Zakup impulsowy

zakup impulsowy

Prawdopodobnie każdemu zdarzyło się przynajmniej raz ulec jakiejś kampanii reklamowej lub zabiegom marketingowym jakiegoś producenta. I kupić coś nieplanowanego, co nie do końca było mu w danej chwili potrzebne. Ja żyłem dotąd w przekonaniu, że jestem całkowicie odporny na tego typu zabiegi i moje decyzje zakupowe są zawsze przemyślane, zaplanowane i – przede wszystkim – racjonalne. Ale niedawne zdarzenie, o którym dziś chcę opowiedzieć, trochę zachwiało tym moim przekonaniem. Kupiłem bowiem pewien modowy dodatek – już nie to, że nieplanowany czy zbędny – ale taki, który uważałem za całkowicie do mnie niepasujący i którego wystrzegałem się dotąd jak diabeł święconej wody. Kupiłem go pod wpływem fascynującej opowieści jaką na jego temat przeczytałem, czyli mówiąc brutalnie i wprost – pod wpływem kampanii reklamowej.

Można by w tym miejscu westchnąć ze smutkiem i powiedzieć sobie: no trudno, raz się zdarzyło, trzeba uważać na przyszłość. Ale nic z tych rzeczy! Ja zakupem jestem autentycznie zachwycony – nawet pomijając jego marketingową otoczkę (o której dalej) – i uważam go za jeden z moich najbardziej udanych zakupów ostatnich miesięcy.

Myślę, że czas najwyższy zdradzić o co chodzi, chociaż uważni czytelnicy być może już się domyślili mając przed oczami zdjęcie główne wpisu. Tak, chodzi o kaszkiet, którego nigdy dotąd nie stosowałem i który uważałem za niepasujący do mnie. Kilka razy w życiu przymierzałem różne kaszkiety ale zawsze mi się wydawało, że wyglądam w nich źle. W kaszkiecie czułem się jakbym miał pokrywkę na głowie, która przyciskała mnie do ziemi. Co przy moim niezbyt imponującym wzroście, było deprymujące. I pewnie nigdy bym żadnego kaszkietu sobie nie sprawił, gdybym pewnego dnia nie przeczytał pięknej historii na koncie instagramowym Tomasza Milera – skądinąd mojego znajomego.

Muszę tu dodać, że od lat – z sympatią i podziwem – śledzę poczynania biznesowe Tomasza i rozkwit jego marek: Miler Menswear i Miler Spirits, a także jego imponujące osiągnięcia jako influencera – szczególnie na Youtubie, ale także na Instagramie. I właśnie na Instagramie przeczytałem o wymyślonej przez niego kampanii reklamowej whisky Talisker (który to trunek jest w ofercie Miler Spirits), której jednym z elementów jest kaszkiet, uszyty z tweedu utkanego na wyspie Skye w Szkocji, na której to wyspie ma także swoją siedzibę destylarnia Talisker. Dowiedziałem się, że Tomek znalazł na tej wyspie maleńką tkalnię, tworzącą tradycyjny tweed, na krosnach napędzanych siłą mięśni tkacza, który wprawia urządzenie w ruch… pedałując. Czyż to nie jest wystarczający powód, żeby zapałać chęcią posiadania czegoś uszytego z takiej tkaniny?

zakup impulsowy
Tomasz Miler przy krosnach na pedały w tkalni Skye Weavers na wyspie Skye.

Ale to jeszcze nie koniec tej niezwykłej historii. Bowiem autor pomysłu nie kupił po prostu belki tweedu z tej tkalni, tylko zamówił specjalny, odpowiadający jego wymaganiom, uprzednio wybierając – wspólnie z Andreą i Rogerem, właścicielami tkalni o nazwie Skye Weavers – odpowiednie kolory przędzy oraz rodzaj splotu w jakim miała ona zostać utkana. Ten splot to tzw. splot diamentowy – piękny i bardzo pracochłonny a w związku z tym unikalny, bowiem nie stosowany w tkaninach przemysłowych. Jeśli ktoś ma ciągle niedosyt niezwykłych informacji dotyczących kaszkietu, to spieszę dodać trzy kolejne: kolor kaszkietu nawiązuje do głównego koloru kampanii wizerunkowej whisky Talisker, diamentowy splot przypomina wzburzone wody Morza Hebrydzkiego rozbijające się o skaliste brzegi wyspy Skye 😉 a seria kaszkietów jest limitowana 🙂

zakup impulsowy
Kącik degustacyjny whisky Talisker w sklepie Miler Spirits & Style w Poznaniu przy ulicy Podgórnej 4. Miejsce warte odwiedzenia.

