Święty Mikołaj polityczny

Święty Mikołaj

Święty Mikołaj – jak powszechnie wiadomo – rozdaje prezenty dzieciom, a za te prezenty płacą ich rodzice. Święty Mikołaj polityczny rozdaje prezenty rodzicom, a za te prezenty zapłacą w przyszłości ich dzieci. Co gorsza, dzieci wcale nie wiedzą, że będą musiały kiedyś zapłacić, ale nawet gdyby wiedziały, to na pewno nie spodziewałyby się, że cena prezentów będzie aż tak wysoka. Będzie bardzo wysoka i może zrujnować całe ich życie.

Święty Mikołaj polityczny robi ten sam błąd we wszystkich krajach, niezależnie od szerokości i długości geograficznej. Rozdaje pieniądze w okresie dobrej koniunktury, gdy gospodarka kraju funkcjonuje na wysokich obrotach i wpływy budżetowe są duże, zatem wystarcza nawet na bardzo rozbuchane rozdawnictwo. Świętemu Mikołajowi politycznemu sprzyja fakt, że duża skala rozdawnictwa powoduje szybki wzrost konsumpcji, co dodatkowo napędza wzrost gospodarczy. Czyli pierwsze lata po uruchomieniu programów rozdawniczych, przynoszą doskonałe efekty. Rządzący utwierdzają się w słuszności obranej drogi i wydaje im się, że okres prosperity będzie trwał wiecznie. Niestety nie jest to możliwe i prędzej czy później przychodzi spowolnienie gospodarcze, a wraz z nim mniejsze wpływy do budżetu. Zaczyna brakować pieniędzy. Rządzący przeważnie podwyższają wówczas podatki, co dodatkowo tłumi wzrost gospodarczy. I tak zaczyna się katastrofa, która przeważnie prowadzi do całkowitego upadku kraju i skrajnej nędzy jego obywateli. Tak się stało m.in. w Wenezueli.

Wenezuela jest typowym przykładem procesów, które uruchamia Święty Mikołaj polityczny. W ostatnich dekadach XX wieku była jednym z najbogatszych krajów Ameryki Południowej. Oczywiście nie była rajem; nękały ją różne problemy, a głębokie rozwarstwienie społeczne było jednym z nich. Gdy do władzy doszedł Hugo Chávez, przez pewien czas wydawało się, że Wenezuela będzie podążać dotychczasową ścieżką mozolnej pracy i systematycznego, choć powolnego wzrostu zamożności obywateli. Ale na początku XXI wieku Hugo Chávez odkrył, że biednych można wyciągnąć z biedy szybko – niemal z dnia na dzień. Tą szybką ścieżką było rozdawnictwo – zarówno bezpośrednie (gotówka do ręki) jak i pośrednie (tzw. Misje Boliwariańskie). Państwo zaczęło przyznawać zasiłki na różne cele, dopłacać do żywności i sprzętu AGD, finansować budowę mieszkań, zamrażać ceny energii. Nowo utworzone Ministerstwo Gospodarki Ludowej wspierało finansowo wszelkie inicjatywy gospodarcze inicjowane przez ludzi zakwalifikowanych jako „ubodzy”. W szczególności spółdzielnie rolnicze powstałe na ziemiach zabranych bogatym farmerom i oddane owym spółdzielniom.

Wydatki budżetu państwa na cele społeczne jako procent PKB wzrastały w Wenezueli od początku rządów Cháveza. W 1998 roku wynosiły one 8,2% PKB, a w 2012 roku ok. 21,1% PKB. Sama tylko pomoc dla najuboższych stanowiła w 2005 roku 4,0% PKB, by osiągnąć 6,1% PKB w 2012 roku. Łączne wydatki społeczne w 2007 roku wyniosły 44,6% PKB, podczas gdy w poprzednim dziesięcioleciu było to średnio 12,8% PKB. W roku 2012 ponad 17,5 mln Wenezuelczyków korzystało z państwowych dopłat do żywności (na ok. 30 mln mieszkańców). Powyższe dane zaczerpnąłem z pracy Piotra Zapałowicza z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

Na domiar złego równolegle z Misjami Boliwariańskimi prowadzona była nagonka na kapitał prywatny (w szczególności zagraniczny) oraz szybka nacjonalizacja (w szczególności wydobycia ropy naftowej). Dość oczywistą tego konsekwencją było spowolnienie rozwoju gospodarczego, które zbiegło się ze spadkiem cen ropy naftowej na rynku światowym. Zaczął się kryzys, który doprowadził do całkowitego upadku gospodarczego. Waluta wenezuelska praktycznie przestała istnieć gdyż inflacja sięga milionów procent rocznie. W roku 2019 PKB Wenezueli skurczy się według prognoz aż o 35% (źródło). W sklepach brakuje żywności, dostawy prądu mają miejsce tylko w ciągu kilku godzin na dobę, w wielu miastach nie działają wodociągi. Szpitale przestały przyjmować pacjentów ze względu na brak leków i elementarnych środków higieny. Szacuje się, że około 1/3 lekarzy wyjechała z kraju wraz z 3 milionami emigrantów, którzy uciekli przed widmem śmierci głodowej (niektóre źródła mówią o 4 milionach). W 2014 roku w nędzy żyło 48,4% Wenezuelczyków, w 2017 roku już 87%, w ubiegłym rok ten wskaźnik prawdopodobnie wzrósł do ponad 90%. Wenezuelski Caritas szacuje, że 45% dzieci jest głodnych lub niedożywionych (źródło). Gdy kilkanaście lat temu Hugo Chávez rozpoczynał program wyciągania Wenezuelczyków z ubóstwa, w nędzy żyło około 34% obywateli.

Hugo Chávez zmarł w roku 2013. Jego następca Nicolás Maduro to już nie Święty Mikołaj polityczny – to rzeźnik własnego narodu.

Dodaj komentarz