Stroller, stresemann, black lounge
Stroller to półformalny strój dzienny, dziś już niemal zupełnie zapomniany. Ciągle są jednak pasjonaci gotowi wskrzeszać tradycję klasycznej męskiej elegancji i jeden z nich – Maciek – jest bohaterem dzisiejszego wpisu. Czasami stroller wybierany jest też przez panów młodych, jako strój ślubny, co jest wyborem bardzo trafnym i godnym poparcia. Ciekawe jednak, że zasięg tej tradycji jest marginalny, podczas gdy coraz większą popularność jako ubiór pana młodego, zdobywają dziwaczne imitacje smokingów, nazywane przeze mnie erzacami. No cóż: taki mamy klimat 🙂
Anglojęzyczna nazwa: stroller, dla określenia półformalnego ubioru dziennego, jest znana i używana w USA i w większości krajów świata, ale w tym znaczeniu nie jest używana w… Wielkiej Brytanii. Jeśli do graficznej wyszukiwarki Googla wpiszemy słowo stroller to pokażą nam się setki spacerowych wózków dziecięcych i dopiero dodanie słowa suit (stroller suit) nakieruje nas na strollery o jakie nam chodzi. W Zjednoczonym Królestwie mówi się na stroller: lounge suit, black lounge lub black lounge suit, co jest o tyle mylące, że marynarka i kamizelka strollera mogą, ale nie muszą być czarne, zaś spodnie – czarne być nie mogą. W krajach niemieckojęzycznych mówi się na stroller: stresemann lub bonner anzug (garnitur boński) co jest związane z faktem, że pierwszą osobą, która zastosowała ten ubiór (zamiast obowiązującego wówczas żakietu) na oficjalnej uroczystości na najwyższym szczeblu politycznym, był Gustav Stresemann – krótkotrwały kanclerz i długoletni minister spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej, m.in. laureat pokojowej nagrody Nobla, ale nam Polakom kojarzący się nie najlepiej. Muszę tu dodać, że stroller i stresemann to nie jest dokładnie to samo, bowiem o ile stroller może mieć marynarkę jedno- lub dwurzędową, to w przypadku stresemanna w grę wchodzi wyłącznie marynarka jednorzędowa. Tak więc każdy stresemann jest strollerem, ale nie każdy stroller jest stresemannem.

W dalszej części wpisu, pisząc o strollerze, będę miał na myśli ubiór z marynarką jednorzędową; stroller dwurzędowy (uważany czasami za mniej formalny od jednorzędowego) właściwie całkowicie zanikł, jest więc tylko ciekawostką historyczną. Obowiązkowe elementy strollera to:
- Marynarka czarna lub szara o zwykłym kroju garniturowym, uszyta z wełny. Rygory dotyczące marynarki strollera nie są tak twarde jak np. w przypadku marynarki smokingowej, tzn. powinna ona mieć klapy ostre, ale klapy otwarte są dopuszczalne, powinna nie mieć szliców, ale dwa szlice nie są uważane za błąd, powinna nie mieć patek na kieszeniach, ale ich istnienie także nie jest uważane za błąd. Ta daleko posunięta dowolność sięga nawet koloru i mogą się zdarzyć marynarki strollera w kolorze granatowym (patrz: George Lazenby jako James Bond). Jednak granatowa marynarka wprowadza duże zamieszanie, bowiem nie bardzo pasują do niej spodnie w szaro-czarne paski i trzeba wtedy zastosować spodnie jednolicie szare. A to już każe postawić pytanie czy taki ubiór w ogóle jest strollerem? Liczba guzików w marynarce strollera nie jest określona; może być jeden, mogą być dwa lub trzy. Guziki powinny być rogowe.
- Kamizelka czarna lub w kolorze pastelowym. Dowolność jest tu jeszcze większa niż w przypadku marynarki. Kamizelka może być jedno- lub dwurzędowa, w kolorze czarnym (tylko do czarnej marynarki), jasnoszarym lub innym pastelowym. Czarna kamizelka jest obowiązująca na uroczystości państwowe (np. na gale orderowe, jeśli nie obowiązują żakiety).