Czas najwyższy, żeby pokazać w końcu moją stylizację z udziałem kaszkietu Talisker. Kaszkiet oczywiście przykuwa uwagę, ale chyba nie mniejszą uwagę przykuwa efektowny płaszcz w kolorze zgniłej zieleni. Płaszcz jest produktem marki 4Gentleman – założonej i prowadzonej przez innego mojego kolegę-blogera, Alberta Borowieckiego. Płaszcz przypomina dyplomatkę, ale nazwałbym go raczej płaszczem eklektycznym ze względu na dragon na plecach i klapy – skądinąd bardzo ładne i efektowne – które nie są typowymi klapami ostrymi lecz mają w sobie pewne cechy kołnierza sztormowego. W skład stylizacji wchodzą ponadto: spodnie – Norman, zielona, flanelowa marynarka – Bonus MG, koszula – Emanuel Berg, krawat – Fusaro, buty – Meka/Nord, rękawiczki – EM Men’s Accesories, szalik – bezimienny.

Na koniec chciałbym jeszcze powrócić do samego kaszkietu. Okazał się on tak trafionym zakupem m.in. dlatego, że obecnie służy mi w sytuacjach nieformalnych, gdy wychodzę na spacer lub zakupy, albo jadę gdzieś samochodem i nie zakładam płaszcza, lecz krótką kurtkę. A do takiej stylizacji kapelusz niezbyt pasuje. Mam wprawdzie bardzo nieformalny kapelusz trilby, który dotąd zakładałem w wymienionych sytuacjach, ale jednak kaszkiet wydaje mi się bardziej odpowiedni. Ma poza tym jeszcze jedną zaletę, którą widać tylko na ostatnim zdjęciu, mianowicie chowane nauszniki. Dotąd był to mój największy problem, gdy przy mroźnej pogodzie wybierałem się na długi spacer. Gdy miałem na głowie kapelusz, to jednak marzły mi uszy i przy temperaturach poniżej -5ºC decydowałem się na dzianinową czapkę. A w niej wyglądam naprawdę beznadziejnie 😉 Kaszkiet zdaje się rozwiązywać ten problem. Jeszcze nie miałem okazji tego sprawdzić ale myślę, że z opuszczonymi nausznikami będzie wyglądał równie stylowo.

zakup impulsowy zakup impulsowy zakup impulsowy zakup impulsowy zakup impulsowy

Udostępnij wpis

Podobne wpisy

20 komentarzy

  1. Ubogi, młody dandys, którego nie stać na zakup płaszcza zimowego ulster z grubej wełny angielskiej. pisze:

    Dzień dobry,

    wpierw, chcę w miłosierdziu i w prawdzie pochwalić pański wpis i kreację! Żywię szczerą sympatię do Pana, Panie Janie Adamski!

    Piszę ten komentarz w nietypowej sprawie, choć z pozoru bardzo błahej i jednocześnie okraszonej pewnym rodzajem młodzieńczej zuchwałości. Roniąc dziewicze łzy dla tęsknoty ciepła i piękna, i z oddania mego żywego serca, chcę pokornie prosić Pana o radę, bom ja zagubiony jest i poszukujący.

    Mój stan duszy i ciała jest buzujący. Blaski dnia i cienie nocy posyłają buńczucznie barwy, które łechtają niepokornie moje zmysły. Temperatura przeszywa mą skórę bezlitośnie, niczym czółenko na krośnie. Deszcz, podobny w swej lodowatości do stalowych pocisków spod Verdun, atakuje mój błahy stan… chęci dziewczyny pokochania…

    Gdzie znajduje się ten płaszcz – nieustanne me marzenie – z grubej wełny, o jej słynnej ponad 500-nej gramaturze? Kto wyrwie mnie z zimnicy mocy, i podaruje owe angielskie odzienie? Zamykam oczy – widzę przez sen! To ulster! Dla kogo, jaki?! Tylko granatowy…

    Pozdrawiam z piosnką na ustach!

    1. *angielskie odzienie – chociaż, jak wiadomo powszechnie, ulster pochodzi z Irlandii, to jednak autorowi chodziło o jego popularyzację przez Anglików, stąd „angielskie odzienie”.

  2. Panie Janie!
    Dobra zmiana :-). Wygląda Pan, jakby kaszkiety specjalnie dla Pana wymyślili. No i rozumiem, że w płaszczu (4Gentlemen w końcu) jest też specjalna kieszonka na piersióweczkę. Albo pod nausznikami ;-).
    Pozdrawiam serdecznie

    1. Specjalnej, dedykowanej kieszeni na piersiówkę nie ma, ale brustasza jest bardzo pojemna (swobodnie mieszczą się rękawiczki, co jest niemożliwe w płaszczach z sieciówek), więc w razie czego, można ją wykorzystać w tym – jakże szlachetnym – celu.

