Księga zdziwień odc. 86
Każda socjalistyczna i etatystyczna władza dąży do objęcia swoją kontrolą jak największych obszarów życia obywateli. Miałem możliwość przekonać się o tym na własnej skórze w okresie PRL. Jednak i wtedy były pewne enklawy, które władza „odpuszczała” i w których panowała pełna wolność i swoboda, żeby nie powiedzieć – anarchia. Oczywiście pod warunkiem, że w enklawach tych nie kiełkowały jakieś nieprawomyślne idee, zwane „antysocjalistycznymi”. Jedną z takich enklaw wolności w PRL były Koła gospodyń wiejskich. Był to spontaniczny ruch z tradycjami sięgającymi czasów zaborów, miał charakter sąsiedzki lub wręcz rodzinny i polegał na organizowaniu się mieszkanek wsi celem przeprowadzenia jakichś pojedynczych akcji (np. pomocy przy Dożynkach, święcie Ochotniczych Straży Pożarnych lub inscenizacji Jasełek) albo działań długofalowych (np. funkcjonowanie zespołu folklorystycznego).
Nasza obecna socjalistyczna i etatystyczna władza postanowiła ukrócić samowolę Kół gospodyń wiejskich i objąć je ścisłą kontrolą. W tym celu – miesiąc temu – została uchwalona Ustawa o kołach gospodyń wiejskich, która weszła w życie 29 listopada (można się z nią zapoznać tutaj). Organem nadzorczym wobec KGW została Agencja modernizacji i restrukturyzacji rolnictwa, która będzie prowadzić stosowny rejestr. Po wpisaniu do rejestru koło uzyskuje osobowość prawną. Żeby łatwiej było nadzorować działalność KGW, ustawa wprowadza zasadę, że w jednej wsi może działać tylko jedno koło, zaś ta sama osoba nie może należeć do dwóch (lub więcej) różnych kół. To ostatnie wydaje się wprawdzie sprzeczne z konstytucją, ale jak wiadomo sprzeczność z konstytucją nie jest dziś żadną przeszkodą do uchwalania ustaw.
Władza najwyraźniej uznała iż kontrola nad kołami gospodyń jest na tyle ważna, że warto na ten cel wydać trochę pieniędzy podatników. Konkretnie 90 milionów złotych rocznie. KGW będą mogły występować do ARiMR o dofinansowanie swojej działalności w kwocie 2 – 5 tys. zł rocznie. Nie wiem czy autentyczne koła gospodyń wiejskich zechcą się zarejestrować, zgłosić swoją działalność do właściwego urzędu skarbowego oraz gromadzić dokumentację swojej działalności. Wiem natomiast na pewno, że kwota 2 – 5 tys. zł rocznie będzie wystarczającą zachętą do tego, żeby powstały nowe koła, których wyłącznym celem będzie konsumowanie owej dotacji.
Każdy zapewne zadaje sobie pytanie: po co to wszystko? Odpowiedź może kryć się w art.25 ust.3 ustawy. który stanowi: Pełnomocnik Rządu do spraw Małych i Średnich Przedsiębiorstw we współpracy z Prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, może powołać, w celu wsparcia rozwoju przedsiębiorczości na terenach wiejskich, wojewódzkich koordynatorów wspierania kół gospodyń wiejskich. To przecież sporo nowych etatów do obsadzenia. W art.25 możemy też przeczytać, że: nadzór nad działalnością kół gospodyń wiejskich sprawuje Prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa we współpracy z Pełnomocnikiem Rządu do spraw Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Nadzór ten realizowany jest przy pomocy zastępców Prezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, dyrektorów oddziałów regionalnych oraz kierowników biur powiatowych. Jest oczywiste, że prezesi, dyrektorzy i kierownicy nie będą tego nadzoru sprawować osobiście tylko zatrudnią do tego odpowiedni personel. I tak 90 milionów złotych trafi we właściwe ręce.
Ponieważ wpis ten umieściłem pod szyldem Księga zdziwień, to zakończę go tradycyjnym pytaniem: czy można się temu nie dziwić?