Księga zdziwień odc. 109

księga zdziwień

Księga zdziwień zwraca dziś uwagę na epidemię koronawirusa COVID-19, która sieje spustoszenie nie tyle wśród ludzi, ile w gospodarkach i handlu zagranicznym. Oczywiście nie można bagatelizować faktu, że pojawiła się choroba, która łatwo się roznosi i wykazuje śmiertelność na poziomie 2-3%. Słuszne są wszelkie kroki zabezpieczające, ale czy słuszna jest tak daleko posunięta panika? Np. w dniu 24 lutego nastąpiło gigantyczne tąpnięcie na giełdach całego świata: główne wskaźniki giełdowe spadły o 4-5% (w Grecji o ponad 8%), ceny surowców spadają, cena złota rośnie. Czy przed nami gospodarczy Armagedon?

W dniu pisania tego tekstu liczba zakażonych wirusem COVID-19 na całym świecie wynosiła ok. 80 tysięcy, czyli 0,001% światowej populacji, w samych Chinach: ok. 78 tysięcy, czyli ok. 0,006% tamtejszej populacji. W Europie odnotowano 276 zakażeń (ok. 0,00004% populacji), w tym 229 we Włoszech. Równolegle w Europie (a także w innych krajach) mamy do czynienia z epidemią grypy. W Polsce w bieżącym sezonie grypowym, odnotowano już ok. 2,6 mln zachorowań, co daje wskaźnik 6,8% populacji. Jedynie w pierwszym tygodniu lutego przybyło 200 tysięcy chorych, a liczba zgonów od początku epidemii (od września 2019 r.) wyniosła: 15. W Niemczech szacuje się, że zarażonych grypą może być 5 – 20% populacji. I co na to giełdy, rynek surowców, handel zagraniczny, rynek złota? To pytanie retoryczne, bowiem nikt (oprócz służby zdrowia) nie zawraca sobie tym głowy. Oczywiście śmiertelność w przypadku grypy (0,1-0,5%) jest o rząd wielkości mniejsza niż w przypadku koronawirusa, ale w liczbach bezwzględnych nie jest to mało.

Księga zdziwień nie bagatelizuje niebezpieczeństwa jakie niesie wirus COVID-19, ale jednak trochę się dziwi globalnej panice. Aktualne dane na temat zasięgu koronawirusa można obejrzeć tutaj.

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

0 0 głosów
Ocena arykułu
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najczęściej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments
Mad
Mad
5 lat temu

A co w tym dziwnego?

Na COVID-19 nie ma żadnej terapii o udowodnionej skuteczności ani szczepionki. Nawet wyleczenie nie zabezpiecza przed ponowną infekcją. Co więcej choroba bardzo łatwo się przenosi. Nosiciel koronawirusa, nawet jeśli sam nie ma objawów może zarazić inne osoby, u których przebieg choroby może być śmiertelny.

Właśnie szybkie rozprzestrzenianie wirusa jest bardzo niebezpieczne. W najgorszym przypadku przyrost liczby zarażonych może przekroczyć przyrost środków na walkę z wirusem. To skończy się niedoborem testów, leków, siły roboczej, miejsc w placówkach i całkowitym brakiem kontroli nad rozwojem infekcji. Sytuacja jest zatem poważna.

Powaga sytuacji powoduje natomiast reakcję rynków finansowych i upośledzenie wskaźników gospodarczych. Regiony, które generują największy przychód są to najczęściej też regiony najgęściej zaludnione, czyli takie gdzie zagrożenie jest największe. W efekcie pracownicy nie przychodzą do pracy. Firmy zawieszają lub zmniejszają działalność. Odwoływane są imprezy i wydarzenia masowe. Przychody podmiotów maleją. Narastają niespłacone należności. To z kolei powoduje zmniejszenie tego na czym najbardziej zależy inwestorom giełdowym – profit margins, czyli zysku z inwestycji. W efekcie środki finansowe są wycofywane z ryzykownych instrumentów i przenoszone w mniej produktywne aktywa, np. złoto. Związek wydaje się oczywisty.

Pozdrawiam

J.Ty.
J.Ty.
5 lat temu

Dodajmy jeszcze, że na razie rozprzestrzenianie się wirusa hamuje się stosując kwarantannę, która gwałtownie zakłóca wszelkie procesy gospodarcze. Chorzy przechodzą chorobę nie tylko o większej śmiertelności niż grypa, ale dodatkowo w ogóle o wiele cięższą, skutkującą dużo dłuższą niezdolnością do pracy. Grypę zwykle przechodzi się w domu, koronawirusa w zamkniętym oddziale szpitalnym, co kosztuje nieporównanie więcej.

A pewnie najważniejsze jest to, że w wypadku grypy z grubsza wiadomo czego się spodziewać i że co roku jest jej kolejna fala, więc indeksy giełdowe po prostu z góry to uwzględniają. Gdyby nagle WHO ogłosiło, że w tym roku grypy nie będzie, zobaczylibyśmy wyraźny wzrost indeksów, wskazujący o ile są obniżone przez standardowe oczekiwanie, że jednak ma być.

Ja też się nie dziwię.