Blogowi goście
Przez wpisy na moim blogu przewinęło się bardzo wiele ciekawych postaci. Owi blogowi goście pojawiali się już to jako bohaterowie cykli: „Pochwal się swoją stylizacją” lub „Ikony męskiego stylu”, już to jako uczestnicy kolejnych edycji „Warszawy pod krawatem”, lub „Pitti Uomo”, już to jako przyjaciele lub znajomi, których uznałem za wartych zaprezentowania moim czytelnikom. Dziś chciałbym niektórych z nich przypomnieć, jako reprezentantów ponadczasowej elegancji i ikony stylu. Styl każdego z nich jest inny, ale łączy ich jedno: czerpanie ze starej, dobrej klasyki i przetwarzanie jej na swój indywidualny i niepowtarzalny sposób. Warto im się bliżej przyjrzeć.
Moją prezentację zacznę od Luki – postaci znaczącej w świecie mody męskiej, współwłaściciela luksusowej marki Rubinacci, stworzonej wiele lat temu w Neapolu, przez jego dziadka o imieniu Gennaro. O ile wśród moich czytelników nie ma chyba nikogo kto by nie słyszał o Luce, o tyle pewnie mało kto wie, że jego oficjalne imię to wcale nie Luca, lecz Gennaro – po dziadku. Sam byłem kiedyś zdziwiony, gdy przyszło mi rezerwować dla niego bilet lotniczy 😉 Ubiory Luki to typowy przykład realizacji strategii stylu – pozostającej w opozycji do strategii mody. W sytuacji gdy niemal obowiązkowe są wąskie spodnie oraz przykrótkie i przyciasne marynarki, Luca nosi spodnie z szerokimi nogawkami i luźne, wydłużone marynarki. I wygląda w nich odlotowo; dla mnie jest jak wzorzec z Sèvres. Poniższe zdjęcia pochodzą z konta instagramowego Luki oraz z Pitti Uomo. Natomiast dwa ostatnie zostały zrobione podczas czwartej edycji „Warszawy pod krawatem”, która miała miejsce w roku 2016. Luca był jej gościem, a jego prezentacja była gwoździem programu. Okazał się zresztą wspaniałym showmanem i zrobił ogromne wrażenie na słuchaczach.
Zbigniew był bohaterem wpisu z cyklu Pochwal się swoją stylizacją, pięć lat temu. Zachwyciłem się wówczas jego stylem i mój zachwyt nieustannie trwa. Szczególnie byłem i jestem pod wrażeniem nakrycia głowy, które jest znakiem rozpoznawczym Zbigniewa. Wiedziałem, że staroświecki i powszechnie pogardzany beret, może kryć w sobie duży potencjał. Wiedziałem, że umiejętnie zastosowany, może bardzo uatrakcyjnić każdą stylizację. Ale Zbigniew okazał się w tym względzie prawdziwym artystą! Ponadto zadał sobie wiele trudu fotografując się w różnych stylizacjach, a nawet dopraszając do jednej sesji młodego człowieka o imieniu Łukasz. Muszę też dodać, że Zbigniew prowadzi własny blog: Facetnormalny; część nadesłanych zdjęć była prezentowana na tym blogu.
Jeszcze barwniejszą postacią (w sensie dosłownym, ale trochę też przenośnym) jest Andrzej, który gościł w moim blogu we wpisie Pastelowy świat pana Andrzeja. Andrzej jest zwolennikiem wyrazistych, kolorowych stylizacji, których zwieńczeniem jest zawsze kapelusz. Równie kolorowy i fantazyjny jak cała reszta i równie pieczołowicie dobrany. Warto zwrócić uwagę, że trudność w stworzeniu harmonijnej stylizacji rośnie znacząco wraz ze wzrostem liczby jej składników. A u Andrzeja ta liczba jest większa niż przeciętnie (dochodzą rzeczy zakładane pomiędzy koszulę a marynarkę, szaliki, kapelusze, okulary oraz okrycia wierzchnie). Efekt końcowy jest zawsze imponujący i tak wyrazisty, że obok jego stylizacji nie sposób przejść obojętnie. Rzecz jasna nie każdemu musi się to podobać, ale każdy musi przyznać, że jest to świat wielce intrygujący i inspirujący. Szczególnie w naszej dość smętnej rzeczywistości w tonacji szaroburej. Dodam jeszcze, że konto instagramowe pana Andrzeja nazywa się – jakżeby inaczej – Pastelowa elegancja. Warto je odwiedzić i obserwować!
