Moda i styl: pytania i odpowiedzi vol.8

moda

Wpisy z cyklu Moda i styl: pytania i odpowiedzi publikuję mniej więcej co 4 miesiące. Odcinek nr 7 ukazał się 23 marca, zatem pora na odcinek nr 8. Jak zwykle wybrałem te pytania czytelników i moje na nie odpowiedzi, które traktują o problemach ogólnej natury, z którymi każdy się styka. Kilka pytań dotyczy ubiorów ślubnych, ale rady których udzielam w odpowiedziach, można rozciągnąć na wszelkie ubiory na uroczyste okazje, zatem warto się z nimi zapoznać.

Janie, skracałeś kiedyś długość marynarki? Jeśli tak, to napisz proszę co sądzisz o tym zabiegu? Franek.

Tak, zdarzało mi się skracać marynarki, w tym jedną z nakładanymi kieszeniami. Podkreślam sprawę nakładanych kieszeni, gdyż w takim przypadku efekt skrócenia marynarki jest wyraźnie widoczny: zmniejsza się odległość dolnej krawędzi kieszeni od krawędzi marynarki, co przeważnie nie wygląda dobrze. Na zdjęciu powyżej widać marynarkę z nakładanymi kieszeniami, dość znacznie skróconą.
Skracanie marynarki nie jest zabiegiem skomplikowanym i każda krawcowa sobie z tym poradzi. Jeśli skrócenie ma wynieść 2 – 3 cm, to taki zabieg można śmiało wykonać. Jeśli natomiast wymagane jest skrócenie o 5 cm lub więcej, to należy się zastanowić czy nie zaburzy to proporcji. Bo nie tylko nakładane kieszenie są tu problemem. W przypadku kieszeni ciętych, z patkami, ich nadmierne zbliżenie do dolnej krawędzi marynarki też nie wygląda dobrze.

Na imię mam Dariusz lat 54 i jestem stałym czytelnikiem Twojego bloga. W chwili obecnej zastanawiam się na zakupem drugiej teczki lub aktówki do pracy. W związku z powyższym uprzejmie proszę o opinię na temat torby przesłanej w załączeniu. Mój styl to smart casual. Wiem, brązowy będzie lepszy, ale taką już mam. Czy ta w kolorze czarnym z brązowymi dodatkami, nie jest bardziej dla kobiety ? Z góry dziękuję. Pozdrawiam z Katowic.

Torba bardzo mi się podoba i ja sam bez wahania bym ją kupił i jej używał.
Jest to zdecydowanie torba męska. Nie należy się absolutnie przejmować opiniami (które mogą, ale nie muszą się pojawić), że ma ona charakter bardziej damski niż męski. Czy pamiętasz słynny komentarz Zbigniewa Bońka do zdjęcia płaszcza Grzegorza Krychowiaka (typowo męskiego, ale z futrzanym kołnierzem) zamieszczonego na jego Instagramie? Komentarz brzmiał: „męskich nie było?”. Takie widzenie spraw męskich ubiorów wynika z głęboko zakorzenionych kompleksów i podświadomego ulegania stereotypowi „macho”, jako mężczyzny dominującego, silnego, brutalnego, nie dbającego o wygląd i higienę. Ja opowiadam się za stereotypem dżentelmena-dandysa jako mężczyzny kulturalnego, o szerokich horyzontach, asertywnego i dbającego o swój wygląd. Torba, którą wybrałeś, idealnie wpisuje się w ten drugi stereotyp. A zwolennicy pierwszego – niech sobie noszą jutowe worki, a w nich siekiery zamiast laptopów.

Chciałbym poprosić Pana o radę odnośnie ubioru. Czy garnitur z kamizelką i muchą jako strój pana młodego jest odpowiednim połączeniem? Zamysł ogólny jest taki, by garnitur był szary w delikatną kratę, mucha granatowo-bordowa i kamizelka granatowa lub bordowa, gładka. Jeśli chodzi o buty – brązowe monki. Czy uważa Pan, że jest to odpowiedni strój, czy też może ze względu na powagę sytuacji, właściwiej byłoby wybrać krawat zamiast muchy? I czy właściwym jest połączenie paska z kamizelką, czy wówczas powinno się dobrać szelki? Łączę wyrazy szacunku, Karol.