- Spodnie sztuczkowe. Są elementem zaczerpniętym z surduta i żakietu i najbardziej charakterystycznym wyróżnikiem strollera. Dziś spodnie sztuczkowe kojarzą się z szaro – czarnymi paskami (o bardzo charakterystycznym wzorze, tzw. cashmere stripes – patrz: ostatnie zdjęcie we wpisie), ale trzeba pamiętać, że w wieku XIX oraz na początku XX, popularne były spodnie sztuczkowe w kratę, a także w pepitkę lub jodełkę. Zawsze jednak kolorystyka była szaro-czarna. Spodnie powinny mieć wysoki stan i być noszone na szelkach. Powinny też mieć zakładki przy gurcie, za to nie mieć mankietów. Niektóre źródła dopuszczają mankiety w spodniach o wzorze innym niż cashmere strips, ale jeśli się ogląda ilustracje Laurence’a Fellowesa z początków XX wieku, to trudno dostrzec spodnie sztuczkowe z mankietami.
- Koszula z mankietami francuskimi (podwójne mankiety na spinki). Powinna być biała, albo typu winchester, czyli biały kołnierzyk i mankiety połączone z kolorową resztą. Kołnierzyk powinien być typu kent lub półwłoski; zbyt szeroko rozłożone wyłogi (cutaway) nie będą wyglądać dobrze. Kołnierzyk frakowy (ale w połączeniu z krawatem a nie muszką) teoretycznie nie byłby błędem, ale wyglądałby na kostium do XIX-wiecznej sztuki, dlatego nie polecam takiego rozwiązania. Przy zwykłym, wykładanym kołnierzyku obowiązuje oczywiście ogólna zasada, która mówi, że wyłogi powinny być na tyle duże, żeby się skryć pod klapami marynarki.
- Krawat. Może być całkiem zwyczajny, w dowolnym kolorze, ale na bardziej formalne okazje powinien to być krawat srebrny lub w dyskretny wzór czarno biały.
- Buty. Klasyczne czarne wiedenki są najwłaściwszym wyborem, ale można się też natknąć na informację, że dopuszczalne są zdobienia charakterystyczne dla brogsów. Także buty niegdyś stosowane do surduta lub żakietu (dwukolorowe trzewiki sznurowane lub zapinane na guziczki) byłyby właściwe, jednak nie ma co się nad tym rozwodzić, gdyż takich butów dziś po prostu nie ma.
Gdyby ktoś zapragnął dowiedzieć się więcej o strollerze/stresemannie to polecam artykuł w Gentleman’s Gazette. Można też prześledzić dyskusję na Styleforum.


Po tych ogólnych rozważaniach czas przejść do zaprezentowania – zapowiedzianej na wstępie – stylizacji Maćka. Jego stroller – uszyty przez firmę Norman – jest bardzo klasyczny: ciemnoszara marynarka ma szerokie, ostre klapy, jest zapinana na jeden guzik, nie ma szliców i nie ma patek na kieszeniach. Sztuczkowe spodnie w klasyczny wzór cashmere stripes, mają zakładki przy gurcie, są luźne w biodrach i zwężają się ku dołowi. Jednak całą robotę robi piękna kamizelka w kolorze błękitnym, z szerokimi klapami, dwurzędowa, z efektownym układem pięciu guzików. Zestaw uzupełniają: biała koszula z kołnierzykiem półwłoskim, srebrny krawat zawiązany węzłem four-in-hand, biała poszetka i kremowy goździk w butonierce. Buty to rzecz jasna klasyczne wiedenki z nakładanym noskiem. Wspomnieć można jeszcze o płaszczu; dwurzędowym, granatowym ulsterze, ale stanowi on jedynie okrycie, w którym Maciek przyszedł na sesję zdjęciową w Łazienkach i nie jest kompatybilny ze strollerem. Stroller wymaga bowiem dyplomatki jako okrycia wierzchniego (dopuszczalny jest też padok). Taki płaszcz powinien być uzupełniony czarnym homburgiem lub – mniej formalnym – melonikiem. Latem, do strollera właściwy będzie kanotier.
Spodnie nie za długie przypadkiem ? Łamią sie okrytnie nad butami, widać to zwłaszcza na foto z pawiem i tym ponad nim…
Zapewne gdy G. Stresemann po raz pierwszy pojawił się w odzieniu swojego pomysłu, niejeden elegant biadał „a cóż to za upadek obyczajów? co to za dziwaczny erzac żakietu? to już nie można uszanować okazji i ubrać się normalnie, tylko trzeba na siłę się wyróżniać”?