Pochodzący z Danii Henrik jest postacią znaną i szanowaną w świecie mody, przy czym znany jest głównie pod swoim przydomkiem: Butler. Jeśli ktoś jest ciekawy skąd się wziął ten przydomek to powinien sięgnąć do mojego wpisu z cyklu Ikony męskiego stylu, w którym przedstawiłem Henrika. Wpis pochodzi z roku 2017. Styl Butlera jest kwintesencją dystyngowanego stylu angielskiego dżentelmena z wyraźną nutką staroświeckości. Owa staroświeckość przejawia się głównie w kroju szytych na miarę garniturów, marynarek, kamizelek, koszul, a nade wszystko spodni, ale także w doborze tkanin, wśród których poczesne miejsce zajmują – zimą – tweedy i flanele, zaś latem – len. Atrybutem Henrika są kamizelki; czy to jako element trzyczęściowego garnituru, czy to w postaci samodzielnej. Nieobce są mu też ubiory formalne: w porze wieczorowej frak lub smoking, w porze dziennej żakiet lub stroller. Ilekroć piszę o ubiorach formalnych, zawsze sięgam do zdjęć Henrika gdyż wiem, że zwykł on trzymać się zasad w sposób rygorystyczny. Bez jakichkolwiek umizgów do tzw. modnych trendów. Prezentowane zdjęcia pochodzą z konta instagramowego Henrika oraz ze strony Sartorial Notes.
Fabio jest Włochem, mieszka w Mediolanie i jest autorem poczytnego bloga The Bespoke Dudes. Jego konto instagramowe obserwuje blisko ćwierć miliona osób. W moim blogu gości dość często, a w ciągu ostatnich kilku tygodni dwukrotnie pojawił się na zdjęciach głównych wpisów: Żakiet. Czy ma szansę na come back w wielkim stylu? oraz Moda i styl: pytania i odpowiedzi vol.11. Był także gościem szóstej edycji „Warszawy pod krawatem” w roku 2017, co widać na dwóch ostatnich zdjęciach w zestawie. Na przedostatnim w środku, mój syn Grzegorz – rówieśnik Fabia.
W obszarze zainteresowań Fabia leżą wyłącznie ubiory szyte na miarę, tradycyjnymi metodami, w tradycyjnych pracowniach krawieckich. Jest ich niestrudzonym propagatorem; głównie tych włoskich, ale także z innych krajów, w tym z Polski. Jeden ze swoich garniturów szył w pracowni Macieja Zaremby.
Bartek pojawił się we wpisie z cyklu Pochwal się swoją stylizacją równo cztery lata temu. Napisałem wówczas, że w dziedzinie ubioru jest perfekcjonistą, w związku z czym prawie niemożliwe jest wytknięcie mu jakichkolwiek błędów. Jego perfekcjonizm przejawia się między innymi w bardzo starannym doborze dodatków, co można stwierdzić oglądając poniższe zdjęcia. Pochodzą one ze wspomnianego wpisu oraz z konta instagramowego Bartka.
Przedstawieni dziś blogowi goście są miłym wspomnieniem znajomości i przyjaźni jakie stały się moim udziałem w związku z prowadzeniem bloga. To jeden z najciekawszych aspektów tego co obecnie robię. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł przedstawić kolejnych pasjonatów męskiej elegancji, z którymi przyjdzie mi się zettknąć.
Bardzo ciekawe stylizacje.
Nauka dla mnie płynie taka, że podstawą elegancji u mężczyzny jest … sylwetka!
