Whisky to trunek o bardzo charakterystycznym smaku i aromacie, powstający w tradycyjny sposób w destylarniach, które nierzadko liczą sobie po kilkaset lat, a następnie dojrzewający w dębowych beczkach. Ojczyzną whisky jest Szkocja, zaś sam trunek powstaje wyłącznie ze słodu jęczmiennego, który jest suszony w suszarniach opalanych torfem, dzięki czemu nabiera specyficznego aromatu obecnego później w powstałym trunku.
Partnerem dzisiejszego wpisu jest marka Singleton – rodzinna firma powstała w roku 1896, kiedy to Peter MacKenzie założył swoją pierwszą dystylarnię: Dufftown Distillery. Nazwa pochodzi oczywiście od słynnego miasta Dufftown, zlokalizowanego w samym sercu regionu Speyside – najsłynniejszego regionu produkującego szkocką na świecie. Z uwagi na lokalizację, która charakteryzuje się bogatą glebą i licznymi rzekami, Dufftown jest siedzibą wielu znanych destylarni. Singleton należy do tych najbardziej znanych i cenionych i produkuje whisky single malt.
Gdybym miał jednym słowem scharakteryzować whisky, to powiedziałbym, że jest to trunek elegancki. Nieodmiennie kojarzy mi się ze spotkaniami i rozmowami w gronie rodziny lub przyjaciół, ale z wyraźnie obecną nutką elegancji i ciepłej atmosfery. Dlatego przygotowując sesje zdjęciowe do dzisiejszego wpisu, postawiłem na eleganckie ubiory oraz domową atmosferę; zdjęcia powstały w moim domu, a moimi partnerami w degustowaniu Singleton Dufftown 12 Year Old oraz Singleton Dufftown 15 Year Old byli: mój syn Grzegorz oraz mój znajomy Albert – autor bloga 4Gentleman. Autorami zdjęć są: Małgorzata Adamska i Albert Demidziuk.
Oprócz prezentacji eleganckich stylizacji, chcę też trochę miejsca poświęcić na omówienie różnych sposobów picia whisky. Z góry zastrzegam, że nie uważam, żeby któryś sposób był właściwy, a inny niewłaściwy. Każdy sposób jest dobry, jeśli sprawia przyjemność i pozwala odkrywać smaki i aromaty. Każdy zapewne ma swoje sposoby na czerpanie przyjemności z degustowania whisky. Nie sposób nie zauważyć, że sposobem najczęściej spotykanym jest mieszanie whisky z colą. Jeśli ktoś tak lubi, to nie ma w tym nic złego, a nawet może to być metoda godna polecenia gdy ma się do czynienia z whisky typu blended, pośledniejszego gatunku. Sam trunek może być zwyczajnie niedobry (żeby nie użyć słów bardziej dosadnych) i dodanie coli zdecydowanie polepszy walory smakowe. W przypadku dobrych jakościowo trunków single malt, nie polecam mieszania ich z colą. Po prostu szkoda zabić bogactwo smaków – już to samą colą, już to ogromną porcją cukru w niej zawartą.
Pierwszym, polecanym przeze mnie sposobem picia whisky, szczególnie takiej w najwyższym gatunku (jak choćby piętnastoletniej Singleton Dufftown), jest smakowanie jej bez żadnych dodatków, ze specjalnych kieliszków w kształcie kwiatu tulipana. W takim kieliszku – po zamieszaniu wlanego doń trunku – najlepiej wyzwalają się zawarte w nim aromaty. W whisky, którą degustowaliśmy z Grzegorzem wyczuliśmy wyraźnie nuty soczystych jesiennych owoców, czerwonych jagód i cynamonu. Zaś w skład stylizacji, które wybraliśmy jako pasujące do degustowanej whisky, wchodzą: [moja] garnitur Tagliatore, z marynarką na dwa i pół guzika, bez konstrukcji i bez podszewki, koszula Emanuel Berg, krawat Dignito, poszetka Poszetka.com, buty Yanko, skarpetki i szelki Profuomo, zegarek Orient; [Grzegorza] zestaw klubowy MTM Norman, koszula MTM Van Thorn, krawat Republic of Ties, poszetka Rubinacci, buty Cerbero, skarpetki Tommy Hilfiger, zegarek Fossil.
