Moda celebrycka

moda celebrycka

Moda celebrycka to określenie wymyślone przeze mnie dla nazwania pewnego specyficznego odłamu mody męskiej, który pozostaje w zdecydowanej opozycji do klasycznej elegancji, chociaż lubi się do niej odwoływać. O ile głównym celem klasycznej męskiej elegancji zawsze było (i nadal jest) spowodowanie, żeby mężczyzna prezentował się jak najkorzystniej, o tyle celem mody celebryckiej jest przykucie uwagi gawiedzi, co najłatwiej osiąga się przez zaszokowanie jakimiś dziwacznymi pomysłami. Moda celebrycka to też obszar żerowania różnych projektantów i stylistów na naiwności osób, które status światowych lub lokalnych gwiazd osiągnęły w młodym wieku. Celem takich projektantów (często są to słynne domy mody) nie jest bowiem to, żeby ubierana przez nich postać wyglądała dobrze, lecz to – żeby o ich projektach było głośno. Ten cel nie jest zresztą trudny do osiągnięcia zważywszy, że niemal wszystkie magazyny i portale poświęcone modzie, żyją w symbiozie z domami mody i firmami odzieżowymi. Są więc skłonne wychwalać najdziksze i najbardziej absurdalne projekty swoich żywicieli. Z kolei celebryci, czytając te zachwyty utwierdzają się w przekonaniu, że ich ubiory są naprawdę zachwycające. A do tego oryginalne, modne i stylowe. I błędne koło się zamyka.

Klasyczna męska elegancja ukształtowała się w wyniku selekcji pozytywnej rozłożonej na wiele lat i pokoleń (pisałem o tym m.in. we wpisie Historia garnituru). Spośród wielu modowych pomysłów, które się w tym czasie pojawiały, ostawały się i wchodziły do kanonu te, które miały pozytywny wpływ na wygląd mężczyzny. Te, które miały wpływ negatywny – były odrzucane po krótkim okresie zachłyśnięcia się nowością. W ten sposób ukształtował się ubiór idealny, w którym mężczyzna prezentował się najlepiej. Dodać tu trzeba, że wszelkich zasad jest tym więcej i są one tym ściślejsze, im bardziej formalny jest ubiór którego dotyczą. Dlatego moda celebrycka dotyczy przede wszystkim ubiorów formalnych czyli tych, w jakich słynne postaci pojawiają się na różnych uroczystych wydarzeniach: od gal i balów po wizyty na dworach monarszych.

Wspomniałem o młodym wieku celebrytów, którzy – nie mając doświadczenia a tym samym dystansu do pomysłów stylistów – ulegają ich szatańskim podpowiedziom. Ale nie jest to regułą. Oto na tegorocznym (2022) koncercie noworocznym Filharmoników Wiedeńskich, mieliśmy okazję zobaczyć słynnego dyrygenta Daniela Barenboima – genialnego artystę, niezwykłego człowieka, a przy okazji propagatora mody celebryckiej – w dziwacznym ubiorze będącym wariacją na temat strollera. Zachęcam do poświęcenia 2 minut na obejrzenie i wysłuchanie małego fragmentu tego koncertu, ze szczególnym zwróceniem uwagi na detale ubioru dyrygenta.

Podczas noworocznych koncertów Filharmoników Wiedeńskich w zasadzie obowiązują żakiety – zarówno muzyków jak i publiczność. Bywa z tym jednak różnie; szczególnie wśród publiczności, a muzycy mają niekiedy niekompletne żakiety (bez kamizelek) albo strollery. Dyrygent Daniel Barenboim jest znany ze swoich ekstrawaganckich ubiorów, szczególnie marynarek bez klap. Także na tym koncercie, marynarka jego niepełnego strollera (brak kamizelki) wyglądała jakby była bez klap. Jednak było to złudzenie, bowiem w rzeczywistości klapy były. Tyle tylko, że były one nieusztywnione, więc przylegały do korpusu i się z nim zlewały. Swoją drogą ze zjawiskiem nieusztywnionych klap spotkałem się po raz pierwszy i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś może wpaść na taki pomysł. Okazuje się, że zepsuć można wszystko – miękkie klapy wyglądały źle. Fatalne wrażenie robił też fakt, że pachy marynarki były dość niskie, zatem przy podnoszeniu rąk przez pana Barenboima – marynarka układała się bardzo brzydko. Czyżby krawiec nie wiedział, że dyrygent pracuje z rękami dość mocno uniesionymi? No i last but not least: marynarka była niby dwurzędowa (2×1), ale jej poły zachodziły na siebie w bardzo niewielkim stopniu a guziki były położone tuż obok siebie. Taki krój doskonale spełniał wymogi mody celebryckiej (prawdopodobnie nikt nigdy wcześniej go nie zastosował), ale wyglądał brzydko i pretensjonalnie.

