Lubię latem przesiadywać na tarasie mojego domu, w otoczeniu pięknych kwiatów. Te moje kwiaty trzeba oczywiście uprzednio wyhodować i pielęgnować je codziennie, ale w zamian stwarzają niepowtarzalną atmosferę do popołudniowych sjest przy kieliszku schłodzonego wina. Najczęściej różowego, ale niekiedy też białego 🙂 Moje kwiaty bywały też często tłem dla prezentacji różnych stylizacji. Szczególnie, gdy stylizacji tych było dużo, co wymagało wielokrotnego przebierania się, zdjęcia wykonane na tarasie mojego domu oszczędzały wiele czasu. A przy okazji były też ładne. Dlatego postanowiłem zebrać te zdjęcia i pokazać w dzisiejszym wpisie, ale trochę uwagi poświęcę też samym kwiatom.
Zacznę od naszego oczka w głowie; pięknego i niezwykle efektownego hibiskusa bagiennego, hodowanego w wielkiej donicy. Używam liczby mnogiej, gdyż pasję do kwiatów dzielę z moją żoną Małgorzatą: wspólnie je planujemy, kupujemy sadzonki, sadzimy i pielęgnujemy. A czasami też wysiewamy, o czym w dalszej części. Wspomniany hibiskus nie jest zaadaptowany do naszych warunków klimatycznych i zimę musi spędzać wprawdzie w chłodzie, ale w temperaturze nie niższej niż 10ºC. I to jest właśnie największy problem. Bo nie można go trzymać w mieszkaniu, piwnicy, ani nawet w garażu, bowiem tam temperatura jest za wysoka i roślina nie przeszłaby prawidłowo okresu spoczynku, co by skutkowało odmową kwitnięcia lub nawet obumarciem. Pozostał strych, który jest dobrze izolowany grubą warstwą wełny mineralnej w dachu, ale nie jest ogrzewany. Jednak strych ma pewną wadę; gdy na zewnątrz są długotrwałe, silne mrozy (poniżej -10ºC), to temperatura na strychu jednak spada do kilku stopni. No ale tu przyszła mi z pomocą nowoczesna technika. Zainstalowałem czujnik temperatury połączony z grzejnikiem olejowym. Gdy czujnik zarejestruje spadek temperatury poniżej 10ºC to włącza się grzejnik, który pracuje do czasu aż temperatura osiągnie 12ºC. Po czym się wyłącza. No i problem z głowy.
Hibiskus stanowił zawsze moje ulubione tło dla zdjęć różnych stylizacji. Niektóre z tych zdjęć przedstawiam poniżej. A wracając do samej rośliny dodam jeszcze, że jej piękne kwiaty żyją tylko jedną dobę. Następnego dnia po zakwitnięciu więdną i odpadają. Ale to nie znaczy, że roślina zostaje bez kwiatów, bowiem każdego dnia rozwijają się też nowe. W pierwszym okresie tych nowo zakwitających jest więcej niż tych przekwitających, więc z dnia na dzień roślina jest coraz piękniejsza. W pewnym momencie następuje przełom i nowych kwiatów zaczyna być mniej niż było ich dnia poprzedniego, ale ciągle jeszcze bardzo dużo. Stopniowo kwiatów ubywa, aż w końcu hibiskus kończy okres kwitnienia, który jednak trwał ponad miesiąc.
Hibiskus to nasza ulubiona roślina, ale oprócz niego sadzimy każdego roku całe mnóstwo begonii, surfinii, lobelii, pelargonii, werben, lantan, uczepów i wiele innych. Rosną sobie później w doniczkach ustawionych na stojakach w taki sposób, że są tuż obok nas, gdy siedzimy przy stole na tarasie. Nie od rzeczy będzie dodać, że gdy piszę ten tekst, siedzę na tarasie w niedzielne popołudnie, popijam białe wino Synera (z regionu Catalunya w Hiszpanii), a przed oczami mam doniczki z werbenami, lobeliami, sanvitaliami, pelargoniami i surfiniami. Zaś gdy odwrócę głowę, widzę doniczkę zainstalowaną na płocie a w niej wielokolorowe surfinie pomieszane z bacopą 🙂
Stojaki z kwiatami były wiele razy tłem dla różnych zdjęć. Jedno z poniżej prezentowanych, było zrobione wiele lat temu, zanim jeszcze zacząłem prowadzić blog (choć później w blogu zostało wykorzystane). Czy zgadniecie które to?