Chyba raczej nie, ponieważ – jak podaje niemiecka Wikipedia – nowy strój miał charakter biurowo-roboczy i zastępował garnitur, a nie żakiet. Żakiet noszono w trakcie oficjalnych uroczystości i spotkań, ale był on niewygodny w biurze, więc wracając do gabinetu, niemieccy politycy zmieniali go na zwykły garnitur – łącznie ze spodniami i kamizelką. Pomył Stresemanna był prosty: ponieważ nowy strój miał takie same spodnie i kamizelkę jak żakiet, wystarczyło zmienić samą górę.
To by zaś oznaczało, że Stresemann nie był chyba – wbrew temu, co pisze Autor bloga – „pierwszą osobą, która zastosowała ten ubiór (zamiast obowiązującego wówczas żakietu) na oficjalnej uroczystości na najwyższym szczeblu politycznym”.
Strojem oficjalnym sresemann stał się – wg Wikipedii – dopiero w pierwszych latach Republiki Federalnej, zwanej czasem „Republiką Bońską”. I stąd nazwa „BoNNer Anzug” (w tekście jest literówka: zamiast „boHNer” powinno być BoNNer”)
Dziękuję za zwrócenie uwagi na literówkę; już poprawiłem.
Ubiór składający się ze spodni i kamizelki od żakietu, połączonych ze zwykłą marynarką, nie narodził się z dnia na dzień lecz powstawał w pewnym procesie. Jednak większość źródeł jest zgodna, że na uroczystość na najwyższym szczeblu politycznym, taki ubiór – zamiast żakietu – po raz pierwszy założył Gustav Stresemann w dniu 1 grudnia 1925 roku. W tym dniu w Londynie uroczyście podpisywano układy z Locarno, wynegocjowane w październiku 1925 roku podczas międzynarodowej konferencji zwołanej z inicjatywy Niemiec, w tej szwajcarskiej miejscowości.
Brawo, bardzo dobry wpis.
Sam mam podobny stroller i pewnie jako jeden z nielicznych w tym kraju zakładam go na specjalne okazje i święta.
Ale dobrze że Pan pisze o nim bo ja uważam że na dzisiejsze czasy jest to bardzo dobry zamiennik żakietu. I dziwie się że jest tak niewielu producentów którzy mają stollera w ofercie. Mam nadzieje że coraz więcej osób będzie promowało ten zestaw tak aby w końcu wyparł z ślubnych ołtarzy smokingi (oczywiście te obywające się przed 19).
I jeszcze dodam że ku mojemu zaskoczeniu Szarmant ma w swojej ofercie Stoller i chyba jest jedynym w naszym kraju?
Dziękuję za miłe słowa.
Gratuluję i zazdroszczę posiadania strollera; ja nie posiadam 🙁
Zack Roman zdecydował się iść w klasykę i chwała mu za to. Mam nadzieję, że nisza, którą jako jedyny w kraju zagospodarowuje, będzie na tyle duża, żeby mu zapewnić spokojne funkcjonowanie biznesowe.
Temat tzw. mody ślubnej jest bardzo ciekawy. Kiedyś wydawało mi się, że królują tam różne koszmarki dlatego, że nawiedzeni projektanci z tej branży prześcigają się w wymyślaniu coraz większych nonsensów. Miałem okazję poznać sprawę od drugiej strony i wiem, że jest odwrotnie: to klienci w swej masie łakną takich koszmarków. Im bardziej udziwnionych – tym bardziej pożądanych. Tego się nie da zmienić dopóty, dopóki różni celebryci będą taką manierę lansować. Rozwiązaniem byłoby wprowadzenie do oferty – równolegle ze ślubnymi koszmarkami – strojów klasycznych (żakietów i strollerów) i dyskretne sugerowanie klientom, że lepiej wyglądać na ślubie jak angielski arystokrata niż jak rodzimy gwiazdor disco polo.
