Sikorki były zawsze najczęstszymi gośćmi moich karmników zimą. Najliczniej odwiedzały mnie bogatki i modraszki, nieco rzadziej sosnówki, a sporadycznie – sikory ubogie. Używam czasu przeszłego, gdyż tej zimy sikorek nie ma prawie wcale. Gdy w ostatnich dniach spadło sporo śniegu i chwycił ostry mróz, pojawiły się nieliczne przedstawicielki rodziny, ale widuję je głównie na okolicznych drzewach, gdyż do karmnika prawie nie zalatują. Nie wiem co się stało i gdzie się podziały te wszystkie ptaki, które corocznie odwiedzały mnie tłumnie. Postanowiłem opublikować wybrane zdjęcia sikorek z lat poprzednich, żeby zupełnie o nich nie zapomnieć.

Szeroki czarny krawat rozszerzający się u dołu to znak, że mamy do czynienia z samcem bogatki. Jak ten krawat wygląda u samicy – widać na zdjęciu głównym wpisu.

Modraszki odwiedzające moje karmniki, z ochotą zjadają pokarm przygotowany dla dzięcioła, czyli mielone orzechy zmieszane ze smalcem.
Tej zimy nie tylko sikorki zniknęły z mojego pola widzenia. W ogóle nie pojawiły się dzwońce – których zawsze było zatrzęsienie, nie widuję mazurków ani wróbli, rudzik pojawia się zupełnie sporadycznie. Niezawodne są tylko sójki, które są tak przyzwyczajone do codziennych porcji orzeszków arachidowych wykładanych do karmnika, że potrafią mi o nich przypominać, jeśli z jakiegoś powodu zapomnę wyłożyć je na czas.

Sójki nie zjadają od razu zabranych z karmnika fistaszków, lecz ukrywają je “na później” w różnych miejscach. Najczęściej na ziemi, ale zdarza się też, że wśród gęstych gałęzi drzew lub krzewów iglastych.
Oprócz sójek, moje karmniki odwiedzają też inne ptaki. Codziennym gościem jest kwiczoł, który sporą część dnia spędza na mojej “sztucznej jabłoni” czyli gałęzi, na której zawieszam jabłka. Kwiczoł zjada je z zapałem i zupełnie mu nie przeszkadza, że przy temperaturze minus 10ºC, owoce są zamarznięte na kość. Zdjęcia kwiczoła, które zamieszczam poniżej, zrobiłem w ciągu kilku ostatnich dni, natomiast zdjęcia grubodzioba, rudzika i zięby, pochodzą z lat poprzednich.

Dodam jeszcze, że mój kwiczoł zazdrośnie strzeże karmnika, który najwyraźniej uważa za swój. Przepędza inne kwiczoły oraz kosy, które się pojawią w pobliżu.

Niestety tej zimy pojawił się tylko kilka razy. Zdjęcie pochodzi sprzed kilu lat, gdy grubodziobów przylatywało do mnie wiele.

Cechą charakterystyczną rudzika jest to, że nie toleruje konkurencji na swoim terytorium. Więc jeśli jakiś rudzik odwiedza mój karmnik, to przez cały czas jest to ten sam osobnik.
Może sikorki poleciały po nowy, darmowy dobroczynny i przyjemny zastrzyk od przemiłego rządu (który wszystko robi dla naszego dobra) i od niego wyginęły?
Tak żartując (chociaż nie do końca), ale rzeczywiście u nas (obrzeża Gniezna) też sikorek od czasu śniegów tegorocznych nie ma. Zostało morze mazurków, wróbli, sierpówki i czasem dzięcioł. Plus kosy obojga płci.
U mnie na balkonie (Poznań) sikorki zostały wyparte przez szczygły. Nie wiem czy to tylko anomalia tej zimy czy też trwalsza tendencja. Kiedys kawki zostały wyparte przez sroki i to twało przez dwa lata, obecnie kawki wracają.
Co do zanikania ptaków w ogóle to niestety muszę się zgodzić. Mieszkam w okolicach Strzeszyna, gdzie miasto (sic!!) betonuje wszystko na potęgę i kaleczy drzewa nazywając to “regulacją koron”.. Nie ma już jaskółek, niegdyś pospolitych wróbli i mazurków, nietoperzy. Z dzikiej przyrody ostały się jedynie niektóre gatunki ptaków, choć też coraz mniej – i czasem dziki dokarmiane przez nierozważnych mieszkańców.
Widzę też epidemię jemioły, w tym na gatunkach drzew co do których nigdy bym nawet nie przypuszczał że to możliwe – topola, robinia akacjowa, modrzew (!!) czy wierzba.I tu jakoś miastu nie chce sie jemioły wycinać. Wytna całe drzewo, w całości, a zamiast tego posadzą w innym rejonie sadzonke ulubionego ostatnio dębu czerwonego.
Według mnie tracą instynkt wędrowania. Mieszkam na ósmym piętrze i przez lata obserwowałem to na przykładzie wróbli, których jest mnóstwo ale do mnie już tak wysoko nie zalatują. Nawet zimą. Sikory z rozpędu intensywnie wędrują jeszcze w ciepłe jesienne dni, wręcz wchodzą do mieszkań, następnie znikają w drugiej połowie grudnia by pojawić się w marcu i szczególnie w kwietniu, ale wtedy to już ja demontuję karmnik. Uważam, że wynika to z obfitości pokarmu i ptaki w zimne dni nie chcą (bo nie muszą) wędrować choćby trochę dalej, bo wiąże się to z niebezpieczeństwem i większym wysiłkiem energetycznym. Wracają na wiosnę, gdy ilość miejsc z łatwo dostępnym pokarmem spada a wyuczone lenistwo powstrzymuje od zdobywania pokarmu na własną rękę. W mroźne dni okazyjnie wpada do mnie grubodziób, czasami zabłąkany dzwoniec, co jeszcze kilka lat temu było ewenementem. W sumie jest to wszystko bardzo demotywujące…
Na Mazurach sikorki trzymają się dobrze.
No to już wiadomo gdzie się podziały 😉
Mnie sikorki nie zawodzą, są co roku. Mieszkam na wsi i mam parę sztuk drzew orzecha włoskiego, i właśnie tymi orzechmi dokarmiam swoje sikorki (orzechy łuskam i siekam na drobno), w karmniku potrafi na raz siedzieć 6 bogatek, czasami dziobiąc się zawzięcie,
a pozostałe kilkanaście czeka na gałęziach na swoją kolej. Karmnik mam przyczepiony do pnia świerka blisko okna, więc zerkając w okno jest radocha 🙂