  3. Panie Janie,
    kilka lat temu również zacząłem przygodę z kaszkietem, który obecnie stał się moim podstawowym nakryciem głowy w chłodnych porach roku. Opowieść o unikalnej produkcji Pańskiego bardzo ciekawa :), ubiór z takim rodowodem nosi się tym przyjemniej. Tweed świetnie sprawdził się przez te kilka sezonów w moich kaszkietach.
    Korzystając z Pana przebogatej wiedzy o klasycznej modzie męskiej pozwolę sobie zapytać o kaszkiet i płaszcz. Wspomniał Pan o tym w artykule, ale chciałbym się upewnić. W niewymuszony sposób kaszkiet pasuje mi na pewno do wszelkich kurtek. Płaszcza razem z kaszkietem raczej się wystrzegałem, kupiłem nawet pierwszy kapelusz fedora z włosia króliczego. Na zdjęciach nosi Pan kaszkiet z płaszczem, czy nieformalna okazja wystarcza, aby to połączenie było już akceptowalne? Rzeczywiście wygląda to dobrze na zdjęciach. Sam czasami zakładam kaszkiet zamiast czapki do bosmanki, ale to już raczej kurtka nie płaszcz (a propo świetnego artykułu, jaki Pan ostatnio popełnił).
    Pozdrawiam serdecznie,
    Pana stały czytelnik.

    1. Kaszkiet generalnie nie kłóci się z płaszczem, ale do stylizacji bardziej formalnych bardziej pasuje kapelusz. Z kolei do najmniej formalnych formalnych płaszczy (bosmanka, budrysówka) – kaszkiet jest jak znalazł. Ja w przeszłości miałem problem z sesjami foto w bosmankach, gdyż kapelusz zupełnie nie pasował, czapki dzianinowej nie chciałem używać, a kaszkietu jeszcze wówczas nie miałem. W efekcie wystąpiłem z odkrytą głową, co nie wyglądało najlepiej. Będę musiał kiedyś powtórzyć sesję: bosmanka + kaszkiet. Mój kaszkiet Talisker idealnie by pasował do szarej bosmanki z Zack Roman.

    2. Oczywiście miało być „a propos”, ale edytor tekstu domyślnie zmienił pisownię na błędną, albo fonetyczną 🙂
      Niestety uszło to mojej uwagi …

  4. trochę za płytki ten kaszkiet lub za mały rozmiar(jak bez urazy u PREZESA PREZESÓW noszącego kaszkiet z bazarku) i potnik lepszy jest skórzany. ale i tak z płaszczem o niebo lepszy👍🏻👍🏻👍🏻 od mycki wełnianej

  5. Ja szczęśliwy posiadacz obu nakryć głowy uważam, że akurat ten typ kaszkietu to najgorszy z modeli jakie istnieją znacznie lepszym jest z „guzikiem”.

  6. Ja jako szczęśliwy posiadacz obu nakryć głowy uważam, że akurat ten typ kaszkietu to najgorszy z modeli jakie istnieją znacznie lepszym jest z „guzikiem”.

  7. Wydaje się, że faktycznie popełnił Pan błąd przez brak kaszkietowego doświadczenia.
    Jest on o rozmiar za mały. Dodatkowo lepiej by Pan wyglądał w kaszkieciee z guziczkiem. Model który Pan prezentuje mozna porównać do wąskich krawatów i mikro kołnierzykow. Są noszone przez wiele osób, ale wyglądają nieszczególnie. A taki kaszkiet do bosmanki będzie pasował jak czarne oksfordy do dżinsów. Proszę przymierzyć kaszkiet z guziczkiem, o większej objętości. Efekt będzie dużo lepszy i faktycznie nie bedzie skojarzeń z pewną nieciekawą personą z Żoliborza.

  8. Witam. Panie Janie, zainspirował mnie Pan tym płaszczem, ale to chyba model nie z bieżącej kolekcji. Zieleń w ich obecnej ofercie jest inna – butelkowa, tudzież wyścigowa. Czy tak jest?

    1. To jest płaszcz z bieżącej kolekcji; nazywa się Perugia-zielony i podałem do niego link we wpisie. Może trochę niefortunnie nazwałem kolor zgniłozielonym?

  9. Dzien dobry,,

    Czy mysli Pan, ze ukazany kaszkiet bedzie pasowal do ciemno granatowej dyplomatki, ktora uszylem u krawca i narazie nie ma mowy o kolejnym nie formalnym plaszczu?

    1. Wydaje mi się, że nie będzie zgrzytu pomiędzy kaszkietem a granatową dyplomatką. Chociaż rzecz jasna, kapelusz pasowałby bardziej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *