Patrząc bardzo pobieżnie na kwestię materiału z jakiego wykonuje się podeszwy eleganckich męskich butów można by dojść do wniosku, że podeszwy skórzane znajdują zastosowanie w butach luksusowych – szytych metodą Goodyear lub Blake, zaś podeszwy gumowe to domena tanich butów klejonych. Takim tropem myślenia poszedł np. jeden z czytelników bloga, który pod wpisem Buty z plecionki, zamieścił komentarz negatywnie oceniający markę Nord za to, że nie dość, iż produkuje buty na gumowej podeszwie, to jeszcze żąda za nie absurdalnie wysokiej ceny: 1300 zł.
Gdy jednak sprawie podeszew butów przyjrzymy się bardziej wnikliwie, to przedstawiony powyżej schemat myślenia okaże się błędny. Wprawdzie tanie buty klejone – rzeczywiście prawie zawsze mają podeszwy gumowe, ale luksusowe buty, szyte jedną ze wspomnianych powyżej metod, mogą mieć podeszwy zarówno skórzane, jak i gumowe. Ale jeśli są to podeszwy gumowe, to są wykonane ze specjalnej gumy – bardzo zaawansowanej technicznie, odpornej na ścieranie, o bardzo niskim współczynniku przewodzenia ciepła, czyli dobrze izolujące od zimnego podłoża. Taka gumowa podeszwa bywa niekiedy droższa od podeszwy z kruponu bydlęcego. Renomowane marki obuwnicze oferują niektóre modele butów w dwóch wersjach: z podeszwą skórzaną i gumową. To klient decyduje, którą wersję wybiera (cena obydwu wersji jest przeważnie taka sama). We wpisie Buty dżodhpur opisywałem rozterki jakie miałem gdy musiałem wybrać jedną z wersji. Napisałem wówczas: Choć moje serce rwało się do podeszwy skórzanej, to jednak – ze względów praktycznych – zdecydowałem się na gumową. Dlaczego postąpiłem właśnie tak – wyjaśnię w kolejnych akapitach.
Na decyzję o wyborze skórzanej lub gumowej podeszwy butów, decydujący wpływ powinny mieć warunki w jakich buty będą w przyszłości użytkowane. W uproszczeniu: podeszwa ze skóry lepiej sprawdzi się ciepłych i suchych warunkach, podeszwa gumowa – w mokrych i zimnych. Bo trzeba wiedzieć, że obydwa typy podeszwy mają swoje wady i zalety. Podeszwa skórzana jest ekskluzywna i stylowa, zaś jej najważniejszymi zaletami użytkowymi są: oddychalność i zdolność dopasowywania się do kształtu stopy. Aż 30% pary wodnej powstałej z potu wydzielanego przez stopy, jest odprowadzana na zewnątrz przez podeszwę. Oczywiście przez podeszwę skórzaną i pod warunkiem, że pomiędzy podpodeszwą i podeszwą właściwą nie ma jakiejś warstwy nieprzepuszczalnej. W butach szytych metodami Goodyear lub Blake jest tam warstwa mielonego korka zmieszanego z naturalnym mleczkiem kauczukowym. Jest to warstwa przepuszczalna zarówno dla powietrza jak i pary wodnej. Podeszwa gumowa rzecz jasna, nie przepuszcza ani powietrza ani pary wodnej – co należy uznać za jej wadę, ale w pewnych warunkach staje się zaletą. Bo taka podeszwa chroni wnętrze buta przed przenikaniem wilgoci z zewnątrz, czego z kolei nie potrafi podeszwa skórzana. Podeszwa gumowa jest też dobrym izolatorem termicznym (to bardzo ważne zimą), podeszwa skórzana izoluje znacznie słabiej nawet jeśli jest sucha, natomiast gdy nasiąknie wodą jej właściwości izolacyjne ulegają dramatycznemu pogorszeniu.
Czy zatem zimą należy nosić wyłącznie buty na gumowej podeszwie? Niekoniecznie! Ja mam niezawodny sposób na to, żeby cieszyć się butami na skórze także jesienią i zimą: podczas słoty lub mrozu, a nawet wtedy gdy na miejskich chodnikach zalega największy wróg butów czyli śnieżno-solna breja. Ten wróg potrafi zniszczyć buty niemal w mgnieniu oka, przed czym podeszwa gumowa chroni w dość ograniczonym zakresie. Chodzenie w takich warunkach w eleganckich butach jest ryzykowne nawet wtedy gdy mają one podeszwę gumową. Chodzenie w takich warunkach w eleganckich butach z podeszwą skórzaną – to zwyczajna głupota.
