Strategia fotografowania
Mój pomysł na fotografowanie ptaków jest bardzo prosty: siedzę sobie w przydomowym ogródku, pracuję przy laptopie i popijam schłodzone, różowe wino. W pogotowiu mam ustawiony na statywie aparat z teleobiektywem i jeśli jakiś interesujący ptak pojawi się w moim polu widzenia, to robię mu zdjęcie. Każdy zapewne uśmiechnął się teraz z politowaniem. Bo jakie ciekawe lub rzadkie gatunki ptaków można sfotografować w dużym mieście, nie ruszając się nawet z domu? Okazuje się jednak, że moja strategia nie jest ani całkiem pozbawiona sensu, ani skazana z góry na porażkę. Przytłaczająca większość zdjęć, które prezentuję w dziale PTAKI mojego bloga, została zrobiona w opisany powyżej sposób. Sądzę, że w wielu przypadkach są one godne uwagi, zaś w niektórych przypadkach są to niezłe zdjęcia rzadkich i ciekawych ptaków.
Krogulca, który widnieje na zdjęciu powyżej i trzech zdjęciach poniżej, sfotografowałem kilka dni temu. Przyleciał ni stąd ni zowąd, usiadł na świerku rosnącym w ogródku sąsiadów, porozglądał się wokół i po kilkunastu sekundach odleciał. Tym razem nic nie upolował, ale zdarzały się już sytuacje, gdy dopadał jakiegoś ptaszka (przeważnie dzwońca) na moich oczach. Krogulec to najliczniejszy ptak szponiasty występujący w Polsce (więcej o nim można przeczytać tutaj), więc jego obecność w mieście nie dziwi.
Znacznie bardziej niecodzienny widok miałem tydzień wcześniej, gdy zaobserwowałem paszkota, który w pewnym momencie usiadł na gałęzi drzewa rosnącego nieopodal mojego miejsca pracy na tarasie. Paszkoty nie należą do ptaków szczególnie rzadkich, ale prowadzą skryty tryb życia i są bardzo płochliwe. Dlatego poczytuję sobie za sukces zrobienie zdjęcia przedstawicielowi gatunku. Kiedy jednak postanowiłem zmienić nieco położenie aparatu, żeby mieć lepszy widok na ptaka, ten po prostu odleciał.
Bez wątpienia najrzadszym ptakiem jaki kiedykolwiek odwiedził mój ogródek, był dzięcioł białogrzbiety. Gatunek ten jest w Polsce bardzo nieliczny i występuje tylko lokalnie we wschodniej części. Jego liczebność ocenia się na około 500 – 1000 par, przy czym występuje niemal wyłącznie w puszczach z licznym starodrzewiem. Elementem niezbędnym dla gniazdowania tego ptaka jest butwiejące drewno drzew liściastych w formie rozkładających się kłód i martwych pni. Larwy owadów tam żyjące stanowią jego podstawowy pokarm. Jakim cudem ten dzięcioł pojawił się w moich okolicach – nie mam pojęcia. Informacje o dzięciole białogrzbietym można znaleźć tutaj.
Bardzo rzadkim ptakiem jest też dzięcioł białoszyi, ale ten z kolei lubi gniazdować w miastach. Zresztą jego populacja bardzo szybko wzrasta. Dane z roku 2013 mówiły o liczebności 1000 – 2000 par na terenie całej Polski. Przypuszczam, że obecnie jest tych ptaków znacznie więcej. Dzięcioł białoszyi przylatywał swego czasu do mojego karmnika. Było to już wiosną, kiedy ładna pogoda pozwalała mi przesiadywać na tarasie. Dzięcioł zupełnie się mnie nie bał, chociaż siedziałem w odległości około 5 – 7 metrów od karmnika.

Jednym z najsympatyczniejszych ptaszków, które mnie odwiedzają i pozwalają się fotografować, jest piecuszek. Jest malutki i bardzo ruchliwy i jest gatunkiem dość licznie występującym w Polsce. Co ciekawe jego liczebność w centrum Warszawy jest większa niż w Puszczy Białowieskiej. Nic zatem dziwnego, że moja strategia fotografowania ptaków sprawdziła się w jego przypadku.