Oprócz kwiatów jednorocznych są u mnie również rośliny wieloletnie, które zakwitają w określonych porach wiosną lub latem. Najbardziej efektowna jest glicynia – sporych rozmiarów pnącze, które pięknie zakwita w maju. Kłopot z glicynią jest taki, że ma ona kwiaty dość wysoko, trudno więc zrobić dobre zdjęcie, na którym jej kwiaty byłyby w tle. Poniżej próbki, a wśród nich jedno zdjęcie którego nigdy dotąd nie publikowałem gdyż uważałem, że moja stylizacja jest nieudana. Nadal tak uważam, ale publikuję je tym razem ze względu na kwiaty glicynii, a nie ze względu na stylizację.
Zaś ostatnie zdjęcie w tym zestawie było kiedyś zrobione na chybcika, gdy przygotowywałem wpis: Twój styl MAN korzysta z moich tekstów (bez podania źródła). Jego tłem są kwiaty powojnika (clematis) rosnącego na pergoli oddzielającej mój taras od sąsiadów. Czy wiecie, że pozuję do niego klęcząc? Gdybym pokazał całe zdjęcie, wyglądałoby to idiotycznie. A wygląda całkiem całkiem nieźle 🙂
Jak wspomniałem powyżej, moje zestawy kwiatów w doniczkach powstają w ten sposób, że kupuję na wiosnę gotowe sadzonki, które przesadzam do większych doniczek. Przy czym na ogół mieszam w jednej doniczce kilka gatunków kwiatów, co daje bardzo ciekawy efekt. Ale czasami próbuję innej metody. Mianowicie latem i jesienią zbieram nasiona, które obficie wysypują się z moich kwiatów na taras, przechowuję je przez zimę i wiosną wysiewam. Na większą skalę zastosowałem tę metodę w tym roku, ale nie odniosłem sukcesu. Po prostu rośliny nie chciały kiełkować. Po około miesiącu oczekiwania, zdecydowałem się dać sobie z tym spokój i po prostu posadzić sadzonki. I zdarzyła się niespodzianka. W jednej ze skrzynek, w której posadziłem sadzonki, nagle zaczęły wyrastać spomiędzy nich, inne rośliny, które wcześniej wysiałem, a które dwa miesiące przeleżały w ziemi bez oznak życia. Teraz skrzynka ta wygląda bardzo ciekawie. Z kolei w innym przypadku, doniczki z wysianymi roślinami, które nie chciały kiełkować, odstawiłem gdzieś na boku i o nich zapomniałem. Gdy po miesiącu tam zajrzałem, zobaczyłem malutkie rośliny wychodzące z ziemi. Przeniosłem doniczki na stojak; rośliny i pięknie zakwitły i teraz prezentują się bardzo ładnie.
Moje kwiaty są nie tylko ozdobą tarasu i ogrodu, ale mogą także być źródłem kwiatków do butonierki. Poniżej kilka próbek takiego wykorzystania.
Jak Wam się podobają moje kwiaty?
Piękne hobby, piękne kwiaty, wielobarwne jak Twoja Janie postać… Zazdroszczę, w pozytywnym słowa znaczeniu, możliwości uprawiania ciekawych roślin, mieszkając w „bloku” niestety nie ma miejsca na takie hobby.
Odnośnie zdjecia, które powstało przed prowadzeniem bloga to strzelam, ze to to, na którym jesteś Janie w czerwonej (?) marynarce.
Pozdrawiam
Piotr
Bingo!
Sporo czasu musiało minąć zanim nauczyłem się robić taką minę, żeby na zdjęciu nie wyglądać ponuro.
Na tym zdjęciu, oprócz charakterystycznej, czerwonej marynarki (której już dawno nie mam), jest jeszcze jedna ciekawa rzecz: czarne surfinie 🙂 Prawdę mówiąc nie były całkiem czarne, ale na pewno bardzo ciemne. Mieliśmy je tylko raz.
Faktycznie – surfinia choć oryginalna to nie przyciągnęła wzroku, dopiero teraz ją odnalazłem na zdjęciu… Mam wrażenie, że kilka, kilkanaście lat temu była moda na czarne kwiaty, np.tulipany a aktualnie ich popularność padła- mogę się mylić bo nie „siedzę w kwiatach” – jedynie kilka sztuk mam na niedużym balkonie.
Cieszę się, że trafiłem ze zdjęciem – widać różnicę w stylizacji…
A może kwiat hibuskusa dałby się użyć jako w roli poszetki? Lino nosi w tym miejscu rękawiczki, więc czemu nie kwiat?
Przy okazji: jak hibiskus znosi ciemność na strychu?
Na strychu są okna dachowe więc jest tam sporo światła 🙂
Jednak roślina całkowicie zamiera i jest wycinana do korzeni. Wiosną wszystko odrasta od zera. I wtedy jest potrzebne to światło, gdyż zanim zrobi się na tyle ciepło, że można donicę wystawić na taras, nowe pędy mają już po kilkadziesiąt centymetrów.