Mój sposób jest banalnie prosty i wiedzą o nim prawie wszyscy, ale prawie nikt go nie stosuje. Tym sposobem są kalosze zakładane na buty. Ponieważ nazwa „kalosze” – niegdyś wyłącznie oznaczająca gumowe nakładki na buty – została zawłaszczona przez gumiaki (czyli buty z wysokimi cholewkami, przeznaczone do ekstremalnych warunków), przeto dzisiaj na kalosze mówi się: „kaloszki”, „ochraniacze na buty”, „nakładki na buty” albo – korzystając z anglojęzycznych zapożyczeń: „overshoes” lub „swimsy”. Ta ostatnia nazwa bierze się stąd, że najbardziej znanym na świecie producentem kaloszy jest firma Swims.
Moja deklaracja o używaniu kaloszy może się wydać sprzeczna z informacją o tym, że wybierając dżodhpury z oferty sklepu Patine.pl, zdecydowałem się na te z gumową podeszwą, a nie ze skórzaną. Rzeczywiście jest w tym pewna sprzeczność biorąca się z faktu, że stosuję kalosze wyłącznie wtedy gdy mam na nogach półbuty. Choć w zasadzie nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby zakładać kalosze na trzewiki, sztyblety, dżodhpury, botki itp., to jednak taki zabieg wydaje mi się troszeczkę nienaturalny. Poza tym zimowe buty miewają często bardzo grube podeszwy, zatem założenie na nie kaloszy mogłoby być trudne, albo wręcz niemożliwe. Dlatego zimowe buty z wysoką cholewką, kupuję zawsze z gumową podeszwą.
Podsumowując moje rozważania na temat skórzanych i gumowych podeszew muszę stwierdzić, że jestem zdecydowanym zwolennikiem skórzanych. Moim zdaniem mają one w sobie coś szczególnego co powoduje, że buty w nie wyposażone lokują się od razu w wyższej klasie. Z drugiej strony nie ma nic niewłaściwego w podeszwach gumowych, o ile pozostałe elementy butów są odpowiedniej jakości. Można nawet powiedzieć, że pod względem estetyki podeszwy gumowe wygrywają ze skórzanymi. Jeśli ktoś obruszył się czytając te słowa to wyjaśniam, że skórzane podeszwy są piękne i biją na głowę te gumowe, ale tylko wtedy gdy są nowe. Swój urok tracą już po kilku spacerach, a po roku użytkowania – są po prostu brzydkie. Na szczęście nie ma u nas zwyczaju trzymania nóg na biurku, więc w zasadzie nikt nie widzi naszych podeszew. No – chyba, że w kościele; osoba klęcząca za nami 😉 Pamiętam, że przed laty furorę w sieci robiło zdjęcie Barracka Obamy, eksponującego swoje mało estetyczne podeszwy z przetartymi zelówkami (do obejrzenia tutaj).
Jako zdjęcie główne wpisu wykorzystałem kolaż podeszew butów marki Loake, więc na koniec jeszcze raz te podeszwy – tym razem w całej okazałości.
Szkoda że nie jest podany przykład z podeszwą wyspową, której bliżej do skórzanej, ale zdecydowanie oszczędza i chroni skórę, bo gumowa wyspa troszkę odstaje. To całkiem fajne rozwiązanie, często spotykane.
Ja kiedyś skórzane podeszwy „załatwiłem” jednego dnia – wysiadając z samochodu wprost na kamienie, którymi był wyłożony podjazd pod zabytkowym pałacykiem. Kamienie nie były otoczakami, a takim ostrym tłuczniem. Całe szczęście buty były „pospolite” 😉
Czy chodzi Ci o coś takiego? https://milermenswear.com/produkt/buty-meskie-miler-oxfordy-czarne-blake
No właśnie, czy takie rozwiązanie oferowane przez Milera jest praktyczne?
Janie, mam pytanie. Do czego służy na tyle obcasa ta część w kształcie U z trzema otworami? Czy to tylko wzmocnienie, ozdoba czy miejsce na metalowe podkówki?
Raczej niczemu nie służy. Ktoś sobie wymyślił taki wygląd obcasa, zresztą spotykany tylko w Loakach. Blaszki do butów stosuje się w zasadzie tylko do podeszew i obcasów skórzanych. Wówczas wycina się w skórze zagłębienie, żeby blaszka licowała z powierzchnią podeszwy/obcasa.
Miałem takie samo coś w monkach Berwick ale zdjęcia nie podeślę bo już starłem obcas i prawie tego nie widać..
Nie wiem Janie skąd teoria, że ten kształt „podkówki” występuje tylko w butach Loake ? Ten wzór wystepuje w zelówkach „dainite”, niezależnie od marki, takie same są np. Berwickach czy chociażby w Królewskim Herbie.
Ja spotkałem się z nimi tylko w Loakach. Ale – jak się dowiaduję – są też w butach innych marek. Dobrze, że ta epokowa sprawa znalazła swoje wyjaśnienie 😉
To część jeszcze przedwojennej tradycji w butach wojskowych, całkiem popularna również w ówczesnych cywilnych butach terenowych. Tam, gdzie jest ta litera „U” przychodziła metalowa blaszka, zaś tam, gdzie są wypustki na podeszwie i obcasie przychodziły ćwieki. Całość powodowała, że w terenie całość zachowywała się jak coś w rodzaju raka alpinistycznego, a tak podkute buty stukały przy chodzeniu. Tę tradycję zarzucono podczas II wojny, na rzecz „cichostępów”, ale widać takie but na „Deutsche Wochenschau” jeszcze z kampanii wrześniowej i kampanii francuskiej. Jest na ten temat króciutki pasaż we wojennych wspomnieniach „Podchorąży, wojna i ślepy los”.
To – szerzej mówiąc – taka tradycja, jak butonierka w marynarkach, kiedyś służąca do zapinania się pod szyję (jak francuska nazwa sugeruje). Dziś już nikt tak nie robi, ale butonierka pozostała.
Nie mam możliwości wyedytowania mojego poprzedniego wpisu, więc tylko gwoli uzupełnienia – podkuwanie ćwiekami i „pełną podkówką” widać na zdjęciu buta Mallory’ego z wyprawy na Mount Everest w 1924 roku https://sport.tvp.pl/23412997/w-marynarce-na-everest-czy-mallory-dotarl-na-szczyt
Dziękuję za ciekawe informacje 🙂
Dzień dobry Dobry Państwu. Z ogromnym zainteresowaniem przeglądam ten genialny w swojej prostocie blog. Drogi Autorze , dziękuję ze chce się Tobie to robic. !!!. Mam kilka pytań Janie. A ze nie moge znaleźć dla nich odpowiedniego wątku to zamieszczę je tutaj.( jeśli można). Otóż należę do zmarźluchów z powracającymi infekcjami zatok.
1) jakie odpowiednie nakrycie głowy zakrywajace uszy zaproponowalbys mi Janie na chłodne i mroźne dni.?
2) kolejna sprawa dotyczy kalesonów. Wypada je nosić czy też nie wypada?
3) podwiązki do skarpetek . Czy spotkałes sie z takim elementem Janie?
4) jaki podkoszulek pod koszulę? Na ramiączka ( nie lubię ich, gdyż jest mi w nich zimno) tszirt, na długi rękaw?
5) tzw majtki. Bokserki, szorty?
Dziękuję za uwagę. Pozdrawiam wszystkich. Czarek
Dziękuję za miłe słowa 🙂
1. Stylowe nakrycie głowy o rodowodzie dżentelmeńskim to kapelusz. Także stylowe, chociaż o rodowodzie plebejskim – to kaszkiet. Kapelusz niestety nie chroni uszu, natomiast kaszkiet występuje w wersji z nausznikami. Jednak gdy jest naprawdę zimno, a pod wierzchnim okryciem nie mamy akurat wieczorowego garnituru lub smokingu, to najlepszym rozwiązaniem będzie dziergana czapka z kaszmiru. Jeśli jako okrycie wierzchnie wybierzesz puchową parkę z kapturem, ta żadne chłody nie będą Ci straszne. Tylko gdzie dziś szukać takich chłodów?
2. Lepiej nosić kalesony niż się przeziębiać 🙂 Zresztą pejoratywne konotacje związane z kalesonami pochodzą z czasów, gdy były one rzeczywiście wyjątkowo nieestetyczne. Dzisiejsze kalesony z tkanin technicznych (albo z kaszmiru – dla wrogów sztucznych włókien), w żadnym razie nie zasługują na pogardę. A wręcz przeciwnie: chapeau bas.
3. Podwiązki do skarpet wracają do łask. Można je m.in. kupić w EM Men’s Accesories. Ale czy dzisiejsze skarpety z domieszką elastycznych włókien ich potrzebują? Jeśli już nosić podwiązki to może takie dwustronne: trzymające skarpety od dołu i koszulę od góry? Do kupienia j.w.
4. Żadnego. Zmarzluchom polecam zakładanie czegoś pomiędzy koszulę a marynarkę. Np. kamizelki lub swetra.
5. Wzorem profesora mniemanologii stosowanej Jana Tadeusza Stanisławskiego, można by stworzyć całą naukową teorię o wyższości bokserek nad slipami (lub odwrotnie). Ale nie ma to sensu, bowiem w tej sprawie każdy kieruje się własną wygodą i/lub nawykami, a nie naukowymi teoriami. Nawet jeśli te teorie rodzą się w tak prestiżowej dyscyplinie naukowej jak mniemanologia stosowana.
Uprzejmie dziękuję Janie za wyczerpujące i rzeczowe odpowiedzi.
Moje pytanie dotyczące podwiązek do męskich skarpet zostało zainspirowane serialem ” Zadzwoń do Saula” ( w oryginale Better call Saul), gdzie główny bohater,dość często paradując po domu w bieliźnie, miał łydki opięte rzeczonym akcesorium. Wyglądało to wg mnie bardzo estetycznie. Żadnych zmarszczeń itp na skarpetkach. Polecam zresztą ten serial miłośnikom elegancji. Mamy tam przegląd całego spektrum butów, koszul, marynarek etc.
Jeszcze jedno pytanie Janie. Mam problem z właściwym umiejscowieniem portfela. W marynarce wypycha kieszeń, a w spodniach odczuwam pewien dyskomfort gdy go tam wkładam . Ląduje więc koniec końców w kieszeni marynarki, jednak jak wspomniałem, zaburza to w moim odczuciu pewną równowagę i symetrię. Jak sobie z tym radzisz drogi Autorze?
W różny sposób radzę sobie z przedmiotami, które ma się zwykle przy sobie. Bo oprócz wspomnianego przez Ciebie portfela są przecież jeszcze: smartfon, kluczyk do samochodu, klucze do domu, etui z wizytówkami, pióro, czasami notes.
Jeśli muszę mieć to wszystko na raz, to noszę torbę skórzaną, w której mieści się też laptop (w razie potrzeby). Natomiast gdy idę na jakąś wieczorną imprezę oficjalną to nie biorę portfela, a tylko luzem: kartę kredytową, dowód osobisty i jeden banknot, które wkładam do wewnętrznej kieszeni marynarki. W drugiej kieszeni marynarki mam smartfon, a w kieszeniach spodni etui na wizytówki i kluczyk do samochodu. Często bywam z żoną i wtedy kluczyk wędruje do jej torebki (zresztą zwykle wtedy ona prowadzi).
A szelki do bokserek to gdzie kupić?
Różne podwiązki, szelki i opaski np. tutaj https://ostrovski.pl/
https://www.primamoda.com.pl/brazowe-polbuty-ze-skory-licowej-ancona-49472.html#prettyPhoto
Drogi Janie. Czy na podstawie zdjęć mógłbyś cokolwiek powiedzieć o tych butach. ?Oglądałem je dziś na żywo. Jednak nie miałem czasu przymierzyć. Są ciężkie i masywne. I dość szerokie. Nie wiem czy nie za szerokie do spodni zaprasowanych w kant.
Pierwsze skojarzenie jest takie, że to nie buty tylko buciory. Jak buty na budowę: z noskiem zabezpieczonym stalową blachą. Podeszwa jest nieproporcjonalnie gruba, co zresztą wpisuje się w konwencję buciorów. Dodatkowo buty są zeszpecone przeszyciami nazwanymi eufemistycznie: „modnymi”. Moim zdaniem nie nadają się do garnituru, ani nawet do zestawu koordynowanego lub smart-każualowego.
Odrębną sprawą jest informacja, że są to buty szyte metodą GYW. Według mojej wiedzy, nawet używając najgorszych i najtańszych materiałów, nie da się wyprodukować tą metodą butów za 300 zł. A tyle wychodzi jeśli cenę pomniejszy się o VAT i marżę. A gdzie zysk producenta?
Dziękuję bardzo Janie.
https://www.reiss.com/eu/p/leather-whole-cut-shoes-mens-domonic-in-mahogany-brown/
Janie te buty widziałem w TKM w cenie 269. Jako” ich cena ” podana była 910. ( z tego linku wychodzi z promocji ok 500 zł.) Spotkales się kiedyś z tą marką Reiss.? Przymierzylem. Nawet ładnie leżą. Tylko ta podeszwa mi nie pasowała. ( jakieś tworzywo). Co sądzisz o tych butach?
Nie znam bliżej marki Reiss. Buty są ładne ale zastanawia, że w ich charakterystyce nie ma ani słowa o szyciu. A przecież każda marka się tym chwali w pierwszej kolejności. A jeśli są klejone to nie są warte nawet tej ceny promocyjnej. W takim przypadku cena TKMaxx-owa wydaje się bliska ich realnej wartości. Jednak to tylko spekulacje.
Nigdy nie użytkowalem na stopach butów droższych niż 300 zł ( nie licząc obuwia typu adidas). Wszystkie przymiarki opisywanych przez Ciebie butów + 1000 zł , nie zostawily u mnie milych wspomnien. (Musialbym widocznie zamowic obuwie na miarę. ) A niestety w moim zyciu są inne priorytety.
Drogi Janie muszę napisać Tobie coś miłego. Twój blog ostatnimi dniami robi furorę wśród moich kolegów z pracy. Niestety żaden z nas nie nosi się tak codziennie. Moze nawet nie nosil sie tak nigdy w ciagu swojego zycia. Praca która wykonujemy związana jest z budową linii energetycznych w ciezkim terenie i nawet wykazując jak najlepsze chęci żadnemu z nas nie przyszlaby ochota na przychodzenie w tzw gentelmanskich strojach na kanciapę. Z pewnością rozumiesz co mam na myśli. No, ale elegancja to także pewien stan ducha. A tego nam nie brakuje. Serdeczne pozdrowienia .I dziękuję za inspirację.
Miło mi, że zdobywam nowych czytelników 🙂
O klasycznej męskiej elegancji warto mieć pojęcie nie tylko wtedy, gdy się ją na co dzień praktykuje ale także wtedy, gdy się się poprzestaje na sferze teoretycznej. Jednak nawet w tym drugim przypadku, z czasem przychodzi ochota na praktykowanie. Czego życzę Panu i wszystkim Pana kolegom z pracy.
Buty za 300 zł też mogą być ładne i stylowe. Polecam wpis: Czy tanie buty mogą być ładne?
Podejście do kwestii obuwia może mieć charakter czysto pragmatyczny, ale może też mieć w sobie coś z hobby. Polecam wpis: Butofilizm i butoholizm.
Istotnie, to bardzo zaraźliwe hobby.Na razie jednak konsumuję wzrokiem. Tu znalazłem przepiękne fasony:
https://conhpolelite.pl/c/74/obuwie-premium
To nawet więcej niż hobby – to uzależnienie.
Przestrzegam jednak, że na jego pierwszym etapie można nie mieć jeszcze wyrobionej odpowiedniej odporności na obuwnicze koszmarki wymyślone przez nawiedzonych projektantów 😉
Szanowny Panie Janie,
umknęła jeszcze jedna cecha różniącą gumę od skóry (dziś nie tak powszechnie ceniona) czyli przyczepność. A jest ona bardzo ważna dla tancerzy, np. tańców swingowych (lindy hop, charleston, authentic jazz, balboa, collegiate shag itd.), które wciąż zyskują na popularności w naszym kraju. (Nawiasem mówiąc muzyka z lat 20-30 popycha niektórych do ubierania się, choćby tylko na potańcówki, w stylu retro, a więc temat pasuje do bloga jak ulał).
Otóż skórzana podeszwa jest na parkiecie znacznie bardziej śliska. Cecha ta przydaje się przy poślizgach, obrotach itp. krokach. But gumowy bardziej obciąża stawy przy takich figurach. Zatem tancerze potrzebujący butów skórzanych sami zaczęli je robić lub zamawiać, jest już cały rynek firm, linki na dole. (Dodam jeszcze, że rzekomo pośrednią wartość śliskości daje podeszwa… zamszowa! Spotykane są samoróbki, w których do płaskiego Kedsa dolepiana jest [domow lub u szewca] podeszwa z zamszu.)
I tu dochodzę do pytań.
