Wyciskanie obywateli

wyciskanie obywateli

Wyciskanie dodatkowych pieniędzy z obywateli zapowiedział rząd, w zaktualizowanym dokumencie: Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2019-2022, który właśnie został ogłoszony (można się z nim zapoznać tutaj). Zachowałem oryginalną pisownię tytułu dokumentu, gdzie poszczególne wyrazy są pisane dużą literą, co jest niezgodne z zasadami języka polskiego. Zgodnie z tymi zasadami dużą literą pisze się pierwszy wyraz tytułu, zaś kolejne (w tytułach wielowyrazowych) są pisane małą literą. Istnieją jednak wyjątki od tej zasady, przy czym są to niemal wyłącznie nazwy części lub ksiąg Biblii, np. Pismo Święte, Nowy/Stary Testament, Księga Powtórzonego Prawa itp. Najwyraźniej rząd uznał, że Plan Finansowy Państwa, w dodatku Wieloletni, jest czymś w rodzaju Pisma Świętego i powinien być podobnie traktowany.

Jeśli chodzi o wyciskanie pieniędzy z obywateli, to plan rządu jest bardzo ambitny. Podniesione zostaną niektóre podatki już obowiązujące (np. akcyza na alkohol i papierosy) oraz wprowadzone nowe (np. 15-procentowy tzw. „podatek Morawieckiego” od składek emerytalnych, czy podatek od firm cyfrowych). Jednak największe wyciskanie dotyczyć będzie ludzi dobrze zarabiających. Tu rząd planuje uderzyć w tzw. samozatrudnionych, czyli ludzi, którzy pracują dla jakiejś konkretnej firmy, ale nie na podstawie umowy o pracę (ani umowy o dzieło), tylko prowadzą własną działalność gospodarczą i wystawiają faktury firmom, dla których pracują. Rząd planuje wycisnąć z nich około 1,25 mld złotych rocznie.

Jeszcze większe wyciskanie dotknie ludzi pracujących na podstawie umowy o pracę, których roczne zarobki są wyższe niż 30-krotność średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw (ogłaszanej przez GUS). Obecnie obowiązuje limit składek płaconych na ZUS: jeśli płaca przekracza wspomnianą 30-krotność, to składki od nadwyżki nie są pobierane. Zniesienie limitu (co właśnie jest planowane) spowoduje, że ludziom zarabiającym więcej, rząd zabierze aż 5,2 mld zł rocznie. Trzeba jednak wiedzieć, że ten kij ma dwa końce: dużo wyższe składki oznaczać będą dużo wyższe emerytury w przyszłości. Czyli za 15 – 20 lat (i później) rząd będzie musiał wyasygnować z budżetu znacznie wyższe dopłaty do ZUS. Oczywiście żaden polityk nie przejmuje się tym co będzie za 20 lub 30 lat, więc nic nie stanie na przeszkodzie, żeby limit 30-krotności znieść. Poza tym cały system emerytalny i tak załamie się wcześniej niż za 30 lat i ówczesny rząd będzie musiał drastycznie zredukować wszystkie emerytury. Zatem to co dziś zapisuje się na kontach emerytalnych obywateli jest zupełną fikcją. Natomiast odebranie ludziom 5,2 mld złotych – jest jak najbardziej realne.

Z ludzi pijących alkohol i palących papierosy, rząd postanowił wycisnąć 1,14 mld złotych. Średnia podwyżka akcyzy na alkohol ma wynieść 3%, ale prawdopodobnie będzie rozłożona nierówno. Ponieważ w partii obecnie rządzącej duże wpływy ma lobby spirytusowe, należy się spodziewać, że podwyżka w głównej mierze dotyczyć będzie piwa i wina, a w mniejszym stopniu – wyrobów spirytusowych. W kwestii papierosów rząd ma także ambitny plan wyciśnięcia pieniędzy z palaczy. A jeśli ktoś z palaczy zbuntuje się przeciwko kolejnej podwyżce i postanowi przerzucić się na papierosy elektroniczne, to i tam rząd zastawił na niego pułapkę. Płyn do papierosów elektronicznych zostanie opodatkowany, co pozwoli wycisnąć z palaczy dodatkowe 37 mln złotych. To niewiele, ale wystarczająco dużo, żeby użytkownicy papierosów elektronicznych odczuli uderzenie po kieszeni.

