Okulary są dodatkiem, który w bardzo dużym stopniu wpływa na postrzeganie osoby je noszącej. Nic dziwnego: znajdują się na twarzy, więc są nie do przeoczenia. Z drugiej strony jeśli ktoś nosi okulary na stałe, to są one tak naturalnym elementem jego wyglądu, że przestaje się zwracać na nie uwagę. Jednak nawet wtedy nie przestają być bardzo istotnym elementem. Tytułem: Okulary robią robotę chcę zwrócić uwagę na znaczenie tego dodatku, który może zarówno poprawić, ja i zepsuć ogólne wrażenie. Okulary bez wątpienia dodają powagi a nawet kreują pewną dostojność. Ale źle dobrane do twarzy, fryzury, płci, wieku czy choćby koloru oczu, mogą wiele zepsuć. Są ludzie, którzy unikają noszenia okularów (na szczęście dziś mają do dyspozycji soczewki kontaktowe), są też tacy, którzy noszą je mimo brak wady wzroku (noszą tzw. zerówki). Odrębną kategorię stanowią okulary przeciwsłoneczne, które oprócz podstawowej funkcji ochrony oczu przed promieniami słońca, pełnią rolę ozdobną. Na Pitti Uomo, przy słonecznej pogodzie, trudno wypatrzyć kogokolwiek bez okularów przeciwsłonecznych. Obserwując uczestników tej imprezy łatwo dostrzec, że w dobór okularów włożyli wiele wysiłku; zawsze doskonale współgrają one z resztą stylizacji.
Partnerem dzisiejszego wpisu jest firma Fielmann, która jest największą firmą optyczną w Europie, mającą swoje salony głównie w Niemczech, ale także w Holandii, Szwajcarii, Austrii czy Włoszech, a w ostatnich latach wchodzącą na rynek polski. W Polsce działa na razie 19 salonów marki, ale ciągle powstają nowe. Jak to zwykle bywa w przypadku firm zdobywających nowy rynek, oferta Fielmann jest bardzo atrakcyjna cenowo oraz zawiera ciekawe opcje dodatkowe, m.in. ubezpieczenie okularów na wypadek zniszczenia, kradzieży, a nawet zgubienia. Ubezpieczenie nie wymaga żadnych dopłat; mieści się w cenie, która i tak jest niewysoka, jeśli brać pod uwagę jakość produktów. Jakość, zarówno oprawek jak i szkieł, jest na najwyższym poziomie, zaś ceny oprawek poniżej 100 zł są na porządku dziennym. Bogata jest także oferta okularów przeciwsłonecznych, można też zamówić okulary przeciwsłoneczne – korekcyjne. Jeśli do tego dodać trzyletnią gwarancję na wszystkie okulary, to oferta przedstawia się prawdziwie imponująco.
Mój kontakt z okularami jest dość nietypowy, bowiem mam nietypową wadę wzroku: w jednym oku mam plus a w drugim minus. Więc w każdej sytuacji jednym okiem widzę dobrze, a drugim słabiej. Najczęściej obywam się bez okularów, ale w niektórych sytuacjach są one niezbędne. Np. czytania lub pracy przy komputerze, nie wyobrażam sobie bez okularów, podobnie jak jazdy samochodem, wizyty w kinie lub teatrze, zwiedzania zabytków. Oczywiście do czytania i do jazdy samochodem są to zupełnie inne okulary. Przy ostrym słońcu nie wyobrażam sobie z kolei jazdy samochodem bez okularów przeciwsłonecznych, zatem dochodzą kolejne okulary: przeciwsłoneczne-korekcyjne. Takie okulary potrafią jednak niekiedy być utrapieniem. Np. gdy z kimś rozmawiam, to okulary takie wyraźnie mi przeszkadzają: twarz rozmówcy widzę nieostro, wszak patrzę przez okulary do dali. Muszę je więc zdjąć w czasie rozmowy, co z kolei powoduje, że mrużę oczy i się mimowolnie krzywię, bo razi mnie słońce. Zatem w takich sytuacjach potrzebuję kolejnych okularów: przeciwsłonecznych zwykłych. Piszę o tym wszystkim dlatego, żeby uświadomić, iż jestem typem bardzo okularochłonnym mimo, że na większości zdjęć blogowych prezentuję się bez okularów.
Jako typ okularochłonny jestem dobrym obiektem do testowania różnych okularów i muszę stwierdzić, że okulary Fielmann bardzo przypadły mi do gustu. Proszę wziąć pod uwagę, że pisze to człowiek, który dotąd na co dzień używał okularów Persol i Tom Ford. Decyduje o tym doskonała jakość, ale nie bez znaczenia jest także cena: za trzy pary okularów Fielmann, które dziś prezentuję, zapłaciłem tyle ile zapłaciłbym za jedną parę okularów innej – tzw. topowej – marki, ale i to pod warunkiem, że trafiłbym na jakąś promocję 🙂
Prezentując bardzo udane okulary Fielmann musiałem oczywiście dobrać efektowne i pasujące do nich stylizacje. Zdecydowałem, że okrągłe, metalowo – plastykowe oprawki o symbolu MF 003 CL będą dobrze współgrać z szarym garniturem w prążki marki Tagliatore, do którego założyłem koszulę James Button – białą w różową kratkę, granatowy krawat Jedwabie Milanówek, buty Yanko, skarpetki Lancerto i poszetkę EM Men’s Accesories. Tłem dla sesji zdjęciowej była – bardzo przeze mnie lubiana – aula główna Politechniki Warszawskiej.
Okulary przeciwsłoneczne musiały oczywiście wystąpić z towarzyszeniem stylizacji typowo letniej. Oprawki to sporych gabarytów pilotki o konstrukcji metalowo – plastykowej i szkłami z filtrem UV400. Natomiast w skład stylizacji weszły: lniano – bawełniana marynarka Stefano Conti, białe chinosy Bytom, koszula Van Thorn, krawat Gilberto, buty Meka, poszetka Poszetka.com. Zdjęcia były robione w Parku Czechowickim w Warszawie.
Kolejne okulary mają symbol INTER 2158 CL i czarne plastykowe oprawki. Występują w towarzystwie dwurzędowego, granatowego garnituru Bytom, koszuli Emanuel Berg, butów Carlos Santor, skarpetek Bytom, krawata Marks & Spencer, poszetki Hemley. Jako rekwizyty posłużyły mi: aktówka no name i pióro Waterman. Miejscem sesji zdjęciowej było lobby hotelu Raffles Europejski oraz plac Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Autorką wszystkich zdjęć jest Małgorzata Adamska.
Napisz proszę, że nie nosi się okularów jak ten łysy pan na zdjęciu nr 5 – okulary to nie diadem.
Nie nosi się okularów na czubku głowy 🙂 ale ludzie wymyślają różne sposoby na ich chwilowe przechowywanie. Najpopularniejsze jest zdaje się noszenie zawieszonych na szyi na specjalnym sznureczku. Choć okulary to przecież nie naszyjnik 😉
Gdyby chodziło li tylko o chwilowe przechowywanie…
Najgorsze, że okularowy 'diadem’ uważany jest chyba za elegancką ozdobę głowy, noszoną często (albo wręcz stale) i bez wyraźnej potrzeby 😉
Rażą mnie, nomen omen, scenki tego rodzaju: lato, pełne słońce i osoba przeraźliwie mrużąca nieosłonięte oczy, podczas gdy okulary przeciwsłoneczne tkwią na czubku jej głowy…
Dodają uroku, wdzięku i mądrości naszej twarzy 🙂 Fakt, robią robotę 🙂
Przede wszystkim serdecznie pozdrawiam Pana.
Czerpię garściami wiedzę z Pana bloga i jednocześnie nie raz uśmiałam się do łez..👍
Mam pytanie odnośnie garnituru na oficjalne wystąpienie, chodzi o mojego męża, ma garnitur gładki w kolorze ciemny granat i chciałabym mu kupić garnitur koloru czarnego. Czy ten kolor jest zarezerwowany wyłącznie na pogrzeby i wieczorne wyjścia czy wystąpienie publiczne ( w pomieszczeniu) w okolicach godziny 12 -15 dopuszcza taki garnitur? Oczywiście z jakąś błękitną lub białą koszulą i powiedzmy wzorzystym krawatem…Jeśli nie to jaki kolor zamiennie by Pan rekomendował?
Ela
Garnitur czarny jest garniturem typowo wieczorowym; przy sztucznym świetle, w połączeniu z bielą koszuli prezentuje się bardzo elegancko i dostojnie. Natomiast w ciągu dnia wypada dużo gorzej, aczkolwiek nie ma zasady, która by mówiła, że jest w ciągu dnia zabroniony. Trzeba pamiętać, że czarna marynarka w połączeniu ze sztuczkowymi spodniami tworzy stroller, czyli strój półformalny, dzienny. Ja jednak odradzam czarny garnitur w ciągu dnia, a za jedyną okazję dzienną do jego założenia uważam pogrzeb, o którym Pani zresztą wspomniała.