Ubiór na ślub jest zależny od konwencji jaką przyjmie pan młody. Ja namawiam zawsze, żeby przyjąć konwencję formalną, ale to nie znaczy, że każdy musi się do tego dostosować. Jeśli będziesz się lepiej czuł w konwencji luźniejszej; w nieformalnym garniturze i nieformalnych butach, to nie będę Cię do tego zniechęcał. Choć moim zdaniem bardziej elegancko i dostojnie wyglądałbyś w garniturze w kolorze ciemnego granatu.
Pomysł z zastosowaniem kamizelki na pewno się sprawdzi. Moim zdaniem lepszy jest wariant gdy kamizelka ma kolor jaśniejszy od garnituru, ale to nie jest żadna zasada, której trzeba przestrzegać, tylko moja subiektywna opinia. Trzeba zadbać, żeby kamizelka sięgała kilka centymetrów poniżej gurtu spodni. Jest niedopuszczalne, żeby spod kamizelki wyzierała koszula.
Zastosowanie zarówno krawata jak i muszki jest właściwe. Muszka – ponieważ jest rzadko stosowana – wydaje się bardziej uroczysta, ale w rzeczywistości jest – w takim zestawieniu – równorzędna krawatowi. Jeśli zdecydujesz się na muszkę, to powinna to być muszka wiązana a nie gotowa.
Szelki zawsze są lepsze od paska, gdyż utrzymują spodnie we właściwym położeniu nie pozwalając im się obsunąć i utworzyć z nogawek harmonijek nad butami. W przypadku zastosowania kamizelki, szelki mają jeszcze tę przewagę nad paskiem, że nie ma klamry, która zawsze nieładnie odznacza się pod kamizelką. W przypadku garnituru trzyczęściowego lub hybrydowego, szelki są ze wszech miar zalecane.

Drogi Janie, mam takie nietypowe pytanie. Planuję kupić sobie garnitur z Harris tweedu, aby pójść w nim na wesele w wakacje. Chciałbym się dowiedzieć, czy według Twojego doświadczenia, nie będzie mi zbyt ciepło w garniturze z takiego materiału, patrząc na to, że będą to wakacje i bardzo ciepło? Zauważyłem, że niektóre pracownie szyją garnitury z letniej odmiany tweedu – summer tweed, bądź summer linen tweed. Zazwyczaj jest to połączenie wełny i jedwabiu, bądź wełny, lnu i jedwabiu. Czy w wyglądzie, będzie przypominał taki garnitur jak garnitur uszyty z klasycznego tweedu? Jeśli nie, jaką tkaninę/tkaniny poleciłbyś na garnitur, w którym chciałbym chodzić latem, żeby się nie pocić, a równocześnie, żeby przypominał on klasyczny tweed? Piotr.

Klasyczny tweed to materiał utkany ze zgrzebnej wełny, gruby, szorstki posiadający wzór jodełki lub kraty, albo nie posiadający wzoru (czyli gładki). Taki tweed jest materiałem typowo zimowym i na ciepłe pory roku się nie nadaje. I to nie tylko dlatego, że w ubiorach z niego byłoby za ciepło, ale także dlatego, że jego wygląd i grubość zupełnie nie pasują do wiosenno-letnich temperatur i pogody.
Ponieważ tweed stał się tkaniną mile widzianą wśród osób lubiących nawiązywać do klasyki męskich ubiorów, zatem pojawiło się wiele tkanin, które mają w nazwie tweed, ale z prawdziwym tweedem nie mają nic wspólnego: powstają z wełny czesanej, lub z mieszanek wełny z innymi składnikami – naturalnymi lub sztucznymi. Tzw. summer tweed często nawet nie ma w swoim składzie wełny; składa się z mieszanek bawełny, jedwabiu, lnu, poliestru, poliamidu, elastanu itp. Nie wykluczam, że mogą w ten sposób powstać tkaniny niebanalne, o ciekawym wyglądzie i właściwościach, ale nie będą one tweedem i w żadnym wypadku nie będą podobne do tweedu. Np. na zdjęciu poniżej widzimy ładną letnią marynarkę marki Sartoria Formosa. Materiał z jakiego została uszyta składa się w 60% z lnu i w 40% z jedwabiu. Producent nazwał tę tkaninę summer tweed 🙂 Dlaczego tak? Dalibóg – nie wiem.