Wydaje mi się że największa zaleta mody męskiej (praktyczność i uniwersalność) czasami bywa też przekleństwem. W kontekście mody ślubnej bardzo praktycznym jest fakt, że ślubny garnitur oraz reszta ubioru może nam służyć przez lata, lecz rodzi to też pewien problem. Pannę młodą w sukni ślubnej nie sposób pomylić z nikim innym – od razu wiadomo kto jest kto. W przypadku pana młodego sprawa nie jest już tak prosta. Różnica między „panem młodym na kobiercu” a „pracownikiem banku na przerwie lunchowej” jest dosyć wąska. Wydaje mi się że to może być jedną z przyczyn ucieczki w przesadną ekstrawagancję.
Panie Janie, problem mody ślubnej jest o wiele głębszy, bo wiąże się z trwałością tradycji kulturowej. Wszystko jest kwestią konwencji. Kiedyś konwencja była bardziej długotrwała i wiązała się z przynależnością do danej klasy społecznej. Arystokrata po prostu musiał założyć frak, chłop sukmanę, a szlachcic żupan. Zasady były przekazywane z pokolenia na pokolenie i przyjmowane niejako naturalnie, z małymi modyfikacjami – „koszula była bliska ciału” – trawestując powiedzenie.
Dzisiaj miliarder może paradować w koszulce i mieć poglądy socjalistyczne a biedak może czatować na okazyjny poliestrowy garnitur szyty w Bangladeszu. A w necie obrazki szybko migocą. Nie ma tradycji „stanowej”.
Stąd dezorientacja. Krawat ciśnie, kamizelka uwiera, marynarka parzy, koszulka nie pasuje – a wszytko to NIE MOJE – tylko z reklamy lub sklepu 🙂
Pański blog też jest przykładem tej dezorientacji – wszak stosunkowo klasyczne ubieranie się jest poniekąd (z całym szczerym szacunkiem) jest Pana zawodem, nie naturalnym odruchem 🙂
Lekiem jest trzymanie się własnego stylu, wybranego z danego nurtu kulturowego i modyfikowanie go pod kątem oficjalności.
Z satysfakcją stwierdzam, że Pan Maciek zafundował sobie piękny, klasyczny strój – ściśle według wzorca. Jedyny mankament to brak kapelusza i rękawiczek.
Marynarka wydaje się trochę przykrótka.
Diabeł tkwi w szczegółach. Stroller jest piękny i praktyczny, ale to nie mogą byc za długie spodnie sztuczkowe zestawione z za krótką marynarką, która jest sierotą po słabej jakości garniturze. To raczej przebranie aspirujące do udawania strollera, coś jak tekturowy melonik w noc sylwestrową. Klasyka to jakość, a półprodukty, czy prawie-produkty wywołują efekt odwrotny od zamierzonego.
Adamie, przyślij proszę swoje zdjęcie w strollerze. Ja je chętnie opublikuję, żeby wszyscy czytelnicy zobaczyli jak wygląda prawdziwa klasyka i jakość.
Racja – jest dość wąska.
I dlatego właśnie stroller dzisiaj nie powinien być postrzegany jako ekstrawagancja, lecz jako równoprawna norma w stroju ślubnym 🙂
Podobny mechanizm dotyczy butów ślubnych – dla mnie gładkie wiedenki na ślubie to sztampowy ukłon w stronę stylu korporacyjnego. Na przełomie wieków XIX i XX wiedenki oficjalne często posiadały powściągliwe dziurkowanie albo górna część cholewki bywała zamszowa co podkreślało ich szczególność – z zachowaniem dystynkcji. Ewentualnie lakierki
Dzisiaj mamy sztampę – granatowy lub grafitowy garniak, bezpłciowe czarne wiedenki plus tzw. kontrastowa kamizelka w kratę POW (dla („wtajemniczonych”). Smętnie, schematycznie i bez duszy 🙁
Stroller (bardzo swobodnie traktowany) jest strojem genialnym. Ja go komponuję – do pracy – praktycznie co drugi dzień w dziesiątkach wersji z kilku marynarek, kilku spodni i kilku kamizelek – w różnych kolorach.
Grafitowa lub granatowa marynarka + szare spodnie (najlepiej w jakiś mikrowzór, kratę lub chociaż melanż) + kamizelka + ciemne buty.
Można tworzyć „strollery” na zasadzie negatywu – jasna góra, ciemny dół itd.
Można też tworzyć zestawy strollerobodobne w odcieniach brązu.
Można lniane, czesankowe lub flanelowe.
