Istna mania przykrywania panuje wśród sprawujących władzę w naszym kraju. Każdy ich błąd, nie mówiąc już o aferze większego kalibru, musi być natychmiast przykryty. To znaczy musi się pojawić coś, co zaprzątnie uwagę opinii publicznej bardziej niż ujawniony właśnie błąd lub afera. A najlepiej jeśli przebije ujawnioną aferę, swoją wielkością, zasięgiem lub skalą niegodziwości. Ponieważ nie jest łatwo – na poczekaniu – znaleźć odpowiednią aferę, zatem jako przykrywek używa się wydarzeń, które same w sobie są neutralne (niekiedy wręcz pozytywne), ale przedstawione w odpowiednim świetle i udramatyzowane paroma efektownymi kłamstwami – urastają do rangi poważnych afer. Szczególnie wsparte machiną propagandową w postaci kilku usłużnych mediów z telewizją publiczną na czele.
Zastanawiające jest dlaczego owe przykrywki, stworzone na chybcika i przeważnie wyraźnie nie trzymające się kupy, jednak skutecznie działają na opinię publiczną. Tym bardziej, że nikt specjalnie nie ukrywa, że chodzi tu o przykrywkę. Mało tego: często fakt ten jest eksponowany przez bezpośrednie porównywanie. Tak było np. ze sprawą byłego szefa KNF, który wchodził w dwuznaczne konszachty z jednym z biznesmenów, usiłując wymusić na nim określona działania. Sprawa zrobiła się głośna gdyż dla wszystkich było jasne, że szef KNF nie działał w swoim wyłącznie imieniu, lecz stała za nim jakaś GTW (grupa trzymająca władzę). Przykrywka pojawiła się natychmiast w postaci aresztowania i postawienia zarzutów szefom i pracownikom KNF z okresu rządów poprzedniej ekipy. Przekaz propagandowy jaki temu towarzyszył, niemal wprost informował o tym, że mamy do czynienia z przykrywką i sprowadzał się do hasła: oto jest prawdziwa afera KNF!
Mania przykrywania jest wśród rządzących tak mocno zakorzeniona, że czasami przykrywki pojawiają się w sprawach, w których zupełnie nie ma potrzeby przykrywania. Oto przedwczoraj (21 grudnia) pojawił się komunikat PAP mówiący o tym, że: minister energii Krzysztof Tchórzewski zlecił audyt w spółkach energetycznych w związku ze wskazanym przez prezesa URE podejrzeniem manipulacji cen energii na Towarowej Giełdzie Energii. O sprawie poinformował sem premier Mateusz Morawiecki dodając: jeśli dodatkowo potwierdzają się informacje, że być może nie tylko mniejsze podmioty, ale któryś z dużych podmiotów uczestniczył w manipulacjach związanych z kształtowaniem się ceny na TGE, to takie zachowania są absolutnie niedopuszczalne. Zatem mamy piękną przykrywkę dla podwyżek cen energii – jak się okazuje, winni są spekulanci 🙂
Wokół sprawy podwyżek cen energii odbywa się od kilku miesięcy chocholi taniec. Rząd panicznie boi się, że obywatele zorientują się, że to on sam jest w dużej mierze za nie odpowiedzialny. Po pierwsze wskutek całkowitego zamknięcia polskiego rynku energii uniemożliwiającego import tańszej energii zza granicy, a po drugie wskutek zmuszania spółek energetycznych do wydatkowania ogromnych kwot na cele polityczne: podtrzymanie upadającego górnictwa, sfinansowaniem tuby propagandowej pod nazwą Polska Fundacja Narodowa, wyłożenie ogromnych środków na mrzonkę jaką jest program elektromobilności, tworzenie funduszy venture capital, wspieranie mediów sprzyjających rządowi itp. Pisałem o tym wielokrotnie w moich felietonach przewidując, że za rządowe fanaberie zapłacimy wszyscy w postaci wyższych rachunków za prąd. I jest to nieuchronne tym bardziej, że dodatkowo na wzrost kosztów spółek energetycznych wpłynęły podwyżki cen węgla oraz pozwoleń na emisję CO2. Trzeba mieć na uwadze, że obecnie planowane podwyżki to nie jest sprawa jednorazowa. Jeśli nie zmieni się polityka rządu wobec rynku energii, będziemy mieli do czynienia z systematycznym wzrostem cen, każdego roku. Można ten wzrost nieco opóźniać (co właśnie rząd robi zapowiadając obniżkę akcyzy i opłaty tzw. przejściowej), ale nie da się go zahamować bez radykalnych reform. A na te, rząd nie pójdzie, bo musiałyby być sprzeczne z socjalistyczno-etatystyczną ideologią, którą wyznaje.
Mania przykrywania, o której piszę, rozprzestrzenia się w szybkim tempie gdyż w ocenie rządzących, przynosi doskonałe efekty. Czyli mówiąc słowami klasyka: ciemny lud ochoczo kupuje kit wciskany przez sprawujących władzę i usłużną telewizję. Ale czy może być inaczej skoro cytowany tu klasyk tąż telewizją kieruje?
Panie Janie ,to My wyprodukowaliśmy całe rzesze ciemnego ludu. Tak to my ,ponieważ byliśmy młodzi na początku transformacji i zachwycilismy się piwem w każdym miejscu ,samochodami ,telewizorami i zapomnieliśmy o swoich dzieciach ,o ich wychowaniu i nauce które obecnie stanowią ciemna masę .Masę wierząca w cuda ABS, Kamery cofania,gps-y i inne pomagające i potrzebne rzeczy ale bez podejścia ich zrozumienia do czego służą.
Dlatego tez można nimi manipulować ,wmawiać ,że są wielcy jak w firmie idzie i gnoić ich gdy nie idzie . Obrazek w komputerze ,smartfonie czy tv jest ważniejszy niż uwaga ojca i matki. To My jesteśmy winni.
Ja się pod postem Tomka nie podpisuję. Bo po pierwsze niczym się nie zachwyciłam tak strasznie na początku tej transformacji (Pewne sytuacje pozwoliły mi wysnuć wniosek, że koryto jest wciąż to samo, a tylko ryje przy korycie się zmieniły. I to w dodatku na takie, które nie wiedza, jak długo im będzie dane przy tym korycie pozostawać, więc postanowiły nachapać się jak najprędzej i jak najwięcej ). Po drugie nigdy “mieć” nie przesłaniało mi “być” i dlatego zapewne moje dzieci (a także Janka syn) tej ciemnej masy nie stanowią, której każdy kit można wcisnąć. Zresztą z obserwacji moich – tę ciemna masę stanowią raczej ludzie starsi. Młodzież ma spojrzenie bystrzejsze i ten klajster wyłapuje natychmiast…
Gorzkie słowa Tomku. Jednak uważam, że pokolenie, które przejmuje po nas pałeczkę, jest wspaniałe (zakładam, że Ty i ja jesteśmy z tego samego pokolenia). Żyje w innym świecie i jest do tego świata przystosowane (co nas często irytuje), ale ma otwarte umysły i wielkie możliwości, z których potrafi korzystać.
W każdej populacji znajdzie się pewien odsetek ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć otaczającej ich rzeczywistości i to jest normalne. Nie inaczej jest oczywiście u nas (polecam wpis Mądrzy i głupi). Ale oni nigdy nie nadawali tonu całemu społeczeństwu. Niestety do czasu. Do czasu aż znaleźli się politycy wystarczająco nikczemni i cyniczni, żeby to ich niezrozumienie (a mówiąc brutalnie: głupotę) wykorzystać do swoich celów. I to jest najbardziej przerażające.