Typowo letni garnitur może być uszyty z bawełny lub lnu, ale ja preferuję garnitury wełniane, z wełny o luźnym splocie, tzw. tropiku. Taki garnitur jest bardzo przewiewny (jest idealnie jeśli marynarka nie ma podszewki), a ma tę przewagę nad garniturami bawełnianymi i lnianymi, że się mniej gniecie i lepiej zachowuje swoją formę.

Dzięki Pańskiemu blogowi zainteresowałem się bardziej modą męską, a przyznać muszę, że jako umysł ścisły w sile wieku (mam 45 lat, z zawodu i wykształcenia jestem inżynierem), nie przywiązywałem dotychczas zbytnio uwagi do stroju. Oczywiście z wyjątkiem okazji, kiedy to należało przywdziać garnitur. Po odkryciu Pańskiego bloga z zachwytem patrzę na eleganckie stroje i z uwagą czytam różnego rodzaju porady. Jest tylko jedno „ale”: wszystkie prezentowane stroje leżą na szczupłych, przystojnych mężczyznach, a tymczasem rzeczywistość skrzeczy. Co polega mniej więcej na tym, że istnieje jednak spora grupa mężczyzn otyłych, do których sam się również zaliczam, a dla których nie znalazłem na Pańskim blogu ciekawych propozycji, żeby nie powiedzieć żadnych. Jeśli chodzi o moją skromną osobę, to doszedłem do wniosku, że przy mojej tuszy i zamiłowaniu do łamania schematów, najbardziej odpowiedni będzie styl dandysa. Stąd moja prośba, czy nie zechciałby Pan poświęcić części miejsca na swoim blogu, tematyce modowej dla osób „nieco lepiej zbudowanych”. Byłoby to z pewnością bardzo cenne i być może przysporzyłoby Panu jeszcze więcej czytelników. Łącząc wyrazy szacunku, pozostaję z poważaniem. Piotr.

Nie da się sformułować odrębnych zasad ubierania się dla mężczyzn, których sylwetka odbiega od ideału. Zasady są zawsze takie same, niezależnie od sylwetki. Kłopot tylko w tym, że mężczyźni o niestandardowej sylwetce mają trudności z dopasowaniem ubrań kupowanych jako gotowe. Producenci odzieży zupełnie lekceważą potrzeby tej grupy klientów i bardzo ograniczają swoją rozmiarówkę. Rozwiązaniem jest szycie na miarę, ale jest to rozwiązanie drogie i nie każdy może sobie na nie pozwolić. Moim zdaniem coraz większą popularność będzie zdobywało szycie MTM, a ceny takiego szycia będą spadać. Zawsze jednak MTM będzie droższe od RTW, ale będzie w zasięgu coraz większej grupy klientów.
Warto zwrócić uwagę, że ceny ubrań spadły w ciągu ostatnich 10 lat. Dziś za typową cenę sklepowego garnituru sprzed 8 – 10 lat (powiększoną o inflację) można mieć garnitur MTM z wełny bardzo dobrej jakości.

Czy espadryle, takie jak na zdjęciu, to dobry wybór na wesele dla młodego człowieka? Mateusz.

moda

Espadryle to nieformalne obuwie letnie. Oryginalne espadryle mają sznurkową podeszwę i tekstylny wierzch. Te ze zdjęcia mają wierzch ze skóry (a może z jakiegoś tworzywa sztucznego), więc nie są typowymi espadrylami.
Ubiór na wesele zależy od konwencji jaką się przyjmie. Ja zalecam konwencję formalną i elegancką czyli ciemny garnitur, biała koszula, ciemny krawat i czarne wiedenki. W tej konwencji, espadrylopodobne buty ze zdjęcia się nie mieszczą. Jeśliby przyjąć konwencję codzienną, sportową lub roboczą, to buty powinny być adekwatne do niej i tam znalazłoby się być może miejsce dla espadryli. Ale taka konwencja na wesele byłaby nietaktem i afrontem dla pary młodej.

