Moda męska to – z oczywistych względów – domena mężczyzn. Ale tą modą, a szerzej kwestią dobrych ubiorów panów, bardzo interesują się kobiety. Jest to o tyle ciekawe, że w zasadzie nie działa w drugą stronę. To znaczy mężczyźni w bardzo małym stopniu są zainteresowani modą kobiecą. Rzecz jasna poza tymi, którzy z tą branżą są związani zawodowo. Zainteresowanie kobiet męskimi ubiorami ma wiele źródeł; o niektórych piszę w dalszej części artykułu. Z naszego – męskiego – punktu widzenia znacznie ważniejsze od źródeł tego kobiecego zainteresowania, są jego skutki. Do napisania tego artykułu zainspirował mnie Jakub – jeden z czytelników mojego bloga, który podzielił się ze mną pewną obserwacją. Oto co napisał Jakub:
Piszę do Pana żeby opowiedzieć ciekawą historię, która miała miejsce na imprezie urodzinowej mojej znajomej, na której byłem wraz z żoną. Zainspirowany Pana wpisami na blogu, założyłem typowy zestaw koordynowany; granatowy blezer, szare spodnie, białą koszulę, czarne derby, krawat klubowy i poszetkę. Oczywiście, poza mną nikt nie był tak ubrany – dominowały jeansy plus koszula. W związku z tym koledzy raz po raz próbowali się ze mnie naśmiewać, gdyż – ich zdaniem – byłem ubrany zbyt elegancko. I teraz puenta. Kobiety obecne na imprezie stwierdziły, że jestem najlepiej ubrany, a jedna powiedziała, że wszystko do siebie pasuje idealnie i widać, że jest to mocno przemyślane. Dlatego zawsze warto stawiać na dobry smak i styl. Dziękuję, że Pan poprowadził mnie na dobre tory.
Opowieść Jakuba wydaje się dość typowa i pewnie wielu czytelników bloga znalazło się nie raz w podobnej sytuacji. Bo kobiety nie tylko interesują się modą męską, o czym wspomniałem powyżej, ale także dokonują wstępnej oceny spotykanych mężczyzn, na podstawie ich ubioru i stopnia zadbania o siebie. Zaś jedną z charakterystycznych cech tego ich oglądu i oceny, jest przykładanie bardzo dużej wagi do męskiego obuwia. Trzeba też dodać, że kobiety mają mocno wyostrzony zmysł obserwacji; potrafią dostrzec różne szczegóły i niuanse, które nam mężczyznom, często umykają. Myślę, że ludowe przysłowie: jak cię widzą, tak cię piszą, na pewno wymyśliła kobieta 🙂
A co na to mężczyźni? Oprócz tego, że wymyślili kontrprzysłowie: nie szata zdobi człowieka, to właściwie nic. Znaczna część mężczyzn zdecydowanie nie przykłada wagi do ubioru i zupełnie nie zastanawia się nad potrzebą jego dostosowywaniu do okoliczności, sytuacji lub pory dnia. O butach już nawet nie ma co wspominać, bo sneakersy i trampki powoli wypierają prawdziwe buty, zaś pojęcie dbania o obuwie, powoli przechodzi w sferę abstrakcji. W takim podejściu widzę ogromną niekonsekwencję mężczyzn, bo przecież większości z nich zależy na tym, żeby dobrze wypaść w oczach kobiet! Więc dlaczego nie dążą do pozyskania ich przychylności poprzez dobry ubiór? Przecież nawet jeśli uważają, że nie szata zdobi człowieka, to nie będą mieli szansy na zaprezentowanie ewentualnych przymiotów swojego umysłu lub charakteru, bo odpadną w pierwszej selekcji. Selekcji butowo-ubraniowej 🙂