Bez wątpienia najpopularniejszymi naczyniami do picia whisky są nieduże szklaneczki, do których najczęściej wrzuca się kilka kostek lodu, czasami też dolewa się odrobinę wody gazowanej. Ten sposób utrwalił się w popkulturze za sprawą hollywoodzkich filmów, gdzie tak właśnie serwowano whisky (Scotch) lub jego amerykańską odmianę, czyli burbon. Te sposoby mają nawet swoje własne nazwy: whisky on the rocks (whisky z kostkami lodu) i Scotch and soda (whisky z wodą sodową). Z Albertem raczyliśmy się doskonale zbalansowaną i łagodną, dwunastoletnią Singleton Dufftown bez dodatków, wyczuwając w niej aromaty pieczonych jabłek, prażonych orzechów i brązowego cukru.
Stylizacje jakie wybraliśmy na spotkanie z whisky to: [moja] sztruksowy garnitur MTM Norman, koszula Emenuel Berg, krawat Biagio Santo, poszetka Silk & Linen, buty Bexley, skarpetki Bytom, zegarek Orient; [Alberta] marynarka 4Gentleman, spodnie Próchnik, koszula i buty Bexley, zegarek Hugo Boss.
Na koniec przygotowałem propozycję niecodzienną – zarówno jeśli chodzi o sposób serwowania whisky, jak i moją stylizację, która jest zdecydowanie odjechana. Po pierwsze whisky postanowiłem zaserwować w postaci drinka. O szczególnych przypadkach drinków, to znaczy whisky z colą i Scotch and soda, już pisałem. Tym razem chodziło mi o coś bardziej eleganckiego, a jednocześnie niezbyt skomplikowanego, czyli zawierającego w sobie składniki, które w każdym domu są zawsze pod ręką. Po przejrzeniu kilkunastu stron z przepisami na drinki na bazie whisky, przecierałem oczy ze zdumienia: wszystkie przepisy zawierały jeden lub więcej składników, których już nie to, że nie mam w domu, ale o których istnieniu nie miałem dotąd pojęcia. Dodatkowo z tropu zbijały skomplikowane i obco brzmiące nazwy tych składników. Nie pozostawało mi zatem nic innego jak wymyślenie mojego autorskiego drinka. Moje składniki to; sok z cytryny, sok z pomarańczy, miód i oczywiście whisky i kostki lodu. Ponieważ miód źle się rozpuszcza w zimnym drinku, zatem trzeba zacząć od stworzenia syropu miodowego, czyli wymieszać dwie łyżeczki miodu z niewielką ilością (ok. 15 ml) ciepłej wody. Zawsze warto pamiętać, żeby woda, w której rozpuszczamy miód miała temperaturę nie większą niż 45ºC. Bowiem w wyższej temperaturze rozkładają się zawarte w miodzie enzymy, przez co traci on swoje prozdrowotne właściwości . W skład mojego drinka wchodzi: 30 ml świeżego soku z cytryny, 50 ml świeżego soku z pomarańczy, 30 ml syropu miodowego i 60 ml whisky. Składniki mieszamy ze sobą i wlewamy do szklanki wypełnionej pokruszonym lodem, którą dekorujemy plasterkiem cytryny lub pomarańczy. Radzę spróbować 🙂 Drink nazwałem Dandy Man i wolno go pić tylko wtedy gdy ma się na sobie marynarkę, a pod szyją zawiązany krawat lub muszkę.
Ja sam wypełniłem kryteria DandyMan-a dzięki marynarce marki Corbin, uszytej z patchworkowego madrasu, spodniom Brax, koszuli Emenuel Berg, muszce Hisoutfit, poszetce Silk & Linen, butom Otisopse, kapeluszowi Panama Hat i skarpetkom nieznanej marki (być może to Lancerto).
Pić czy degustować? Ciekawa alternatywa.Próbowałem degustować nie pijąc. Nie wyszło. Próbowałem pić nie degustując.Nie wyszło. Dopiero jak zacząłem pić degustując – wyszło!
🙂
Janie!
Po pierwsze – dzięki za szczerość bo twój artykuł jest tak skonstruowany, że reklama whisky nie jest zbyt nachalna i bez twojej szczerości trudno się domyślić że to jest wpis sponsorowany.
Po drugie – S12 i S15 znam.
Według moich notatek S12 piłem w 2015 roku i nie byłem, mówiąc delikatnie, zbyt nachalnie podekscytowany.
Ale… tak się składa że jakieś miesiąc temu mój sąsiad poczęstował mnie i znajomych tym whisky kiedy graliśmy( tradycyjnie w każdy wtorek) w karty.
Muszę napisać że byłem pozytywnie zaskoczony jakością tej whisky w porównaniu z tym co pamiętam sprzed kilku lat ( być może to, że wygrywałem 5,75 $ ma swój wpływ na subiektywność odczucia)
S15 jest bardzo dobrą whisky( delikatna, kwiatowo – miodowa, trochę pod japońską Hibiki 12)
Ale…
Ach te ceny!
Nie wiem jak to jest w Polsce ale w USA jest tak:
S12 – $35
S15 – $65
Dla porównania
Johny Walker Black 12 lub Double Black 12 można kupić za około $30 bez problemu.
Klasyka.
Ardbeg 10, który właśnie piję degustując😎 kosztuje w granicach 45 $ podobnie jak Laphroaig 10.
Klasyka
Macallan 12 w granicach $45 – 50
Dalwhinnie 15 jakieś $55
Podobnie jak Glenfiddich 15 i Glenlivet 15.
Jednym słowem cenowo ta whisky znajduje się na trudnej pozycji.
….
Jeśli możesz to zwróć delikatnie uwagę synowi, że skarpetek nie dopasowujemy kolorystycznie do marynarki, a tak to wygląda na tym fajnym zdjęciu z kociakiem.
🤓
Dziękuję za ciekawe uwagi na temat cen różnych marek whisky w relacji do ich jakości. Ale jakość jakością, a jest jeszcze coś takiego jak magia marki. Rzadko udaje się taką zbudować, ale jeśli już, to cena łatwo i ochoczo za nią podąża 🙂
Jest takie powiedzenie, że biznesmen dopasowuje skarpetki do butów, pracownik korporacji do spodni, a dżentelmen do nastroju 🙂
Janie!
Bardzo ładnie i humorystycznie wybroniłileś swojego(swego, co jest poprawnie?) syna, a poza tym masz rację.
Nastrój obok pogody i celu dokonywanej podróży ( brzmi to trochę poetycko) jest bardzo ważnym czynnikiem wyboru tego i owego.
Paski czy kratka?
Krawat czy muszka?
Skarpetki czy gołe stopy?
🤔🤓🍷🍷😎
…
Odnośnie magii – nie użyłbym tego słowa.
To jest po prostu dobra, zręczna, długotrwała reklama.
Na przykład Johnny Walker Red zszedłby w innym „opakowaniu” nie tylko na parter, nie tylko do piwnicy, ale prawdopodobnie na samo dno Hadesu.
Niestety nazwa, etykieta, oryginalna butelka sprawia że ten podłej jakości bimber (nie obawiam się użyć tego słowa) jest magnesem, magią i mentalną mandarynką dla wielu poszukiwaczy „ziem odkrytych”.
Z drugiej strony ten trunek robi więcej szkód niż pożytku dla whisky. Spotkałem się z wieloma opiniami osób, które po spożyciu tego trunku nie chciały mieć nic wspólnego z innym żadnym alkoholem pod nazwą whisky.
Pozdrawiam pijąc „degustatywnie” Lagavoulin 16
PS. Magia czy też nie magia – Singleton jest za drogi.
Ale nie obwiniałbym tylko tej marki, ogólnie ceny whisky idą niebotycznie w górę.
Dlatego nie tylko powoli, ale nawet szybko przerzucam się na wino.
🤓🍷🍷😎
Jeszcze raz dziękuję za ciekawe uwagi napisane pięknym językiem.
Ja też jestem fanem wina. Przy czym lubię zarówno rocznikowe wina z ciekawych apelacji, jak i młode, nieskomplikowane; do codziennego picia. Szczególnie latem lubię przesiadywać w swoim (lub swym – obie formy są poprawne 🙂 ) ogródku z kieliszkiem białego lub różowego wina – mocno schłodzonego.
Pozdrawiam
Czy Pana syn ma na sobie spodnie flanelowe? Nie mam jeszcze takich, stąd pytanie – czy da się w nich wytrzymać w słoneczną pogodę? Czy lepiej jako główny letni zestaw koordynowany stosować blezer z białymi lub beżowymi przewiewnymi spodniami?
Spodnie mojego syna są z cienkiej flaneli. Jest ona na tyle przewiewna, że nie sprawia problemów w ciepłe dni, a jednocześnie nie jest na tyle włochata, żeby raziła swoją wizualną ciepłotą. Jednak rzeczywiście w letnich stylizacjach marynarka klubowa wygląda lepiej zestawiona ze spodniami z wełnianego tropiku w kolorze szarym lub piaskowym, albo z chinosami w kolorze piaskowym, białym lub innym.