Czuję się zaszczycony i jestem bardzo szczęśliwy widząc, iż do swoich artykułów z serii Moda i styl: pytania i odpowiedzi, wybrał Pan moje pytania teoretyczne, jakie Panu dotychczas zadałem. Uprzedzam więc z niepokojem, iż tym razem zamierzam zadać Panu dwa pytania niemalże infantylne. Proszę się jednak na mnie „nie obrażać”, gdyż pewien jestem, iż przyczyną dużej części popełnianych na co dzień błędów (nie tylko modowych) jest przekonanie o tym, iż pewne rzeczy są tak oczywistymi oczywistościami, że nie należy się na nimi nawet zastanawiać. Ja się natomiast zastanawiam nawet nad „oczywistymi oczywistościami” i stąd tym razem tak naiwne pytania. Obydwa dotyczą nieśmiertelnej białej poszetki z lnu, złożonej po prezydencku:
• Czy tak złożona poszetka powinna być w tym ułożeniu dodatkowo zaprasowana (niczym bawełniana chusteczka do nosa) czy może przyda jej to nieco kiczowatej wymowy, niczym zaprasowany na kant rękaw (lub nawet mankiet!) koszuli? Czy takie zaprasowanie jej w tym ułożeniu nada jej formalnego sznytu czy raczej upodobni ją do przyszytej do kartonika atrapy?
• Czy dopuszczalne jest wsunięcie jej do brustaszy zrolowanym (ręcznie – jakże by inaczej!) rantem w dół, pozostawiając tym samym wystające z brustaszy miejsce zgięcia poszetki, czy właśnie zawsze wystawać powinien rant? Otóż obawiam się, że (zwłaszcza po zaprasowaniu) wysunięcie nieskazitelnego zagięcia upodobniłoby poszetkę do sztucznego kartonikowego potworka? Filip.

Ja opowiadam się za zaprasowywaniem lnianych i bawełnianych poszetek złożonych w równy prostokąt. Należy tylko uważać, żeby przy prasowaniu nie zaprasować – przy okazji – zrolowanych i ręcznie obrębionych krawędzi. Ponieważ poszetka ma zwykle ok. 30 cm x 30 cm, musi być zatem złożona w wiele warstw. Ma zatem, nawet po zaprasowaniu, pewną grubość i masę, co eliminuje efekt sztuczności, o którym pan wspomina. To jednak nie jest żadna zasada tylko sposób stosowany przeze mnie, który się dobrze sprawdza. Nie jest błędem włożenie do brustaszy poszetki nie zaprasowanej. Oczywiście mam na myśli sytuację, gdy wystaje złożona krawędź poszetki, a nie jej krawędź zewnętrzna (obrębiona).
Wystawienie krawędzi obrębionych to kolejny sposób na użycie poszetki – moim zdaniem nieco mniej formalny od sposobu, który nazwał Pan prezydenckim. Ja go czasami stosuję, chociaż jeśli już idę w obniżoną formalność, to częściej wystawiam rogi. Ale obrębione krawędzie ułożone równolegle do siebie i częściowo się nawzajem zasłaniające, wyglądają bardzo stylowo.

W ofercie Suit Supply pojawiły się garnitury z tkanin z dodatkiem poliamidu. Czy w określonych sytuacjach taki dodatek w materiale na garnitur, jest pożądany? W końcu to sztuczne włókno. Tomek.

Ortodoksyjni wyznawcy wyższości tkanin naturalnych uznają wszelkie dodatki włókien sztucznych za niedopuszczalne. Ja uważam, że ich niewielka domieszka może znacznie poprawić niektóre właściwości tkaniny, bez pogorszenia np. oddychalności czy wyglądu. Spodnie z wełny/bawełny z dodatkiem elastanu 1 – 2% są wyraźnie wygodniejsze w użytkowaniu niż spodnie z czystej wełny/bawełny. Zaś wygląd, chwyt czy oddychalność są takie same. Dodatek poliamidu lub poliestru powoduje, że tkanina się mniej gniecie, mniej się wypycha i jest dużo mocniejsza. Jeśli bardzo renomowana tkalnia podejmuje produkcję takich tkanin to znaczy, że przeszły one wiele testów sprawdzających i są po prostu lepsze.

Znalazłem w TK-MAXX ładną marynarkę w złamanej bieli w paski niebieskie szeroko rozstawione, podwójne. Wykonana jest z 60% wiskozy i 40% lnu oraz podszewki pełnej z poliestru (szkoda). Na lato idealna tylko czy wiskoza to materiał naturalny (przewiewny) i ta podszewka z poliestru (po co). Co Pan o tym sądzi? Pozdrawiam Darek.