Moda męska jako obszar kobiecego zainteresowania daje o sobie bardzo wyraźnie znać w czytelnictwie blogów poświęconych tej tematyce. W przypadku mojego bloga kobiety stanowią prawie połowę, bo aż 46% ogółu czytelników. W innych męskich blogach jest podobnie: Michał Kędziora czyli Mr. Vintage oraz Łukasz Kielban – Czas Gentlemanów – odnotowują wyniki podobne do mojego: Michał 47%, zaś Łukasz: 45% wizyt pań. Nieco mniejszy – ale nadal bardzo duży – odsetek kobiet wśród czytelników swoich blogów mają: Michał Gronowski (Pan Grono) – 40%, Albert Borowiecki (4Gentleman) i Dawid Tymiński et consortes (Dandycore) – po 38%. Ale u Dawida – jeśli wziąć pod uwagę tylko ostatni miesiąc – to ten wskaźnik wzrasta do 44%. I właśnie kwestia wzrostu zainteresowania kobiet blogami o modzie męskiej, w ciągu ostatnich lat, jest kolejnym fenomenem wartym odnotowania. Michał Kędziora zauważa, że na początku jego przygody z blogowaniem, odsetek czytelniczek wynosił… 8%. Jak wspomniałem na wstępie, zasada zainteresowania modą płci przeciwnej nie działa w drugą stronę: np. w blogu Kasi Tusk MakeLifeEasier, czytelnicy-mężczyźni stanowią jedynie 8,8% 🙂
Zainteresowanie kobiet modą męską mam okazję obserwować podczas moich wykładów na temat męskich ubiorów. Mogłoby się wydawać, że zainteresowanie kobiet takimi wykładami nie powinno być duże. Jest odwrotnie; panie stanowią zwykle około połowy audytorium, a miewałem też i takie wykłady, na których stanowiły 80%. Przy czym rzecz bardzo charakterystyczna: w dyskusji jaka przeważnie rozwija się po wykładzie (a czasami w jego trakcie) panie są najbardziej aktywne. Ba! W niektórych dyskusjach aktywne są wyłącznie panie.
A jakie motywy przyświecają paniom w ich zainteresowaniu kwestiami męskich ubiorów? W rozmowach jakie na ten temat prowadziłem z przedstawicielkami płci pięknej, padało wiele różnych argumentów, ale zawsze powtarzały się dwa. Po pierwsze paniom bardzo zależy na tym, żeby ich partnerzy, mężowie czy synowie – byli dobrze ubrani. Zatem śledzą trendy i poszukują inspiracji, żeby służyć radą i pomocą swoim mężczyznom. A po drugie, wiele pań jest zniesmaczonych obserwowaną wokół siebie, ubraniową degrengoladą licznych panów i szuka od niej ucieczki. A tych obszarów ucieczki nie ma zbyt wielu jeśli wziąć pod uwagę, że w telewizjach króluje moda celebrycko – luzacka, bardzo odległa od kanonów klasycznej elegancji.
Bardzo ciekawym zjawiskiem, które znam z opowieści osób pracujących w salonach z męską odzieżą, są zakupy garnituru, marynarki lub czegokolwiek innego – przez pary. Mężczyzna przychodzi do salonu ze swoją partnerką i zachowuje się całkowicie biernie – to ona przegląda produkty, dokonuje wyboru tych do przymierzenia, ocenia wygląd partnera podczas przymierzania i ostatecznie podejmuje decyzję o zakupie lub o rezygnacji z zakupu. Takie podejście ze strony mężczyzn uważam za swego rodzaju ułomność. Oczywiście korzystanie z rad partnerki jest ze wszech miar wskazane i potrzebne, lecz całkowite zdawanie się na nią – jest przegięciem. Bo mężczyzna powinien sam wiedzieć jaki efekt chce uzyskać przy pomocy kupowanego ubrania, a zatem jakie ono powinno być. W czasie jednego z moich szkoleń – zamówionego przez zarząd korporacji dla swoich pracowników – jeden z członków zarządu tej korporacji wyznał w trakcie dyskusji, że on sam jeszcze nigdy nie kupił dla siebie żadnego ubrania. Zdaje się pod tym względem na swoją żonę i dobrze na tym wychodzi. Muszę przyznać, że rzeczywiście był dobrze ubrany; miał na sobie ładny garnitur we właściwym rozmiarze (jeśli nie liczyć za długich nogawek spodni), białą koszulę niezłej jakości, dobrze dobrany krawat i eleganckie, skórzane buty. Jednak jego wypowiedź była dla mnie szokiem. Uważałem, że jeśli nie chce lub nie umie wybierać ubrań dla siebie, to przynajmniej nie powinien się tym chwalić. A już szczególnie, w obecności podległych sobie pracowników.
