Księga zdziwień odc. 127
Moim udziałem stało się ostatnio bardzo ciekawe zdarzenie, które najpierw mnie bardzo zdziwiło, ale później zrozumiałem jego głęboki (choć ukryty) sens – i dziwić się przestałem. Zdarzenie było bardzo prozaiczne: zamówiłem u sprzedawcy z Wielkiej Brytanii płytę winylową nagraną przez słynną londyńską Royal Philharmonic Orchestra, zawierającą orkiestrowe transkrypcje najwybitniejszych dzieł rocka progresywnego. Płyta kosztowała około 64 zł plus ok. 10 zł za wysyłkę. Następnego dnia dostałem od sprzedawcy mail z informacją, że płyta została do mnie wysłana, po czym słuch o niej zaginął na długie tygodnie. Byłem przekonany, że zginęła gdzieś w bałaganie jaki panuje na poczcie, albo po prostu ktoś ją sobie przywłaszczył. Moja strata nie była wielka więc nie zamierzałem nawet interweniować, zresztą nie bardzo wiedziałem jak mógłbym to zrobić.
I oto, po dwóch miesiącach od wysłania płyty, zjawił się u mnie listonosz z przesyłką i przed wręczeniem mi jej oświadczył, że opłata wynosi 30,50 zł. Jaka opłata?!!!! Tego nie umiał wyjaśnić, pokazał mi tylko na opakowaniu duży stempel: OPŁATA i ręcznie wpisaną kwotę. Machnąłem ręką i zapłaciłem. Jedynym logicznym wyjaśnieniem opóźnienia w dostawie oraz faktu wymierzenia mi jakiejś kary jest to, że w proces zakupu interweniowało państwo polskie i rękami jakiegoś anonimowego urzędnika wymierzyło mi podatek. Prawdopodobnie chodzi o cło i podatek od towarów i usług, czyli VAT. Ale przecież w cenie płyty był już zawarty 20-procentowy VAT brytyjski (ok. 10,66 zł). Wielka Brytania nie jest już członkiem UE, ale chyba ma z Polską jakąś umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania? W każdym razie za płytę zapłaciłem 94,50 zł (64,00 + 30,50), a udział podatków w cenie wyniósł 41,16 zł (10,66 + 30,50). Czyli 43,5%! To niewiele mniej niż wynosi udział podatków w cenach alkoholu, papierosów, benzyny, czyli produktów akcyzowych.
Jak wspomniałem na wstępie, zdarzenie mnie bardzo zdziwiło, gdyż wydawało mi się, że podatek nakładany na nośniki kultury powinien być raczej niższy od tego, który jest nakładany na zwykłe produkty codziennego użytku, nie mówiąc już o produktach akcyzowych. Jednak po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że rząd niekoniecznie jest zainteresowany szerokim dostępem obywateli do kultury (a także do edukacji – ale to spostrzeżenie na marginesie) i może wręcz być zainteresowany blokowaniem tego dostępu. Bo rządy bywają różne: są takie, które mają na celu pomyślność obywateli i myślą w perspektywie następnych pokoleń, a są i takie, które mają na celu wyłącznie utrzymanie władzy i perspektywa ich myślenia sięga najwyżej do najbliższych wyborów. Te pierwsze będą rozwijać edukację i dbać o dostęp do kultury, te drugie – wręcz przeciwnie. Bo głupim społeczeństwem łatwiej się manipuluje a ciemnemu ludowi można wcisnąć każdą głupotę. I w ten sposób wygrywa się wybory.
Podobno mają nawzajem nas nałożyć podatek od oddychania.
Panie Janie,
Mimo wszystko, chociażby dla zaspokojenia własnej ciekawości, starałbym się dotrzeć do sedna sprawy, co to za opłata i na jakiej podstawie wniesiona. Myślę, że Wielka Brytania pomimo formalnego wyjścia z Unii Europejskiej jest wciąż związana różnymi umowami ułatwiającymi wspólny handel i taka opłata mogła zostać nałożona bez podstawy prawnej.
Nie będę zgadywał, ale jeśli to ta płyta, to wygląda że „opłata” jest jeszcze większa, niż wspomniane przez Pana 30,50 złotych: https://www.amazon.pl/Royal-Philharmonic-Orchestra-Plays-Classics/dp/B00T73APQU/ref=tmm_vnl_swatch_0?_encoding=UTF8&qid=&sr=
Pozdrawiam
Piotr
To rzeczywiście ta płyta 🙂
Ja ją kupiłem taniej. Zapewne gdybym kupił w Amazonie to państwo polskie pobrałoby jeszcze większy haracz 😉