Ja uważam, że do kwestii składu tkaniny nie należy podchodzić zbyt ortodoksyjnie. Jeśli tkanina jest ładna i ma przyjemny chwyt, to mieszanka wiskozy z lnem nie powinna zniechęcać. Sama wiskoza charakteryzuje się dobrą oddychalnością (powstaje – tak jak papier – z masy drzewnej, jest więc w pewnym sensie materiałem naturalnym), a w połączeniu z lnem tworzy całkiem niezłą tkaninę na lato. Trochę gorzej wygląda sprawa poliestrowej podszewki, tym niemniej warto zaryzykować. Gdyby to stanowiło problem, to można w przyszłości pokusić się o wymianę podszewki na plecach.

Dzień dobry, za późno przeczytaliśmy Pana post o ubiorze na ślub. Za dwa tygodnie bierzemy ślub; jesteśmy parą z odzysku w wieku 50 lat. Ślub jest cywilny. Mamy kupiony granatowy garnitur, buty i pasek brązowe, oczywiście biała koszula na spinki, ale krawat jasny w małe niebieskie wzorki i poszetkę w większe wzory, też niebieskie (tak nam doradzono w sklepie). Mam pytanie, czy skoro jest to ślub tylko cywilny to takie zestawienie jest odpowiednie? Krawat w najszerszym miejscu ma ok 7 cm, bardziej 6,5 cm i ten węzeł four in hand, za dobrze nie wygląda. Czy może być ten drugi? Problem też mamy z dobraniem paska do zegarka, ciężko jest o ten sam kolor czy w związku z tym może zostać bransoleta? Wyczytałam też, że pan młody nie powinien ubierać się pod kolor sukienki przyszłej żony. Moja jest w kolorze cappuccino, do tego bordowe buty. Czy w tym momencie, skoro przyszły mąż będzie miał niebieski krawat, nie będziemy wyglądać pstrokato albo wbrew kanonom? Bardzo proszę o pomoc. Pozdrawiam Iwona.

Zawsze trzeba się kierować przede wszystkim własnym wyczuciem i zdrowym rozsądkiem. Nie upieram się, że moja wizja ubioru pana młodego jest jedynie słuszna. Zestaw, który Pani wymieniła jest w porządku i mąż na pewno będzie wyglądał super. Słowa uznania za uwzględnienie poszetki.
Jedyne co budzi moje zastrzeżenia to wąski krawat. Można (i nawet należy) zawiązać go węzłem podwójnym – albertem lub półwindsorem – ale i tak węzeł nie będzie zbyt efektowny. Może warto jeszcze pomyśleć o zmianie krawata? Natomiast zupełnie nie należy zaprzątać sobie głowy pytaniem czy krawat nie będzie kolorystycznie niedopasowany do Pani sukienki. Zapewniam, że niebieski krawat przy sukience cappuccino nie będzie wyglądał pstrokato.
Jeśli chodzi o pasek do zegarka to ważne jest jedynie to, żeby – przy brązowych butach – pasek nie był czarny (i odwrotnie). Zegarek na bransolecie jest dobrym rozwiązaniem kompromisowym.

Obserwuję pański blog od kilku lat ale nadal z trudem przychodzi mi dobranie odpowiedniego stroju. Z zawodu jestem inżynierem a każdy dzień w mojej pracy jest bardzo aktywny więc i moja garderoba ogranicza się do sportowych koszul i kilkunastu niebieskich par spodni typu dżins. Już za kilka dni mam poprowadzić wykład podczas branżowego kongresu, gdzie będę reprezentował mojego pracodawcę – dużą międzynarodową korporację. Chciałbym wypaść jak najlepiej i zaprezentować swoją firmę godnie. Czy może Pan doradzić mi w sprawie stroju? Krystian.

moda

Zestaw, którego zdjęcia Pan przysłał jest ładny i bardzo poprawny. Jedyne co bym radził to unikać spodni, które opinają uda i łydki: one źle wyglądają. Spodnie powinny mieć tzw. spad, czyli swobodnie opadać wzdłuż ud i łydek. Dotyczy to w głównej mierze spodni garniturowych, ale chinosów także.
Na prezentację na kongresie sugerowałbym jednak założyć garnitur. Zestawem, który na pewno się sprawdzi w takiej sytuacji będzie granatowy garnitur połączony z białą koszulą i ciemnym (np. bordowym) krawatem. Buty mogą być brązowe i monki są OK. Ponieważ prawdopodobnie będzie to ciepły, słoneczny dzień, to dobrze wypadłby też jasny, dzienny garnitur – np. szary jednolity lub w delikatne prążki lub kratę.
Zestaw, który prezentuje Pan na zdjęciach też będzie OK jeśli zmieni Pan spodnie na garniturowe, w kolorze beżowym lub szarym. Jeśli marynarka i kamizelka są częściami garnituru, to ten garnitur jako całość będzie znacznie lepszym wyborem niż połączenie z chinosami. Zdaje się, że marynarka jest lniana – wybierając len trzeba mieć świadomość, że przez obserwatorów nie znających się na kanonach męskiej elegancji (czyli przez większość) taki ubiór będzie odbierany jako niestaranny (wskutek pogniecenia, wypchania kolan itp.). W wystąpieniach publicznych warto postawić na dobrej jakości wełnę, zaś przed takim wystąpieniem koniecznie uprasować spodnie.