Na marginesie ciekawa informacja, chociaż zupełnie nie związana z tematem dzisiejszego wpisu. Na wspomnianym wyżej koncercie, który tradycyjnie odbywał się w Złotej Sali Musikverein, jednym z członków orkiestry był polski muzyk, pan Jerzy Dybał. W orkiestrze Filharmoników Wiedeńskich gra na kontrabasie, ale znany jest także jako dyrektor i dyrygent słynnej orkiestry Sinfonietta Cracovia oraz dyrektor Międzynarodowego Festiwalu im. Krzysztofa Pendereckiego w Zabrzu. Podczas koncertu noworocznego pan Jerzy miał na sobie klasyczny żakiet; z czarną marynarką i beżową kamizelką.

Jak wspomniałem, celem mody celebryckiej jest zaszokowanie i tym samym przyciągnięcie uwagi. Jest sprawą drugorzędną czy komentarze będą pozytywne czy negatywne – ważne, żeby było ich dużo i żeby zdjęcia rozpełzły się po mediach społecznościowych. No ale co zrobić, jeśli te zasady stosuje wielu celebrytów obecnych na jakimś wydarzeniu? Jak się spośród nich wyróżnić? To proste: trzeba ich przebić. Absurdalnością pomysłu, brzydotą, złamaniem jakiegoś tabu, wywołaniem niesmaku, czymkolwiek! To jest zresztą pomysł na odrębny wpis: „Najgłupsze/najbrzydsze pomysły na męski ubiór formalny”. Na razie ograniczę się do jednego przykładu: „smokingu” Billy’ego Portera (projektu Christiana Siriano) na Gali Oscarowej 2019.

Niekiedy moda celebrycka wkracza w obszary, w których żadną miarą nie powinna się znaleźć. Na początku roku świat obiegły zdjęcia z uroczystości nadania tytułu szlacheckiego Lewisowi Hamiltonowi, kierowcy formuły 1, siedmiokrotnemu mistrzowi świata. Główny bohater, pasowany na rycerza przez księcia Karola, wystąpił nie w żakiecie, lecz w garniturze będącym kompletnie nieudaną wariacją na temat dwurzędowego smokingu. W dodatku na nogach miał sztyblety, był bez krawata lub muszki, a kołnierzyk koszuli miał spięty… broszką. Była to wprawdzie broszka od Cartiera, wysadzana brylantami i rubinami, co wcale nie uczyniło jej gustowną. Na usprawiedliwienie Lewisa Hamiltona można wprawdzie wysunąć argument, że dreskod na ceremoniach nadania tytułów szlacheckich w pałacu Buckingham, bywa niekiedy łamany przez różne gwiazdy. Ale tylko takie, których kultura jest mniejsza niż ich ego. Hamilton wpisał się w ten nurt a szkoda, bo jest to postać bardzo sympatyczna.

Postacią jeszcze sympatyczniejszą niż Lewis Hamilton, a w dodatku znacznie nam bliższą, jest Robert Lewandowski. Trudno jednak nie odnotować, że w ostatnim czasie stał się on jedną z głównych ikon mody celebryckiej. Piszę: „w ostatnim czasie” bowiem nie zawsze tak było, a w kwestii ubiorów pana Roberta można wyróżnić trzy okresy o bardzo różnym charakterze. Nazwałbym je kolejno: 1-TERMINOWANIE, 2-KLASYKA I KLASA, 3-MODA CELEBRYCKA. Okres terminowania (nieudany) obejmuje lata jego współpracy z Vistulą, najlepszy choć krótki okres klasyki i klasy to współpraca z warszawską sartorialną marką Signore Leone i wreszcie moda celebrycka zawładnęła panem Robertem wraz z rozpoczęciem współpracy z Dolce & Gabbana. Jestem pewien, że ta współpraca to wielki sukces finansowy, natomiast jeśli chodzi o styl i klasę, to totalna porażka. Zaznaczam jednak, że chodzi mi o wieczorowe ubiory formalne pana Roberta, nie mam natomiast zastrzeżeń do ubiorów każualowych, jak również do wieczorowych kreacji pani Anny Lewandowskiej – tych, które pochodzą od Dolce & Gabbana, jak i innych.

Klinicznym przykładem mody celebryckiej w wydaniu Roberta Lewandowskiego jest strój, który miał on na sobie w Dubaju, podczas gali Globe Soccer Awards 2020, gdzie zresztą odbierał główne trofeum. Dlatego klinicznym, że nie ma on żadnego odpowiednika w klasycznej męskiej elegancji i jest w całości wytworem mody celebryckiej o dość świeżym rodowodzie. Strój ten jest wprawdzie dalekim kuzynem smokingu tropikalnego – i z rozpędu bywa nazywany smokingiem – ale z pierwowzorem łączą go tylko czarne spodnie z lampasami, biała koszula smokingowa i czarna muszka. Jeśli ktoś chciałby do tego pakietu dorzucić jeszcze białą marynarkę to spieszę wyjaśnić, że w klasycznym smokingu tropikalnym marynarka nie jest biała, lecz w kolorze kości słoniowej. Stąd zresztą jej anglojęzyczna nazwa: ivory dinner jacket. Kolor marynarki smokingu tropikalnego nie jest przypadkowy, lecz wynika z faktu, że – jak to w smokingu – bezwzględnie musi ona być wełniana, a wełny nie da się wybarwić do koloru śnieżnej bieli. Natomiast marynarki w „smokingach” celebryckich są właśnie śnieżnobiałe i uszyte albo z bawełny, albo z jakiejś mieszanki z udziałem poliestru.

Najważniejszymi atrybutami „smokingu” celebryckiego są czarne klapy lub kołnierz szalowy, czarne guziki i czarne listewki przy kieszeniach (a niekiedy czarne patki). Dodam, że w tradycyjnym smokingu tropikalnym ani klapy (lub kołnierz szalowy), ani guziki nie są pokryte satyną – guziki są z masy perłowej a klapy z tej samej tkaniny co cała marynarka. Obowiązkowym elementem smokingu tropikalnego jest pas hiszpański w kolorze czarnym, lub głęboko wycięta kamizelka – także czarna. W „smokingu” celebryckim bywa z tym różnie: u pana Roberta jest kamizelka, ale wyraźnie wystająca poza krawędź kołnierza szalowego i w kolorze białym a nie czarnym, za to z czarnymi guzikami.

Jeśli chodzi o detale stylizacji pana Roberta, to przykuwały one równie wielką uwagę jak podstawowe elementy. Przede wszystkim rzucały się w oczy buty slippersy (w dosłownym tłumaczeniu… kapcie) założone na gołą stopę (sic!) oraz muszka na gumce, a nie wiązana. Zgrzytem był również zegarek o charakterze sportowym (z chronografem) na jasnobrązowym pasku. Do czarno-białej reszty nie pasował zupełnie, ale był bardzo ważnym atrybutem mody celebryckiej. Był to bowiem Audemars Piguet [Re]master01 Chronograph z limitowanej serii, kosztujący 58 tys. euro. Na plus dla pana Roberta trzeba zapisać to, że w brustaszy miał białą poszetkę (bo większość celebrytów używa czarnej do podobnej stylizacji) oraz że spodnie nie były za długie.

Innym jaskrawym przejawem hołdowania przez Roberta Lewandowskiego modzie celebryckiej, był jego ubiór na gali Złotej Piłki 2020 w Paryżu. Marka Dolce & Gabbana przygotowała mu na tę okazję błyszczący granatowy garnitur z czarnymi lamówkami. Zapewne w zamyśle projektanta miał to być smoking – o czym świadczą: spodnie z lampasami, guziki pokryte tkaniną, koszula smokingowa (z guzikami jubilerskimi) oraz muszka (znów na gumce). Niestety zastosowanie błyszczącej tkaniny – prawdopodobnie mieszanki poliestru z jedwabiem – zniweczyło ten zamysł. Garnitur prezentował się po prostu źle! Co jednak nie powinno dziwić gdyż zastosowanie błyszczącej tkaniny musiało dać taki efekt. Wełna jest obowiązkowa w męskich strojach formalnych nie dlatego, że ktoś tak kiedyś nakazał, lecz dlatego, że prezentuje się po prostu najlepiej, a efekt ten jest zwielokrotniony w sztucznym oświetleniu. Wełna w małym stopniu odbija światło, a w dużym je pochłania co powoduje, że wszelkie niedoskonałości w dopasowaniu, a także różne zmarszczenia i zagniecenia, są skutecznie maskowane. Błyszcząca tkanina daje efekt odwrotny: eksponuje wymienione mankamenty. Dobrej jakości wełna w małym stopniu się gniecie, a jeśli już zagniecenia powstaną, to szybko się samoczynnie rozprostowują. Jedwab i bawełna gniotą się znacznie bardziej niż wełna, a zagniecenia są trwałe. Ale jest tkanina, która gniecie się zdecydowanie mniej niż wełna – jest nią poliester. Tyle tylko, że żaden prawdziwy dżentelmen nie włoży na siebie poliestrowego garnituru!

Muszę jednak dodać, że ta niechęć (czy wręcz obrzydzenie) do sztucznych włókien, która panuje wśród osób wyrobionych modowo, dandysów i sartorialistów, nie jest podzielana przez marki odzieżowe, w tym także – a może przede wszystkim – przez słynne domy mody. W modzie damskiej, która przecież jest dla nich głównym źródłem przychodów, sztuczne tkaniny to chleb powszedni. Czy zatem jest możliwe, że firma Dolce & Gabbana ubrała Roberta Lewandowskiego w poliestrowy garnitur? Moim zdaniem jest to nie tylko możliwe, ale wręcz bardzo prawdopodobne. Gdyby omawiany garnitur był z jedwabiu (jak to gdzieniegdzie można przeczytać), to miałby wyraźne zagniecenia w newralgicznych miejscach: na spodniach i rękawach marynarki. I te zagniecenia byłyby bardzo wyeksponowane przez błyszczący materiał. Tymczasem żadnych zagnieceń nie widać co sugeruje, że garnitur jest albo całkowicie poliestrowy, albo powstał z mieszanki poliestru z jedwabiem, wiskozą lub poliamidem.

Do mody celebryckiej mam stosunek ambiwalentny. Z jednej strony uważam, że mężczyzna z klasą nie powinien jej ulegać, szczególnie przy okazjach bardzo uroczystych. Z drugiej strony nie kwestionuję tego, że wielkie gwiazdy mają prawo do ekstrawagancji czy nawet odrobiny szaleństwa w ubiorze. Jeśli potraktujemy ich ubiory jako kostiumy sceniczne, to wszystkie chwyty są w zasadzie dozwolone. Np. nigdy nie przyszłoby mi do głowy krytykować wymyślne kostiumy Michała Szpaka. Pozostaje kwestia wyważenia okazji. A to jest już sprawą bardzo indywidualną.

12 komentarzy

  1. Maciej 05/01/2022
  2. Maciek 05/01/2022
    • Jan Adamski 05/01/2022
  3. Paweł 05/01/2022
  4. Jurgen 05/01/2022
  5. Domi 05/01/2022
  6. Roniu 05/01/2022
  7. Piotrek 05/01/2022
  8. Rafał 06/01/2022
    • Jan Adamski 07/01/2022
      • Jacek 07/01/2022
  9. Blog Ozonee 17/01/2022

Skomentuj Paweł Anuluj pisanie odpowiedzi