Trzeba się tylko trzymać ogólnej zasady doboru kolorystycznych kontrastów/dopełnień. Oraz swoistego minimalizmu stylistycznego. To jest znakomita zabawa logiczno-artystyczna 🙂
Oczywiście na wyjście oficjalne trzymamy się stonowanej wełny (i lnu, wełny lub bawełny w kamizelce) oraz tradycyjnej kolorystyki.
Dodam, że nawet na wieczorne wyjścia do filharmonii zakładam zestawy strollerowe – co jest dość mocno osadzone w tradycji, w dekadach „okołowojennych” dopuszczano w kręgu kultury anglosaskiej takie ubiory podczas nieformalnych, acz uroczystych okazji wieczorowych.
Zresztą, co tu dużo mówić, w MOSPR-ze (gdzie regularnie bywam) strolleropodobny, stonowany zestaw miażdży pod względem elegancji 95% innych ubiorów, choć jest dyskusyjny pod względem ortodoksyjnej etykiety 🙂
Miało oczywiście być NOSPR-ze.
Krótko mówiąc, Miro, Twoje stylizacje to nic innego jak wariactwa na temat strollera. Żeby było jaśniej: w muzyce występują wariacje.
@taxus – tani żart 😉
Sam bym użył terminu: wariacje (czyli swego rodzaju parafrazy) na temat strollera albo ubiory inspirowane strollerem.
Cóż to za buty ma na zdjęciu prezydent Reagan?
Najprawdopodobniej są to trzewiki do surduta i żakietu.
Wstyd się przyznać, ale nawet nie wiedziałem o istnieniu takich części garderoby… Wielka szkoda, że są zapomniane, bo prezentują się naprawdę świetnie. Na ślub idealne! Chyba rozejrzę się za takim na własny..:)
To bardzo dobry pomysł. Warto zauważyć, że do strollera można zamówić kamizelkę i spodnie z tego samego materiału, co marynarka, Tym sposobem wychodzi dodatkowy strój na przykład na wieczór.
Chciałbym zapytać czy można by uznać za stroller zestaw składający się z grafitowej marynarki dwurzędowej, spodni w szaro-czarną pepitkę i koszuli winchester oraz czarnych wiedenek. Czy taki zestaw mógłby posłużyć jako alternatywa do garnituru wizytowego dziennego? Czy byłby to jednak bardziej zestaw koordynowany, a więc stojący trochę niżej w skali formalności?
Jeśliby dodać do tego kamizelkę, to można zestaw zakwalifikować jako stroller.
Czy doczekam się artykułu o surducie?
Nie planuję 🙁
Faktycznie, stroller bardziej interesująco wygląda niż garnitur i świetnie nadaje się na ślub, dla pana młodego. Przeczytałem jednak, że stroller’y powinny być traktowane jako ubiór dzienny, jak to pogodzić np. z weselem do rana?
Zasada jest taka, że strojów nie zmienia się w trakcie trwania wydarzenia. Typowym przykładem są śluby i wesela europejskich rodzin arystokratycznych (a w Belgii w zasadzie wszystkie śluby/wesela), na których obowiązkowym strojem męskim jest żakiet. Śluby odbywają się zwykle w ciągu dnia natomiast wesela przeciągają się częstokroć do białego rana. I goście całą noc bawią się w żakietach. Natomiast na ślubach/weselach tzw. nowobogackich (głównie we wschodniej części naszego kontynentu) dochodzi niekiedy do zabawnych sytuacji gdy pan młody występuje na ślubie w żakiecie i rozpoczyna wesele w żakiecie, a po godzinie 18:00 przebiera się w smoking. To jest poważny błąd i jeszcze poważniejszy afront wobec gości, którzy także włożyli żakiet na ślub. Oni nie mają bowiem możliwości przebrania się i poz mianie stroju przez pana młodego nie pozostaje im nic innego jak opuścić wesele. Sprawa ze strollerami jest analogiczna.
Zupełnie inaczej rzecz się ma gdy ślub i przyjęcie weselne są wyraźnie rozdzielone (ślub przed południem, wesele wieczorem) – jak to np. ma miejsce w przypadku ślubów członków brytyjskiej rodziny królewskiej. W takim przypadku na ślubie obowiązuje żakiet a na weselu – smoking.