Mam uprzejmą prośbę o opinię eksperta – kupiłem bowiem marynarkę włoskiej firmy Corneliani w kolorze jasnego beżu, bez patek na kieszeniach, bez konstrukcji, bez wypełnień, lekka. Wykonana jest z 100% jedwabiu. Proszę o podpowiedź co myśleć o tym niewielkim acz widocznym połysku jedwabiu. Z jakimi innymi kolorami odzieży można ją najbezpieczniej zestawić, tj. koszula, spodnie i buty ewentualnie krawat. Dziękuję serdecznie i łączę pozdrowienia. Stały czytelnik Mirek.

Marynarka zapewne jest piękna i idealna na lato. Delikatny, naturalny połysk jedwabiu, dodaje jej uroku i niezwykłości. To w żadnym wypadku nie jest wada jak bywało w przypadku poliestrowych garniturów pokrytych warstewką teflonu, które w latach 90-tych były popularne w niektórych środowiskach.
Zestaw na bazie tej marynarki, który wydaje mi się najbardziej oczywisty to spodnie w kolorze jasnego granatu, biała koszula i granatowy krawat. Koszula może też być błękitna. Spodnie mogą być lniane lub bawełniane, ale znakomity efekt osiągnie się też ze spodniami z wełnianego tropiku. Zestaw o zupełnie innym charakterze uzyska się stosując spodnie białe – najlepiej chinosy. Musi to być śnieżna biel, żeby był wyraźny kontrast pomiędzy nimi a marynarką. Koszula błękitna lub w kolorze morskim.
Jeśli chodzi o buty, to jest duża dowolność: od mokasynów, poprzez loafersy, monki, aż do wiedenek. Kolor – najlepiej jasny (np. koniakowy), ale może też być klasyczny brąz. W żadnym wypadku czarne.

Zwracam się do Pana z prośbą o poradę: przymierzam się do kupna pierwszych porządnych oxfordów, prawdopodobnie Loake. Będę ich używał kilkanaście razy w roku, głównie na uczelnię. Jednakże zdarza mi się rezygnować czasami z komunikacji i pokonywać dystans uczelnia-dom przynajmniej częściowo pieszo. Czy buty bardzo by na tym ucierpiały? Czy taki rodzaj obuwia dedykowany jest raczej do sytuacji transportu do docelowego miejsca i poruszania się w warunkach „indoorowych”? Jędrzej.

Nie ma problemu z chodzeniem w takich butach w normalnych warunkach zewnętrznych. Trzeba tylko unikać namoknięcia podeszwy. Czyli gdy pada deszcz i na chodnikach tworzą się kałuże, należy użyć kaloszy. Największym wrogiem takich butów jest śnieżno-solna breja, która zimą często pojawia się na chodnikach. Wtedy podeszwa namaka a na cholewce tworzą się zacieki pozostawiające trwałe ślady. Rozwiązaniem są wówczas kalosze, które zdejmuje się po wejściu do budynku i zostawia w szatni, albo nosi ze sobą w torbie. Pisałem o tym tutaj.
Oczywiście im większe odległości się pokonuje, tym szybszemu zużyciu ulega podeszwa i ścinają się obcasy. Gdy to się stanie, buty należy oddać do szewca celem naprawy. Niektórzy zalecają gumowe zelówki (które przy okazji częściowo chronią przed mokrymi chodnikami). Ja je odradzam, gdyż skórzane podeszwy to jeden z podstawowych atrybutów butów wysokiej klasy. Gdy podeszwy się zetrą, należy je podzelować, ale warstwą skóry a nie gumy.

Jak wygląda sytuacja z sandałami? Oczywiście dobrej jakości i dopasowanymi do stylizacji. Kiedy można je nosić, aby nie popełnić gafy? Marcin.

Sandały mają złą sławę zupełnie niezasłużenie. Są bardzo dobrym rozwiązaniem na lato, a szczególnie udaną parę tworzą z szortami. Do luźnych stylizacji każualowych z dżinsami lub chinosami – także się nadają. Tracą rację bytu wraz ze wzrostem formalności ubioru – np. do garnituru raczej nie będą pasować (poza bardzo szczególnymi przypadkami).

moda

Zła sława sandałów, o której wspomniałem, wiąże się z faktem, że połączenie sandały + skarpetki stało się symbolem obciachu. Jednak same sandały – bez skarpetek – są bardzo praktyczne i znajdują wiele zastosowań.

Mam pytanie odnośnie do zasady chowania wyłogów kołnierzyka pod klapami marynarki. Czy dotyczy to również kołnierzyka typu kent? Wydaje mi się, że przy stosunkowo wąskim rozstawieniu jego wyłogów, może być olbrzymi problem z dobraniem odpowiedniej koszuli.

Chowanie się kołnierzyka pod klapami marynarki jest nie tyle zasadą ile zaleceniem wynikającym z obserwacji, że koszule z małymi kołnierzykami wyglądają bardzo źle w połączeniu z krawatem i marynarką. A skoro chodzi o estetykę, to należy się raczej kierować wyczuciem niż trzymać zasady. Jeśli wyłogi kołnierzyka są bardzo wąsko rozstawione, to prawdę mówiąc nie da się ich całkiem schować pod klapami marynarki. Powinny być rzecz jasna dość długie (długie wyglądają bardziej stylowo), ale i tak mogą nie sięgnąć do klap. Taką sytuację możemy oglądać na starych zdjęciach lub w starych filmach, gdyż około połowy ubiegłego wieku noszono przeważnie kołnierzyki z wąsko rozstawionymi wyłogami.
Pisząc o skrywaniu się wyłogów pod klapami marynarki, miałem na myśli dzisiejszy stan rzeczy, gdy kołnierzyki kent z bardzo wąsko rozstawionymi wyłogami – praktycznie się nie zdarzają.

W sprawie Panamy: czy kapelusz wykonany z liści palmy ekwadorskiej ma szczególne właściwości odróżniające go od kapelusza wykonanego ze słomki, przy założeniu, że fason jest taki sam? Nie mając styczności z oryginalną panamą nie jestem w stanie ocenić ile w wyższości liści palmy ekwadorskiej jest marketingu, a ile cech które wynoszą go nad zwykłą słomkę?

Panamy są wyplatane nie z liści, lecz z włókien pochodzących z młodych łodyg rośliny zwanej łyczkowcem dłoniastym. Te włókna czasami bywają zresztą nazywane słomą (mówi się: kapelusz ze słomy toquilla). Jedną z ich cech jest to, że są bardzo elastyczne, której to własności – w takim stopniu – nie mają żadne inne rośliny. Są też wystarczająco długie, żeby starczyło od środka główki do skraju ronda. Dlatego panamy są miękkie i elastyczne, jakby były uszyte z miękkiej tkaniny.
Kapelusze wyplata się też z włókien innych roślin, w tym naszej rodzimej słomy. Słomę poddaje się różnym procesom zmiękczającym, ale i tak jest ona łamliwa. Poza tym pasemka słomy muszą być dość szerokie co powoduje, że kapelusz wygląda jak… kapelusz słomkowy. Taki kapelusz jest OK, jeśli jest rzeczywiście wyplatany. Bo najczęściej spotyka się tanie kapelusze słomkowe, które są zszywane z wstępnie zaplecionych pasemek. Różnica między takim kapeluszem a prawdziwą panamą (nawet klasy popularnej), to jest przepaść.
Ja mam też kapelusz pleciony w włókien agawy sizalowej. Jest OK i czasami go noszę, ale to jest po prostu inny kapelusz niż panama. Podobnie jest z kapeluszem ze słomy. Jednak trzeba dodać, że jest jeszcze inny rodzaj kapelusza wysokiej klasy (a przy okazji wysokiej formalności), który jest wykonany ze słomy. To kanotier, który jest piękny, stylowy i niepowtarzalny. Jednak sposób jego wykonania różni się diametralnie od sposobu wykonania panamy. Na zdjęciu: typowy kapelusz słomkowy i panama.

moda

Chciałbym prosić o poradę odnośnie garnituru ślubnego. Czy na ślub wypada założyć buty tzw. lotniki? Czy warto również do garnituru z kamizelką założyć szelki, jeśli tak to jaki kolor: białe? Mam jeszcze pytanie o opaski do koszul. Czy po godzinie 00.00 mógłbym zdjąć marynarkę, aby ukazać właśnie te opaski do koszul i czy w ogóle warto je zakładać? Piotr.