Bo gdy jej brak, to najlepsze ubiory nie pomogą (patrz pan Bartek), a gdy ona jednak jest – nawet przeciętne ubiory, aczkolwiek dobrane z poczuciem smaku, wyglądają dobrze (patrz pan Zbigniew).
No dobrze, ale przynajmniej dwóch bohaterów przedstawionych stylizacji prezentuje za długie portki i rękawy marynarek. No i jeszcze te gołe nogi w lofersach . Brrrr. Wyglada to, oczywiscie moim zdaniem, okropnie.Dla mnie swoistym wzorcem z Sevres jest David Suchet grający Herculesa Poirot’a. A sylwetkę ma krótko mówiąc normalną. Nawet lekko puszystą. I wreszcie, może ktos mnie uswiadomi, co robią coraz bardziej wszechobecne koraliki na męskich przegubach? Zawsze mnie uczono, że jedyną męską biżuterią na dloniach/ rękach jest zegarek i obrączka ślubna. Czy Coś się zmieniło w tej materii? Nawet noszenie sygnetu uważam za obciachowe, gdyż pierścień ten nie pełni już swojej dawnej funkcji- czyli pieczęci. Pzdr. Cz.
Męskie bransoletki są bardzo popularne w krajach południa Europy, szczególnie we Włoszech. U nas się przyjęły średnio, ale są są tacy, którzy je uwielbiają. Jak wszystko na tym świecie – jednym się podobają, a innym nie. Jeśli chodzi o negatywne opinie na ich temat to pojawiają się one dość często, ale jednak nieco rzadziej niż takież o gołych kostkach i… krawatach. Tak! Jest spora grupa osób (szczególnie młodych), które uważają, że krawat to największy obciach.
Brak skarpetek (a tak naprawdę nie tyle ich brak co stosowanie „stópek” czyli skarpetek, które nie wystają ponad krawędź cholewki) budzi u nas negatywne emocje. To jest zgodne z moją teorią o podziale Europy na dwie części: im bliżej krańców południowo-zachodnich tym większa akceptacja dla gołych kostek u panów, im bliżej krańców północno-wschodnich tym bardziej gołe kostki budzą niechęć, a nawet wstręt.
A przecież są takie typy obuwia, do których nie wolno zakładać skarpetek (sandały, espadryle), są takie do których raczej nie należy ich zakładać (buty żeglarskie, mokasyny), są takie do których skarpetki pasują albo nie – w zależności od reszty stylizacji (loafersy) i są wreszcie takie do których skarpetki trzeba zakładać (sznurowane lub zapinane półbuty zakładane do garnituru). Skąd zatem te emocje?
Gentleman nie pokazuje w towarzystwie gołych nóg. Jedynym do tego uprawnionym miejscem jest kort tenisowy, basen i tym podobne przybytki. Drogi Janie , tyle się w różnych wątkach rozpisywales o plebejskiej manierze zdejmowania marynarek, a teraz takie kwiatki.??? I co by na To rzekł rzeczony Hercules Poirot???😁😉 Jeżeli się rozchodzi o tzw buty żeglarskie to najczęściej stosowane są one …..na lądzie 😉😁 Na lodce czy tez łodzi wielu kapitanów i zalogantow porusza się boso. Mimo ryzyka skaleczenia się, lub stłuczenie palców, górę bierze aspekt bezpieczeństwa. W przypadku wpadniècia do wody , buty stają siè balastem. Z butów często zdarzało mi się widzieć na lodziach wyroby pepegopodobne.Latwo zzuwalne że stóp gdyby co .
Zwolenników takiego myślenia jest u nas rzeczywiście sporo. M.in. dzięki niemu staliśmy europejskim liderem w noszeniu skarpetek do sandałów. Czyli symbolem modowego obciachu 😉
Drogi Janie. A czy gentelmanowi przystoi noszenie sandałów?😉😁
Tak
To mamy problem, bo ani Sherock Holmes, ani Poirot w sandałach nie występowali. Nie wiem jak Bond…..😉😁
Bond tak, w Thunderball. Ilustracja: