wydatki publiczne, czasami wyodrębnia się też saldo zapasów, ale częściej zapasy są ukryte w inwestycjach. Zrównoważony wzrost to taki, w którym trzy podstawowe czynniki/filary mają optymalny udział. Najważniejsze są inwestycje, bowiem rzutują nie tylko na wzrost bieżący, ale także na przyszły. Gdyby nie było inwestycji, to wzrost prędzej czy później musiałby ulec załamaniu. Z kolei konsumpcja ma duże znaczenie dla tego, żeby wzrost był odczuwalny dla obywateli. Gdyby nie było wzrostu konsumpcji, to obywatele nie odczuwaliby wzrostu, pomimo dużego wzrostu inwestycji i eksportu. Jeśli struktura wzrostu jest taka, że jest duży wzrost konsumpcji, zaś mały inwestycji – bardzo źle to wróży na przyszłość, ale nastroje społeczne są wtedy dobre. Zupełnie jak na Titanicu, który nabierał wody a zachwyceni pasażerowie bawili się w najlepsze. Z kolei gdy jest duży wzrost inwestycji a mały konsumpcji, to nastroje nie są dobre, ale za to doskonałe są rokowania na przyszłość. Bo duży wzrost inwestycji musi dać w efekcie wzrost konsumpcji w przyszłości.
W opozycji do konsumpcji działa czynnik, który powyżej nazywałem eksportem, a który w rzeczywistości jest saldem handlu zagranicznego. Jeśli eksport jest większy od importu, to różnica powiększa wskaźnik wzrostu PKB, jeśli eksport jest mniejszy od importu, to różnica pomniejsza wskaźnik wzrostu PKB. Ale postrzeganie obywateli jest odwrotne: większy import działa pozytywnie na odczucia obywateli, większy eksport – przeciwnie.
Po wszystkich powyższych wyjaśnieniach warto spojrzeć na wykres zaczerpnięty z Bankier.pl, który przestawia strukturę wzrostu PKB w kilku wybranych krajach, w trzecim kwartale roku 2017. Pierwsze co rzuca się w oczy to fakt, że znakomity polski wzrost w trzecim kwartale, który sięgnął 4,9% PKB, nieco blednie na tle innych krajów. Lider światowego wzrostu, czyli Turcja, osiągnął wskaźnik wzrostu powyżej 11%. Byłby to wzrost iście imponujący, gdyby nie pewne 'ale’, o którym za chwilę. Zaskakujący wzrost – 8,8%, najwięcej w Unii Europejskiej – odnotowała Rumunia. Ale niemal cały wzrost został spowodowany wzrostem konsumpcji, co jest zapewne powodem do radości dla wielu Rumunów, ale też powodem do niepokoju o przyszłość. Tym bardziej, że za wzrostem konsumpcji stoją decyzje administracyjne: podniesienie ustawowej płacy minimalnej, podwyżki płac w sferze budżetowej oraz obniżka VAT. Prawdopodobnie radość Rumunów będzie krótkotrwała, gdyż całe te podwyżki pożre im wkrótce inflacja. Znacznie więcej powodów do radości mają Węgrzy, u których wysoki wzrost inwestycji dobrze rokuje na przyszłość. Z kolei Czechy odnotowały wzrost na podobnym jak Polska poziomie, ale struktura tego wzrostu jest bardzo zrównoważona, niemal podręcznikowa. Zatem Czesi nie powinni się obawiać nagłego załamania wzrostu, ale nigdy nic nie wiadomo. Jeśli nowemu czeskiemu rządowi przyszłoby np. do głowy uruchomić rozdawnictwo na dużą skalę, to jednak mogłyby pojawić się problemy. Patrząc na turecki słupek na wykresie zauważymy, że za imponującym wzrostem stoi przede wszystkim konsumpcja, chociaż inwestycje także osiągnęły niezły rezultat. Jednak ta eksplozja wzrostu wydaje się krótkotrwała i wynika głównie z tzw. efektu bazy. III kwartał 2017 r. jest porównywany z III kwartałem 2016 r. a wtedy nastąpiło w Turcji gwałtowne załamanie i konsumpcji, i inwestycji, a w rezultacie spadek PKB. W owym czasie w kraju panował chaos związany z nieudanym puczem. Tak duży wzrost w trzecim kwartale roku 2017 jest więc chwilowy, warto jednak pamiętać, że wzrost PKB Turcji utrzymuje się od dłuższego czasu na niezłym poziomie i taki zapewne pozostanie.
Jak na tym tle wygląda Polska? Nie od dziś wiadomo, że znaczna część naszego wzrostu wynika ze wzrostu konsumpcji. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby kroku konsumpcji dotrzymywały inwestycje. Niestety tak nie jest. Wprawdzie inwestycje wzrosły o 3,3%, co dodało 0,6 punktu procentowego do ogólnego wzrostu PKB, ale trzeba pamiętać, że ten wzrost inwestycji jest liczony w stosunku do bardzo niskiej bazy (analogia do Turcji). Bowiem w III kwartale roku 2016 inwestycje spadły aż o 7,3% (bardzo dużo), zaś rok później ciągle nie zdołały tych spadków odrobić, wzrastając w III kwartale 2017 roku, o wspomniane 3,3%. Po słabym wzroście PKB w roku 2016 rząd zapowiadał, że inwestycje ruszą z kopyta w II kwartale 2017 – nie ruszyły. Później słyszeliśmy, że ruszą w III kwartale – wzrosły, ale nie na tyle, żeby odrobić straty sprzed roku. Wkrótce dowiemy się jak to jest z inwestycjami w IV kwartale i całym 2017 roku. Miejmy nadzieję, że jest dobrze, bowiem w przeciwnym razie czeka nas rychłe załamanie wzrostu PKB. A tego raczej nikt by nie chciał.
Ciekawy artykuł. Natomiast nie rozumiem jednej kwestii. Jak mamy utrzymać wzrost PKB, skoro nasze Państwo poszło w kierunku rozdawnictwa? Przecież takie programy jak 500+ lub obniżenie wieku emerytalnego w końcu się odbiją na gospodarce. Czy nie będzie tak, że w trakcie najbliższego kryzysu nasze PKB ostro spadnie (skoro PKB jest napędzane przede wszystkim przez konsumpcję, a inwestycje spadają)? Co o tym sądzisz Janie?
Słuszne uwagi. Właśnie w moich tekstach pokazuję jak głupota i populizm rządzących pchają nasz kraj ku katastrofie. Niestety z biegiem czasu maleją możliwości zawrócenia z tej drogi.
Tu właśnie pojawie się problem, ale tak długo jak istnieje możliwośc zadłużania zewnętrznego przy obecnej architekturze monetarnej – tak długo zadłużenie będzie finansować wydatki z budżetu. Więcej na ten temat pisałem w ostatnim numerze Capital magazyn.