Jeśli mąż ma garnitur w kolorze ciemnego granatu, to doskonale może on pełnić rolę garnituru wieczorowego (uroczyste kolacje, uroczystości rodzinne, wesela, oficjalne imprezy wieczorne a także bale i gale jeśli nie ma wymogu black tie), a także eleganckiego garnituru dziennego (spotkania biznesowe, przyjęcia w ciągu dnia, uroczyste obiady, uroczystości w kościele w rodzaju pierwszej komunii lub chrztu). Powielanie funkcji garnituru wieczorowego przez garnitur czarny daje większą możliwość wyboru, ale nie wnosi nowej jakości. Jeśli jest to czwarty, piąty garnitur w szafie, to takie poszerzenie możliwości ma sens. Ale jeśli ma to być drugi garnitur, to zdecydowanie odradzam czerń i proponuję postawić na garnitur dzienny, który odciąży garnitur granatowy z niektórych funkcji dziennych. Najbardziej uniwersalnym kolorem będzie szary, przy czym odcieniem szarości można regulować jego formalność: im jaśniejszy tym mniej formalny. Uważam, że garnitur szary to najlepszy wybór jeśli chodzi o drugi garnitur w szafie. O innych kolorach (np. brązowym) lub wzorach (krata, prążek) można myśleć na etapie nabywania trzeciego garnituru.
Najlepsze „nagłówkowe” foto z Toru Służewiec 🙂 Wygrane były ? 😉
Bardzo dziękuję za odpowiedź.
Rozmyślałam nad szarym garniturem, choć mąż ma już taki kolor, jednak nie podoba mi się jego odcień. Może rzeczywiście poszukamy odpowiedniego koloru szarego i to będzie dobry wybór.
Pozdrawiam.
Ooo, witaj w klubie nietypowych okularników. ja od lat zmagam się z podobnym problemem: mam oba minusy, tyle, że różnica miedzy szkłami jest ponad 4 dioptrie. I od lat ciągłe problemy: oczywiście na słońcu oczy mrużę, bo fotochromy odpadały zawsze (ze względu na różnicę grubości jedno szkło wychodziło dużo ciemniejsze), nakładki na okulary wyszły z użycia gdzieś w latach 50 tych (moja mama jeszcze takie miała w lamusie). Do tego doszła z wiekiem korekta do bliży, która też jest inna dla każdego oka (mylą się ci, którzy wierzą w legendę, że minusowcy mają lepiej, bo im się z latami wada zmniejsza. Ona się wcale nie zmniejsza do dali, dochodzi tylko korekta do bliży). Tak więc okulary musza być robione na zamówienie, co wydłuża czas i zwiększa koszty. Odkąd powstały salony Vision Ekspres zostałam ich stała klientką, łącznie z dwójką moich dzieci (mieli zawsze świetną ofertę , zniżki dla stałych klientów i super oprawki dla dzieci, które można było bez szkody zwinąć w precla, a potem przywrócić do normalnego kształtu) Aż mnie naszło na lokalny salon w mojej mieścinie. Za okulary zapłaciłam ponad połowe mojej ówczesnej nauczycielskiej pensji. Potwornie drogie, jeleniogórskie ekskluzywne szkła po roku wyglądały jak czyszczone szczotką drucianą (jako okularnik od podstawówki nabyłam nawyki właściwego obchodzenia się z okularami). I powiedziałam -nigdy więcej. Odwiedzając córkę w Krakowie poszłam do salonu Filmana. I niestety, w ich ofercie nie znalazłam nic dla siebie. W dodatku obsługa jakoś nie dokładała starań, by zostać ich klientem. Zatem powróciłam do Vision Ekspresu. Ostanie nabyte u nich okulary, ponad półtora roku temu, z progresywnymi szkłami, kosztowały mnie 460 zł, z ubezpieczeniem od zniszczenia, kradzieży itp oraz pełną porada okulistyczną (nie tylko dobranie szkieł ale pełne badanie z dnem oka i ciśnieniem w gałce ocznej, co jest ważne w pewnym wieku). Tak, że na razie Fileman ich nie przebije, zwłaszcza, że sieć salonów jest rzadziutka (jak widzę, nawet w W-wie ich nie ma. Czy jeździłeś do Radomia? Czy raczej przyjechali do Ciebie? ), a choćby wybór oprawek na tyle marny, że moje krakowskie dziecko kupuje sobie oprawki w salonie w naszej mieścinie (nie ze względu na cenę, bo tanie tu nie są, lecz ze wzgl na dizajn).
No tak; w naszym wieku liczba problemów wzrasta – nie tylko ze wzrokiem.
Po okulary jeździłem do Radomia, ale moje wrażenie z wizyty w salonie było bardzo pozytywne. Zarówno jeśli chodzi o wybór, jak i kulturę obsługi. Zaś ceny wydają mi się bardzo atrakcyjne. Czarne oprawki, które wykorzystałem w stylizacji z granatowym garniturem, kosztowały 69 zł.