Pogląd, iż to kobiety ubierają mężczyzn, jest bardzo silnie zakorzeniony w powszechnej świadomości. Jest w wielu przypadkach uzasadniony, ale nie jest regułą jak wiele osób byłoby skłonnych uważać. Gdy 3 lata temu Pudelek zamieścił moje zdjęcia pod hasłem: 63-letni bloger z Polski podbija Instagram!, to wśród prawie pięciuset komentarzy (niemal wyłącznie pozytywnych – co było swoistym pudelkowym rekordem) wiele było utrzymanych w takim duchu, że to przecież niemożliwe, żeby facet sam z siebie tak dobrze się ubierał. Autorzy komentarzy spekulowali, że muszą za tym stać jakieś kobiety; może żona, a może cały zespół zawodowych stylistek 🙂
Podsumowaniem moich blogowych rozważań są zwykle zdjęcia. Ale jakie zdjęcia wybrać dla ilustracji hasła: moda męska i kobiety? Zdecydowałem, że najodpowiedniejsze będą zdjęcie dobrze ubranych panów. Sięgnąłem więc do archiwum Warszawy pod krawatem; poniżej wybór zdjęć z kilku kolejnych edycji tego wydarzenia. Autorzy zdjęć to: Małgorzata Adamska, Katarzyna Purchalak i Albert Demidziuk.
Ciekawy wpis. Na moim blogu jednak jest aż 54% oglądających mężczyzn. Może to przypadek, a może także oni interesują się jak powinny ubierać się kobiety. Przyczyna może być także prozaiczna w postaci częstego korzystania z komputerów partnerów przez kobiety :))))). Poza tym (bardzo rzadko) prezentuję na nim wpisy także dla mężczyzn. Pozdrawiam serdecznie.
Nie wpadłem na pomysł, że statystyki może nieco zniekształcać fakt korzystania z komputerów partnerów 🙂
Ciekawi mnie jak by wyglądała statystyka po ograniczeniu się do urządzeń mobilnych – te wydają się być urządzeniami znacznie bardziej „osobistymi” niż komputery – przynajmniej z nazwy – osobiste.
Google Analytics w wersji podstawowej nie daje możliwości zobaczenia takich statystyk; być może w jakiejś wersji rozszerzonej jest to możliwe.
Jednak do wszelkich tego typu typu statystyk trzeba podchodzić ostrożnie. Np. statystyki w WordPressie pokazują zupełnie inne dane, chociaż ich źródłem też jest Google Analytics. Ja nie do końca rozumiem jaka jest przyczyna tych rozbieżności.
Ja przysłowię nieco modyfikuję i mówię „Nie szmata zdobi człowieka”. I teraz wszystko się zgadza – naciągnięta bluza, przetarte dżinsy i trampki faktycznie nie zdobią, ale dwurzędowy blezer już tak. Poza tym wolę inną mądrość – „jak cię widzą, tak cię piszą”.
Pracowałem przez pewien czas w sieciówce z garniturami i potwierdzam obserwacje, iż panie często ubierają panów, choć wiele rzeczy jest trudnych do przeskoczenia, jak choćby skrócenie spodni (nie mamy wody w piwnicy!), wiązanie krawata albertem (krzywo związany!), odważniejsze wzory (idziemy na wesele, nie do cyrku!). Ale w wielu przypadkach to właśnie dzięki paniom panowie nie chodzą na uroczystości w walonkach i kufajce.
Gdy zacząłem eksperymentować z klasyczną modą męską, trochę obawiałem się reakcji, gdy wychodziłem do knajpy w zastawie klubowym zamiast bluzie, ale myliłem się. Nigdy nie spotkałem się z szydzącym komentarzem, a wręcz przeciwnie. Więc jeśli czyta to jakiś nowy czytelnik, od razu mówię: nie lękajcie się! 🙂
Natomiast awersja wśród panów wobec klasyki wynika głównie z tego, że jako społeczeństwo jesteśmy głównie potomkami chłopów i robotników, wzorce elit zanikły wraz z ostatnią wojną, więc uczymy się klasyki na nowo. Na szczęście wygląda to coraz lepiej.
Bardzo trafne spostrzeżenia 🙂 Nawet miałem zamiar wspomnieć we wpisie o naturalnej skłonności pań do symetrii, co czyni je wielbicielkami windsora i przeciwniczkami four-in-hand i alberta; ale zrezygnowałem z tego zamiaru, gdyż pisałem już o tym w innych wpisach. Zrezygnowałem także z przytoczenia pewnej anegdotki związanej z długością nogawek, tym niemniej potwierdzam Twoją uwagę związaną z postrzeganiem tej sprawy przez panie.
Natomiast jeśli chodzi o awersję dużej części mężczyzn do klasyki, to za jej główną przyczynę uważam fakt, że różni celebryci oraz idole sportowi lub muzyczni, których na co dzień można zobaczyć w telewizji, kolorowych magazynach lub portalach plotkarskich, przeważnie ubierają się źle, czasami wręcz niechlujnie, a zawsze w sposób bardzo odległy od klasyki. A to oni kształtują gusta.
Nie miałem do końca na myśli tego, że Panie mają inne skłonności do symetrii, to chyba pytanie do kognitywisty, czy biologa ewolucyjnego. Ale pewnie coś jest rzeczy, skoro nie tylko my to zaobserwowaliśmy. Panom też trudno się przekonać do różnych rzeczy, ale chodziło mi bardziej o to, że Panie w ogóle wykazują jakieś zaangażowanie w tym temacie.
A czy celebryci, czy elity kreują gusta?Oczywiście, jak od poczatku świata. Problem w tym, że kiedyś robił to książę Albert, a dziś… już nie książę Albert. Ja bardziej widzę problem z garniturowymi sieciówkami. Przykład takiej Vistuli, która kiedyś była konkretną marką i dla wiele osób jest niejako gwarantem klasyki i jakości. Człowiek wchodzi do salonu ów marki i myśli, że kupi coś dobrego, ufa marce, bo sam się nie zna, bo nie musi na wszystkim się znać. Innym problemem jest znalezienie dobrego pracownika, co skutkuje zatrudnianiem często osób, które niekoniecznie mają wiedzę o tej materii. To i wiele innych przyczyn się kumuluje, podobne problemy mają zarówno duże, jak i małe marki. Następnie klient idzie na zakupy i mówi: „o, sklep z garniakami, skoro je sprzedają to na pewno się znają i robią to dobrze”.
Janie,
Byłeś negatywnie zaszokowany gdy członek zarządu głośno przyznał, że ubrania kupuje mu żona. A gdyby zamiast tego stwierdził, że wszystkie ubrania kupuje mu stylistka, to też byś był zszokowany? A gdyby to był stylista rodzaju męskiego? A jeśli Twoje reakcje byłyby różne, to czemu?
Tak, byłbym zaszokowany gdybym się dowiedział, że ubiera go stylista/stylistka. Ubranie jest formą ekspresji swojej osobowości. Jeśli ktoś nie potrafi sam dobrać sobie ubrania to jest w pewnym sensie ułomny (o czym pisałem we wpisie). Można (i należy) słuchać różnych rad (np. partnerki, stylistki, albo… blogera), ale decyzje należy podejmować samodzielnie.
Moim zdaniem jest trochę inaczej. Wydaje mi się mianowicie, że „ubranie „jest formą ekspresji swojej osobowości” w przypadku dandysów. Może się mylę, ale podejrzewam, że dawniej mężczyźni z pewną pozycją „wyrażali swoją osobowość” na innych polach i zazwyczaj nie zajmowali się tak namiętnie sprawami mody czy elegancji. Tak jak nie zajmowali się bieżącym zarządzaniem pieniędzmi, majątkami ziemskimi czy fabrykami, w których mieli udziały. Mieli od tego ludzi. Od pieniędzy – ekonomów i plenipotentów, a od ubrań – krawca. Sami podejmowali tylko najważniejsze decyzje i zajmowali się „poważniejszymi” sprawami: polityką, życiem towarzyskim, polowaniami, sportem czy sztuką.
A ponieważ dziś większość mężczyzn – nawet tych „z pozycją” – ubrania kupuje w sklepie, rolę krawca przejęli żona albo stylista. I nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby tylko żona lub stylista znali się choć trochę na rzeczy…
Reasumując zatem: należy się cieszyć, że „żony” czytają Pańskiego bloga :).
Czy w tym roku również planowane jest wydarzenie Warszawa pod Krawatem? Gdzie ewentualnie można znaleźć więcej info?
Warszawa pod krawatem miała swój czas, jednak on już minął. Nie sądzę, żeby jeszcze kiedyś ta idea uległa wskrzeszeniu 🙁
Też mam wątpliwości, czy każdy wyraża swoją osobowość akurat strojem. Ja na przykład niespecjalnie, zwykle ubieram się schludnie ale czysto funkcjonalnie.
Poza tym widzę i taką możliwość, że w korporacjach niektórzy mężczyźni nawet chętnie by to robili, ale im dress code nie pozwala. Zatem proszą kogoś innego o pomoc w dobraniu ubrania zgodnego z zasadami firmy, a ekspresję swojej osobowości realizują w sytuacjach pozasłużbowych. Mam zresztą na poparcie tej tezy pośredni dowód: gdyby wszyscy ochoczo realizowali siebie dobierając sobie stroje w wersji klasycznej elegancji, to dress code nie byłby potrzebny. Jednak jest narzucany, co sugeruje, że spora część pracowników w warunkach swobody ubrałaby się zupełnie inaczej.
Jak zwykle, interesujacy wpis!
Dwa komentarze:
* Logika wyboru szat dla panow przez kobiety (w przeciwienstwei do ich wybierania przez samych panow) ma absolutnie racje bytu: przeciez panowie ubieraja sie dla pan, wiec panie powinny decydowac to tym co im sie podoba, a co nie. Tu dodam, ze zakladanie muszki zamiast krawatu znacznie podnosi atrakcyjnosc stylizacji w oczch zgromadzonej plci nadobnej.
* Nadzwyczaj rzadko widuje tu stylizacje zaplnowane dla osob w wieku emerytalnym — oprocz oczywiscie — stylizacji autora blogu. Troche sie nawet zastanawiam, czy roznia sie one od stylizacji dla trzydziestolatkow — i o ile. Mysle, ze bardzo interesujace byloby podejscie autora do tego tematu uzywajac np. stylizacji znacznie bardziej tradycyjnych, zeby nie powiedziec — staroswieckich. Mysle tu o stylizacjach z konca XIX i z poczatku XX wieku. Problem moglby jedynie polegac na tym, ze osoba starsza moglaby zostac posadzona o „ucieczke z teatru, z komedii Baluckiego.”