Co słychać u mojego kosa?
Wiele razy pisałem o samcu kosa, który jest częstym gościem w moim ogródku. Zimą odwiedza karmniki, wiosną znajduje partnerkę i zakłada lęg gdzieś w najbliższym moim sąsiedztwie, latem zawzięcie śpiewa na okolicznych drzewach (pięknego śpiewu kosa można posłuchać tutaj). W upalne dni zażywa kąpieli w specjalnej misce z wodą, którą dla niego zainstalowałem. Od czasu do czasu zamieszczam zdjęcia pokazujące co słychać u mojego kosa? Tym razem informacje są dość zaskakujące, bowiem mój kos i jego partnerka właśnie karmią młode, które niedawno się wykluły. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że zaczął się właśnie wrzesień i nie jest to typowa pora na lęg. Przypuszczam, że moje kosy utraciły poprzednie lęgi, ale postanowiły nie kapitulować i założyły trzeci, późny lęg sierpniowy. W każdym razie gdy siedzę na tarasie i pracuję przy komputerze w pogodne dni, mam możliwość obserwowania zarówno mojego samca, jak i jego partnerki, wyszukujących na moim trawniku pokarmu dla swoich młodych. Na zdjęciu powyżej widać samca z dziobem pełnym smakołyków, na chwilę przed odlotem do gniazda, gdzie powtyka zebrane larwy i owady, w rozwarte dzioby młodych.
Muszę tu jeszcze wyjaśnić skąd u mnie taka pewność, że mam ciągle do czynienia z tym samym osobnikiem i pozwalam sobie pisać o nim „mój kos”. Otóż ma on bardzo charakterystyczny znacznik: jedno białe pióro w prawym skrzydle. W dodatku pióro to nie przylega do innych, lecz sterczy na bok. Mój kos jest nie do pomylenia z żadnym innym. Jeśli jednak zgubi to pióro (co zapewne nastąpi prędzej czy później) będę miał problemy z jego identyfikacją.
Na wszystkich zdjęciach powyżej widnieje samiec z białym piórkiem w skrzydle; na ostatnim – widać wyraźnie jak to piórko sterczy na bok. Pora teraz na przedstawienie samicy, która także zbiera pokarm dla młodych. O ile jednak samiec jest przywykły do mojego widoku i spacerując po trawniku podchodzi nieraz do mnie na odległość 3 – 4 m, o tyle samica jest bardziej ostrożna. Operuje albo w rejonie trawnika najbardziej odległym od mojego miejsca pracy na tarasie, albo wręcz na trawniku sąsiadów za płotem.
Wspomniałem powyżej o kąpielach mojego kosa w misce przygotowanej specjalnie dla niego. Wygląda to bardzo zabawnie.
Jeśli młode kosy, właśnie wykarmiane przez rodziców, nie padną ofiarą srok lub kotów jeszcze przed opuszczeniem gniazda, to wkrótce powinny się pojawić w moim ogródku i na okolicznych drzewach. W ubiegłych latach miewałem dość często do czynienia z młodymi, które po opuszczeniu gniazda, były najpierw dokarmiane przez rodziców, a później zdane na siebie. W pierwszych dniach, gdy już nie otrzymywały pokarmu wkładanego do dzioba tylko musiały same się o niego postarać, starały się głośno protestować przeciwko takiej niesprawiedliwości dziejowej, ale szybko do niej przywykały. Poniżej kilka zdjęć młodych kosów z lat poprzednich. Gdy – jak mam nadzieję – za kilka dni pojawią się młode z obecnego, późnego lęgu, nie omieszkam zamieścić wpisu: Co słychać u młodych kosów?