Czy ma Pan doświadczenie w tańczeniu w typowych, eleganckich butach skórzanych? Czy nie są zbyt sztywne? Te wytwarzane dla tancerzy występują w podobnych cenach jak klasyczne z dolnej półki, ale cholewka jest ponoć wytwarzana z cieńszej skóry. Nie wiem co ta cieńszość oznacza, są to wprawdzie sklepy dla tancerzy i brak tam szczegółowych oznaczeń, ale zastanawiam się jak to może wpływać na żywotność buta. Czy miększy but może łatwiej stracić fason? Mówiąc wprost: czy nie lepiej zamiast butów do tańca (o różnej urodzie) nie lepiej kupić buta klasycznego o skórzanej podeszwie, w którym też można będzie tańczyć?
Co z podeszwą? Czy klasyczne zabiegi pielęgnacyjne typu foczy tłuszcz będą zwiększały czy zmniejszały przyczepność? Widziałem skórzaną podeszwę kolegi, która po jakimś czasie tańczenia była bardzo poharatana.
Proszę wybaczyć długi komentarz, ale bardzo mnie to wszystko ciekawi.
Przykładowe marki butów retro-tanecznych:
https://www.saintsavoy.com/en/
https://swivells.com/en
https://www.slideandswing.es/en/10-collection
Czy polskie:
https://www.swing-it.eu/product-category/lindy-hop-shoes/mens-lindy-hop-shoes/
Dziękuję za ciekawy komentarz. Buty do tańca (profesjonalnego) to odrębna kategoria butów, której zanadto nie zgłębiałem. Jednak odradzam zakup zwykłych butów szytych metodami Blake lub Goodyear z przeznaczeniem do profesjonalnego tańca. Buty takie będą zbyt sztywne. Muszę tu dodać, że buty do tańca nie są szyte lecz klejone. Dzięki temu mają lżejszą konstrukcję i cieńszą podeszwę. Jedynym rodzajem standardowych butów, które mogłyby być brane pod uwagę jako buty do tańca, są tzw. buty bolońskie (więcej o nich tutaj), ale i tak będą gorsze od specjalistycznych butów do tańca.
Potraktowanie podeszew tłuszczem do butów, zdecydowanie zmniejsza ich przyczepność do podłoża (choć po pewnym czasie różnica się zaciera). Nie wiem czy to lepiej czy gorzej z punktu widzenia tancerza, ale ja pamiętam, że miałem kiedyś problemy ze zwykłym chodzeniem po gładkim parkiecie, po operacji natłuszczania podeszew.
Panie Janie, dziękuję za odpowiedź. Myślę, że temat rzeczywiście jeszcze nieodkryty na blogach o modzie męskiej (choć może poza nie wykracza?) – pozwoliłem sobie zaczepić Pana, jako miłośnika klasycznych butów, a też temat na blogu akurat się trafił.
Grzebiąc na stronie polskiej firmy (ostatni link) dotarłem do informacji, że zlecają produkcję w Conhpolu. Na forum BwB firma ta nie ma najlepszej prasy. A jak Pan ocenia ich produkty? Podlinia butów tanecznych wytwarzana dla zewnętrznej firmy może różnić się jakością, a na pewno specyfikacją, i nie oddawać jakości standardowych produktów zakładu, jednak ciekaw jestem Pana opinii o butach tej firmy. Jeśli miał Pan okazję się spotkać.
Conhpol to ogromna firma i nie da się włożyć wszystkich ich produktów do jednego worka. Produkuje zarówno dobrej jakości buty o klasycznym wzornictwie, jak i całkowicie nieudane wzorniczo i jakościowo. Najsłabszym punktem ich butów z niskiej i średniej półki jest beznadziejna, plastykowa podeszwa, którą nazywają „tuniskór”. Mają też tendencję do stosowania różnych „ozdobników”: nietypowych połączeń, dodatkowych przeszyć itp., które straszliwie szpecą. Ale akurat w obszarze butów specjalistycznych firma ma ciekawą ofertę (np. buty podwyższające). Nie znam ich butów do tańca, ale wierzę, że potrafią je zrobić dobrze.
Witam,
Jako hobbyste interesuja mnie sprawy zwiazane z technologia odprowadzania pary wodnej i suszenia w sensie ogolnym, a zwlaszcza jesli chodzi o tekstylia.
Czy bylby Pan w stanie podac mi jakiekolwiek materialy zrodlowe zwiazane z odprowadzaniem wilgoci przez podeszwy butow?
Dziekuje.
Proponuję poszukać w Google. Nie mam na podorędziu biblioteki linków.
„Podeszwa gumowa rzecz jasna, nie przepuszcza ani powietrza ani pary wodnej”
Są jeszcze GEOXy.