Wyciskanie pieniędzy z obywateli, którym się dobrze powodzi, zawsze spotyka się z poklaskiem gawiedzi. Dlatego wymienione powyżej podatki nie powinny raczej napotkać na wyraźny opór społeczny i zostaną zapewne gładko wprowadzone. Ale planowane są też działania, które dotkną wszystkich. Jednym z nich jest „uszczelnienie” opłaty za torebki foliowe. Jak wiadomo obecny rząd uwielbia wszelkie uszczelnienia. Za tym eufemizmem kryje się oczywiście wyciskanie dodatkowych pieniędzy. Opłata za torebki obowiązuje już od ponad roku, ale nie przyniosła spodziewanych efektów. Po prostu obywatele, którzy przecież nie lubią gdy się z nich wyciska pieniądze (nawet jeśli są to drobne), znaleźli sposób na obejście przepisów. W swoim Wieloletnim Planie Finansowym, rząd skwitował tę obywatelską samoobronę następująco: Po analizie pierwszego roku obowiązywania opłaty recyklingowej daje się zauważyć niepokojącą tendencję do oferowania przez prowadzących jednostki handlowe, w miejsce toreb na zakupy z tworzywa sztucznego o grubości do 50 mikrometrów, toreb z tworzywa sztucznego o nieco większej grubości, np. 51 mikrometrów. Tym samym torby te nie podlegają opłacie recyklingowej i mogą być oferowane przez prowadzących jednostki handlowe za dowolną opłatą lub nawet za darmo. No i ta jawna bezczelność „prowadzących jednostki handlowe” ma zostać ukrócona, co przyniesie budżetowi dodatkowe 1,4 mld zł. Tak, tak; to nie jest żart: prawie półtora miliarda złotych wyciśnięte z robiących drobne zakupy.

Wyciskanie pieniędzy ujęte w planie finansowym rządu polega nie tylko na działaniach bezpośrednich, czyli na wzroście fiskalizmu, ale także na działaniach pośrednich, polegających na ograniczaniu pewnych wydatków lub hamowaniu tempa wzrostu innych. Najbardziej jaskrawym przykładem takiego działania jest nie podnoszenie wydatków na opiekę zdrowotną. Przypomnę, że obowiązuje obecnie ustawa (uchwalona prze ekipę aktualnie sprawującą władzę) nakazująca stopniowe podnoszenie wydatków na opiekę zdrowotną tak, żeby w roku 2024 osiągnęły one poziom 6% PKB. Tymczasem omawiany Wieloletni Plan zakłada znacznie niższe tempo wzrostu tych wydatków. Poziom 6% PKB ma zostać osiągnięty w roku… 2050 (sic!). Ciekawe, czy rząd zmieni wspomnianą ustawę? Bo jeśli tak, to odezwie się zapewne środowisko lekarzy, które swego czasu starało się strajkiem wymusić wzrost wydatków budżetowych na opiekę zdrowotną właśnie do 6% PKB. Głośny protest lekarzy-rezydentów został spacyfikowany dzięki podjęciu przez rząd zobowiązania, które znalazło swoje odzwierciedlenie we wspomnianej ustawie. A tu nagle taka wolta!

W dzisiejszym świecie rządy zabierają obywatelom około połowy owoców ich pracy. To bardzo dużo, ale wydaje się, że z takim stanem rzeczy wszyscy są pogodzeni. Warto jednak uświadomić sobie, że jest to znacznie więcej niż kiedyś wynosiła pańszczyzna, którą dziś powszechnie uważa się za przejaw nieludzkiego wyzysku 🙂 Warto też pamiętać, że tempo rozwoju gospodarczego kraju zależy w dużym stopniu od nasilenia fiskalizmu: im mniej rząd zabiera obywatelom, tym większą mają oni skłonność do starań o własny dobrobyt, zatem tym szybszy jest rozwój kraju. Podatki płacone przez obywateli są konieczne, żeby państwo mogło funkcjonować. Jeśli rząd wydaje je w sposób racjonalny i powszechnie akceptowalny, to obywatele mają poczucie wspólnoty i czują się w takim państwie dobrze. To poczucie jest dość kruche i może się załamać, jeśli obywatele poczują, że rząd nie wykorzystuje ich pieniędzy do umacniania wspólnoty, lecz do realizacji własnych celów politycznych (np. przekupywania różnych grup wyborców). Powstają wtedy dwie przeciwstawne grupy: tych, którzy finansują system i tych, którzy są jego beneficjentami. To bardzo niebezpieczny kierunek, który prowadzi do naruszenia więzi społecznych. Najgorzej jest, gdy system podatkowy traci przejrzystość a wyciskanie pieniędzy przez rząd nabiera charakteru oszukańczych sztuczek. Zdaje się, że osiągnęliśmy taki stan.

5 komentarzy

  1. Wojtek G 19/04/2019
  2. Wojtek G 19/04/2019
  3. Marek Adamski 19/04/2019
  4. Marek Adamski 19/04/2019
    • Jan Adamski 19/04/2019

Dodaj komentarz