Lotniki to buty o bardzo wysokim stopniu formalności (równoważne wiedenkom/oksfordom). Dla pana młodego wydają mi się wprost stworzone bo nie dość, że spełniają wymóg formalności, to jeszcze są piękne i bardzo stylowe. Spotyka się je dość rzadko, więc dodatkowo dają efekt niecodzienności, który w ubiorze ślubnym jest bardzo pożądany.
Zdecydowanie warto używać szelek, gdy ma się na sobie kamizelkę. Niezalecane jest wtedy używanie paska, którego klamra odznacza się pod obcisłą kamizelką. Szelki mogą być w dowolnym kolorze. Także białe, chociaż białe przypisane są raczej do smokingu. Dobrze się sprawdzają szelki w kolorze garnituru, ale można też do nich zastosować kryterium podobne jak do skarpetek: w kolorze garnituru są bardzo poprawne, ale jak ktoś chce zaszaleć z kolorami i wzorami, to proszę bardzo.
Moim zdaniem opaski na rękawach koszuli to rzecz kontrowersyjna. Z jednej strony to rozwiązanie bardzo klasyczne (żeby nie powiedzieć staroświeckie), z drugiej jednak ich rolą jest skorygowanie za długich rękawów koszuli. A czy mężczyzna dbający o ubiór nosi koszule z za długimi rękawami? Nie nosi, gdyż jeśli taką koszulę kupi to oddaje ją w ręce krawcowej celem ich skrócenia. Tak więc opaski są ciekawym dodatkiem i wyglądają bardzo intrygująco, ale świadczą o tym, że ich posiadacz nie zadbał o to, żeby jego koszula miała rękawy właściwej długości.
Jestem przeciwnikiem zdejmowania marynarki podczas formalnych wydarzeń (a wesele do takich należy). Ale rozumiem realia życia i wiem, że podczas ognistych tańców, po spożyciu pewnej dawki alkoholu, nie ma mocnych, którzy by pozostali w marynarkach. Przyjmuję to do wiadomości, aczkolwiek sam – będąc na weselu lub balu – pozostaję w marynarce do samego końca. Jest mi o tyle łatwiej, że nie tańczę ognistych tańców 🙂

Czy jako pan młody na ślub i wesele mogę założyć strój taki jak na zdjęciu? Czy też lepiej granatowy 3 częściowy garnitur? Sebastian.

Na swój ślub możesz założyć każdy strój, w którym będziesz się czuł dobrze i który uznasz za godny tej ważnej chwili. Ja bym Ci jednak odradzał strój ze zdjęcia, gdyż nie ma on żadnych związków z klasyczną elegancją, natomiast jego wydumanie niebezpiecznie zbliża go do strojów jakie zwykli byli zakładać cyrkowi konferansjerzy.
Jeśli chcesz w tym ważnym dla siebie dniu wyglądać niecodziennie i niezwykle, to proponuję Ci zainteresować się klasycznymi, formalnymi strojami dziennymi: żakietem i strollerem. Jeśli nie zależy Ci na niezwykłości, a wystarczy Ci elegancja połączona z klasą, to garnitur o jakim wspominasz – będzie dobrym wyborem. Garnitur trzyczęściowy jest bardziej formalny (a zatem i elegancki) od dwuczęściowego, ale musisz uwzględnić porę roku w jakiej ślub będzie miał miejsce. Jeśli będzie to lato, to kamizelka – jako dodatkowa warstwa ocieplająca – może być problemem.

moda

Moda i styl: pytanie i odpowiedzi vol.8

6 komentarzy

  1. Maciek 23/07/2019
  2. Przemysław 24/07/2019
    • Jan Adamski 24/07/2019
  3. Janusz 24/07/2019
  4. Sebastian 27/08/2019
    • Jan Adamski 27/08/2019

Skomentuj Janusz Anuluj pisanie odpowiedzi